Выбрать главу

Po bardzo długich wahaniach pokojówka zgodziła się na eksperyment.

Zaległa cisza.

– To niebieski szafir! – zawołała Theresa z przejęciem. – Jaki wielki! I cóż za uroda! A jaka czystość!

Erling nie był w stanie wykrztusić ani słowa.

Pokojówka dygotała na całym ciele.

– Panie Müller – szeptała ledwo dosłyszalnie. – Wasza wysokość… Paniczu Dolg! Myślę, że nie muszę dotykać kuli. Ja… Ja już się czuję lepiej. Ból ze mnie wypływa. Spływa z ramion. W dół po rękach. A teraz jest tutaj – wskazała na przedramię. – A teraz… w dłoniach. Och, jaki okropny ból w palcach! O, nie!

– Całe cierpienie zebrało się w koniuszkach palców – powiedział cicho Dolg.

Biedaczka oddychała ciężko.

– Ale teraz… O Boże, ból się rozpływa, znika… O, wasza miłość, przestało mnie boleć! Proszę spojrzeć, mogę podnieść rękę! I nic mnie nie boli!

Wstrząśnięta wybuchnęła rozpaczliwym płaczem.

– Ja rozumiem, co odczuwasz – pokiwała głową księżna. – Moje bóle stawów też zniknęły. Stało się to dokładnie w taki sam sposób, jak opowiadałaś. Najpierw skoncentrowały się w jednym punkcie, a potem wypłynęły ze mnie.

– Tak – szlochała pokojówka. – To samo było z moimi biodrami. Ból zsuwał się w dół, do stóp, a potem wypłynął na zewnątrz. Chociaż czułam to mniej wyraźnie niż w ramionach, ale też zawsze miałam największe bóle w barkach.

Dolg zawijał niebieski kamień w sweter i chciał go na powrót zapakować do węzełka Villemanna.

– Zdaje mi się, że wiem, co się stało – stwierdził Dolg. – Prosiłem go w duchu, by był tak dobry i usunął twój ból, i on to uczynił. On spełnia moje życzenia. To mnie trochę przeraża.

– Słusznie, rzeczywiście powinieneś się tego bać – powiedział Erling przejęty. – Bo to oznaczać może trzy rzeczy, Dolg. Po pierwsze, nie wiemy, co by się stało, gdyby ktokolwiek inny wyraził wobec szafiru swoje życzenia. Po drugie, ty sam zawsze, kiedy będziesz go używał, musisz mieć czyste intencje i szlachetne zamiary. A po trzecie wreszcie, nie wiemy, czy on spełnia również złe życzenia.

– Na tę ostatnią wątpliwość ja znam odpowiedź – rzekł Dolg. – Złych życzeń kamień nie spełnia. On reprezentuje dobro.

Theresa uśmiechnęła się krzywo.

– Ja w każdym razie wiem, co szafir popiera. Dowiedziałam się tego za miodu. Niech no sobie przypomnę… Wiecie, jest bardzo wiele rzeczy, które szlachetny kamień może dać człowiekowi.

– Trochę o tym wiem, ale niezbyt wiele – wtrącił Dolg.

– Opowiedz nam, babciu!

Księżna starała się sobie przypomnieć możliwie najwięcej i liczyła na palcach.

– No więc wierność w przyjaźni i miłości. Cnotliwość, szczerość, poczucie obowiązku, współczucie, fantazję i uczciwe życie. I dalej… uff, jak mało pamiętam! A tak, jeszcze psychiczny spokój. Zdolności prorocze, uzdrowicielskie, łagodność, ufność. A ponadto przyciąga do właściciela dobrych łudzi. Jest pomocą w nieszczęściu, na przykład w pożarze czy groźbie utonięcia, pomaga też zabłąkanym. Specjalnie chroni oczy i serce. Rozprasza depresję, leczy gorączkę i zatrucia, a ponadto chroni przed czarną magią.

– Uff! – jęknęła Taran. – Zostało coś jeszcze? Coś, na co szlachetne kamienie nie pomagają?

Theresa roześmiała się.

– To dotyczy tylko szafirów. Każdy kamień ma inne sobie przypisane właściwości.

– Z tego, co powiedziałaś, wynika, że szafir rzeczywiście wspiera dobro – rzekł Erling z uśmiechem. – A na dodatek w tym kryje się jeszcze magiczna siła.

– Myślę, że nie istnieje na ziemi drugi szafir, który mógłby się z nim równać – stwierdziła Theresa. – Czy raczej w ziemi. Ale, kochany Dolgu, nie możesz go bez końca nosić owiniętego w ten sweter! A przy tym w węzełku? Ten klejnot powinien spoczywać w wyściełanej aksamitem szkatule. Najlepszy byłby aksamit ciemnoniebieski. Chyba gdzieś mam…

Erling uniósł rękę.

– Piękna szkatułka, to pierwsze, czego poszukują zbójcy na drogach. Szafir powinien mieć rzeczywiście lepszy futerał, ale nie za bardzo wyszukany!

– Masz rację. Dolgu, pokaż nam teraz rysunki!

– To ja je uratowałam! – zawołała Taran radośnie.

– Jesteś paskudną chwalipiętą! – wykrzyknął Villemann. – Ja też się do tego przyczyniłem, chyba nie zaprzeczysz?

– Oczywiście, że pomogłeś – zapewnił Dolg młodszego brata, który, niestety, nie miał możliwości wykazania się niczym szczególnym w wyprawie i potrzebował teraz psychicznego wsparcia.

Dolg wyjął kartki papieru, które po niebezpiecznych przejściach były solidnie pogniecione, i rozłożył je na stole.

– Tutaj mamy znak Słońca – stwierdziła Theresa. – Wszyscy znamy go bardzo dobrze.

– Ale co mogą oznaczać te inne? – zastanawiał się Erling. – Nigdy czegoś podobnego nie widziałam.

– Ani ja – dodała Theresa. – Chociaż mogłabym może…

– Tak? Co miałaś na myśli?

– Bibliotekę w Hofburgu. Jest tam mnóstwo inkunabułów i rycin.

– Byłoby dobrze tam zajrzeć – westchnął Erling i patrzył na księżnę tak długo, że aż się zarumieniła. – Ale czy wiesz, gdzie powinnaś szukać?

– Pojęcia nie mam. A poza tym nie mam też dostępu do Hofburga.

Erling westchnął.

– Porozmawiamy o tym, kiedy wrócimy do domu. Zabiorę ze sobą kopię rysunków. Nie dlatego, bym wiedział, jaką rolę mogłyby odegrać, ale… A przy okazji, Thereso, co zrobimy ze śpiącymi wielkimi mistrzami?

– Uff! – jęknęła, spoglądając ukradkiem w stronę werandy.

– Ja też uważam, że na razie one powinny leżeć tam, gdzie są. Nie dotykaj ich i zadbaj, by nikt inny ich nie dotykał.

„One” to były, oczywiście, kamienne tablice, które w dalszym ciągu leżały na schodach do ogrodu. Były jednak dobrze chronione i nikt nie mógł się nawet do nich zbliżyć. Bliźniaki zostały poinformowane o niebezpieczeństwie i otrzymały surowy zakaz podchodzenia do schodów werandy. Oboje przeżyli tyle bardzo groźnych sytuacji; że szczerze kiwali głowami, obiecując, iż zrobią, jak im powiedziano.

I tym razem dorośli im wierzyli.

– A teraz – oznajmił Erling, kładąc rękę na ramieniu Dolga – teraz ty i ja musimy zacząć działać. Zaraz się przygotujemy do wyjazdu. Dwaj twoi najlepsi ludzie, Thereso!

Księżna natychmiast przystąpiła do pracy.

– Jeszcze tylko jedna sprawa – wtrącił nieśmiało Dolg. – Czy mogę zabrać Nera?

Pies popatrzył lękliwie na panią domu, Theresę, a ona zrozumiała.

– Oczywiście, że Nero może iść z tobą.

Chłopiec mocno przytulił do siebie czworonożnego przyjaciela.

Rozdział 16

W niewielkiej górskiej wiosce poniżej zamku Graben dwóch chłopów siedziało w izbie i piło piwo. Był już późny wieczór, chłopi odpoczywali zadowoleni po dniu pracy. Zasłużyli sobie na parę kufelków.

Obaj jednak milczeli pogrążeni w myślach.

W końcu jeden powiedział:

– Zastanawiam się, co też mogło się stać z tymi trojgiem w ruinach.

– Myślałem o tym samym. Ty ich nie widziałeś?

– Nie.

– Ja też nie.

Piana bieliła się na wąsach.

– Konie nadal stoją w mojej stajni.

– Tak. Piękne konie.

– Bardzo dobre.

– Ale za nimi szli jeszcze jacyś. Oni też pytali o drogę do zamku, ale nie chcieli nas słuchać, kiedyśmy zaproponowali, żeby konie zostawili we wsi. Wzięli je ze sobą. Myślę, że daleko nie zajadą. Gromada wojowników.

– Nie, wojownikami to chyba nie byli. Nie mieli zbroi.