Od czasu do czasu Holly mijała amatora joggingu czy rowerzystę. Po wschodniej stronie ciągnęły się pastwiska i gaje cytrusowe, a po zachodniej osiedla z polami golfowymi i stajniami. Było ciepło, parno i niemal bezwietrznie. Po przejechaniu paru mil pokonała ostry zakręt i zahamowała przed wysoką bramą. Umieszczony na niej napis głosił:
PALMETTO GARDENS
WŁASNOŚĆ PRYWATNA
WSTĘP SUROWO WZBRONIONY
ZŁAMANIE ZAKAZU GROZI UŻYCIEM BRONI
Wysiadła i rozejrzała się. Brama osadzona była w trzymetrowym ogrodzeniu z dwoma zwojami kolczastego drutu na górze. Parę metrów dalej biegło identyczne ogrodzenie, z tablicą, która informowała: UWAGA! – WYSOKIE NAPIĘCIE. Teren między dwoma ciągami siatki był ogołocony z roślin i płytko przeorany. Kto pokonał pierwsze ogrodzenie, musiał liczyć się z porażeniem prądem na drugim, a jeśli utkwił pomiędzy nimi, zostawiał wyraźne ślady, doskonale widoczne dla przechodzącego strażnika.
Holly ruszyła wzdłuż siatki w kierunku rzeki. Podwójne ogrodzenie ciągnęło się jak okiem sięgnąć. Wróciła do samochodu i spojrzała na mapę. Jungle Trial biegł przez Palmetto Gardens i wychodził po drugiej stronie. Uznała, że od południa otacza go identyczne ogrodzenie. Zawróciła więc i pojechała przez północny most na Egret Island i do nowego domu Hama.
Sięgnęła po policyjne radio, które kazała zainstalować w swoim wozie, i wezwała centralę.
– Skończyłam na dzisiaj – powiedziała. – Możesz łapać mnie przez telefon komórkowy.
– Zrozumiałem, szefie. Jest dla pani wiadomość.
– Mów.
– Dzwonił Jackson.
– Dzięki, bez odbioru.
Z telefonu w samochodzie zadzwoniła do Jacksona.
– Oxenhandler.
– Cześć, to ja.
– Czołem. Mniej więcej za godzinę będę miał zdjęcia. Facet podrzuci je do biura.
– Możesz przywieźć je do Hama?
– Jasne, O której?
– Gdy tylko skończysz pracę. Przywieź też kilka steków i butelkę przyzwoitego wina. Ham ma tylko piwo i bourbona.
– Załatwione.
Kiedy Holly zatrzymała się przed domem Hama, Daisy wypadła jej na spotkanie, Holly przyklękła i pozwoliła suce polizać się po twarzy.
– Cześć, mała. Ja też się cieszę, że cię widzę.
Ham wyszedł z domu.
– Ten pies naprawdę za tobą tęsknił – powiedział.
– A ja za nim. – Już nie zostawię cię na tak długo – obiecała Holly, głaszcząc Daisy. – Masz piwo? – zwróciła się do ojca.
– Pewnie, wejdź.
– Zaprosiłam Jacksona. Przywiezie steki. Nie masz nic przeciwko?
– Pewnie, że nie, z przyjemnością go zobaczę. – Ham przyniósł piwa z lodówki. – Wiesz, od bardzo dawna nie spędziłem tyle czasu sam i naprawdę jestem zadowolony. Jedyne, co mam do roboty, to czytanie i oglądanie sportu w telewizji.
– A czy kiedykolwiek robiłeś coś innego?
– Przecież pracowałem, nie? Zapomniałaś, że byłem w wojsku?
– Fakt.
Usiedli przed telewizorem i patrzyli, jak Tiger Woods trafia w dołek z odległości dwunastu metrów.
– Niech go licho – skomentował Ham.
Jackson przyjechał o wpół do siódmej. Wyjął z samochodu zakupy i wielką tekturową tubę.
– Umieram z głodu – oznajmił.
Ham rozpalił grill i położył na nim przywiezione steki.
– Mam coś dla ciebie – powiedział Jackson i podał Hamowi kartkę. – To podanie o przyjęcie do Dunes Country Club. Komitet zbiera się w tym tygodniu, więc wypełnij je dzisiaj, a ja jutro je podrzucę.
– Szybka robota. – Ham znalazł pióro i zabrał się za wypełnianie formularza.
Skończyli kolację i sprzątnęli ze stołu, Jackson otworzył tekturową tubę.
– Daj mi przezroczystą taśmę i parę pinesek – poprosił Hama. Przypiął do stołu rulony papieru fotograficznego i posklejał brzegi. – Oto Palmetto Gardens w całej okazałości.
Holly pokazała, gdzie Jungle Trial spotyka się z ogrodzeniem.
– Byłam tam dziś po południu. Mają podwójne ogrodzenie z pasem zaoranej ziemi i ostrzeżeniami o wysokim napięciu. Wygląda na to, że siatka ciągnie się naokoło osiedla. Od frontu przysłania ją wysoki żywopłot.
– To jest budynek z antenami – powiedział Jackson.
– A to? – Holly wskazała szereg równoległych struktur.
– Wyglądają na budynki mieszkalne, może dla personelu.
– Myślisz, że pracownicy mieszkają na miejscu?
– Nie wiem, ale to możliwe.
– Jak sądzicie, co robią w czasie wolnym? – zapytał Ham.
– Może latają do Disney Worldu albo coś w tym stylu – podsunął Jackson.
– Hej, patrzcie na to – zawołał Ham.
– Wygląda na roślinność – orzekła Holly.
– To nie roślinność, tylko siatka maskująca.
– Jesteś pewien? – zapytała, przypatrując się uważnie.
– Jasne? W Wietnamie spałem pod czymś takim przez dwa lata. Widziałem też mnóstwo zdjęć lotniczych. Patrzcie, tu jest druga łata, a tam następna. – Znaleźli aż osiem siatek, w tym dwie w pobliżu lotniska.
– Co mogą chować pod tymi siatkami?
– Stanowiska dział przeciwlotniczych? Pociski ziemia-powietrze? – spekulował Ham.
– Daj spokój, Ham, nie jesteśmy w Wietnamie. Musi chodzić o coś innego.
– A co innego trzeba chować przed widokiem z powietrza? Wiesz, że siatka nie spełnia swojej roli, gdy jest się na ziemi.
– Czy to miejsce nie przypomina wam obiektu wojskowego? – zapytał Jackson.
– Tak – przyznał Ham. – Jest tu wprawdzie mnóstwo wielkich domów i pola golfowe, ale gdyby nie brać ich pod uwagę, dla mnie to wyglądałoby jak koszary.
– Patrzcie, radar na lotnisku. Lotnisko w Orchid Beach nie ma radaru.
– Gdybyś musiał zdobyć Palmetto Gardens, jak byś to zrobił? – spytała Holly.
Ham przez chwilę patrzył na zdjęcia.
– Rzuciłbym desant z helikopterów, zajął lotnisko i jak najszybciej opanował resztę terenu.
– A co byś zrobił, gdybyś miał do dyspozycji nie wojsko, ale gliny?
Ham pokręcił głową.
– Nie mam zielonego pojęcia.
39
Następnego dnia rano Holly poprosiła Jane Grey o sprawdzenie wszystkich pracowników Palmetto Gardens, którzy mają zezwolenie na noszenie broni.
Parę godzin później Jane weszła do jej biura.
– W aktach żadnego z nich nie ma nic poważniejszego od mandatu za przekroczenie prędkości – oznajmiła.
Mogło to oznaczać jedną z dwóch rzeczy: albo zatrudniający prześwietlali każdego kandydata i odrzucali tych, którzy byli karani, albo też wyczyścili akta niektórych pracowników. Na podstawie danych z archiwum stanowego niepodobna było tego rozstrzygnąć. I, jeśli akta rzeczywiście zostały sfałszowane, nie można było osądzić czyje, pomijając tych pięciu ludzi znanych Jacksonowi. Był jednak pewien sposób.
– Mam dzisiaj sporo pracy, Holly. Czy mogę jeszcze w czymś pomóc?
– Nie, Jane, dzięki. Wracaj do pracy.
Holly usiadła przed komputerem i zalogowała się w archiwum w Waszyngtonie. Wprowadzała nazwiska jedno po drugim i drukowała poszczególne akta. Zajęło jej to parę godzin, ale kiedy skończyła, była zdumiona wynikami.
Przez prywatną linię połączyła się z Jacksonem.
– Możemy spotkać się u Hama?
– O co chodzi? Dlaczego nie w moim domu?
– Przyjedź tam jak najszybciej, dobrze?
– Będę około szóstej.
Zadzwoniła do Hama i uprzedziła go o ich przyjeździe.
– Wygląda na to, że wam się u mnie podoba – powiedział Ham do Jacksona. – Wchodź Holly już jest.
– O co chodzi? – zapytał ją Jackson.
– Nie chciałam spotykać się u ciebie czy u mnie, bo obawiam się, że mogli założyć nam podsłuch.
– Kto?
– Nie wiem. Może wpadam w paranoję.
– Opowiedz mi o wszystkim.
Holly wyjęła z aktówki plik wydruków i położyła je na stole.