– Tak, przekazał – odparł Wallace beznamiętnie.
– Cieszę się, że jesteś moim zastępcą. Ciężko pracowałeś i zasłużyłeś na tę robotę.
– Ale najwyraźniej nie na stanowisko szefa.
– To ich decyzja. Możesz z tym żyć?
– Tak, mogę.
Holly wstała, zdjęła z bluzy odznakę zastępcy komendanta, wyjęła mniejszy znaczek z portfela i położyła jedno i drugie na biurku. Wyciągnęła rękę.
– Cieszę się na myśl o naszej przyszłej współpracy, Hurd.
Wallace podniósł się i potrząsnął jej ręką.
– Dziękuję. Jestem pewien, że nadal będzie układać się dobrze.
Holly poszła do biura Jane Grey.
– Przygotujesz notkę na tablicę ogłoszeń, że rada mianowała mnie komendantem policji, a Hurda Wallace’a moim zastępcą?
Jane uśmiechnęła się szeroko i wyskoczyła zza biurka, żeby ją uściskać.
– Gratuluję. Podjęli dobrą decyzję. Mam wysłać wiadomość do prasy?
– Nie, myślę, że John Westover powinien to zrobić.
– Masz rację. Powiem jego sekretarce, kiedy zobaczymy się w porze lunchu.
– Nie, nie naciskaj, proszę.
– Jak sobie życzysz.
Holly wróciła do gabinetu, otworzyła szufladę biurka i wyjęła z niej „blachę” szefa Marleya. Przypięła ją do munduru, a mniejszą odznakę wsunęła do portfela. Potem zadzwoniła do Jacksona Oxenhandlera.
– Chyba zaproszę ciebie i Hama do Ocean Grill na uroczystą kolację.
– Dostałaś tę pracę?
– Tak.
– A co z Hurdem?
– Powiem ci wszystko wieczorem.
– No to do zobaczenia.
Holly zadzwoniła do ojca, żeby podzielić się nowiną.
Pracowała przy biurku, kiedy do drzwi zapukała jedna z policjantek.
– Wejdź, Saro, i usiądź.
Sara Rodriguez, drobna i ciemnowłosa, przycupnęła na brzeżku krzesła naprzeciwko Holly.
– Chciałabym pani pogratulować.
– Dziękuję, Saro. Co mogę dla ciebie zrobić?
– Pamięta pani zdjęcie, które wywiesiła pani na tablicy informacyjnej?
– Tak.
– Widziałam tego faceta dziś po południu.
– Gdzie?
Sara podeszła do dużego planu Orchid Beach rozpiętego na ścianie. Wskazała jedną ulicę.
– Jechałam tą drogą, gdy byłam na patrolu. Przy bramie służbowej do Palmetto Gardens, którą wjeżdżają dostawcy i pojazdy budowlane, skręciłam w prawo, żeby zawrócić.
– Widzę. I gdzie był ten człowiek?
– W stróżówce, w mundurze. Zagadnął mnie.
– Jesteś pewna, że to ten facet ze zdjęcia?
– Tak jest. Taka twarz może być tylko jedna.
– Dziękuję, Saro. Dobra robota. I zatrzymaj tę informację dla siebie, dobrze?
– Tak. Ma bardzo charakterystyczną twarz.
Holly wyszła za nią z biura, żeby zdjąć z tablicy zdjęcie Crackera Mosely’ego. Gdy to robiła, wpadła na pewien pomysł. Poszła do Jane Grey.
– Zorientuj się, Jane – poprosiła – jakie stanowe agencje wydają zezwolenia na świadczenie prywatnych usług ochroniarskich. I zdobądź listę wszystkich licencjonowanych ochroniarzy zamieszkałych w Orchid Beach.
– Już się robi szefie.
– Jeszcze jedno. Zapytaj, czy wydali im zgodę na noszenie broni palnej, a jeśli nie, to kto to mógł zrobić. Chcę mieć listę wszystkich ludzi, którzy mieszkają w Palmetto Gardens i są upoważnieni do noszenia broni oraz do noszenia ukrytej broni, jeśli to wymaga specjalnego zezwolenia.
– Już się za to biorę.
Holly szykowała się do wyjścia, kiedy Jane przyniosła trzy arkusze papieru.
– Jest tu wszystko, o co prosiłaś – powiedziała i wyszła.
Holly przejrzała informacje.
– Dobry Boże – mruknęła.
36
Zajęli stolik z widokiem na ocean i zamówili drinki. Holly na razie wstrzymała się z ujawnieniem swoich rewelacji. Kiedy podano drinki, Jackson i Ham wznieśli toast.
– Za nowego komendanta policji Orchid Beach – powiedział Jackson.
– Brawo, dziecino – Ham wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Dziękuję, panowie. Czy teraz powinnam wygłosić jakąś mowę?
– Nie, nie trzeba. – Ham uścisnął jej rękę. – Ależ jestem z ciebie dumny.
– Ja też – zapewnił Jackson. – Powiedz nam, jak ci poszła rozmowa kwalifikacyjna.
– Jak po maśle, dopóki nie zapytali mnie o ciebie.
– O mnie?
– Irma Taggert ma w mieście dobrą siatkę szpiegowską. Wytknęła mi, że razem mieszkamy, czemu zresztą zaprzeczyłam, wiedziała też o naszym niedzielnym lądowaniu na plaży.
Jackson gwizdnął.
– Nie doceniałem naszej Irmy. W przyszłości będę musiał uważać.
– Kto to jest Irma Taggert? – zapytał Ham.
– Taka jedna idiotka, z rady miejskiej – wyjaśnił Jackson. – Jak sobie z nią poradziłaś, Holly?
– Dałam do zrozumienia, że to nie jej interes, a potem wtrącił się Charlie Peterson i całkiem ją osadził. Nakręciła Johna Westovera, żeby zapytał o samolot i wspomniał o zakazie lądowania na plażach. Gdy wyjaśniłam mu, że byliśmy poza granicami miasta, przeprosił mnie, a Irmę obrzucił spojrzeniem, które spaliło jej makijaż.
– Szkoda, że tego nie widziałem.
– Charlie przyszedł do mnie i powiedział, że wygrałam stosunkiem głosów trzy do dwóch i że mianowali Hurda Wallace’a moim zastępcą.
– Masz więc wolną rękę?
– Nie, dopóki Irma Taggert i John Westover będą zasiadać w radzie. Może wystartujesz w następnych wyborach, żeby zastąpić jedno z nich?
– To jest pomysł – przyznał Jackson. – Johna nie pokonam, ale założę się, że zwyciężę z Irmą.
– I jesteś od niej ładniejszy.
– Obawiam się, że nie.
– Mam więcej wiadomości. W Orchid Beach widziano Crackera Mosely’ego. Zgadnijcie, gdzie.
– W mysiej dziurze?
– Mniej więcej. Jest ochroniarzem w Palmetto Gardens.
– Jakoś to mnie nie dziwi. Pracował przecież dla Craiga i Noble’a w Miami i pewnie przyjechał tu z Barneyem.
– Jest jeszcze coś. – Holly wyjęła papiery z torebki. – Poprosiłam Jane Grey, żeby zrobiła listę wszystkich licencjonowanych ochroniarzy w Orchid. Jest ich trzydziestu siedmiu i prawie połowa pracuje w Palmetto Gardens. Poprosiłam też o listę wszystkich osób z Orchid, które mają zezwolenie na posiadanie broni. Jest ich prawie trzysta, z czego sto dwie są zatrudnione w Palmetto Gardens. – Podała Jacksonowi listy.
– Jezu, mają tam prywatną armię. – Przebiegł wzrokiem nazwiska. Ciekawe – mruknął.
– Co?
– To lista ochroniarzy z Palmetto Gardens – szesnastu, łącznie z Barneyem.
– I co z tego?
Postukał palcem w kartkę.
– Znam czterech z nich poza Crackerem i Barneyem. Wszyscy zostali wylani z policji za naruszanie prawa, a trzech brało udział w tym samym pobiciu na tle rasowym. Cała czwórka trafiła za kratki.
– To znaczy, że ich akta musiały zostać sfałszowane, inaczej agencja stanowa nie wydałaby im licencji.
– A znam tylko tych – zaznaczył Jackson i przeczytał nazwiska. – Bóg wie, ilu takich nie znam. Zaczekaj, poznaję następne nazwisko: Eduardo Flores. Służył w Tampa i został skazany za napadanie na kierowców, których zatrzymywał za naruszenie przepisów drogowych. To była głośna sprawa jakieś sześć czy siedem lat temu.
– Więc połowa ochroniarzy Barneya to kryminaliści.
– I wszyscy popełnili brutalne przestępstwa.
– Jestem gotowa się założyć, że reszta też ma coś na sumieniu i że ich akta zostały wyczyszczone.
– Nie przyjąłbym tego zakładu. – Jackson oddał jej listy. – Powinnaś zanieść je jutro do biura prokuratora okręgowego. Nagłośnić tę sprawę.
Holly potrząsnęła głową.
– Jeszcze nie. Ci ludzie noszą broń nie bez powodu i zamierzam się dowiedzieć, z jakiego. W tej sprawie musi chodzić o coś więcej niż tylko o fałszowanie akt. Dlaczego Barney nie wynajął facetów, którzy nie mają nic na sumieniu? Czemu zadał sobie tyle trudu z fałszowaniem akt?
– Zajrzyjmy do menu – zaproponował Jackson. – Idzie kelnerka.