Выбрать главу

– Cezar wrócił do Strefy Siedem… – mruknął. – Ciekawe po co?

Nagle zobaczył postać, wychodzącą z wieży kontrolnej lotniska. Mężczyzna słabo zamachał ręką. Był to Book II.

Schofield, Kevin i prezydent podbiegli do niego.

Book II był blady i wycieńczony. Na lewym bicepsie miał zawiązany gruby bandaż, a rękę podtrzymywał prowizoryczny temblak.

– Strachu na Wróble! Szybko! – powiedział, krzywiąc się z bólu. – Lepiej będzie, jeśli rzucisz na to okiem.

Po chwili wspinali się do wieży kontrolnej.

– Kiedy Cezar wrócił? – spytał Schofield.

– Kilka minut przed wami. Gdy się zjawiliście, szli do górnych drzwi. Siedziałem w wieży przy Janson i widzieliśmy ten pana numer z fotelem wyrzutnym. Cezar i Logan obserwowali akcję z wejścia do hangaru, ale kiedy posłał pan ich chłopaków na łono Abrahama, obydwaj natychmiast wrócili do kompleksu.

– Cezar wrócił do kompleksu… dlaczego? – Schofield podniósł głowę. – Było coś od Gant?

– Nie – odparł Book II. – Sądziłem, że jest z panem.

– Rozdzieliliśmy się, kiedy wybuchł granat z sinowirusem. Musi być w środku bazy.

Dotarli na górną kondygnację wieży. Juliet Janson leżała bezwładnie na zestawionych krzesłach. Ramię miała grubo obwiązane bandażem. Była blada, ale żyła.

Obok niej stała Piłka.

– Co miałem zobaczyć? – spytał Schofield.

– To – odparł Book II i wskazał na jeden z ekranów komputerowych. Migało na nim:

PROTOKÓŁ ZAMKNIĘCIA OS(OOD)7-A SYSTEM ZABEZPIECZAJĄCY URUCHOMIONY KOD AUTOR.: 7-3-468201103

Schofield popatrzył na zegarek. 10.43

Dwadzieścia dwie minuty do odpalenia termojądrowego mechanizmu samoniszczącego bazę. A nadal nie mieli znaku życia od Gant… Cholera!

– Jest coś jeszcze – powiedział Book II. – Udało nam się uruchomić generatory, ale zasilanie w dalszym ciągu jest bardzo słabe. Uruchomiliśmy kilka systemów, więc jest trochę światła, działa też kilka linii telefonicznych i system komunikacji wewnętrznej.

– Ale…?

– Proszę spojrzeć na to.

Book II przełączył klawisz i jeden z ciemnych monitorów zamrugał.

Ukazywał wnętrze centrali dowodzenia w głównym hangarze.

Pośrodku zdewastowanego pomieszczenia, patrząc prosto w kamerę – tak jak już kilka razy tego dnia – stał Cezar Russell.

Uśmiechał się.

Kiedy zaczął mówić, jego głos zadudnił z głośników w wieży.

– „Witam, panie prezydencie i narodzie amerykański. Wiem, że jest nieco za wcześnie na mój cogodzinny komunikat, ale ponieważ wygląda na to, że wyścig się skończył, z pewnością nie będziecie mieli nic przeciwko temu przyspieszeniu.

Moi ludzie zginęli, moja sprawa jest przegrana. Powinienem pogratulować prezydentowi i jego odważnym ludziom, ale nie zrobię tego. Pożegnam się z wami słowami: ten kraj już nigdy nie będzie taki jak przedtem, nie po dzisiejszym dniu…”.

Kiedy skończył mówić, zrobił coś, co sprawiło, że krew zastygła Schofieldowi w żyłach.

Rozsunął poły munduru, ukazując nagą pierś.

– O, nie… – jęknął Schofield.

Przez pierś Cezara – dokładnie na wysokości serca – biegła długa, pionowa blizna, dowodząca, że miał kiedyś robiony zabieg na sercu.

Cezar wyszczerzył zęby w upiornym, szaleńczym uśmiechu.

– Mówię to z ręką na sercu… – dodał.

– O co chodzi? Nic nie rozumiem – powiedział prezydent.

Ale Schofield zrozumiał.

Nie odpowiedział jednak.

Wyjął z kieszeni kawałek papieru. Był to wydruk, który Mózgowiec zrobił w AWACS-ie na samym początku zamieszania – kiedy szukali potwierdzenia, że w sercu prezydenta rzeczywiście tkwi przekaźnik.

Schofield popatrzył na wydruk. Były na nim zakreślone koła:

Przypomniał sobie wyjaśnienia Mózgowca:

„To standardowy zapis odbijanego sygnału. Satelita wysyła sygnał poszukiwawczy – te wysokie szpice do góry – i zaraz potem odbiornik na ziemi, czyli prezydent, odbija go. To te wysokie szpice do dołu. Poszukiwanie i odbicie. Pomijając interferencję, wygląda na to, że sekwencja ta powtarza się co dwadzieścia pięć sekund”.

Schofield wpatrywał się w wydruk.

– Pomijając interferencję… ale tu przecież nie ma interferencji. To dwa osobne sygnały. Satelita musi odbierać dwa sygnały… – Wziął długopis i połączył po dwa koła w pary: pierwsze z trzecim i drugie z czwartym.

– Ten wykres wskazuje na istnienie dwóch schematów sygnału…

– Co pan chce przez to powiedzieć? – spytał prezydent.

– To, że nie jest pan w tym kompleksie jedyną osobą, która ma przekaźnik w sercu. To ostatnia karta Cezara, dzięki której nawet jeśli przegra, to wygra. On też ma w sercu przekaźnik. Jeśli zginie, bomby na lotniskach wybuchną.

– Jest w środku bazy, a za dwadzieścia minut rozpocznie się sekwencja samoniszczenia – dodał Book II.

– Wiem – mruknął Schofield. – To oznacza, że będę musiał zrobić coś, w co do niedawna sam bym nie uwierzył. Muszę wrócić do Strefy Siedem i wyciągnąć stamtąd żywego Cezara Russella.

SIÓDME STARCIE

3 lipca, godzina 10.45

Schofield uzbroił się.

Zabrał Bookowi II swojego maghooka i wsunął go do pochwy na plecach. Wziął także P-90, którego Seth Grimshaw wyniósł z kompleksu. Zostało w nim już tylko jakieś czterdzieści naboi, było to jednak lepsze niż nic. Do kabur na udach wepchnął M-9 Booka II i swojego desert eagle’a. Potem zamienił swój uszkodzony przez wodę zestaw komunikacyjny – mikrofon na nadgarstku oraz słuchawki – na zestaw Juliet.

Book i Juliet mieli pozostać w wieży – uzbrojeni w P-90 – i pilnować prezydenta, Piłki oraz Kevina, aż do przybycia wsparcia ze strony piechoty morskiej i sił lądowych.

Schofield wyjął telefon komórkowy Nicholasa Tate’a i wystukał numer centrali. Natychmiast odezwał się David Fairfax.

– Panie Fairfax, potrzebuję przysługi.

– Tak?

– Potrzebne mi są kody zwalniające zamki Strefy Specjalnej Siedem i kod wyłączający mechanizm samoniszczenia. Raczej nie ma ich w żadnej książce. Będzie pan musiał wejść w jakąś lokalną sieć i wydobyć je stamtąd.

– Ile mam czasu?

– Dokładnie dziewiętnaście minut.

– Zabieram się do roboty – oświadczył Fairfax i odwiesił słuchawkę.

Schofield wsunął w M-9 nowy magazynek. Podszedł do niego Kevin.

– Myślę, że ona żyje – powiedział. Schofield popatrzył na chłopca.

– Skąd wiedziałeś, że o tym myślę?

– Wiedziałem. Po prostu. Zawsze wiem. Wiedziałem, że doktor Botha okłamuje ludzi z sił powietrznych. Wiem też, że jest pan dobrym człowiekiem. Nie widzę dokładnie, co kto myśli, tylko wiem, co ludzie czują. Teraz martwi się pan o kogoś, na kim panu zależy. O kogoś, kto jest w środku.

– Dlatego poznałeś mnie w wahadłowcu?

– Tak.

Schofield dokończył ładowanie broni.

– Jakaś rada na koniec? – spytał Kevina.

– Widziałem ją, kiedy staliście przed moim sześcianem, i poczułem, że naprawdę pana lubi. Lepiej więc będzie, jeśli ją pan uratuje.

– Dzięki. – Schofield uśmiechnął się i ruszył do akcji. Najpierw spróbował wejść do bazy przez „górne drzwi”. Nie udało mu się.

Cezar musiał zmienić kody – ręcznie. Było zbyt mało czasu, aby Fairfax zdążył je złamać.

Pozostawała tylko jedna możliwość: Awaryjny Szyb Ewakuacyjny.

Schofield pobiegł do porzuconego przez Cezara helikoptera.

Była godzina 10.48.

Dwie minuty później penetrator Cezara – pilotowany teraz przez Schofielda – wylądował obok ASW w chmurze piachu i pyłu.

Nietrudno było odnaleźć szyb – jego lokalizację zdradzał jasnozielony dwupłatowiec pana Hoega, czekający na pustyni.