Выбрать главу

– Cyrus Spitama przysiągł, że nawróci głównego kapłana Bel-Marduka na drogę Prawdy – oświadczył Mardonios.

– Widzę, że jestem ofiarą spisku – powiedział Dariusz. – Ale muszę postąpić tak, jak przystoi tego dnia królowi. Mardoniosie, synu Gobryasa, powierzam ci zarząd mojego miasta Babilonu w trzecim miesiącu nowego roku. Kserkses i Spitama będą ci towarzyszyć. Dlaczego chodzi ci o trzeci miesiąc? – Dariusz wiedział oczywiście doskonale, co mieliśmy na myśli.

– Wiszące ogrody na brzegu Eufratu będą w pełnym rozkwicie, Wielki Królu. To piękna pora roku – wyjaśnił Mardonios.

– Jeszcze piękniejsza dzięki temu, że w trzecim miesiącu roku Wielki Król będzie w odległości wielu mil stamtąd, w Suzie – roześmiał się Dariusz. Ten plebejski zwyczaj zachował do końca swoich dni. Nigdy mnie to nie raziło, raczej przeciwnie.

9

Babilon jest bardziej przytłaczający niż piękny. Wszystko zbudowano tu z takich samych ciemnych cegieł ulepionych z mułu Eufratu. Ale świątynie i pałace mają egipskie proporcje, poza tym w tamtych czasach mury miejskie były tak grube, że – jak to stale przypominali przybyszom mieszkańcy miasta – rydwan zaprzęgnięty w cztery konie mógł dokonać pełnego obrotu na koronie muru. Nie znaczy to, żebym kiedykolwiek zobaczył na którymś z tych murów rydwan czy inny pojazd. Nie było też na nich żadnych strażników. Najlepszy dowód na to, jak trwały panował w owych czasach pokój, dzieło Wielkiego Króla.

Jest coś niesamowitego w mieście, które istnieje od przeszło trzech tysięcy lat. Jakkolwiek Babilon wielokrotnie rujnowały działania wojenne, jego mieszkańcy – znani po prostu jako ciemnowłosi ludzie – odbudowywali swoje miasto zawsze dokładnie według starych planów; przynajmniej tak nam opowiadali. Miasto leży pośrodku wielkiego kwadratu, podzielonego niemal na równe części przez wartką, ciemną rzekę, Eufrat. Kiedyś broniły Babilonu zewnętrzne i wewnętrzne mury oraz głęboka fosa. Ale Dariusz, zmuszony po raz drugi do uśmierzenia buntu miasta, kazał zniszczyć część zewnętrznego muru. Po latach, kiedy Dariusz znowu musiał tłumić powstanie w mieście, zburzył praktycznie wszystkie mury i zasypał fosę. Myślę teraz, że jest mało prawdopodobne, żeby Babilończycy mieli nam sprawić nowe kłopoty. Ci ciemnowłosi ludzie są z natury leniwi, zmysłowi i posłuszni. Przez wieki rządzeni byli przez skorumpowanych i skłóconych ze sobą kapłanów. Od czasu do czasu kapłani jednej świątyni wywoływali bunt przeciwko kapłanom innej i wtedy w mieście wybuchały zamieszki gwałtowne jak letnia burza i równie szybko przemijające. Takie regularnie powtarzające się niepokoje są jednak kłopotliwe dla administracji.

Chociaż jestem zadowolony, że nie urodziłem się w Babilonie, to przyznać muszę, że żadne inne miejsce na Ziemi nie odpowiada tak doskonale gustom młodych ludzi, a zwłaszcza młodych mężczyzn wychowanych w surowych perskich rygorach.

O zachodzie słońca przejechaliśmy przez Bramę Isztar, nazwaną tak na cześć bogini, odpowiedniczki Anahity lub Afrodyty. Brama Isztar to w rzeczywistości dwa budynki bramne: jeden w zewnętrznym, drugi w wewnętrznym murze. Te olbrzymie budowle pokryte są kaflami o błękitnej, żółtej i czarnej glazurze, z wyobrażeniami różnego rodzaju dziwnych i groźnych zwierząt, nie wyłączając smoków. Efekt jest raczej niepokojący niż piękny. Spośród dziewięciu bram miasta, z których każda nosi nazwę jakiegoś bóstwa, Brama Isztar jest najważniejsza, ponieważ prowadzi do samego serca lewej części Babilonu, gdzie znajdują się świątynie, pałace i skarbce.

Tuż po przejeździe przez pierwszą bramę Mardoniosa przywitał ówczesny namiestnik i jego dwór. Z oczywistych powodów tożsamość Kserksesa i moją utrzymano w tajemnicy. Przedstawiono nas po prostu jako towarzyszy namiestnika na trzeci miesiąc roku.

Po rytualnej ofierze chleba i wody przemierzyliśmy wraz z eskortą honorową drogę procesyjną. Tę wspaniałą aleję wybrukowano dobrze dopasowanymi płytami wapniowymi, a budynki po każdej jej stronie pokryto glazurowanymi kaflami z wyobrażeniami lwów.

Po lewej stronie drogi znajduje się świątynia poświęcona jakiemuś bogu-demonowi, a po prawej tak zwany nowy pałac, wybudowany przez króla Nabuchodonozora w ciągu piętnastu dni, przynajmniej tak twierdzą miejscowi ludzie. Ostatni z bohaterskich królów Babilonu, Nabuchodonozor, wygnał Egipcjan z Azji, podbił też Tyr i Jerozolimę. Niestety, tak jak wielu Babilończyków, był obłąkany na punkcie religii. Wydaje mi się, że nie miał wyboru; kapłani Bel-Marduka sprawują władzę nad miastem i żaden król Babilonu nie jest naprawdę królem, dopóki nie włoży szat kapłańskich i nie chwyci, dosłownie, dłoni Marduka, to znaczy, nie uściśnie dłoni jego złotego posągu w wielkiej świątyni. Syrus, Kambyzes, Dariusz i Kserkses – wszyscy ściskali dłoń Marduka.

Ostatnie dni Nabuchodonozor poświęcił prawie w całości religijnym ceremoniom, podczas których często udawał, że to on jest kozłem ofiarnym. Raz nawet padł na czworaki i zaczął jeść trawę wiszących ogrodów. Ale w odróżnieniu od prawdziwego kozła nigdy nie został zarżnięty. Umarł w obłędzie jakieś pięćdziesiąt lat przed naszą wizytą w Babilonie. Nigdy nie spotkałem Babilończyka, który by nie lubił o nim mówić. Był ich ostatnim prawdziwym królem. Nawiasem mówiąc, pochodził ze starego rodu chaldejskiego, podobnie jak – jestem tego pewny, choć nie mam żadnych dowodów – ród Spitamidów.

Trzydzieści lat po śmierci Nabuchodonozora frakcja antykapłańska zaprosiła Cyrusa do Babilonu. Był to związek międzynarodowych handlarzy i wekslarzy, który usunął ostatniego króla, mętną zresztą postać, imieniem Nabonid. Dziwny ten władca interesował się wyłącznie archeologią. Można go było zwykle zastać nie w Babilonie, lecz na pustyni, gdzie odkopywał zaginione miasta Sumerów. Dzięki temu, że król całkowicie oddawał się przeszłości, kapłani przejęli teraźniejszość. Rządzili państwem i doprowadzili je do ruiny, a właściwie do chwały, gdyż dostało się pod panowanie Cyrusa.

Przydzielono nam wspaniałe komnaty w nowym pałacu. Tuż pod naszymi kwaterami znajdował się kamienny most łączący lewą i prawą część miasta. Co noc usuwano drewniane części mostu, żeby uniemożliwić złodziejom przedostawanie się z jednej strony na drugą.

Pod rzeką Nabuchodonozor wybudował tunel. To wspaniałe dzieło techniki ma około dwudziestu stóp szerokości i jest prawie tak samo wysokie. Z powodu nieustannie sączącej się z Eufratu wody ściany i podłoga tunelu są niepokojąco błotniste, powietrze zaś skażone nie tylko smrodem wołów ciągnących wozy, lecz również dymem z pochodni, które zaleca się wynajmować podróżnym wchodzącym do tunelu. Kiedy dotarliśmy na drugą stronę, byłem zadyszany, a Kserkses powiedział, że czuł się tam jak pogrzebany żywcem. Tunel jednak funkcjonuje przez pół wieku, i to bez jednego nieszczęśliwego wypadku.

Komnaty nasze znajdowały się na szczycie pałacu, jakieś cztery piętra nad miastem. Z centralnego krużganku mieliśmy piękny widok na to, co Babilończycy nazywają ziguratem, czyli wysokim miejscem. Ten zigurat, Dom Podstawy Nieba i Ziemi, jest największym na świecie budynkiem, przewyższającym nawet najwynioślejsze piramidy Egiptu – tak przynajmniej lubią twierdzić Babilończycy. Nigdy nie byłem w Egipcie.

Siedem olbrzymich sześcianów z cegły ustawiono jeden na drugim. Największy sześcian stanowi podstawę, najmniejszy szczyt. Dokoła całej tej niezwykłej piramidy biegną schody. Ponieważ każdy poziom poświęcony jest innemu bóstwu, w każdym dominuje inny kolor. Nawet przy świetle księżyca mogliśmy rozróżnić upiornie połyskujące czerwienie, błękity i zielenie bogów słońca, gwiazd i księżyca.

Niedaleko ziguratu znajduje się świątynia Bel-Marduka, kompleks wielkich szaroburych budynków i zapylonych dziedzińców. Sama świątynia nie wyróżnia się pięknem, z wyjątkiem wysokich drzwi z brązu prowadzących do komnaty boga. Jest ona właściwie interesująca tylko pod jednym względem, a mianowicie, nie różni się niczym od innej zbudowanej przed trzema tysiącami lat. Prawdziwym bogiem czy też duchem tego miasta jest jego niezmienność. Wszystko w nim musi pozostawać bez zmian.