Выбрать главу

– I do czego doszedłeś?

– Jeszcze do niczego.

Samolot zaczął schodzić ku pustyni.

Kiedy koła przebijającego się przez burzę piaskową jasnozielonego tiger motha dotknęły piaszczystego gruntu, wznosząc chmurę pyłu, była godzina 9.51.

Ledwie dwupłatowiec się zatrzymał, Schofield i Book II już byli na zewnątrz – Schofield z Piłką i desert eagle’em w ręku, Book II z dwoma niklowanymi M9 – i biegli w kierunku zagłębienia w ziemi, w którym mieścił się Awaryjny Szyb Ewakuacyjny.

Wszędzie leżały zasypywane przez piach ciała.

Dziewięciu agentów Secret Service – w garniturach. Cała Grupa Osłaniająca numer dwa.

Było tu także czterech martwych marines w pełnych mundurach bojowych. Colt Hendricks i ludzie z Nighthawka Trzy, którzy przyszli sprawdzić szyb.

Boże drogi, pomyślał Schofield, gdy zaczęli odsuwać ciała, by dostać się do wejścia. Tyle śmierci. A każda będzie miała konsekwencje…

9.52

Po chwili dotarli do drzwi – były otwarte po wtargnięciu do bazy Reccondos – i znaleźli się w wąskim betonowym tunelu. Otoczył ich mroczny chłód Strefy 7.

Stanęli przy schodzącej w dół drabince, złapali poręcze i zjechali – nie schodzili – 150 metrów w dół. Ponieważ nie było tu światła, wspomagała ich jedynie latarka, zamontowana pod lufą pistoletu Schofielda. Ozdobne pistolety Booka II nie posiadały takiego wyposażenia.

9.53

Dotarli na dół i ujrzeli odchodzący w bok długi, niezbyt szeroki tunel. Opadał w dół i również nie był oświetlony. Ruszyli biegiem. Równocześnie Schofield mówił do mikrofonu na nadgarstku:

– Lis! Lis! Słyszysz mnie? Wróciliśmy! Jesteśmy z powrotem w kompleksie!

Ale w jego słuchawce tylko szumiało i skrzeczało.

Nie otrzymał odpowiedzi.

Może radia Secret Service nie były przystosowane do długiego przebywania pod wodą.

9.54

Po kilkuset metrach biegu wąziutkim korytarzem wpadli na poziom 6 i stwierdzili, że stoją na północnych torach kolei X.

Stacja była pogrążona w ciemnościach.

Nie świeciła ani jedna lampa.

Było to przerażające.

Oświetlając najbliższą okolicę swoją minilatarką, Schofield wydobył z ciemności porozrzucane wszędzie ciała oraz zwęglony, wysadzony kawał peronu – w miejscu, gdzie eksplodował granat RDX Elvisa.

– Schody – powiedział, wskazując promieniem latarki na znajdujące się po lewej stronie drzwi, prowadzące na schody pożarowe. Wskoczyli na peron i pobiegli ku drzwiom.

– Lis! Lis! Słyszysz mnie? – zawołał Schofield do mikrofonu.

Skrzek. Trzaski.

Dotarli do drzwi. Schofield otworzył je jednym szarpnięciem i…

…natychmiast usłyszał tupot kilkunastu par pędzących ku nim wojskowych butów.

– Szybko! Tędy! – rzucił i skoczył na tory za peronem, natychmiast ukrywając się za stojącym tam wagonikiem technicznym.

Gdy Book II wylądował obok niego, zgasił latarkę. Po niespełna sekundzie gwałtownie otworzyły się drzwi i z klatki schodowej wypadli Kobra Carney oraz ludzie z oddziału Echo. Światła latarek, które trzymali, szybko omiatały perony.

Schofield natychmiast dostrzegł Kevina – otoczonego przez czterech Azjatów.

– A to co znowu? – szepnął zdumiony Book II.

Schofield przyjrzał się czwórce „opiekunów” Kevina.

Byli to ci sami ludzie, których widział w komorze dekompresyjnej – ci, którzy przywieźli z Chin sinowirusa.

Kotłowały mu się w głowie pytania, na które nie mógł znaleźć odpowiedzi.

Co tu się dzieje?

Kevin dopiero co został przywieziony do Strefy 7 na pokładzie penetratora, a teraz znów go dokądś zabierano. Czyżby Cezar wydał rozkaz przeniesienia go w inne, bezpieczniejsze miejsce?

Natychmiast pojawiło się następne pytanie: dlaczego Cezar Russell interesował się Kevinem? Dlaczego nie ścigał przede wszystkim prezydenta?

Kobra i jego ludzie zeskoczyli na tory – po przeciwnej stronie peronu – i natychmiast ruszyli nimi, jakby realizując jakiś z góry założony plan.

W świetle latarek żołnierzy oddziału Echo Schofield dostrzegł nagle, że pancerne wrota, zamykające tunel kolei X, są otwarte. Wrota w poprzek torów, którymi można było dotrzeć do Strefy 8.

Kobra i jego ludzie – z Kevinem i czwórką Azjatów – zniknęli w tunelu. Odchodząc w ciemność, oglądali się za siebie.

Dlaczego oglądają się za siebie?

Kiedy tuż przed zniknięciem w tunelu Kobra Carney jeszcze raz z niepokojem popatrzył przez ramię, Schofield zrozumiał, co się dzieje.

Ci ludzie kradli Kevina… Cezarowi…

W mrocznym hangarze na poziomie 2 Gant nerwowo patrzyła na zegarek.

9.55

W ciągu najbliższych pięciu minut prezydent musi położyć dłoń na analizatorze linii papilarnych w Piłce, a tu w dalszym ciągu ani słowa od Stracha na Wróble…

Cholera!

Jeśli zaraz nie wróci, całe przedstawienie się skończy.

Gant i Matka – z Juliet, prezydentem, Hagertym i Tate’em – kilka minut wcześniej wyszli z boeinga i kierując się światłami latarek pod lufami karabinów, przeszli przez hangar do platformy podnoszącej samoloty.

Gant, cały czas niosąc czarną skrzynkę zabraną z AWACS-a, kierowała się na centrum dowodzenia Cezara Russella na poziomie 0.

Ale jeśli Schofield się nie zjawi, żadne jej działania nie zmienią sytuacji.

W całej bazie panowała kompletna cisza.

W połączeniu z ciemnością tworzyło to dość niesamowitą atmosferę.

Nagle w słuchawce Gant zaskrzypiało.

– …is… ysz mnie?

Juliet też odebrała ten porwany komunikat.

– Słyszałaś? – spytała, odwracając się do Gant. Nagle, tak nieoczekiwanie, że wszyscy podskoczyli, w szybie windy eksplodował strzał.

Zadudnił przerażająco głośno, zwielokrotniony echem.

Oddano go z wielkokalibrowej strzelby samopowtarzalnej.

Ale znacznie bardziej przerażające było to, co nastąpiło po strzale.

Rozległ się przypominający gdakanie śmiech.

Śmiech chorego umysłowo osobnika, tnący powietrze niczym kosa i mknący szybem w górę.

– Ah-hah-haaaaaaaa! Dzieńńńńń dobbbry wszystkim! Idziemy po was!

Po tym wrzasku rozległo się zwierzęce wycie. Nawet Matka przełknęła nerwowo ślinę.

– Więźniowie…

– Musieli znaleźć szafę z bronią w stróżówce – stwierdziła Juliet.

W tym momencie w głębi szybu centralnego rozległ się metaliczny, klekoczący dźwięk.

Gant spojrzała w dół szybu.

Gigantyczna platforma znajdowała się na samym dole, na poziomie 5, zanurzona w wodzie, z której wystawały resztki zniszczonego boeinga AWACS.

W różnych miejscach platformy widać było poruszające się zapalone pochodnie – mniej więcej dwadzieścia – trzymane wysoko w ludzkich rękach.

Musieli to być zbiegli więźniowie.

– Ilu widzisz? – spytała Juliet.

– Nie wiem dokładnie. Trzydziestu pięciu, może czterdziestu. A ilu ich tu w ogóle jest?

– Czterdziestu dwóch.

– Pięknie…

Nagle platforma z potężnym stęknięciem wynurzyła się z wody na dnie szybu.

– Zdawało mi się, że nie ma zasilania… – mruknęła Matka. Juliet pokręciła głową.

– Platforma ma samodzielny napęd hydrauliczny. Na wypadek podobnej sytuacji jak ta.

Platforma jechała w górę szybu, jej potężne kontury stawały się z każdą chwilą coraz wyraźniejsze.

– Szybko! Cofamy się! – zakomenderowała Gant i popchnęła prezydenta za koła jednego ze stojących w hangarze AWACS-ów. Obie z Matką pogasiły latarki na swoich karabinach.

Potężna platforma minęła otwarte wejście na poziom 2 i jechała dalej. Gant wyjrzała z ukrycia.