Выбрать главу

Dariusz przyglądał mi się przez dłuższą chwilę. Nie mogłem opanować dygotania prawej nogi. Miałem nadzieję, że moja kapłańska szata zakrywa ten zewnętrzny objaw wielkiego wewnętrznego strachu.

– Służyłeś nam dość dobrze w Sardes. – Dariusz mówił krótko. Czy ten niemal komplement był wstępem do złowieszczego „ale”?

– Służę, jak tylko mogę, Wielkiemu Królowi, którego blask…

– Tak. Tak. – Dariusz przerwał mi ceremonialną odpowiedź. Wskazał na leżący z boku stos papirusów z satrapii i Egiptu. Rozpoznałem hieroglify. Następnie przekopywał się przez inny stos dokumentów, aż znalazł prostokąt czerwonego jedwabiu, na którym wypisano złotymi literami posłanie; był to luksusowy, ale mało praktyczny sposób pisania listów.

Nie udało mi się odgadnąć, w jakim był pisany języku. Na pewno nie po persku ani nie po grecku. Dariusz mnie oświecił.

– To nadeszło z Indii. Od króla jakiegoś kraju, o którym nigdy nie słyszałem. Proponuje nam wymianę handlową. Zawsze chciałem powrócić do Indii. Tam leży nasza przyszłość. Na wschodzie. Zawsze to mówiłem. Na zachodzie nie ma niczego, co byłoby warte posiadania. – Potem powiedział tym samym tonem: – Nie zostaniesz głównym kapłanem zoroastryjczyków. Tak postanowiłem.

– Tak, panie wszystkich lądów i mórz.

– Myślę, że ci to przyniesie ulgę. – Dariusz uśmiechnął się i nagle poczułem się niemal swobodnie.

– Zawsze pragnąłem jedynie i wyłącznie służyć Wielkiemu Królowi.

– Czy te dwa wyrazy nie oznaczają tego samego?

– Te dwa wyrazy oznaczają z natury rzeczy, panie, jedno i to samo. – Najwidoczniej nie miał to być dzień mojej egzekucji.

– Hystaspes nie zgodziłby się z tobą.

Następnie, ku memu zdziwieniu, Dariusz roześmiał się szczerze, jak wojownik z gór. W życiu prywatnym nie ograniczał się do dyskretnego pokasływania, jakie obowiązywało na dworze.

– Mój ojciec był o tobie wysokiego mniemania. Pragnął, żebyś został przywódcą, głównym kapłanem zoroastryjczyków, królowa też jest tego zdania.

Znowu się zdenerwowałem. Dariusz znał każde słowo, które wymieniłem z Atossą. Wielki Król wskazał leniwym ruchem złote litery błyszczące na czerwonym jedwabiu.

– Ale postanowiłem inaczej. Ty nie masz powołania. Zawsze było to dla mnie jasne, tak jak i dla Mądrego Pana, pierwszego wśród bogów. – Dariusz przerwał, jakby spodziewając się, że napiętnuję jego bluźnierstwo.

– Wiem, panie, że to było zawsze dla ciebie jasne. – Nie mogłem się zdobyć na nic lepszego.

– Jesteś taktowny, to dobrze, nie tak jak twój dziadek. Cyrus uciąłby głowę Zoroastrowi, gdyby ten odezwał się do niego w taki sposób, w jaki zwykł mówić do mnie. Ale ja jestem… pobłażliwy. – Silne palce Dariusza bawiły się zapisanym skrawkiem czerwonego jedwabiu. – W sprawach religijnych – dodał. – W innych sprawach… – Zamilkł. Widziałem, że zastanawia się, do jakiego stopnia ma być ze mną szczery.

Myślę, że w końcu był tak szczery, jak z każdym potrafił. Ostatecznie tajemnica absolutnej władzy polega na absolutnej dyskrecji. Monarcha musi być jedynym wszechwiedzącym. Może dzielić się od czasu do czasu tym czy innym okruchem swojej wiedzy. Ale cały obszar powinien być dostępny tylko jego oku. Tylko on jest złotym orłem.

– Nie podoba mi się ta grecka wojna. Histiajos uważa, że może ją zakończyć, ja zaś mam co do tego wątpliwości. Widzę teraz jasno, że nie zakończy się, dopóki nie zburzę Aten, a to musi zabrać dużo czasu i pieniędzy i w końcu nie dodam do imperium nic, oprócz kilku kamienistych skrawków zachodniego kontynentu, na których rosną tylko te parszywe oliwki. – Dariusz żywił iście perski wstręt do oliwek. Nasz zachodni świat dzieli się na tych, którzy żywią się wyłącznie oliwkami, i tych, którzy mają dostęp do oleju, tłoczonego z najrozmaitszych innych, bardziej cywilizowanych roślin. – Miałem nadzieję, że na stare lata będę mógł przenieść się bardziej na wschód, tam gdzie wschodzi słońce. Symbol Mądrego Pana – dodał, uśmiechając się do mnie. Byłbym zdziwiony, gdyby się okazało, że Dariusz wierzy w cokolwiek poza swoim własnym przeznaczeniem. – Cóż, wojny greckie nie zajmą nam więcej niż rok czy dwa, a ja wierzę, że wytrzymam jeszcze rok czy dwa…

– Oby Wielki Król żył wiecznie! – wydałem z siebie tradycyjny okrzyk.

– Jestem tego samego zdania. – Wielki Król prywatnie wcale nie dbał o ceremonie. Kiedy byliśmy sami, miałem zawsze wrażenie, że zachowujemy się jak para wekslarzy albo wędrownych kupców, zastanawiających się, jak obedrzeć ze skóry klientów na targu.

– Czy znasz matematykę?

– Tak, panie.

– Czy potrafisz się szybko uczyć języków obcych?

– Chyba tak, panie. Nauczyłem się trochę lidyjskiego i…

– Zapomnij o lidyjskim, Cyrusie Spitamo, ja potrzebuję pieniędzy, dużo pieniędzy…

– Na wojny greckie. – Popełniłem niewybaczalną gafę, bo chociaż nie zadałem mu bezpośredniego pytania, to przerwałem mu w pół słowa.

Dariusz jednak był chyba bardzo zadowolony z możliwości prowadzenia ze mną bezpośredniej rozmowy.

– Na wojny greckie. Na roboty w Persepolis. Na obronę północnej granicy. Mógłbym oczywiście podnieść wysokość danin od moich wiernych niewolników, ale akurat teraz, kiedy buntują mi się jońskie miasta, w Karii trwają niepokoje, w Babilonie zjawił się nowy pretendent, podnoszenia podatków nie uważam za wskazane. Pieniądze jednak mieć muszę. – Zamilkł.

Przez cały czas zastanawiałem się nad tym, po co mnie wezwał.

– Chcesz, żebym udał się do Indii, panie?

– Tak.

– Chcesz, żebym zawarł umowy handlowe?

– Tak.

– Chcesz, żebym zbadał, jakie są te państwa indyjskie?

– Tak.

– Pragniesz przyłączyć całe Indie do perskiego imperium?

– Tak.

– Panie, nie wyobrażam sobie wspanialszej misji.

– To dobrze. – Dariusz wziął do ręki czerwony jedwabny list. – Ci ludzie chcą handlować z Persją.

– Co mają nam do zaoferowania, panie?

– Żelazo. – Dariusz posłał mi szeroki, złośliwy uśmiech. – Twierdzi się, że nasz kraj jest z żelaza. A teraz słyszę, że całe Indie obfitują w żelazo i ten, kto uzyska kontrolę nad kopalniami, może zbić fortunę! – Dariusz sprawiał wrażenie młodego kupca planującego jakieś handlowe posunięcie.

– Chcesz, żebym zawarł traktat?

– Tysiąc traktatów! Muszę mieć dokładne sprawozdania o stanie finansów każdego z krajów, które odwiedzisz. Chcę wiedzieć, jaki jest stan dróg, jakie metody opodatkowania i czy używają pieniędzy, czy też prowadzą handel wymienny. Zbadaj, jak zaopatrują i w jaki sposób transportują swoje wojska. Dowiedz się, co tam rośnie i ile jest zbiorów w roku. Zwróć szczególną uwagę na ich bóstwa. Moją polityką było zawsze popieranie tych religii, które cieszą się popularnością. Jeżeli udajesz, że czcisz lokalne bóstwa, warstwa kapłanów natychmiast staje po twojej stronie. A jeżeli masz za sobą kapłanów, nie potrzebujesz dużego garnizonu dla zachowania porządku. To bardzo dla nas ważne. Świat jest wielki, a nas, Persów bardzo mało. Podobnie jak Cyrus i Kambyzes rządzę nie-Persami poprzez ich kapłanów. I w tym właśnie t y możesz być bardzo dla mnie użyteczny. – Dariusz przybrał ton konspiratora, przyciszył nawet głos. – Z pewnych raportów wynika, że są Indusi, którzy bardzo poważają Zoroastra. Będziesz więc nie tylko moim wysłannikiem, lecz i kapłanem.

– Jako kapłan muszę głosić, że Mądry Pan jest jedynym bogiem. Będę musiał zwalczać demonów, których czczą Indusi.