Robiło się ciekawie. Następny zapis.
2 LIPCA 02.21:57 PRZECHWYCENIE SATELITARNE (CHIŃSKI-ANGIELSKI) GŁOS 1: Rozumiem, Żółta Gwiazda. Będziemy na miejscu.
A to co?
Żółta Gwiazda?
Przecież to…
Otworzył ostatnią wiadomość.
3 LIPCA 04.04:42 PRZECHWYCENIE SATELITARNE (ANGIELSKI) GŁOS 1: Wu I Li wrócili dziś rano ze szczepionką do Strefy 7. Wasi ludzie są z nimi. Wszystkie pieniądze dotarły. Nazwiska moich ludzi, którzy muszą zostać wywiezieni: BENNETT, CALVERT, COLEMAN, DAYTON, FROMMER, GRAYSON, LITTLETON, MESSICK, OLIVER i ja.
Kiedy patrzył na nazwiska, nagle otworzono drzwi i do gabinetu jak bomba wpadł jego szef – wysoki łysy biurokrata, Eugene Wisher – a za nim trzech uzbrojonych żandarmów. Wisher kierował operacją, prowadzoną po drugiej stronie korytarza – śledzeniem właśnie wystrzelonego chińskiego wahadłowca.
– Fairfax! – wrzasnął. – Co pan tu wyprawia?!
Kryptolog przełknął ślinę i ze strachem popatrzył na żandarmów.
– Eee… o czym pan mówi?
– Dlaczego czyta pan przekazy, przejęte w ramach naszej operacji?
– Waszej… operacji?
– Tak. Naszej operacji. Dlaczego ściąga pan z bazy danych informacje należące do tajnej operacji, prowadzonej przez Pierwszą Sekcję?
Fairfax zaczął intensywnie myśleć, podczas gdy szef dalej się na niego wydzierał. Nagle wszystko zrobiło się jasne jak słońce.
– Boże drogi… – wymamrotał.
Wymagało to nieco wyjaśnień – pod bronią – ale po pięciu minutach David Fairfax znalazł się w pomieszczeniu operacyjnym po drugiej stronie korytarza, przed dwoma zastępcami dyrektora DIA.
Wszędzie jarzyły się monitory, przy kilkunastu konsoletach pracowali technicy – wszyscy zajmowali się chińskim wahadłowcem „Żółta Gwiazda”.
– Muszę mieć listę personelu Strefy Siedem – powiedział Fairfax do stojących przed nim urzędników.
Natychmiast mu ją dostarczono.
Wyglądała następująco:
Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych Strefa Specjalna (o ograniczonym dostępie) 07 Personel obecny na miejscu Klasyfikacja: ŚCIŚLE TAJNE
DOWÓDZTWO Harper, JT (kom.)
NAZWISKO JEDNOSTKA NAZWISKO JEDNOSTKA NAZWISKO JEDNOSTKA
7. SZWADRON
Alvarez, MJA Dillan, STD Logan, KW (maj.)
Arthurs, RTC Doheny, FGA McConnell, BAB
Atlock, FDBE Agan, RRB Messick, KE
Baines, AWA Fraser, MSC Milbourn, SKD
Bennett. BE Fredericks, GHA Morton, INC
Biggs, NMC Frommer, SNE Nance, GFD
Boland, CSB Gale, AD Nystrom, JJD
Boyce, LWD Giggs, REB Oliver, PKE
Calvert, ETE Golding, DKD Price, ALC
Carney, LEE Goldman, WEA Rawson, MJC
Chństian, FCA Grayson, SRE Sayles, MTB
Coleman, GKE Hughes, RA Sommers, SRC
Coles, MB Ingliss, WAB Stone, JKC
Crick, DTD Johnson, SWD Taylor, ASB
Criece, TWA Jones, MD Willis, LSC
Davis, LRC Kincaid, RB Wolfson, HTA
Dayton, AME Littleton, SOE
PERSONEL CYWILNY
Botha, GW Lek.
Franklin, HS Lek.
Shaw, DE Lek.
Fairfax wziął do ręki wydruk ostatniej wiadomości, którą przed kilkoma minutami skopiował.
3 LIPCA 04.04:42 PRZECHWYCENIE SATELITARNE (ANGIELSKI)
GŁOS 1: Wu i Li wrócili dziś rano ze szczepionką do Strefy 7. Wasi ludzie są z nimi. Wszystkie pieniądze dotarły. Nazwiska moich ludzi, którzy muszą zostać wywiezieni: BENNETT, CALVERT, COLEMAN, DAYTON, FROMMER, GRAYSON, LITTLETON, MESSICK, OLIVER i ja.
– Doskonale – powiedział, biorąc do ręki różowy fluoryzujący marker, zaczepiony o dekolt podkoszulka. – Bennett, Calvert, Coleman…
Zaczął przeciągać mazakiem po nazwiskach. Kiedy skończył, lista wyglądała następująco:
Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych Strefa Specjalna (o ograniczonym dostępie) 07 Personel obecny na miejscu Klasyfikacja: ŚCIŚLE TAJNE
NAZWISKO JEDNOSTKA NAZWISKO JEDNOSTKA NAZWISKO JEDNOSTKA DOWÓDZTWO Harper, JT (kom.) 7. SZWADRON
Alvarez, MJ Arthurs, RTAC Oillan, ST
Doheny, FGD ALogan, KW (maj.) McConnell, BAAB
Atlock, FDB Egan, RRB Baines, AWA
Fraser, MSC Milbourn, SKD Fredericks, GHA
Morton, INC Biggs, NMCi Nance. GFD
Boland, CSB Gale, AD Nystrom, JJD
Boyce, LWD Giggs, REBM Golding, DKD
Price, ALC Carney, LEE Goldman, WEA
Rawson, MJC Chnstian, FCA Sayles, MTB
Hughes, RA Sommers, SRC Coles, M
Crick, DT Criece, TWBDA Ingliss, WA
Johnson, SW Jones, MBDD Stone, JK
Taylor, AS Willis, LSc BC Kincaid, RB
Wolfson, HTA Dayton, AME
PERSONEL CYWILNY
Botha, GW Lek Franklin, HS Lek. Shaw, DE Lek.
– Ktoś widzi tu coś niezwykłego? – spytał. Wszyscy mężczyźni, wymienieni w przejętym komunikacie, należeli do oddziału „E” – Echo.
– Jedyną osobą z oddziału Echo, która nie została wymieniona na tej liście, jest Carney, LE. Moim zdaniem to jego głos jest na taśmie. – Fairfax odwrócił się do obu dyrektorów. – W bazie jest grupa zdrajców. Grupa, która porozumiewała się z Chińczykami i ich nowym wahadłowcem. Cały oddział Echo.
– …Oddział Echo, raportuj.
– Tu dowódca oddziału Echo – odpowiedział głos kapitana Lee „Kobry” Carneya. Kobra mówił powoli, z silnym południowym akcentem. Już sam jego spokojny, lodowaty głos informował, jak bardzo może być niebezpieczny. – Jesteśmy w kwaterach mieszkalnych na poziomie trzecim. Właśnie przeczesaliśmy oba poziomy podziemnych hangarów. Nic tam nie ma. Przebijamy się w dół i obserwujemy schody.
– Zrozumiałem, dowódca oddziału Echo.
– Sir – zwrócił się do Cezara Russella inny operator – oddział Charlie właśnie wrócił znad jeziora. Są na zewnątrz i mają chłopaka.
– Doskonale. Straty?
– Pięciu.
– Do przyjęcia. Co z Bothą?
– Nie żyje.
– Jeszcze lepiej. Wpuśćcie ich górnymi drzwiami.
Gant i pozostali kierowali się ku schodom przy wschodnim krańcu poziomu 4.
– Wiem, że może nie ma to bezpośredniego związku z obecną sytuacją – zaczęła mówić do Gant Matka – ale chciałabym cię zapytać o twoją randkę ze Strachem na Wróble w minioną sobotę. Nic na ten temat nie mówiłaś.
Gant uśmiechnęła się.
– Nie szukasz przypadkiem plotek, Matka?
– No cóż, przyznam, że tak. Tego mi właśnie potrzeba. Takie stare mężate wiedźmy jak ja strasznie podniecają historyjki o seksualnej gimnastyce młodych ładnych panienek. Po prostu jestem… no wiesz… ciekawa.
– Nie poszło tak, jak bym chciała – odparła ze smutkiem Gant.
– To znaczy?
Gant wzruszyła ramionami.
– Nie pocałował mnie. Zjedliśmy wspaniałą kolację w małej restauracyjce, a potem poszliśmy na spacer wzdłuż Potomacu i rozmawialiśmy. Przegadaliśmy cały wieczór. Kiedy odwiózł mnie do domu, miałam nadzieję, że mnie pocałuje, ale… nie zrobił tego. Oboje powiedzieliśmy sobie do zobaczenia i… było po wszystkim.
Oczy Matki zwęziły się.
– Ożeż ty… Strachu na Wróble, skopię ci tyłek.
– Nawet o tym nie myśl! – zawołała Gant. – I nie mów mu, że ci cokolwiek powiedziałam.
Matka zgrzytnęła zębami.
– Niech ci będzie…
– W każdym razie wolę o tym teraz nie myśleć. Mamy robotę – oświadczyła Gant.
Uchyliła odrobinkę drzwi i trzymając broń na wysokości twarzy, wyjrzała przez szparę. Schody były ciemne i ciche. Puste.
– Na schodach czysto – szepnęła.
Otworzyła drzwi na całą szerokość i weszła na kilka stopni.
Matka trzymała się za jej plecami.
Doszły do podestu poziomu 3 i zobaczyły drzwi prowadzące do kwater mieszkalnych.
Tu również nikogo nie było.
Na podeście nie pozostawiono ani jednego żołnierza – nawet wartownika, który by mógł zatrzymać ich grupę.