Выбрать главу

Odruchowo zmieniłem planszę na następną, odwróciłem się twarzą do miasta, przeszedłem kilka kroków i usiadłem na trawie. Miałem wrażenie, że pogrążam się w pianowym czółnie jakiejś wyrafinowanie modelowanej leżanki. Wiatr zburzył mi włosy, łączył intensywny zapach roślin z orzeźwiającym ruchem powietrza, wokół panowała cisza, talerzowate kwiaty, rude i błękitne, sięgały mi do piersi. Jeśli są kwiaty — przemknęło mi przez myśl — powinny być także owady. Ale nie było w powietrzu brzęczenia, jakie zawsze unosi się nad ziemskimi łąkami. Nie dostrzegłem śladu żywych stworzeń.

Nie potrafię powiedzieć, jak długo tak siedziałem. Ogarnął mnie niezwykły spokój, przenikający wszystkie najdrobniejsze włókna nerwowe. Krótko mówiąc, było mi dobrze.

Cichy, łagodny świat. Można w nim żyć bez problemów i kłopotów. Można by. Tylko nie ma w nim ludzi.

Pojąłem, jak mocno człowiek jest związany z własnym gatunkiem. Nie dlatego, że łączy go z nim wspólna świadomość, narosła i ugruntowana w historii tysięcy pokoleń. Chociaż dlatego także. Najważniejsze jest jednak to, co chciałoby się jeszcze zrobić, wspólnie z tym swoim gatunkiem. Wspólnie i dla niego. Bo inaczej nie miałoby sensu wszystko, co robi się dla siebie.

Śmieszne. Bo i o cóż ostatecznie chodzi, jeśli nie o uczucie.

Coś tak osobistego, jak tylko być może. Czy robiłem coś myśląc tylko i wyłącznie o sobie? A czy robiłem coś innego?

Kiedyś zmieniłem program zainstalowany w mojej osobistej aparaturze stymulującej. Żeby zapamiętać miłość. No i mam ją w sobie. Czy mi to przeszkodziło? Nie mógłbym powiedzieć, że tylko dzięki niej przebrnąłem zwycięsko przez strefy zerowe, kiedy zerwały się wszystkie zewnętrzne i wewnętrzne obwody informacyjne, jakie, jak sądziłem, warunkują powodzenie każdego przedsięwzięcia. Nie mógłbym tak powiedzieć, bo być może, poradziłbym sobie jakoś i bez tego.

Ale dlaczego przeciwstawiłem się wtedy surowym przepisom centrali, zmieniając program osobistej aparatury? Chwilowa słabość? Przecież zrobiłem to pozostając cały czas w kręgu psychotronu. Jak więc mogłem to zrobić, jeśli naprawdę tego nie potrzebowałem? Właśnie aby działać skuteczniej i bardziej niezawodnie?

Nie da się ukryć, myślałem tylko o sobie. I robiłem wszystko dla siebie. Nie dla Itii. Mniejsza o Itię. Zdałem sobie sprawę, że naprawdę nie chodzi o Itię. Zresztą może wiedziałem o tym już od dawna?

Teraz też jestem tu dla siebie. Dlatego przyleciałem sam. Nie miałem prawa mieszać w to innych. Muszę mieć Ustera. Muszę go mieć na Ziemi. Oddać go Itii. Bo nie zapomniałem. Reszta to tylko prosta konsekwencja.

Kiedy go ujrzałem, znajdował się już nie dalej niż o dwieście metrów. I teraz byłbym go jeszcze nie zauważył, zatopiony w rozmyślaniach, gdyby nie to, że podniósł ramię i coś do mnie krzyknął.

Wstałem. Odwróciłem się i powoli poszedłem w stronę projektora. Nie był już potrzebny. Z ręką na wyłączniku, spojrzałem jeszcze w stronę nadchodzącego.

Szedł mocnym, równym krokiem, nie spiesząc się specjalnie. Był bez kasku, w lekkim, treningowym kombinezonie. Idąc kołysał się nieznacznie w biodrach, jak stary żeglarz. Zawsze tak chodził. Wielkie, mocne chłopisko. Facet z inforpolu. Przyjaciel.

Był już blisko. Znowu uniósł ramię i odrobinę przyspieszył. Teraz dopiero spostrzegłem, że cały czas się uśmiecha.

Przeniosłem wzrok na ciągle jeszcze przesłaniający miasto, zawisły w powietrzu obraz anatomii człowieka. Nie wiem, skąd przyszedł mi nagle na myśl posąg zwycięskiego wodza starożytności.

A więc zrobiłem to. Pomimo wszystko. Mogę wrócić. Do tego, co zostawiłem dla siebie. Wrócić do Liny. Zapewne miesiące minęły już od chwili, kiedy zrozumiałem, że ją kocham. Teraz mogłem to sobie powiedzieć.

Przekręciłem kontakt. Ułamek sekundy trwał jeszcze w powietrzu precyzyjny rysunek postaci człowieka. Nadnaturalnie wielki, z dokładnie zaznaczonymi centrami i węzłami nerwowymi, zwojami mózgu, czerwonymi szlakami żył, zbiegającymi się w okolicy serca. Pomyślałem, że nie potrafiłbym powiedzieć, czy przywiozłem ten obraz tutaj, w strefę obcego słońca, aby pokazać go innej, galaktycznej rasie, czy też tylko po to, aby przyjrzeć mu się samemu. Pomyślałem również, że to jedno z tych pytań, które mogą pozostać bez odpowiedzi.