Выбрать главу

– I co teraz? – spytał Herbie.

– Jedziemy za chłopakiem – oświadczył Schofield.

– Nic z tego, kapitanie – przerwał mu Hot Rod Hagerty, nagle pojawiając się obok. – Zostanie pan tutaj i będzie chronił prezydenta.

– Ale…

– Jeżeli pan się zdekoncentrował, przypominam, że jeśli prezydent zginie, zginie cała Ameryka. Jeden mały chłopiec może poczekać. Chyba czas, aby zaczął pan dostrzegać priorytety, kapitanie Schofield.

– Ale nie możemy go tak zostawić…

– Możemy i zostawimy – odparł Hagerty, czerwieniejąc na twarzy. – Jeżeli pan o tym zapomniał, ka-pi-ta-nie, jestem pana przełożonym i nakazuję panu posłuszeństwo. Rząd Stanów Zjednoczonych płaci mi za myślenie za pana, więc przyjmie pan teraz następujące założenie: nasz kraj jest ważniejszy od życia jednego chłopca. Na twarzy Schofielda nie drgnął nawet jeden mięsień.

– Nie chciałbym żyć w kraju, który pozwala ginąć dzieciom…

Oczy Hagerty’ego rzucały błyskawice.

– Dość tego! Od tej chwili będzie pan robił to, co powiem, jak powiem i kiedy powiem!

Prezydent najwyraźniej zamierzał coś wtrącić, ale Schofield zrobił krok do przodu i stanął przed Hagertym.

– Nie, sir. Nie będę pana słuchał. Gdyby zechciał mnie pan wysłuchać do końca, to usłyszałby pan: „Jedziemy za chłopakiem i zabieramy prezydenta ze sobą”. Jeżeli pan przez chwilę się zdekoncentrował, przypomnę, że Botha i kto tam z nim jest, otworzyli wyjście z tej bazy. Daje nam to możliwość ucieczki.

Hagerty nic na to nie odpowiedział, jedynie zgrzytnął zębami.

– Więc jeśli nie ma pan nic przeciwko temu, a nikt nie ma lepszego pomysłu, proponuję, żebyśmy zabierali się stąd w cholerę – dodał Schofield.

W pomieszczeniu dowodzenia czterech radiooperatorów Cezara Russella wyrabiało dwieście procent normy.

– Sir, zasilanie główne wyłączone, żadna kamera nie działa. Wszystkie systemy działają na zasilaniu awaryjnym…

– Ktoś uruchomił kody zwalniania zamków. Otwarto zachodnie drzwi kolei X…

– Kto?

Operator zmarszczył czoło.

– Wygląda na to, że profesor Botha, sir.

– Botha… – mruknął Cezar. – To było do przewidzenia.

– Sir – powiedział inny operator. – Mam ruch w systemie kolei X. Ktoś porusza się na zachód w kierunku kanionów…

– Och, Gunther… nie mogłeś się powstrzymać, co? Próbujesz zabrać chłopaka. – Cezar uśmiechnął się ze smutkiem. – Kiedy spodziewane jest przybycie kolei X nad jezioro?

– Sześćdziesiąt pięć kilometrów drogi z prędkością dwustu siedemdziesięciu kilometrów na godzinę… za jakieś czternaście minut, sir.

– Niech oddział Bravo zejdzie na poziom szósty i zacznie ścigać Bothę. Potem otwórzcie górne drzwi i wyślijcie oddział Charlie w AH siedemdziesiąt siedem, żeby odcięli mu drogę przy jeziorze. Weźmiemy go od przodu i od tyłu. Ruszać się! Bardzo potrzebujemy tego chłopaka. Jeśli go nie odzyskamy, wszystko będzie na nic.

Schofield, Matka, Gant i Book II pędzili w dół schodami.

Schofield biegł z wyciągniętym do przodu pistoletem; u jego pasa wisiała Piłka, przymocowana za rączkę do karabińczyka na mundurze.

Za nim biegli prezydent i Juliet, Herbie, Wycior Hagerty i Nicholas Tate. Tyły zamykali Elvis i Mózgowiec, niosący Maszynę Miłości.

Dotarli do drzwi prowadzących na poziom 6. Na podłodze obok nich w dalszym ciągu leżało zakrwawione ciało Franka Cutlera.

– Uważaj – powiedziała Juliet do Schofielda, gdy położył dłoń na klamce. – Tu właśnie nas poprzednio zaatakowali.

Schofield skinął głową, a potem szybko otworzył drzwi i schował się za nimi. Nic się nie stało. Nikt nie strzelił.

Na klatkę schodową nie poleciały pociski. Matka wyjrzała zza drzwi.

– Jezus Maria… – jęknęła.

Potężna platforma opadała powoli z głośnym łoskotem.

Między szczątkami boeinga stało dziesięciu komandosów z oddziału Bravo. Zjeżdżali w głąb bazy, kierując się na poziom 6, skąd zamierzali rozpocząć pościg za Guntherem Bothą i chłopcem.

Platforma sunęła w dół, wokół niej przesuwały się szare betonowe ściany.

Minęła poziom 3 i dalej zjeżdżała w dół… minęła poziom 4… zjechała jeszcze niżej… i nagle…

…wjechała w wodę.

Na poziomie 5 – mieszczącym więzienie – znalazła się w wodzie, która zebrała się na dnie szybu. Kilka ton wody natychmiast wlało się na wielki prostokąt i rozlało między resztkami AWACS-a.

– Jasna cholera! – krzyknął dowódca oddziału, Boa McConnell, kiedy w parę sekund woda sięgnęła mu do pasa.

Chwycił mikrofon.

– Oddział Bravo zgłasza zalanie poziomu 5. Woda zaczyna wypełniać szyb główny. Dojście na poziom 6 możliwe jedynie przez wschodnie schody pożarowe albo zachodni szyb wentylacyjny. Ruszamy do szybu wentylacyjnego…

– Sir, właśnie przechodzi powiększenie obrazu satelitarnego Awaryjnego Szybu Wentylacyjnego.

Z drukarki zaczęła wysuwać się płachta błyszczącego papieru. Radiooperator oderwał kartkę i sprawdził umieszczony na górze wydruku kod czasowy.

– Sprzed dziesięciu minut – powiedział. – Właśnie przechodzi następne… a to co takiego?

– Co się stało? – Cezar Russell wziął zdjęcie z rąk operatora. Powiększenie zrobiono po to, aby określić, czym tak naprawdę są dwadzieścia cztery podłużne obiekty, uchwycone przez satelitę na jednym z poprzednich zdjęć – rozłożone koliście wokół Awaryjnego Szybu Ewakuacyjnego.

Oczy Cezara zwęziły się.

Powiększenie ukazywało bardzo dokładnie kilka z nich. Nie były to ani pręty, ani szczury.

Były to wojskowe buty – wystające spod pałatek.

Drukarka wydrukowała kolejne zdjęcie. Sprzed minuty.

Obejmowało ten sam fragment pustyni: okolicę Awaryjnego Szybu Ewakuacyjnego.

Na tym zdjęciu nie było butów.

Zniknęły.

– Hmm… bardzo sprytne, Gunther – mruknął Cezar. – Przyprowadziłeś ze sobą Reccondos…

Wszędzie leżały ciała.

Jezus Maria, jęknął w duchu Schofield. Jakby przetoczył się tędy front…

Właściwie wiele się nie pomylił.

Poziom 6 przypominał z wyglądu stację metra – pośrodku znajdował się „peron”, po obu stronach biegły szyny. Jak w zwykłej stacji kolei podziemnej, z obu stron długiego pomieszczenia odchodziły po dwa znikające w ciemności tunele. Ale w odróżnieniu od normalnej stacji kolejowej trzy z czterech tuneli zagradzały masywne drzwi pancerne.

Na peronie leżało dziewięć ciał – wszystkie ubrane w garnitury.

Dziewięciu członków Pierwszej Grupy Osłonowej Secret Service.

Sposób, w jaki były porozrzucane ciała, świadczył o tym, że agenci zostali całkowicie zaskoczeni. Trupy były skąpane we krwi, garnitury poszarpane przez niezliczone pociski.

Obok zwłok leżało dziesięć ciał w czarnych mundurach bojowych.

Komandosi 7. Szwadronu.

Wszyscy byli martwi.

Trzech komandosów miało ogromne dziury w klatkach piersiowych. Rany wylotowe. Wyglądało na to, że strzelono im w plecy w chwili, gdy wczołgiwali się na peron z prawych torów, a ich klatki piersiowe rozszarpały od wewnątrz pociski dum-dum.

Na torach leżeli kolejni komandosi 7. Szwadronu – również zalani krwią. Trzech miało rany postrzałowe pośrodku czoła.

Ale czterech komandosów 7. Szwadronu nie zostało zabitych z broni palnej.

Leżeli obok stalowych drzwi, wpuszczonych w ścianę tuż przy prawym torze – gdzie było wejście do Awaryjnego Szybu Ewakuacyjnego.