Выбрать главу

X-38 dudniąc, przeleciał nad budynkami Strefy 7, wstrząsnął ścianami, po czym opadł na asfaltową wstęgę.

Wciąż jednak pędził z ogromną prędkością i Schofield nie dostrzegł stojących przy hangarach dwóch czarnych penetratorów.

Po chwili jeden z nich uruchomił silnik i wzniósł się w powietrze.

X-38 nadal pędził pasem startowym, spod jego opon leciał dym.

Schofield spróbował zwolnić, wyrzucając spadochron hamujący, który natychmiast rozwinął się z łopotem. Wahadłowiec zaczął zwalniać.

Gdy stracił cały rozpęd, Schofield przełączył kilka klawiszy, zamierzając podjechać do głównego hangaru.

Nie udało mu się jednak zawrócić.

Kiedy tylko stanęli, penetrator podleciał do nich od przodu i zawisł nad pasem startowym jak drapieżny ptak.

Wahadłowiec i skrzydlaty helikopter szturmowy tkwili naprzeciwko siebie niczym dwaj rewolwerowcy z Dzikiego Zachodu – wahadłowiec na pasie startowym, helikopter w powietrzu.

Schofield zerwał z głowy hełm. Prezydent zrobił to samo.

– Cholera! Co teraz… – zaczął prezydent, zaraz jednak przerwało mu głośne BA-BANG!

Drzwi kokpitu zadrżały.

To ludzie z oddziału Echo powstawali z foteli i łomotali w nie wściekle. Nagle w słuchawkach rozległ się głos pilota penetratora:

– X-38, tu penetrator sił powietrznych. Skierowaliśmy na was rakiety. Oddajcie chłopca.

Schofield odwrócił się do Kevina. Myślał gorączkowo, co teraz powinien zrobić.

Pułapka wokół nich zaciskała się – na zewnątrz był penetrator, który lada chwila wystrzeli w nich rakiety, a wewnątrz komandosi oddziału Echo…

W tym momencie ujrzał szafkę w ścianie, tuż za fotelem Kevina.

Odwrócił się do prezydenta.

– Sir, proszę pomóc Kevinowi zdjąć kombinezon. Prezydent zrobił, co mu kazano, a Schofield wcisnął klawisz interkomu.

– Penetrator sił powietrznych – jakie macie zamiary? Mówiąc do mikrofonu, podszedł do szafki w ścianie i otworzył drzwiczki.

Napis na nich brzmiał: ZESTAW PRZETRWANIA.

– Jeżeli uwolnicie chłopca, zostawimy was w spokoju.

– No pewnie… – mruknął Schofield.

Gorączkowo zaczął przerzucać zawartość „zestawu przetrwania”.

– Szybciej… – mruczał do siebie. – Musi tu być… zawsze jest… – Do mikrofonu powiedział: – A jeśli go nie wypuścimy?

– Wtedy będziemy musieli was zabić.

W tym momencie Schofield znalazł to, czego szukał: sześćdziesięciocentymetrowy metalowy cylinder, który wyglądał jak…

Złapał go, uniósł głowę i stwierdził, że patrzy na wycelowany w siebie zza szyby w drzwiach kokpitu pistolet.

Błysnęło i pistolet wystrzelił.

Schofield zamknął oczy, czekając, aż pocisk przeleci przez szybę i trafi go w głowę.

Szkło okazało się jednak za grube. Pocisk jedynie zadrapał jego powierzchnię i odbił się od niej.

Schofield odetchnął z ulgą i pobiegł do swojego fotela.

– Penetrator sił powietrznych! – krzyknął do mikrofonu i zaczął się przypinać. – W porządku. Posłuchaj: mam tu także prezydenta… – Dał znak Szefowi, aby się odpiął.

– Prezydenta…

– Tak jest. Wypuszczę go razem z chłopakiem. Na pewno nie będziesz miał nic przeciwko temu, prawda? Mam twoje słowo, że nie strzelisz do nas, jeśli ich wypuścimy?

– Zgadza się.

– No dobrze… – powiedział Schofield do Kevina i prezydenta. – Kiedy otworzę właz, macie natychmiast oddalić się od wahadłowca. Jasne?

– Jasne – odparł Kevin.

– Jasne – potwierdził prezydent. – Ale co z panem? Schofield pchnął dźwignię zwalniającą właz.

Z krótkim syknięciem w powietrze wystrzelił kawałek sufitu wahadłowca – umieszczony dokładnie nad głową Schofielda. Nad jego głową otwarło się niebo.

– Uciekajcie najdalej, jak się da – powtórzył. – Dołączę do was za dwie minuty. Muszę tylko zniszczyć helikopter.

W otwartym włazie dachowym pojawiły się dwie postacie.

Prezydent i Kevin.

Prezydent był ubrany w pomarańczowy kombinezon ciśnieniowy, ale nie miał hełmu. Kevin miał na sobie codzienne ubranie, w którym wsadzono go do kombinezonu.

Penetrator unosił się nad nimi, mielone łopatami wirnika powietrze drżało.

Z dachu wahadłowca zwisała plastikowa drabinka – rozwinęła się automatycznie, kiedy wystrzelony został właz dachowy.

Prezydent i Kevin szybko zeszli po drabince w dół pod czujnym okiem załogi penetratora.

Kiedy ich stopy dotknęły rozgrzanego asfaltu, zaczęli uciekać.

Schofield położył sobie na udach metalowy cylinder i czekał w napięciu, aż prezydent i Kevin oddalą się na bezpieczną odległość.

Spojrzał na przywiązanego cały czas do fotela pilota wahadłowca.

– Na co patrzysz? – spytał.

ZZZZZZZZZZZZZ! – usłyszał nagle i zza jego pleców wystrzelił snop iskier.

Jasna cholera…

Żołnierze Echo przecinali drzwi palnikiem.

Muszę jeszcze chwilę zaczekać, aż prezydent i chłopiec będą bezpieczni… – pomyślał Schofield.

W słuchawkach rozległ się głos pilota penetratora:

– Dziękuję, X-38. Przykro mi, że cię zawiodłem, ale niestety musimy cię zlikwidować. Żegnaj.

Spod prawego skrzydła helikoptera wystrzeliła rakieta Sidewinder, ciągnąc za sobą smugę białego dymu. Pomknęła w dół, prosto na przednią szybę wahadłowca.

Iskry z palnika wciąż wpadały do kokpitu.

Pieprzyć to, pomyślał Schofield. Czas stąd spadać.

Pociągnął za dźwignię obok fotela.

Wystrzelił w niebo niczym sylwestrowa rakieta – razem z fotelem.

Poleciał pionowo w górę i przez chwilę wahadłowiec, penetrator i on sam tworzyli przedziwny trójkąt.

Potem wszystko wydarzyło się równocześnie.

Najpierw rakieta z helikoptera uderzyła w przednią szybę wahadłowca, zamieniając X-38 oraz znajdujących się w jego wnętrzu ludzi w kulę białego ognia.

Schofield wznosił się coraz wyżej, osiągając najwyższy punkt lotu mniej więcej na wysokości penetratora.

Kiedy jego załoga ujrzała, że siedzący na fotelu wyrzutnym człowiek przyciska do ramienia metalową tubę, ich oczy rozszerzyło przerażenie.

Nie była to byle jaka metalowa rura.

Była to wyrzutnia rakietowa.

Wyrzutnia rakiet M-72, w jakie wyposażano astronautów na wypadek lądowania na terytorium wroga – lekka, ale o dużej sile rażenia broń.

Schofield pociągnął za spust.

Z rury wystrzeliła srebrzysta głowica i ruszyła prosto na helikopter.

Wpadła z trzaskiem przez przednią szybę do kokpitu i natychmiast eksplodowała. Boki maszyny wydęły się na zewnątrz i helikopter pękł jak balon.

Płonący wrak runął w dół i po chwili huknął o asfalt, rozpryskując się na drobne kawałki.

W tym momencie otworzył się spadochron Schofielda.

Rozwinął się niczym kwiat nad fotelem i wyciągnął go z niego. Schofield opadł łagodnie w dół i po chwili stanął na asfalcie, nieopodal płonących resztek wahadłowca i penetratora.

Prezydent i Kevin podbiegli do niego.

– To było super! – zawołał chłopiec.

– Proszę mi stale przypominać, żebym nigdy nie kierował w pana stronę załadowanej broni – powiedział prezydent.

Schofield uwolnił się od spadochronu i popatrzył na pas startowy, biegnący do Strefy 7.

Strefa 7…

Ku swemu zdziwieniu nie pomyślał ani o Piłce, ani o losie ojczyzny.

Pomyślał o Libby Gant.

Ostatni raz widział ją podczas bitwy na platformie centralnej, kiedy pułkownik Harper zdetonował granat z sinowirusem. Zostali wtedy rozdzieleni i…

W tym momencie ujrzał drugi helikopter.

Drugi penetrator – Cezara i Logana – stał pusty przed kompleksem hangarów.