Nieco później tego samego dnia odbył się ślub Dariusza z jego małą siostrzenicą w niewielkim gronie rodzinnym. Potem w głównym pomieszczeniu pałacu wydano ucztę, na której byłem obecny wraz ze szkolnymi kolegami. Za Dariusza ceremoniał dworski stał się tak zawiły, że niemal zawsze coś się komplikowało. W Chinach, jeżeli jakaś część ceremonii nie szła jak należy, zaczynano całą rzecz od początku. Gdybyśmy w Persji mieli postępować w myśl tej zasady, nie starczyłoby nam czasu na rządzenie światem.
Nie zawsze nienaganny porządek na perskim dworze przypisuję wielkiej ilości wina, jaką Persowie wypijali w czasie wszelkich uroczystości. Jest to tradycja z okresu, kiedy byli jeszcze dzikim górskim plemieniem skłonnym do nie kończącego się pijaństwa. Zwróć uwagę na fakt, że mówię oni, a nie my. Spitamidzi są Medami, a może nawet pochodzą z plemienia jeszcze starszego. Zoroaster nie cierpiał opilstwa. Był to jeden z powodów, dla których tak nienawidzili go magowie. Ci upijali się nie tylko winem, lecz i świętą haomą.
Wciąż pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobił na mnie stojący na podwyższeniu lwi tron, gdy ujrzałem go po raz pierwszy. Został zrobiony dla króla Krezusa z Lidii. Jego tylne oparcie to naturalnej wielkości lew, złotym pyskiem zwrócony w lewo, połyskujący szmaragdami oczu i szczerzący zęby z kości słoniowej. Nad tronem zawieszono na długim łańcuchu baldachim z kutego złota, a po prawej i lewej stronie podwyższenia w pięknych srebrnych naczyniach tliło się drewno sandałowe.
W Ekbatanie ściany sali kolumnowej, apadany, zawieszone są gobelinami przedstawiającymi wydarzenia z życia Kambyzesa. Jakkolwiek podbój Egiptu pokazany jest dość szczegółowo, to taktownie pominięto tajemniczą śmierć Wielkiego Króla Kambyzesa.
Staliśmy z kolegami na prawo od tronu. Najbliżej tronu trzymali się książęta krwi. Za nimi synowie Sześciu Rodów, a dalej młodzi goście Wielkiego Króla. Mnie umieszczono pomiędzy gośćmi i arystokracją, między Milonem i Mardoniosem, najmłodszym synem Gobryasa i siostry Wielkiego Króla.
Na lewo od tronu stało sześciu możnowładców, którzy umożliwili Dariuszowi zostanie Wielkim Królem. Jakkolwiek niedawno jeden z nich został skazany na śmierć za zdradę, jego najstarszy syn otrzymał pozwolenie reprezentowania rodziny, która dzierżyła niezbywalne tytuły i honory.
Jak cały świat wie, podczas pobytu Kambyzesa w Egipcie pewien mag, imieniem Gaumata, podawał się za Mardosa, brata Kambyzesa. Kiedy w drodze z Egiptu Kambyzes zmarł, Gaumata objął tron. Ale młody Dariusz przy pomocy Szóstki zabił fałszywego Mardosa, pojął za żonę Atossę, wdowę zarówno po Gaumacie jak i Kambyzesie, i ogłosił się Wielkim Królem. Te wersie znają wszyscy.
Wśród Szóstki interesował mnie zwłaszcza Gobryas, wysoki, nieco przygarbiony mężczyzna o ufarbowanych na czerwono włosach i brodzie. Lais mówiła mi później, że był to fatalny błąd balwierza, który użył nieodpowiedniej farby. Fatalny, oczywiście dla balwierza, bo go uśmiercono. Chyba z powodu tego niefortunnego pierwszego wrażenia, jakie na mnie zrobił, nigdy już nie mogłem traktować Gobryasa tak poważnie, jak go wówczas powszechnie traktowano.
Zastanawiałem się często nad tym, co Gobryas myśli o Dariuszu. Podejrzewam, że go nienawidził. Na pewno mu zazdrościł. Przecież Gobryas miał równie wielkie – albo równie małe – prawa do tronu co Dariusz. Ale Dariusz został Wielkim Królem, to fakt. Teraz Gobryas chciał, żeby jego wnuk Artabazanes został następcą Dariusza, i w tej materii cały dwór podzielił się na dwa obozy. Szóstka skłaniała się w kierunku Artabazanesa, Atossa podobnie jak rodzina Cyrusa opowiadała się za Kserksesem. Dariusz, jak to on, był tajemniczy. Losy sukcesji się wahały.
Nagle rozległ się gromki dźwięk bębnów i cymbałów. Rzeźbione cedrowe drzwi na wprost tronu otwarły się i stanął w nich Dariusz. Miał na głowie kidaris, wysoki, okrągły kapelusz filcowy, który wolno nosić jedynie Wielkiemu Królowi i jego następcy. Kapelusz Dariusza przepasany był biało-niebieską wstęgą najwyższej władzy, która poprzednio należała do Cyrusa, a przedtem do dziesięciu kolejnych królów medyjskich.
Widziałem Wielkiego Króla jedynie przez ułamek sekundy, zanim padłem na twarz. Jakkolwiek książęta krwi i możnowładcy nadal stali, każdy z nich pochylił się nisko i ucałował własną prawą dłoń. Ukradkiem rzecz jasna, podobnie zresztą jak wszyscy inni, przyglądałem się Wielkiemu Królowi, mimo iż patrzenie na niego bez pozwolenia było poważnym wykroczeniem.
Dariusz miał wówczas trzydzieści osiem lat. Nie był wysoki, ale bardzo pięknie i proporcjonalnie zbudowany, obcisłe szkarłatne spodnie uwydatniały jego muskularne nogi, miał też na sobie purpurową szatę Medów z haftowanym złotą nitką gotującym się do lotu sokołem. Kiedy zbliżał się do tronu, spostrzegłem, że jego skórzane, szafranem farbowane trzewiki spinały bursztynowe guzy.
W prawym ręku trzymał cienkie złote berło, symbol jego władzy nad państwem, w lewym złoty kwiat lotosu z dwoma pąkami, powszechnie uznany symbol nieśmiertelności.
Nie ufarbowana broda Wielkiego Króla była długa, falista i połyskliwa niczym gładkie futro rudego lisa. Twarz miał pięknie umalowaną. Blask jego błękitnych oczu uwydatniały ciemne linie, którymi obramowano mu powieki. Legendarnego Cyrusa uważano niegdyś za najpiękniejszego mężczyznę Persji. Dariusz, jeżeli nawet nie najpiękniejszy z Persów, wywierał niezatarte wrażenie, kiedy tak szedł apadaną między dwudziestoma dwoma kolumnami swoim miękkim lwim krokiem.
Za Dariuszem kroczył w zawoju na głowie jego podczaszy oraz dworski szambelan niosąc osobistą serwetkę Wielkiego Króla i packę na muchy. Towarzyszył mu również Hystaspes i ojciec dziecka, które przed chwilą poślubił, wreszcie, najstarszy syn, Artabazanes, muskularny dwudziestolatek, którego naturalny zarost był niemal tak czerwony jak fatalnie ufarbowana broda jego dziadka Gobryasa. Artabazanes był już dowódcą wojsk na północnej granicy.
Dariusz zbliżając się do tronu żartobliwie uderzył Gobryasa złotym berłem, a potem gestem nakazał starcowi, by go pocałował. Była to oznaka szczególnej łaskawości. Z opuszczonymi oczyma i z założonymi rękami ukrytymi w rękawach Gobryas ucałował Dariusza. Nawiasem mówiąc, nikomu nie wolno pokazać rąk Wielkiemu Królowi, chyba że taki otrzyma rozkaz albo w czasie wykonywania normalnych obowiązków, nie mających nic wspólnego z dworskim protokołem. Przyczyna tego jest oczywista. Ponieważ nikomu nie wolno stanąć przed obliczem Wielkiego Króla z bronią, przeszukuje się wszystkich dworzan czy petentów, zanim wejdą do jego komnaty. Poza tym na wszelki wypadek muszą schować dłonie w rękawach. Jest to stary zwyczaj Medów przejęty przez Cyrusa, podobnie jak wiele innych.
Zbliżywszy się do lwiego tronu Dariusz klasnął w dłonie. Wszyscy stanęli na baczność gotowi do ceremonii uczczenia władcy. Ilekroć byłem świadkiem tego starodawnego obrzędu, tylekroć się wzruszałem – co nie znaczy, że mi się to jeszcze kiedykolwiek przytrafi.
Jako pierwszy z Szóstki pozdrowił Wielkiego Króla Gobryas wołając: – Achemenida! – Chrypliwy głos Gobryasa zabrzmiał niemal wrogo, jakby wyrażając niechcący jego prawdziwe uczucia.
Następnie Hystaspes zawołał:
– Z łaski Mądrego Pana nasz Wielki Król! – Było to wyzwanie skierowane do magów wyznających Kłamstwo, którzy stanowili tego dnia większość na sali. Chociaż z miejsca, gdzie stałem, nie mogłem ich widzieć, później dowiedziałem się, że gdy usłyszeli imię Mądrego Pana, wymienili między sobą jakieś tajne znaki.