Выбрать главу

Kiedy myślę o Indiach, złoto błyska w ciemności pod powiekami moich ślepych oczu. Kiedy myślę o Chinach, błyska srebro i znowu widzę, jakbym widział naprawdę, srebrny śnieg padający na srebrne wierzby.

Złoto i srebro, i wieczna ciemność.

KSIĘGA ÓSMA

Złoty wiek Wielkiego Króla Kserksesa

1

Wiosną, w ósmym roku panowania Kserksesa, przybyłem do Suzy po sześciu latach spędzonych na Wschodzie i na wschód od Wschodu. Nie istniał już pełen zapału młodzieniec, który wyruszył z Baktrii. Widmo w średnim wieku wjechało w bramy Suzy. Zaskoczyło mnie, że ludzie naprawdę mnie widzą. Wcale nie zaskoczyło, że nikt mnie nie poznaje. Ponieważ przed laty zostałem uznany za zmarłego, dla dworu byłem duchem. Co gorsza byłem duchem dla samego siebie.

Ale uczucie, że nie istnieję realnie, zostało niebawem rozwiane czy raczej zastąpione przez nierealność świata, do którego wróciłem. Nic nie pozostało takie jak dawniej. Nie, to nie całkiem zgadza się z prawdą. Kancelaria się nie zmieniła, co stwierdziłem, kiedy przyjął mnie w drugiej izbie wiceszambelan, którego znałem jako podczaszego w haremie. Był to Syryjczyk, który lubił wszystko wiedzieć. Często mu dokuczano, bo zadawał tak wiele pytań. I bano go się, bo nie zapominał odpowiedzi.

– To bardzo kłopotliwe, Przyjacielu Króla. – Eunuch użył ostatniego tytułu, który mi pozostał. Urzędnicy z pierwszej izby zdążyli mnie szybko poinformować, że nie jestem już Okiem Króla. – Naturalnie miło nam cię zobaczyć, ale… – Nie dokończył.

Odpowiedziałem za niego.

– Zostałem legalnie uznany za zmarłego i mój majątek przejął skarb.

– Wcale nie skarb. W każdym razie nie więcej niż drobną cząstkę. Prawie cały twój majątek jest w posiadaniu twojej dostojnej matki.

– Moja matka żyje?

– Ależ oczywiście. Przebywa z dworem w Sardes.

– W Sardes? – Zdziwiłem się. – Od kiedy Wielki Król staje z dworem w Sardes?

– Nie dotarły do ciebie żadne nowiny? – Druga izba wychodzi na ogrody. Zauważyłem, że wiosna jest spóźniona.

– Bardzo nieliczne. Wiem, że dalej toczyły się wojny greckie. Wiem, że Wielki Król spalił do szczętu Ateny. – Dowiedziałem się tego w Śrawasti od agenta Egibich. – Poza tym nie wiem nic.

– Wiele się przydarzyło.

Okazało się to zbyt skromnym określeniem. Zaraz po moim wyjeździe do Chin Kserkses zażądał od kapłanów Bel-Marduka, żeby podarowali mu niektóre złote przedmioty ze swego skarbca. – Nie prosiłem o żadne świętości – powiedział mi potem. – Mimo to odmówili. Byłem na ogół aż zbyt łagodny. Nikogo nie skazałem na śmierć. Ale skonfiskowałem różne drobiazgi i stopiłem je, żeby wybić darejki na koszta wojen greckich. Po czym wróciłem do Suzy.

W parę tygodni po wyjeździe Kserksesa z Babilonu jeden z niezliczonych pretendentów do tego starożytnego tronu, ośmielony przez kapłanów, ogłosił się królem Babilonii. Skazał na śmierć naszego starego znajomego, ohydnego Zopyrosa. Potem sam został zabity przez rywala, który ponad rok bronił się przed wojskiem perskim. W końcu Babilon poddał się szwagrowi Kserksesa i jego najlepszemu dowódcy Megabyzosowi, synowi zamordowanego satrapy Zopyrosa.

– Zemsta Wielkiego Króla była straszna. – Wiceszambelan potrząsnął głową ze zgrozą. – Stopił posąg Bel-Marduka, aby żaden uzurpator nie mógł już odtąd przez ujęcie ręki posągu uprawomocnić swojej władzy. Potem zburzył wszystkie świątynie Bel-Marduka i wygnał kapłanów, których pozostawił przy życiu. Zburzył mury miasta. Obrócił w gruzy zigurat. Skonfiskował posiadłości i majątki co zamożniejszych kupców…

– Także majątki Egibich?

– Nie. – Eunuch uśmiechnął się. – Firma Egibi i synowie ulokowała się teraz tutaj, w Suzie. Następnie Wielki Król podzielił Babilonię na dwie satrapie i zniósł tytuł króla. Babilonu. Obecnie zwie się po prostu Wielki Król Kserkses. Dziś Babilon to prowincjonalne miasto; i tak skończył się tysiącletni okres jego dziejów.

– Gdzie teraz dwór spędza zimę?

– W Persepolis.

– Przecież tam są straszne mrozy. Eunuch westchnął.

– Jesteśmy wiernymi niewolnikami. – Wyrecytował zwykłą formułkę, którą za nim powtórzyłem.

Na pytanie, co się stało z owymi babilońskimi tonami złota, usłyszałem, że użyto ich na inwazję Grecji.

– Użyto i zużyto, obawiam się. Te wojny były rujnujące.

– Ale zwycięskie. Zburzono Ateny.

– Och tak! Tak! – Lecz entuzjazm eunucha był wyraźnie fałszywy. Szczegółowa indagacja ujawniła część tej historii, która tu, w Atenach, jest tak dobrze znana, że powtarzam ją w skrócie tylko po to, byś mógł zorientować się, jak wyglądało to z drugiej strony, Demokrycie.

Sam Kserkses stanął na czele wyprawy. Ruszył lądem z Sardes. Prowadził trzy z sześciu korpusów armii, czyli sześćdziesiąt tysięcy ludzi – nie sześć milionów, czy ile tam podaje Herodot, żeby schlebić Ateńczykom. Armii towarzyszyła cała flota.

Grecy wpadli w popłoch. Ponieważ wyrocznie, zarówno w Delfach jak i w Atenach, oświadczyły, że Wielki Król jest niezwyciężony, rozważano, czy Ateńczycy nie postąpiliby słusznie poddając miasto i przenosząc się do Italii. Po namyśle wyrocznia delficka orzekła, że mogą okazać się przydatne drewniane mury miasta. Wtedy nieszczęsny i nie lubiany Temistokles uznał, bo tak mu było wygodnie, że drewniane mury można interpretować jako drewniane statki.

Eunuch z kancelarii znał jednak tylko dworską wersję wojny, którą mi opowiedział.

– Dokładnie dwa lata temu Wielki Król znalazł się w Troi, gdzie złożył w ofierze trojańskiej bogini tysiąc sztuk bydła.

To był dla mnie cios. Dopiero co ucieszyłem się słysząc, że Kserkses zrezygnował z tytułu faraona Egiptu i króla Babilonu odrzucając tym samym bogów obu krajów. A tu nagle, dla efektu teatralnego raczej niż z przyczyn politycznych, najważniejszą ofiarę złożył nie Mądremu Panu, lecz trojańskiej bogini, której imienia eunuch nie potrafił nawet zapamiętać.

– Ale argumenty przemawiające za tą ofiarą były dobrze dobrane, Przyjacielu Króla. Jak sam wiesz najlepiej, Wielki Król zna na pamięć bardzo dużo pieśni Greka Homera. Toteż po złożeniu ofiary stanął wśród starych ruin i wyrecytował: „Pomszczę Troję, zburzoną przez greckich najeźdźców. Pomszczę mego przodka, króla Priama, pomszczę całą Azję za potworne okrucieństwa Greków. Tak jak Grecy napadli na Azję, by odbić grecką ladacznicę, tak ja na nich napadnę, by zmyć piętno hańby ciążące na nas od tylu pokoleń. Ateny spłoną, jak spłonęła Troja. Ateny spłoną, jak spłonęło Sardes. Ateny spłoną, a ja sam przytknę pochodnię. Jestem zemstą. Jestem sprawiedliwością. Jestem Azją.” Po czym perskie wojska przez Hellespont ruszyły do Europy.

Racje, jakimi Wielki Król uzasadniał najazd na Grecję, były pomysłowe, ponieważ nie ma na świecie Greka, który by osobiście nie chlubił się barbarzyńską napaścią swoich przodków na azjatyckie miasto Troję. Wielki Król obciążył wszystkich Greków odpowiedzialnością za grzechy przodków. Kserkses był w tym całkiem szczery. Szczerze wierzył, że wcześniej czy później bogowie – którzy rzecz jasna nie istnieją – zażądają ścisłego rozrachunku ze wszystkich złych uczynków.

Początkowo wojna przebiegała pomyślnie. Flota i armia znakomicie współdziałając opłynęły brzegi Tesalii. Po drodze zabito króla Sparty wraz ze wszystkimi jego ludźmi. W cztery miesiące po przemówieniu w Troi Kserkses znalazł się w Attyce. Przywódca Aten, Temistokles, zarządził ewakuację miasta. Mężczyźni w większości wsiedli na pokład owych okrętów, które według Temistoklesa mogły być drewnianymi murami Aten. Temistokles ściśle stosował się do litery, jeśli nie do ducha delfickiej wyroczni, i Ateńczycy woleli na to przystać. Nie mieli wyboru. Skoro wojska perskie były niezwyciężone, pozostawała im tylko ucieczka morzem lub śmierć na lądzie.