Выбрать главу

Wszędzie latały pociski.

Juliet jednym szarpnięciem postawiła prezydenta na nogi i – strzelając wolną ręką – zaczęła go ciągnąć w kierunku stołów laboratoryjnych, by tam poszukać schronienia. Nagle w komorze dekompresyjnej pojawił się komandos 7. Szwadronu i wycelował w głowę prezydenta.

Skierowała na niego broń. Nie dość szybko jednak.

BLAMM!

Głowa komandosa eksplodowała, jego ciało poleciało do tyłu i po chwili stoczyło się z komory dekompresyjnej.

Juliet odwróciła się szybko w kierunku, z którego padł strzał, ale nikogo nie ujrzała.

Book II, Elvis i Maszyna Miłości zanurkowali między stoły laboratoryjne w chwili, gdy zaryły w nie pierwsze pociski. Odpowiadali ogniem, celując w trzech żołnierzy 7. Szwadronu, kryjących się między boksami.

Szybko stało się jednak jasne, że byle jak skompletowana broń komandosów piechoty morskiej nie jest w stanie poradzić sobie z szybkostrzelnymi P-90. Półki i szafki wokół nich rozpryskiwały się pod ciężkim ostrzałem.

Elvis zanurkował za kolejną osłonę.

– Jasna cholera! – wrzasnął. – To naprawdę przejebane!

– Nie żartuj! – odkrzyknął Book II.

Przeładował strzelbę i podniósł się, ale po kilku strzałach zauważył coś dziwnego: wszyscy komandosi 7. Szwadronu nagle zostali zaatakowani przez kogoś od tyłu.

Ich broń zamilkła i Book II stwierdził, że ma przed sobą puste pole.

– Co to ma…

Dowódca oddziału Alfa, Kurt Logan, też zobaczył, co się stało.

– Kurwa! Ktoś jeszcze tu jest! – wrzasnął wściekle do mikrofonu. – Ktoś nas zdejmuje!

W tym momencie stojący obok Logana żołnierz został trafiony w bok głowy i jego czaszka eksplodowała, rozpryskując na boki krew i mózg.

– Kurwa! – Logan nie spodziewał się stracić w walce więcej niż dwóch ludzi, a zginęło ich już sześciu. – Oddział Alfa, wycofać się! Wszyscy z powrotem na schody! Podjąć awaryjne działania ewakuacyjne!

Otworzył drzwi na klatkę schodową i w tej samej chwili ściana wokół zadygotała od uderzeń pocisków, które o mało nie urwały mu głowy. Pozostali ludzie z oddziału Alfa przebiegli obok niego, by schować się na wschodnich schodach – najpierw jednak ostrzelali ciała poległych kolegów.

Logan również poczęstował serią leżącego tuż obok niego zabitego podwładnego. Potem zniknął za drzwiami i nagle zapadła cisza.

Book II siedział skulony za stołem laboratoryjnym wraz z Elvisem i Maszyną Miłości. Nad ich głowami unosił się gryzący dym.

Było całkowicie cicho.

Ogłuszająco cicho.

Juliet Janson i prezydent leżeli na podłodze półtora metra od Booka i pozostałych dwóch żołnierzy, obsypani pyłem i kawałkami poszarpanego plastiku. Juliet przez cały czas trzymała broń w górze.

ŁUBUDUM!

Na blacie nad ich głowami wylądowały wojskowe buty.

Wszyscy poderwali głowy – i ujrzeli kapitana korpusu piechoty morskiej Stanów Zjednoczonych, Shane’a Schofielda – ubranego w wyjściowy mundur i trzymającego w dłoniach dwie niklowane beretty.

Uśmiechnął się do nich.

– Witam.

W tym samym czasie we wszystkich domach, biurach i knajpach w Ameryce i na całym świecie ludzie wpatrywali się uważnie w ekrany telewizorów.

Ponieważ brakowało materiału, CNN oraz zagraniczne sieci telewizyjne na okrągło puszczały kilkuminutowe nagranie na taśmie wideo, komentowane przez wojskowych ekspertów.

Ruszyli tyłki członkowie rządu, choć tak naprawdę nikt nie umiał podjąć żadnych konkretnych działań, ponieważ jedynie garstka ludzi wiedziała, gdzie to wszystko się odbywa.

W strefie czasowej, w której rozgrywał się dramat, za kilka minut miała być godzina ósma rano i ludzie na całym świecie w napięciu czekali na najnowsze wieści.

TRZECIE STARCIE

3 lipca, godzina 8.00

Wydział kosmiczny, zajmujący się w Defense Intelligence Agency śledzeniem rozbudowy potencjału kosmicznego innych krajów, znajduje się w jednym z najgłębszych podziemi Pentagonu – dokładnie trzy piętra pod pokojem sytuacyjnym.

Choć nazwa brzmi niezwykle i podniecająco, David Fairfax doskonale wiedział, że jest to niezgodne z prawdą.

Mówiąc krótko: człowiek dostaje się do wydziału kosmicznego za karę, ponieważ nic tu się nigdy nie dzieje.

Na Wschodnim Wybrzeżu zbliżała się dziesiąta rano, gdy Fairfax – obojętny na wszystko, co się działo w otaczającym go świecie – pracował przy komputerze, próbując odczytać kilka rozmów telefonicznych, które DIA przechwyciła w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Nieznany użytkownik telefonu zamaskował treść za pomocą skomplikowanego szyfru i zadaniem Fairfaxa było go złamać.

Śmieszne, jak czasy się zmieniają, pomyślał.

David Theodore Fairfax był kryptologiem, łamaczem szyfrów. Był średniego wzrostu, miał niesforne ciemne włosy i okulary w cienkich drucianych oprawkach i wcale nie wyglądał na geniusza. W podkoszulku z nadrukiem zespołu The Mooks, dżinsach i adidasach sprawiał wrażenie nie analityka rządowego, ale niezgrabnego studenta.

Uwagę Defense Intelligence Agency, głównej jednostki wywiadowczej Departamentu Obrony, zwróciła jego błyskotliwa praca na trzecim roku studiów, dotycząca teorii nieliniowych obliczeń komputerowych. DIA działa w ścisłej współpracy z NSA * – organizacją zajmującą się przechwytywaniem sygnałów informacyjnych oraz łamaniem szyfrów.

* [NSA (National Security Agency) – Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (przyp. tłum).]

Nie przeszkadza to jej jednak utrzymywać własnej grupy kryptologów, którzy często szpiegują NSA. Do tej właśnie grupy należał David Fairfax.

Fairfaxowi natychmiast spodobało się łamanie szyfrów. Uwielbiał kryjące się za tym zadaniem wyzwanie i walkę umysłów: tego, który ma nadzieję coś ukryć, i tego, który ma nadzieję to ujawnić. Jego mottem życiowym było: każdy szyfr jest do złamania.

Na początku lat 90. XX wieku władze USA wprawił w zakłopotanie niejaki Phil Zimmerman i jego niemożliwy do złamania komputerowy program szyfrujący PGR W 1991 roku, ku wielkiej konsternacji rządu Stanów Zjednoczonych, Zimmerman umieścił PGP w Internecie – głównie dlatego, że rząd nie był w stanie go złamać.

PGP stosował system szyfrujący znany jako „metoda klucza publicznego”, wykorzystujący do uzyskania klucza deszyfrującego multiplikację bardzo dużych liczb pierwszych. W tym przypadku „bardzo duże liczby pierwsze” były liczbami o ponad 130 cyfrach.

Szyfr był nie do złamania.

Stwierdzono, że sprawdzenie wszystkich możliwych liczb, zawartych w jednej wiadomości, zajęłoby wszystkim superkomputerom na świecie czas równy dwunastokrotnemu okresowi istnienia wszechświata.

Amerykański rząd był wściekły, bo PGP zaczęły używać grupy terrorystyczne i obce rządy. W 1993 roku rozpoczęto proces z udziałem ławy przysięgłych, oskarżając Zimmermana o to, że umieszczając PGP w Internecie, bez zezwolenia wywiózł poza teren Stanów Zjednoczonych broń, ponieważ programy szyfrujące podpadają pod rządową definicję amunicji.

W 1996 roku, po dręczeniu Zimmermana przez trzy lata, prokurator generalny nagle zawiesił sprawę.

Ot, tak sobie, po prostu.

Oświadczono, że jest już „po ptakach”, nie warto dalej prowadzić sprawy i dlatego postanowiono zamknąć akta.

Prokurator generalny nie wspomniał oczywiście o tym, że w dniu, kiedy postanowił zamknąć sprawę, dostał od dyrektora DIA telefon z informację, że PGP został złamany.