Выбрать главу

Nie chciałem się angażować.

– Nie cieszę się już zaufaniem Wielkiego Króla. Ale zgadzam się z tobą. Wielki Król pragnie tylko zachować to, co posiada. Jeśli moje modły zostaną wysłuchane, pójdziemy kiedyś na wschód…

– A jeśli moje modły zostaną wysłuchane, Ateńczycy pójdą na zachód.

– Czy powiedział dokąd? – Perykles siedział teraz tak blisko mnie, że czułem na policzku ciepło jego twarzy.

– Tak. Wspomniał o Sycylii i Italii. „Europa musi być grecka, oświadczył, musimy patrzeć na zachód.”

– Właśnie! A co mówił o mnie? – Ku mojemu rozbawieniu okazało się, że Perykles jest równie próżny jak wszyscy działacze polityczni. Na szczęście lub na nieszczęście, działacz polityczny niemal zawsze utożsamia się w końcu z ludem, któremu przewodzi. Kiedy Perykles myśli o Atenach, myśli o sobie. Kiedy pracuje na rzecz Aten, pracuje dla siebie. Ponieważ Perykles jest utalentowany i mądry, nie mówiąc o jego przebiegłości, Atenom powinno teraz dobrze się wieść.

Wprawdzie nie mogłem przypomnieć sobie, czy Temistokles wspomniał o swoim politycznym spadkobiercy, ale zmyślałem bez żenady. Wobec władcy nie obowiązuje prawdomówność.

– Temistokles uważał, że jesteś logicznym następcą jego następcy, Efialtesa. Powiedział mi, że nie traktuje poważnie klątwy, która ciąży na tobie jako na potomku Alkmeonidów… – Dorzuciłem to, bo ciekaw byłem reakcji Peryklesa na dość rozpowszechnioną w Grecji opinię, że na nim i na jego rodzinie ciąży klątwa bogów, albowiem przed dwoma stuleciami jeden z jego przodków zabił wroga w świątyni.

– Jak powszechnie wiadomo, klątwa została zdjęta, kiedy nasza rodzina odbudowała świątynię Apollina w Delfach. – Nie umiem z tej zdawkowej odpowiedzi wywnioskować, czy Perykles wierzy, czy nie, że klątwa nadal działa. Jeśli tak, Ateny na tym ucierpią, gdyż Perykles to Ateny, a w każdym razie on tak uważa. W miarę, jak się starzeję, coraz bardziej skłonny jestem wierzyć w trwałość klątw. Kserkses spodziewał się śmierci z rąk morderców i nie wątpię, że umierając wcale się nie dziwił, jeśli oczywiście zdążył w ogóle o czymś pomyśleć, zanim nimb królewski spłynął w kałużę krwi.

Zachowałem się, jak przystało na dworzanina.

– Temistokles mówił o tobie z szacunkiem. Przeciwnie niż o Kimonie, którego nienawidził. – To ostatnie było prawdą.

– Kimon był niebezpiecznym człowiekiem. Nie należało pozwalać mu na powrót. Ale Elpinika przechytrzyła mnie. Tak, dałem się nabrać tej paskudnej staruszce. Dotychczas nie wiem, jak jej się to udało. Podobno jest czarownicą. Może i jest. W każdym razie przyszła do mnie w stroju panny młodej. Czułem się zgorszony. „Jesteś za stara, żeby tak się perfumować i stroić”, powiedziałem. Lecz spierała się ze mną jak mężczyzna i postawiła na swoim. Kimon wrócił do domu. Teraz nie żyje, podczas gdy Tukidydes,…

No tak, miasto jest za małe dla nas obydwu. Jeden z nas musi odejść. Niebawem.

Perykles wstał. Raz jeszcze silne ramię pomogło mi się podnieść.

– Wróćmy do gości i świętujmy pokój ze Spartą i pokój z Persją.

– Świętujmy, wodzu, pokój Peryklesa. – Powiedziałem to z całkowitą szczerością.

Odpowiedź Peryklesa też wydała mi się całkowicie szczera.

– Chciałbym, aby przyszłe pokolenia mówiły o mnie, że nigdy żaden Ateńczyk nie nosił żałoby z mojego powodu.

Ja, Demokryt z Abdery, syn Atenokritosa, ułożyłem te wspomnienia Cyrusa Spitamy w dziewięć ksiąg. Zapłaciłem za ich przepisanie i wszyscy Grecy mogą je teraz czytać.

W tydzień po przyjęciu w domu Aspazji Cyrus Spitama umarł, szybko, bezboleśnie, podczas gdy czytałem mu Herodota. Było to blisko czterdzieści lat temu. W ciągu tych lat podróżowałem po wielu krajach, mieszkałem w Babilonie i w Baktrii. Wyprawiłem się do źródła Nilu i na wschodzie dotarłem aż do brzegów rzeki Indus. Napisałem wiele książek. A przecież kiedy wróciłem w tym roku do Aten, nikt mnie nie znał, nawet ten gaduła Sokrates.

Najwidoczniej Cyrus Spitama miał słuszność mówiąc, że trwa nadal klątwa rzucona na Alkmeonidów. Perykles był wielkim człowiekiem i czekały go wielkie klęski. W momencie jego śmierci przed dwudziestu laty Ateny nękała od zewnątrz armia spartańska i od wewnątrz śmiercionośna zaraza.

Teraz, po dwudziestu ośmiu latach ciągłych, wyczerpujących działań wojennych, Ateny poddały się Sparcie. Tej wiosny zburzono długie mury i podczas gdy piszę te słowa, na Akropolu stacjonuje spartański garnizon.

Dzięki, w wielkiej mierze, naukom, których udzielał mi Cyrus Spitama, zdołałem w ciągu długiego życia odkryć przyczyny nie tylko wszelkich zjawisk niebieskich, lecz także praprzyczynę stworzenia świata.

Pierwszymi zasadami wszechświata są atomy i pusta przestrzeń; wszystko inne to po prostu ludzka myśl. Światów takich, jak ten na którym żyjemy, jest nieskończenie dużo. Powstają, rozwijają się i giną. Ale to, co istnieje, nie może powstać z niczego ani obrócić się w nicość. Ponadto atomy, nieskończenie różnorodne w kształtach i nieograniczone w liczbie, tworzą we wszechświecie wir, z którego rodzą się wszelkie rzeczy złożone – ogień, woda, powietrze, ziemia.

Przyczyną powstania wszelkich rzeczy jest nieustanny ruch wirowy, który nazywam koniecznością; wszystko, co istnieje, podlega tej konieczności. W ten sposób światy są wciąż stwarzane i wciąż tworzą się na nowo.

Cyrus Spitama podejrzewał, a może zgoła wierzył, że tworzenie nie ma początku ani końca i trwa wśród ciągłych zmian w czasie, który jest nieskończonością. Chociaż nigdzie nie trafiłem na ślad zoroastryjskiego Mądrego Pana, jest on być może pojęciem odpowiadającym kręgowi, który oznacza tyle co kosmos, co pierwotna jedność, co stworzenie świata.

Lecz o tych sprawach pisałem gdzie indziej i wspominam o nich teraz jedynie po to, by wyrazić wdzięczność starcowi, którego historię życia z radością dedykuję ostatniemu żyjącemu świadkowi pięknej epoki, Aspazji, żonie Lysiklesa, handlarza owiec.

Gore Vidal

***