Выбрать главу

– Na podłogę! Wszyscy na podłogę!

Tym razem zadziałało. Wszyscy padli na ziemię, osłaniając głowy przed okruchami sypiącymi się z sufitu. Stali tylko ludzie z FBI.

Hurd Wallace podszedł do Holly.

– Chyba mamy wszystkich.

– Widziałeś Noble’a?

– Nie.

– W takim razie to nie wszyscy.

Harry Crisp zabrał Holly mikrofon, ale ona zakryła go dłonią.

– Barneya tu nie ma – powiedziała. – Zabieram ludzi i idę do jego domu.

– Idź – zgodził się, a potem zwrócił do swojej widowni: – Mówi Harry Crisp, agent specjalny Federalnego Biura Śledczego. Wszyscy jesteście aresztowani. Ustawicie się pod ścianą i podacie swoje nazwiska i paszporty agentom, którzy o nie poproszą. Ale już!!!

Jakiś agent podszedł do podium.

– Holly, twój pies nie chce nas wpuścić do kuchni.

Holly pobiegła na odsiecz.

Parę minut później jechała wraz ze swoimi ludźmi furgonem.

– Następna w prawo – powiedziała, sprawdziwszy trasę na mapie. – Pierwszy dom po lewej stronie. Zgaś światła i nie wjeżdżaj na podjazd.

Kierowca wykonał polecenie. Furgon zatrzymał się na ulicy, kilka metrów od podjazdu.

Holly popatrzyła na dom. Był ładny, choć nieduży. W oknach nie paliły się światła.

– Wszyscy wysiadać, ale bez trzaskania drzwiami. Myślę, że Barney śpi i nie chcę go budzić, zanim nie będziemy gotowi.

Poprowadziła ludzi podjazdem i zatrzymała się parę metrów przed drzwiami.

– Może uda się to załatwić prostszym sposobem – powiedziała, zdejmując hełm, kamizelkę kuloodporną i dres FBI.

– Do licha, co ty wyprawiasz? – zapytał agent.

– Zamierzam zadzwonić do drzwi. Jeśli Barney jest w łóżku, przyjdzie otworzyć i zobaczy znajomą twarz.

Zdjęła pas z bronią i odrzuciła go na bok, a potem, z berettą w dłoni, skręciła na ścieżkę wiodącą do drzwi. Ruchem dłoni kazała ludziom zniknąć z pola widzenia. Potem zadzwoniła do drzwi i czekała, z pistoletem za plecami, aż Barney Noble wpadnie jej w ręce.

Ham obszedł centrum łączności.

– Czysto – powiedział do swoich ludzi. – Sprawdźmy dół.

Zbiegł po schodach i skręcił za róg korytarza. Zatrzymały go wielkie stalowe drzwi z szeregiem zabezpieczeń.

– Ciekawe, co tam jest.

– Co by nie było – odparł agent – właśnie tego szukamy. W Bogu nadzieja, że to sprzeczne z prawem.

Harry Crisp dojechał na lotnisko. Na pasie stały cztery pojazdy FBI, agenci otoczyli wieżę. Harry wysiadł z samochodu.

– Jak poszło?

– W wieży był tylko jeden człowiek – odparł agent. – Nie mieliśmy żadnych problemów.

– Są samoloty, gotowe do startu?

– Tak, ale nie ma pilotów.

– Zabierzcie tego faceta z powrotem do wieży i trzymajcie go pod strażą. I zabierzcie furgony z pasa. Gdyby jakiś samolot chciał wylądować, niech ląduje. Macie zatrzymać wszystkich obecnych na pokładzie. Zrozumiano?

– Tak jest.

Harry wrócił do wozu.

– Zajrzyjmy do centrum łączności. Jest coś ze stanowisk karabinów?

– Tak, przed chwilą dostaliśmy raport. Wszystkie zabezpieczone – zameldował radiooperator.

Harry zwrócił się do Jacksona.

– Chyba możesz zdjąć kamizelkę. Wyglądasz w niej okropnie głupio.

Holly jeszcze raz zadzwoniła do drzwi. Nikt się nie pojawił. Odwróciła się do najbliższego agenta, rozpłaszczonego pod ścianą.

– Będziemy musieli wejść.

– Najpierw się ubierz – powiedział, wskazując dres i kamizelkę.

Holly założyła strój i cofnęła się od drzwi. Dwaj agenci z taranem jednym ciosem wyważyli drzwi i wszyscy wpadli do domu, z latarkami i bronią gotową do strzału.

– Daisy, chodź ze mną. – Holly ruszyła na górę, osłaniana przez dwóch agentów.

Po chwili znalazła się w sypialni. Nagle rozbłysła lampka na stoliku przy łóżku.

– Jest zasilanie – zawołał ktoś z dołu.

Pościel była zmięta, ale w pokoju nie było nikogo.

– Przeszukać dom – poleciła Holly.

Dwie minuty później agent wszedł do sypialni, popychając przed sobą atrakcyjną młodą kobietę. Była w koronkowej bieliźnie.

– Gdzie jest Barney Noble? – zapytała Holly.

– Nie wiem. Wyszedł, kiedy drugi raz zgasło światło. Kazał mi tu zostać. Gdy usłyszałam, jak wyłamujecie drzwi, schowałam się w pokoju gościnnym.

– Może opuścił dom, ale nie Palmetto Gardens – wtrącił agent.

Holly podniosła radiotelefon.

– Przystań, tu Holly.

– Przystań – usłyszała.

– Wszystko gra?

– Tak. Mieliśmy parę minut spóźnienia, ale już wszystko w porządku.

Holly zerknęła na mapę.

– Jesteśmy niecałe sto metrów od przystani. Barney uciekł.

– Co teraz? – zapytał agent.

– Możecie zająć się przeszukiwaniem domów, ale najpierw podrzućcie mnie do centrum łączności.

W samochodzie wyjęła telefon komórkowy i zadzwoniła na komisariat.

– Policja Orchid Beach – oznajmiła dyżurna policjantka.

– Tu Holly Barker. Roześlijcie listy gończe za niejakim Barneyem Noble’em. Biały, pod sześćdziesiątkę, metr osiemdziesiąt pięć wzrostu, sto kilo wagi, krótkie, szpakowate włosy, uzbrojony i niebezpieczny. Podejrzany o zamordowanie oficera policji.

– Zrozumiałam, szefie.

– Zadzwoń do straży wybrzeża i poproś, żeby zatrzymywali wszystkie łodzie na rzece. Niech szukają Noble’a.

– Już się robi.

Holly z trudem panowała nad ogarniającą ją irytacją. Barney Noble zniknął i szansę na złapanie go malały z minuty na minutę.

Harry Crisp obszedł cały budynek centrum łączności. Zatrzymał się przed stalowymi drzwiami.

– Czy ktoś wie, jak je otworzyć?

Bill stanął przy nim i obejrzał drzwi.

– Moglibyśmy je wysadzić, ale Bóg wie, co by się stało z komputerami. Przydałby nam się jakiś pierwszorzędny kasiarz.

– Ściągnij specjalistów, może uda im się coś zdziałać.

Holly wysiadła przy centrum łączności. Furgon odjechał. Grupy agentów przeszukiwały kolejne domy i jej ludzie do nich dołączyli. Przy drzwiach spotkała Harry’ego Crispa.

– Jak poszło? – zapytała.

– Znakomicie. Ale są tam stalowe drzwi, z którymi nie możemy dać sobie rady, więc nadal nie wiemy, co jest na dole.

– Gdzie jest Ham?

– Kręci się gdzieś tutaj. Sprawił się ze swoimi ludźmi doskonale. Nie wiem, co byśmy bez niego zrobili.

Podszedł do nich Jackson.

– Aresztowałaś Noble’a?

Holly pokręciła głową.

– Zwiał, prawdopodobnie przez przystań.

– Cholera.

Z centrum łączności wyszedł jakiś człowiek.

– Harry, droga wolna. To była bułka z masłem.

Crisp wpadł do budynku, a Holly z Jacksonem pobiegli za nim. Drzwi były otwarte. Za nimi znajdowały się schody wiodące w dół.

– Sprawdzę teren – zawołał agent i wraz z drugim mężczyzną zniknął w oświetlonej klatce schodowej. Po chwili zameldował: – W porządku, czysto.

Harry, Holly i Jackson zeszli do przestronnego pomieszczenia. Było tam tylko biurko i następne stalowe drzwi.

Holly zmarkotniała.

– Cholera jasna – mruknęła.

– Co to jest do licha? – zapytał Harry.

– Wygląda jak skarbiec bankowy – powiedział Jackson.

– Widzę, ale co w nim może być?

– Ci ludzie chyba nie chcą, żebyś się dowiedział. Jest tu zamek czasowy – pokazał – nastawiony na dziewiątą rano. Gdybyśmy nawet znali kombinację, nie damy rady otworzyć go wcześniej.

– To niemiecki friedrich – powiedział agent. – Firma ma biuro w Nowym Jorku. Może w Miami też.

– Zadzwoń do nich z samego rana i ściągnij eksperta – polecił Harry. – Jezu Chryste, nienawidzę czekania.

60

O siódmej rano Holly siedziała w jadalni klubu Palmetto Gardens i kończyła śniadanie. Towarzyszył jej Harry Crisp. Wcześniej polecił personelowi posprzątać bałagan i wrócić do pracy.

– I co mamy, Harry? – spytała Holly.