Выбрать главу

Poprzedniej nocy przybył tam w całkowitej tajemnicy. Oczywiście, nie uprzedził o tym obsługi pałacyku. W głównej sieni było zimno. Dopiero co rozpalono węgiel drzewny w piecykach przenośnych. Dywany, po których stąpał Wielki Król – jego nogi nie powinny dotykać ziemi czy posadzki – zostały ułożone tak pospiesznie, że sam zacząłem je poprawiać.

Na podwyższeniu stał perski tron, wysokie złote krzesło z podnóżkiem, przed nim sześć rzędów taboretów. To było niezwykłe. Na dworze siedzi tylko Wielki Król. Ale słyszałem o tajnych naradach, w czasie których ważne osobistości siedzą w obecności Wielkiego Króla. Nie muszę ci mówić, jak wielkie czułem podniecenie na myśl, że zobaczę Wielkiego Króla w jego najtajniejszej i najważniejszej roli – wodza górskiego plemienia, które podbiło świat.

Powitał nas Artafernes, syn Hystaspesa, satrapa Lidii. Jakkolwiek w Sardes, stolicy bogatego i starożytnego królestwa Lidii, które Cyrus odebrał Krezusowi, był potężnym władcą o statusie króla, tutaj był tylko sługą, niewolnikiem starszego brata, Wielkiego Króla. Kiedy Artafernes uściskał ojca, starzec zapytał:

– Czy o n tu jest?

Na dworze sam sposób, w jaki wyraz „on” zostaje wypowiedziany, mówi każdemu, czy odnosi się do Wielkiego Króla, czy nie. Sposób, w jaki wypowiedział je teraz Hystaspes, świadczył o tym, że odnosił się do kogoś innego.

– Tak, ojcze. Jest tu wraz z innymi Grekami.

Już wtedy wiedziałem, że poufne spotkania z Grekami nie wróżą nic dobrego.

– Wiesz, co myślę. – Stary Hystaspes masował swoje kalekie ramię.

– Wiem, ojcze. Ale musimy ich wysłuchać. Na zachodzie wszystko się zmienia.

– Jak zawsze – zniecierpliwił się Hystaspes.

Byłem pewny, że Artafernes pragnął choć na chwilę zostać sam na sam z ojcem, ale zanim zdążyłem się oddalić, rozmowę przerwał szambelan, który skłoniwszy się nisko przed obu satrapami zapytał:

– Czy wasze wysokości przyjmą gości Wielkiego Króla? Hystaspes skinął głową i od razu wprowadzono najmniej ważnego gościa – mojego starego przyjaciela, lekarza Demokedesa. Służył za tłumacza, ilekroć Dariusz przyjmował ważnych Greków. Potem wszedł Tessalos z Aten. Następnie Histiajos, który nie potrzebował tłumacza. Odznaczał się biegłością zarówno w języku perskim, jak w perskich intrygach.

Ostatnim Grekiem, który wszedł do pokoju, był chudy, siwy człowiek. Poruszał się wolno, poważnie, majestatycznie. Miał tę niezwykłą swobodę w obcowaniu z ludźmi, która cechuje tylko tych, co urodzili się, by rządzić. Kserkses miał tę umiejętność. Dariusz nie.

Szambelan zaanonsował: – Hippiasz, syn Pizystratesa, tyran Aten z woli ludu. – Hystaspes powoli przeszedł przez pokój i objął tyrana. Demokedes natychmiast stanął obok nich, szybko tłumacząc ceremonialne zdania. Hystaspes zawsze traktował Hippiasza z honorami. Uważał go za jedynego władcę greckiego, który zasługuje na szacunek.

W pałacyku myśliwskim Wielki Król porusza się bez akompaniamentu bębnów, cymbałów i piszczałek. Toteż zanim mogliśmy się zorientować, Dariusz zasiadł na swoim tronie, Kserkses stanął po jego prawej stronie, a głównodowodzący Datis po lewej.

Chociaż Dariusz nie mógł mieć więcej niż pięćdziesiątkę, widać było po nim oznaki starości. Często skarżył się na bóle za mostkiem i na trudności w oddychaniu. Ponieważ Demokedes nikomu nie mówił o stanie zdrowia swego pacjenta, nikt nie znał prawdziwej sytuacji. Jednakże na wszelki wypadek – oraz zgodnie ze starodawnym obyczajem medyjskim – Dariusz kazał budować dla siebie grobowiec opodal Persepolis, ponad dwadzieścia mil na zachód od świętej Pasargady.

Tego dnia Dariusz otulony był w grube, zimowe szaty. Poza biało-niebieską wstęgą nie miał żadnej oznaki królewskiej godności. Bawił się bez przerwy sztyletem u pasa. Nie umiał trwać w bezruchu – jeszcze jeden znak wskazujący, że nie urodził się jako król, jak Kserkses czy Hippiasz.

– Już powitałem tyrana Aten – powiedział. – A jako że wszyscy pozostali są zawsze przy moim boku, nie muszę was witać w moim domu. – Dariusza niecierpliwiły wszelkie ceremoniały, szczególnie gdy nie stanowiły sedna działań. – Więc zaczynam. To jest narada wojenna. Siadajcie. – Na twarzy Dariusza płonęły rumieńce, zupełnie jakby miał gorączkę. Zimą często się przeziębiał.

Wszyscy, z wyjątkiem Kserksesa, Datisa i mnie, usiedli.

– Hippiasz przybył prosto ze Sparty. – Wiadomość ta wstrząsnęła nami, co zresztą było zamiarem Dariusza. Gdyby nic pomoc armii spartańskiej właściciele ziemscy i kupcy nigdy nie zdołaliby wypędzić popularnego Hippiasza.

Dariusz wyciągnął do połowy ze szkarłatnej pochwy srebrny zakrzywiony sztylet. Jeszcze teraz widzę połyskujące ostrze. Obraz ten przetrwał w tej części mojej pamięci, w której zachowały się rzeczy widzialne.

– Mów, tyranie Aten.

Mimo że Hippiasz musiał zatrzymywać się co minutę lub dwie, by dać Demokedesowi możność przetłumaczenia tego, co powiedział, był nie tylko imponujący, lecz i elokwentny.

– Wielki Królu, jestem wdzięczny za wszystko, co zrobiłeś dla Pizystratydów. Pozwoliłeś nam utrzymać nasze dobra rodzinne w Sigejon. Jesteś najlepszym z monarchów. I jeżeli niebo każe nam być gościem jakiegokolwiek ziemskiego władcy, to cóż za szczęście, że to właśnie twoim.

W czasie przemówienia Hippiasza, Histiajos wpatrywał się w Dariusza z intensywnością właściwą tym indyjskim wężom, które szklistym wzrokiem porażają królika, zanim się na niego rzucą. Ale Dariusz bynajmniej nie był przerażonym królikiem. Mimo dziesięcioletniego pobytu na dworze, Histiajos nigdy nie rozumiał Wielkiego Króla. W przeciwnym przypadku wiedziałby, że z twarzy Dariusza nigdy nic nie można odczytać. W czasie narad Wielki Król upodabniał się do kamiennego posągu.

– Teraz jednak, Wielki Królu, pragniemy powrócić do domu, do miasta, z którego przed siedmiu laty wygnała nas garstka ateńskich arystokratów, zapewniwszy sobie pomoc armii spartańskiej. Na szczęście przymierze pomiędzy naszymi wrogami a Spartą zostało zerwane. Kiedy król Kleomenes zwrócił się do wyroczni na ateńskim Akropolu, odpowiedź brzmiała, że ciężkim błędem było sprzymierzenie się Sparty z wrogami naszej rodziny.

Grecy darzyli wielkim zaufaniem te bałamutne, a czasem i wręcz przekupne wyrocznie. Być może król Sparty rzeczywiście przejął się wyrocznią, która zawsze opowiadała się po stronie rodziny Pizystratesa. Ale wydaje mi się raczej, że uznał za nieodpowiednie ateńskie stronnictwo właścicieli ziemskich, na czele którego stał w owym czasie jeden z owych obłożonych klątwą Alkmeonidów, niejaki Klejstenes, którego entuzjazm dla demokracji nie mógł ucieszyć bardzo konwencjonalnego króla Sparty. W każdym razie Kleomenes zażądał zwołania zgromadzenia przedstawicieli wszystkich państw greckich. Zebrali się w Sparcie. Kleomenes przedstawił zarzuty przeciwko Klejstenesowi. Nawiasem mówiąc, powiedziano mi, że Kleomenes zgodziłby się, by arystokrata Isagoras został tyranem, zgodziłby się na każdego, z wyjątkiem Klejstenesa.

Hippiasz bardzo wymownie przedstawił swoją działalność w Sparcie. Ale nie przekonał innych Greków, którzy odmówili utworzenia ligi przeciwko Atenom, gdyż sami bali się Sparty, nie chcieli więc w Atenach prospartańskiego rządu. Tak to po prostu było. Lecz Grecy rzadko bywają szczerzy. Największym hipokrytą okazał się przedstawiciel Koryntu. W obliczu Hippiasza potępił wszystkich tyranów dobrych i złych. Przegłosowani Spartanie zmuszeni zostali przysiąc, że nie wywołają przewrotu w Atenach.