Выбрать главу

Pytanie drugie: Czy mogłem to zmienić?

Tak, mogłem wjechać w budynek samochodem. Albo sam mogłem go spalić tego dnia.

Pytanie trzecie: Jak by się dla mnie skończyło któreś z tych działań?

Przypuszczalnie więzieniem. Gdybym wybrał samochód, a później piorun by uderzył, może mógłbym się spierać… nie, nie da rady. Ludzie potrafią pogodzić się z tym, że ludzki umysł może mieć zdolność jasnowidzenia, ale prawo z całą pewnością nie. Teraz, kiedy bez przerwy o tym myślę, mam wrażenie, że zrobiłbym którąś z tych rzeczy, i do diabła z konsekwencjami! Czy to możliwe, bym nie wierzył do końca własnej przepowiedni?

Kwestia Stillsona jest bardzo podobna we wszystkich szczegółach z wyjątkiem jednego. Dzięki Bogu, mam znacznie więcej czasu.

A więc, wracamy do punktu wyjścia. Nie chcę, żeby Greg Stillson został prezydentem. Jak mogę temu zapobiec?

l. Mogę wrócić do New Hampshire i „dobić do niego", jak on to określa, wrzucić kamień w tryby partii Ameryka Dziś. Mogę spróbować sabotować j e g o. Pod dywanem leży kupa śmieci. Być może mógłbym trochę z nich wymieść na światło dzienne.

2. Mogę wynająć kogoś, by obrzucił go błotem. Z pieniędzmi Rogera znalazłbym kogoś dobrego. Z drugiej strony mam wrażenie, że Lancte był cholernie dobry. A Lancte nie żyje.

3. Mogę zranić go albo okaleczyć. Tak jak Arthur Bremmer okaleczył Wallace'a. Jak – ktokolwiek to był – okaleczył Larry'ego Flynta.

4. Mogę go zabić. Zamordować.

A teraz niektóre trudności. Punkt pierwszy nie jest wystarczająco pewny. Może skończyć się na tym, że nie zrobię nic konstruktywnego, tylko dam się załatwić, tak jak Hunter Thompson, kiedy zbierał materiał do swej pierwszej książki, tej o Aniołach Piekła. Co gorsze, po tym, co się zdarzyło na mityngu w Trimbull, ten Elliman może pamiętać, jak wyglądam. Nie byłbym zaskoczony, gdyby Stillson zatrudniał specjalnego faceta, mającego zbierać aktualne dane o dziwakach i wariatach. A ja niewątpliwie podpadam pod którąś z tych kategorii.

Punkt drugi. Załóżmy, że wszystkie brudy ujrzały wreszcie światło dzienne. Jeśli Stillson jest już świadom swych wielkich politycznych aspiracji – a wszystko, co robi, wskazuje właśnie na to – to pewnie zdołał się oczyścić. I inna rzecz: brud pod dywanem jest wtedy brudem, kiedy go pokaże prasa, a prasa lubi Stillsona. Dostarcza jej materiałów. W powieści zapewne zostałbym prywatnym detektywem i sam „załatwiłbym sprawę", ale w smutnej rzeczywistości prawdą jest, że nie wiedziałbym nawet, od czego zacząć. Można się spierać, że moja zdolność „czytania" ludzi, odnajdywania tego, co zgubione (by zacytować Sama), bardzo by mi pomogła. Gdybym odkrył coś na temat Lancte'a, załatwiłoby to wszystko. Ale prawdopodobnie Stillson przekazuje te sprawy Sonny'emu Ellimanowi. A, mimo podejrzeń, nie jestem stuprocentowo pewny, że Lancte zajmował się jeszcze Stillsonem, kiedy został zamordowany. Istnieje możliwość, że powiesiłbym Ellimana, a i tak nie wykończyłbym Stillsona.

Biorąc to wszystko pod uwagę, druga możliwość po prostu nie jest wystarczająco pewna. Gra idzie o w i e l k ą stawkę, tak wielką, że nie pozwalam sobie o niej myśleć zbyt często. Za każdym razem dostaję piekielnej migreny.

Zdarzało mi się już w najdzikszych marzeniach rozważać, czy nie złapać go na narkotyki, jak ten facet, którego Gene Hackman grał we Francuskim łączniku 2, albo doprowadzić go do szaleństwa, wsypując mu LSD do coli czy co on tam pije. Ale to tylko chwyt z policyjnych kryminałów. Gówno w stylu Gordona Liddy. Problemy są takie, że nie warto nawet rozwodzić się nad tą „możliwością". Może zaryzykować porwanie? W końcu ten facet to tylko poseł. Nie wiem, gdzie dostać heroinę lub morfinę, ale z LSD nie byłoby kłopotu – pigułki na każdą okazję ma Lany McNaughton z dobrego, starego Departamentu Robót Publicznych w Phoenix. Ale przypuśćmy (jeśli już chcemy coś przypuszczać w tej sprawie), że Stillsonowi po prostu spodobałaby się ta podróż? Co wtedy?

Postrzelić go i okaleczyć? Może bym i mógł, a może i nie. Przypuszczam, że w pewnych okolicznościach bym mógł -jak na mityngu w Trimbull. Przypuśćmy, że to zrobię. Po tym, co się zdarzyło w Laurel, George Wallace nigdy już nie odzyskał swej politycznej potęgi. Z drugiej strony, stary Roosevelt prowadził kampanię z inwalidzkiego wózka, i był to nawet jego atut.

Pozostaje zabójstwo, rozwiązanie ostateczne. To jedyne pewne wyjście. Nie możesz kandydować na prezydenta, jeśli jesteś trupem.

O ile zdołam pociągnąć za cyngiel.

A jeśli zdołam, jakie poniosę konsekwencje?

Jak śpiewał Dylan: „Skarbie, czy musisz mnie o to pytać?"

Johnny sporządził wiele innych zapisków i notatek, ale ta jedna, istotnie ważna, zapisana została na wolnej stronie i starannie obrysowana: „Przypuśćmy, że morderstwo okaże się jedynym wyjściem? I przypuśćmy, że potrafię pociągnąć za cyngiel? Morderstwo pozostanie złem. Morderstwo jest złem. Morderstwo jest złem. Może jeszcze znajdę odpowiedź. Dzięki Bogu, mam przed sobą całe lata.

3

Ale Johnriy mylił się.

Na początku grudnia 1978 roku, wkrótce po tym, jak kolejny kongresman, Leo Ryan z Kalifornii, został zastrzelony na pasie startowym w dżungli południowoamerykańskiego państwa, Gujany, Johnny Smith odkrył, że niemal już wyczerpał limit czasu.

ROZDZIAŁ 26

l

Dwudziestego szóstego grudnia 1978 roku, o wpół do trzeciej po południu, Bud Prescott obsługiwał wysokiego i wyglądającego na chorego, młodego mężczyznę o siwiejących włosach i mocno nabiegłych krwią oczach. Bud był jednym z trzech sprzedawców pracujących drugiego dnia świąt w sklepie sportowym w Phoenix, na Czwartej Ulicy. Tego dnia przewagę mieli klienci pragnący dokonać zamiany towaru, ale ten mężczyzna płacił.

Powiedział, że chce kupić dobry karabin, lekki, mały. Bud pokazał mu kilka. W drugi dzień świąt w jego sklepie panowała senna atmosfera; kiedy mężczyźni dostają pod choinkę broń, wymieniają ją bardzo rzadko.

Ten klient dokładnie sobie wszystko obejrzał i zdecydował się na Remingtona 700, kaliber 243, bardzo dobry karabin o niewielkim odrzucie i płaskim torze pocisku. W księdze sprzedaży podpisał się jako John Smith i Bud pomyślał: „Gdybym nigdy przedtem nie widział fałszywego nazwiska, to z pewnością byłoby pierwsze". „John Smith" zapłacił gotówką – wyjął dwudziestki wprost z portfela, który był nimi dosłownie wypchany. Zabrał karabin wprost z półki. Bud, chcąc mu trochę dopiec, zaproponował, żeby bezpłatnie dał wypalić swe inicjały na kolbie. „John Smith" tylko potrząsnął głową.

Kiedy „Smith" wychodził, Bud zauważył, że klient wyraźnie kuleje. Pomyślał, że bez kłopotu potrafiłby znów rozpoznać tego gościa – po jego bliznach na szyi i po tym, jak utykał.

2

Dwudziestego siódmego grudnia o dziesiątej trzydzieści rano chudy, kulejący mężczyzna wszedł do sklepu z przyborami biurowymi w Phoenix i podszedł do Deana Claya, sprzedawcy. Clay powiedział później, że od razu dostrzegł w oczach tego człowieka coś, co jego matka nazywała zawsze „nabiegami". Klient powiedział, że chce kupić dużą dyplomatkę, i w końcu wybrał jedną z najlepszych, z cielęcej skóry, za sto czterdzieści dziewięć dolarów i dziewięćdziesiąt pięć centów. Mężczyzna miał prawo do zniżki, ponieważ płacił gotówką, nowymi dwudziestkami. Cała transakcja, od obejrzenia dyplomatki do zapłacenia za nią, trwała nie więcej niż dziesięć minut. Klient wyszedł ze sklepu, skręcił w stronę centrum i Dean Clay nie widział go więcej, aż do chwili, kiedy jego zdjęcie ukazało się w miejscowym Sun.