Выбрать главу

– Czyżbyś nazywał Wielkiego Króla kłamcą? Dostrzegłem niebezpieczeństwo i zręcznie je ominąłem.

– Nie. Właśnie dlatego tak się zdziwiłem, kiedy t y nazwałeś go kłamcą. Przecież to o n twierdzi, że jest Achemenidą i krewnym Cyrusa, podczas gdy ty temu zaprzeczasz.

Milo zdenerwował się i zmieszał.

– Żaden perski arystokrata taki jak ojciec mojej matki nie może kłamać. Albo taki tyran ateński jak ja…

– Masz na myśli tyrana, jakim był twój stryj.

– Wciąż nim jest. Ateny są nadal naszym miastem. Ateny były niczym, zanim mój dziadek Pizystrates został tyranem, i każdy to wie, wbrew temu, co mówią demagodzy w zgromadzeniu. W każdym razie Wielki Król jest Achemenidą, skoro tak twierdzi. On nie może kłamać. Ja chciałem tylko powiedzieć, że wszyscy jesteśmy Achemenidami. To znaczy z nimi spokrewnieni. Zwłaszcza Gobryas i jego rodzina, Otanes i jego rodzina, i…

– Wobec tego źle cię zrozumiałem. – Pozwoliłem mu się wywinąć. W Suzie trzeba być zręcznym dworakiem, jeszcze zanim ci wyrośnie broda. Dwór to bardzo niebezpieczne miejsce; jeden fałszywy krok – i śmierć albo jeszcze coś gorszego.

Wiele słyszałem o tym, jak Dariusz usunął fałszywego syna Cyrusa. Ale ponieważ nikt nigdy nie ośmielił się powiedzieć głośno w mojej obecności, że Dariusz nie jest spokrewniony z Cyrusem, to dowiedziałem się od nudnego Mila bardzo ważnej rzeczy.

Fakt, że Dariusz mógłby być takim samym uzurpatorem jak mag, którego obalił, mówił wiele o istniejących na dworze frakcjach. Rozumiałem teraz dlaczego teść Dariusza, Gobryas, uważał, że powinien zostać Wielkim Królem. Był starszy od Dariusza. Należał do jednego z Sześciu Rodów i był równie dobrze urodzony jak Dariusz. Ale ten go przechytrzył. Gobryas uznał więc Dariusza za Wielkiego Króla pod warunkiem, że jego następcą zostanie wnuk Gobryasa, Artabazanes. Wtedy Dariusz pojął za drugą żonę córkę Cyrusa, Atossę. Dwa lata później urodził im się Kserkses, tego samego dnia i roku co ja. O n był wnukiem Cyrusa Wielkiego i na pewno Achemenidą.

Po narodzeniu Kserksesa dwór podzielił się na stronników królowej Atossy i stronników córki Gobryasa. Szóstka przechylała się na stronę Gobryasa, podczas gdy inni możnowładcy oraz magowie popierali Atossę. Moja matka twierdzi, że Dariusz rozmyślnie zachęca wszystkich do spiskowania przeciw wszystkim, uważając nie bez racji, że przy takim zaabsorbowaniu nie starczy im czasu na spiskowanie przeciwko niemu. Jest to może zbyt proste, Dariusz zaś na pewno nie był prostakiem. Ale to fakt, że Dariusz popierał najpierw jedno stronnictwo, potem drugie.

Suza to również teren innej znaczącej potyczki. Ponieważ magowie oddani kultowi dewów stanowili większość, robili wszystko, co w ich mocy, aby uprzykrzyć życie garstce magów podążających za Zoroastrem. Tym, którzy wierzyli w Kłamstwo, pomagała królowa Atossa. Zwolennikom Prawdy powinien był sprzyjać Wielki Król.

Dariusz jednak uchylał się od zajmowania jasnego stanowiska. Mówił z miłością o moim dziadku, potem dawał pieniądze Żydom na odbudowę świątyni w Jerozolimie, Babilończykom na naprawę świątyni Bel-Marduka i tak dalej.

Chociaż byłem za młody, aby brać udział w tej wojnie religijnej, już sam mój pobyt na dworze stanowił dotkliwą obrazę dla czcicieli dewów. Sprzyjała im królowa Atossa, więc zamknięto Lais i mnie w kurniku haremowym, skąd wyratował nas dopiero Hystaspes. Jak się okazało, w liście do syna zapytywał o moje postępy w pałacowej szkole. W następstwie listu przydzielono mnie do drugiego oddziału. List ów pociągnął jeszcze jeden skutek – Lais i ja uniknęliśmy tego, co nazywają tu gorączką, tajemniczej choroby nieuchronnie zabijającej tych, którzy mają na dworze potężnych nieprzyjaciół.

Pewnego pięknego wiosennego poranka w życiu moim znowu zaszła zmiana. Stało się to dzięki prostemu przypadkowi, jeżeli wykluczyć przeznaczenie, jedyne bóstwo, które wy, Grecy, traktujecie na serio.

Siedziałem ze skrzyżowanymi nogami w głębi klasy, Zawsze starałem się być możliwie niewidoczny, co mi się na ogół udawało. Mag, nasz nauczyciel, zanudzał nas jakimś tekstem religijnym. Już nie pamiętam jakim. Przypuszczam, że był to jeden z tych nie kończących się hymnów na cześć płodności Anahity, którą Grecy zwą Afrodytą. Na dworze wiedziano doskonale, że królowa Atossa jest czcicielką tej bogini, a magowie zawsze próbują przypodobać się możnym.

Na sygnał nauczyciela klasa zaczęła skandować pochwałę Anahity. Wszyscy z wyjątkiem mnie. Zawsze, gdy kazano nam opiewać takiego czy innego demona, milczałem, i nauczyciele udawali, że tego nie widzą. Ale ten poranek różnił się od wszystkich innych.

Mag nagle przestał zawodzić i jęczeć. W klasie zapadła cisza. Starzec spojrzał prosto na mnie. Czy był to przypadek, czy los? Nie dowiem się nigdy. Natomiast wiem, że uznałem jego spojrzenie za wyzwanie. Wstałem. Gotując się na… sam nie wiem na co. Chyba na walkę.

– Cyrusie Spitamo, nie przyłączyłeś się do naszego hymnu.

– Tak, magu. Nie przyłączyłem się.

Zdumione spojrzenia zwróciły się ku mnie. Milo otworzył usta i tak siedział. Moje zachowanie było w najwyższym stopniu wyzywające.

– Dlaczego?

Przyjąłem postawę, którą przybierał mój dziadek przed ołtarzem ognia w Baktrze. Widziałem ją tysiące razy. Jedna noga starannie postawiona przed drugą, ramiona wyciągnięte przed siebie, dłonie zwrócone ku górze.

– Magu – naśladowałem, jak umiałem najlepiej, głos Zoroastra. – Oddaję cześć wyłącznie nieśmiertelnemu, promiennemu, rączemu słońcu. Albowiem kiedy słońce wschodzi, ziemia, stworzona przez Mądrego Pana staje się czysta. Bystre wody rzek stają się czyste. Wody studzienne stają się czyste. Morza stają się czyste. Stojące wody stają się czyste. Wszystkie święte stworzenia stają się czyste.

Mag zrobił gest dla odpędzenia złego ducha, a moi koledzy patrzyli na mnie zdumieni i przerażeni. Nawet najgłupsi z nich rozumieli, że wzywam rącze słońce z nieba na świadka.

– Gdyby słońce nie wzeszło – zacząłem ostatnią część inwokacji – dewy zniszczyłyby wszystko, co żyje na świecie. Ale ten, kto składa ofiary nieśmiertelnemu, promiennemu, rączemu słońcu, przezwycięży ciemności i dewy, i śmierć, która skrada się niewidzialna…

Mag mamrotał zaklęcia, żeby mi się przeciwstawić. Ja zaś nie mogłem się już zatrzymać ani nie chciałem. Wielkim głosem przystąpiłem do ataku; Prawda przeciwko Kłamstwu:

– Skoro opowiadacie się po stronie Areimaniosa i wszystkiego, co złe, wzywam słońce, żeby was zniszczyło pierwszych, gdy nadejdzie czas długiego panowania…

Nie skończyłem tekstu mojej klątwy.

Mag uciekł z krzykiem, za nim wszyscy uczniowie.

Pamiętam, że stałem długo sam w klasie, drżąc jak młody liść na wietrze w porze zrównania dnia z nocą.

Nie wiem, jak dotarłem na podwórze nawiedzane przez duchy zarżniętych kur.

Wiem tylko, że wieść o tym, co powiedziałem i zrobiłem, rozniosła się po całym pałacu i że tuż przed zapadnięciem zmroku zostałem wezwany przed oblicze królowej Atossy.

4

O pałacu w Suzie mówi się, że nikt nie wie, dokąd prowadzą jego niezliczone korytarze. Wierzę w to. Mówi się także, że ma dokładnie dziesięć tysięcy komnat, w co jednak wątpię. Przypuszczam, że gdyby opowiedziano to Herodotowi, napisałby, że jest tam dwadzieścia tysięcy komnat.

Pamiętam, że prowadzono mnie przez wąskie, duszne, źle oświetlone korytarze, które wydawały mi się długie co najmniej na milę. Ich podłoga pomalowana była na złowieszczy ciemnoczerwony kolor. Jednakże nie wychodziliśmy poza obręb części pałacu przeznaczonej dla kobiet, z którą wkrótce miałem się rozstać. W wieku około siedmiu lat chłopcy perscy opuszczają harem i zostają oddani pod opiekę męskich członków rodziny. Ponieważ w Suzie Lais była moją jedyną krewną, pozwolono mi pozostać w haremie do ukończenia dziewięciu lat. To zresztą wcale nie znaczy, że Lais i ja rzeczywiście tam mieszkaliśmy. W naszym nędznym pomieszczeniu nie widzieliśmy nigdy dam dworu, wyłącznie służbę.