Выбрать главу

Osada Radźagryha istniała od dawien dawna. Istniała dzięki osłaniającym ją pięciu wzgórzom, tworzącym naturalną fortecę w odległości około dwudziestu mil na południe od Gangesu. Na początku panowania Bimbisary miasto zaczęło rozbudowywać się w kierunku równiny. Król kazał wznieść masywny mur z grubo ciosanych kamieni dla obrony nie tylko nowego miasta, lecz także terenów rolnych, ogrodów, parków i jezior. W rezultacie gdyby nastąpiło oblężenie, mieszkańcy znajdujący się w obrębie murów zawsze mieliby pod dostatkiem żywności i wody. Z początku to mnie niepokoiło. Ale Karaka zwrócił mi uwagę na fakt, że stolica zawsze się poddaje, jeżeli zostanie odcięta od reszty kraju, niczym ciało od głowy.

Zbliżaliśmy się do Radźagryhy o zachodzie słońca i w zapadającym zmroku mury miasta robiły wrażenie naturalnych skał zwieńczonych tu i ówdzie byle jak wykonanymi wieżami strażniczymi. Ponieważ Indie są tak bogate w drewno i glinę, w budownictwie rzadko używa się tu kamieni i mało jest dobrych murarzy. Reprezentacyjne budowle wznoszone są albo z drewna, albo z kombinacji drewna i cegieł.

Kiedy wjeżdżaliśmy do miasta, niebo było jeszcze jasne. Dęto na naszą cześć w konchy, tłumy ludzi tłoczyły się wokół nas, jak zawsze kiedy można zobaczyć ważne osobistości, nie mówiąc już o słoniach.

Miasto Bimbisary zbudowano według takiego samego planu, jaki tak mi się spodobał w Babilonie i w opuszczonym mieście harappijskim. Szerokie, proste aleje biegną równolegle do siebie. Każda zaczyna się u jednej z bram miasta i kończy na centralnym placu, na którym stoi wielki budynek, gdzie podróżni mogą zamieszkać i pożywiać się za opłatą.

Na tyłach nowego miasta wznosi się owych pięć pagórków ze strażnicami i stare miasto, labirynt wąskich uliczek i alejek, podobne do Suzy czy Sardes.

Sprzeczałem się często z budowniczym z mojej świty o to, czy pierwsze wzniesione przez człowieka miasta miały proste ulice przecinające się pod kątem prostym. Jego zdaniem, były to zwykłe wioski, które rozrosły się nadmiernie, tak jak Sardes, Suza, Ekbatana czy Benares. Później kiedy jakiś król zakładał bądź odbudowywał miasto, czynił to na planie krzyżujących się ze sobą prostopadle ulic. Nie zgadzam się z nim. Jestem pewny, że pierwsze miasta też miały wyłącznie równolegle do siebie biegnące ulice. Później kiedy podupadły, szerokie aleje zostały zrujnowane i między nowymi domami, rozrzuconymi bezładnie wśród gruzów ich poprzedników, powstały kręte uliczki. Nigdy nie poznamy prawdy.

Nowa część Radźagryhy jest imponująca. Stoi tam wiele czteropiętrowych domów, wszystkie solidnie zbudowane. Król ustalił wiele norm budowlanych, których ściśle przestrzegano. Wszelkie nakazy królewskie zresztą były ściśle przestrzegane, ponieważ służba wywiadowcza Magadhy – dzięki wysiłkom Warszakary – to wspaniały instrument. Król wiedział o wszystkim, a jeżeli nie król, to minister.

Jadąc na moim słoniu, mogłem zaglądać w okna mieszkań na piętrze, gdzie ukryte za misternie rzeźbionymi kratami kobiety obserwowały życie miasta, same niewidzialne dla oka przechodniów. Na dachach wielu domów wznosiły się urocze, przewiewne pawilony, w których właściciele sypiali w upalne noce.

Większość okien na piętrze wyposażono w balkony z mnóstwem doniczek z kwitnącymi krzewami. Kiedy przejeżdżaliśmy, mężczyźni i kobiety rzucali kwiaty na drogę. Wszyscy wydawali się przyjaźni.

W powietrzu snuły się mocne zapachy, które na zawsze będą mi się kojarzyły z Indiami: kwitnący jaśmin, zjełczałe masło bawole, drewno sandałowe, no i oczywiście fetor rozkładu, nie tylko ludzkiego ciała, lecz i samego miasta. Drewniane budynki żyją krótko w krajach, w których deszcz przemienia się szybko w potop.

Na środku wielkiego, nie brukowanego placu stoi królewski pałac. Na placu tym nie ma żadnych zabytków, pewnie dlatego że miasto jest, a w każdym razie było wtedy, takie nowe. Ciekawe, że nie buduje się tu arkad. W klimacie, w którym człowieka albo moczy deszcz, albo pali słońce, arkady są koniecznością. Ale nie znają ich w królestwie Magadhy. Mieszkańcy zadowalają się prowadzeniem swoich interesów albo pod jaskrawymi osłonami wzdłuż ulic, albo pod palącymi promieniami słońca. Większość z nich ma ciemną skórę, niektórzy nawet granatowoczarną.

Trzypiętrowy pałac króla Bimbisary zbudowany jest z drewna na fundamencie z cegieł. Ale w odróżnieniu od pałacu Medów w Ekbatanie, wzniesionego całkowicie z drewna cedrowego, na ściany eleganckiego pałacu Bimbisary użyto najrozmaitszych gatunków dobrze wypolerowanego drewna, nie wyłączając hebanu i teku, a ściany niektórych komnat inkrustowano macicą perłową lub ozdobiono rzeźbionymi plakietkami z kości słoniowej. W każdej części pałacu panuje charakterystyczny zapach, co jest rezultatem starannego doboru aromatycznego drewna, kadzideł i kwitnących roślin. Sklepienia beczkowe sprawiają, że nawet w najgorętsze dni jego wnętrze jest przyjemnie chłodne.

Pałac zbudowano dokoła czterech wewnętrznych dziedzińców. Dwa z nich służą paniom z haremu, jeden przeznaczono do dyspozycji dworzan. Na prywatnym dziedzińcu króla jest mnóstwo drzew, kwiatów i fontann. Wszystkie okna wychodzące na ten królewski ogród zostały zaślepione, z wyjątkiem okien jego komnat. Toteż kiedy spaceruje po swoim ogrodzie, nikt nie może go podglądać. Przynajmniej w teorii. Wkrótce dowiedziałem się, że ludzie z tajnej służby wywiercili otwory, przez które można stale obserwować króla, chociaż to właśnie o n i mieli być jego oczami. Nigdy nie przebywałem na dworze tak przeżartym intrygami; a przecież pozostałem z Kserksesem w Suzie do końca.

Ulokowano mnie i Karakę na piętrze pałacu, w tak zwanej kwaterze książąt. Był to wielki zaszczyt, a w każdym razie wszyscy tak twierdzili. Dano nam sześć komnat z widokiem z jednej strony na dziedziniec dworzan, z drugiej na główny rynek. Pozostali członkowie mojego poselstwa zostali rozlokowani w pobliskim budynku.

Ostrzegłem moich głównych agentów, że kraj roi się od szpiegów i że każda ich rozmowa może być podsłuchana. Nie powinni liczyć na to, że słuchający ich nie znają perskiego. Kazałem im się zorientować w prawdziwej sile wojsk Magadhy. Mówię prawdziwej, ponieważ nie znam kraju, który nie wyolbrzymia swojej potęgi militarnej i bogactwa, a po pewnym czasie sam wierzy we własne kłamstwo.

Nie ma dnia tu, w Atenach, w którym nie opowiedziano by mi, jak to dwa, trzy tysiące, a może dwie, trzy setki Greków pokonały perską armię i flotę składające się z dwóch czy trzech milionów ludzi. Grecy tak zafałszowali historię tej wojny, że w końcu już nic nie wiedzieli. Jest to zawsze błąd. Jeżeli nie umiesz liczyć, nie chodź na targ ani na wojnę.

5

Przyznam się, że nigdy w życiu nie widziałem tyle nagości ile w Indiach. Ale w odróżnieniu od Greków, Indusi nie obnażają się po to, by pobudzać zmysły; odsłaniają ciało po prostu dlatego, że mieszkają w gorącym kraju. Noszą tylko dwie części garderoby. Zarówno mężczyźni jak kobiety nakładają na siebie coś w rodzaju spódnicy umocowanej w talii ozdobnym paskiem lub szarfą; poza tym szal zawiązany albo spięty pod szyją. Kiedy znajdą się w pomieszczeniu, zdejmują zazwyczaj górną część garderoby. Strój dworski różni się od zwykłego wyłącznie kosztownością materiału.

Damy dworskie w towarzystwie ludzi sobie równych bez żenady obnażają piersi. Sutki malują, golą włosy pod pachami, a pępki ozdabiają drogimi kamieniami. Te z nich, które nie są zbyt tęgie, bywają niezwykle piękne. Mają szczególnie delikatną skórę i namaszczają ją pachnącymi olejkami.

Zarówno mężczyźni jak kobiety malują sobie twarze. Oczy obrysowują starannie czarną kreską ze specjalnej maści. Jest to moda medyjska przejęta przez Cyrusa, potem kontynuowana przez Wielkich Królów i większość ludzi dworu. Cyrus uważał, że Persowie powinni upodabniać się jak najbardziej do bogów, zwłaszcza kiedy pokazują się swoim cudzoziemskim poddanym. Na szczęście Persowie są na ogół wyżsi i bardziej muskularni od innych, toteż z podmalowanymi oczyma i uróżowanymi policzkami wyglądają naprawdę jak wspaniałe, żywe podobizny bogów-wojowników.