Выбрать главу

– Och, drogi Erlingu, ty naprawdę jesteś uczony!

Uśmiechnął się mile połechtany.

– Od dawna wiedziałem trochę o błędnych ognikach, większość informacji zdobyłem jednak tutaj. Zebrałem je wszystkie przed naszym wyjazdem. Kiedy Tiril powiedziała, że zarówno ona, jak i Dolg widują błędne ogniki w snach albo mają takie widzenia, zacząłem szukać w pani przebogatej bibliotece, księżno.

Spojrzała na niego z uśmiechem.

– Tak, dostałam sporo książek od brata. Czy ty wiesz, Erlingu, że w Wiedniu, w Hofburgu, znajduje się jedna z największych bibliotek na świecie? Liczy sobie co najmniej milion tomów, w tym osiem tysięcy inkunabułów i blisko trzydzieści tysięcy dzieł pisanych ręcznie, niezliczone ilości map i setki papirusowych zwojów.

– Oj! – jęknął Erling. – Wspaniale byłoby spędzić tam kilka dni. A przy okazji, co to są inkunabuły?

– To książki drukowane przed rokiem tysiąc pięćset pierwszym. Ale, Erlingu, zagadaliśmy się o błędnych ognikach i o książkach, a tymczasem musimy się jak najprędzej zastanowić, co robić, żeby pomóc naszym drogim.

Erling długo myślał.

– Ja otrzymałem bardzo stanowczą informację, że moje miejsce jest tutaj. I nie pomogły protesty ani zapewnienia, że chciałbym pomóc przyjaciołom. Dolg zajmie się Mórim, a zresztą i tak, gdybyśmy nawet wyruszyli natychmiast, dotrzemy do niego za późno. żaden zwyczajny śmiertelnik nie jest w stanie pomóc Móriemu, to oboje rozumiemy, prawda? Jedynie dla Tiril moglibyśmy może coś zrobić, pozostaje tylko pytanie, co?

– Jak myślisz, gdzie ona się znajduje?

– To wie tylko kardynał von Graben. To jego lokaje na nas napadli.

– Powinniśmy zatem pojechać do Sankt Gallen?

Erling skinął głową.

– Nie mamy jednak dość ludzi, by zorganizować skuteczny najazd na siedzibę kardynała. Wie pani, co ja myślę, księżno? Że powinniśmy czekać tutaj. Czekać na powrót dzieci. Tylko Dolg ma możliwość rozwiązania problemu.

– To prawda – rzekła w zamyśleniu księżna. – Ale tak strasznie trudno jest siedzieć z założonymi rękami. Tak bardzo chciałabym móc działać!

– Ja także chciałbym coś robić. I ciągle się zastanawiam, dlaczego zostałem usunięty z miejsca wypadku i przeniesiony bezpośrednio tutaj.

Theresa uśmiechnęła się blado.

– No, z pewnością jedną z przyczyn jest ulga, jaką mi sprawia twoja obecność w Theresenhof. Nie znajduję słów, żeby ją wyrazić. Drugim powodem mogą być te kamienne tablice, które powinny były znaleźć się w bezpiecznym miejscu, a nie utonąć w jakiejś rzece.

– Tak, to na pewno jest ważny powód – zgodził się Erling, odkładając ręcznik. Uznał, że jego włosy są już całkiem suche. – Nie zdążyliśmy dokładnie odczytać wszystkiego, co znajduje się na tablicach, tylko najwyraźniejsze napisy, jak na przykład nazwiska wielkich mistrzów. Jest tam z pewnością dużo więcej informacji, które warto by przestudiować. Tylko że teraz musimy zaczekać, aż tablice wyschną.

– Wprost przeciwnie – zaoponowała księżna. – Wzór ryty w kamieniu staje się pod wpływem wilgoci bardziej czytelny. Przyjrzyjmy się tablicom, będzie to przynajmniej jakieś pożyteczne zajęcie!

Księżna wstała.

– Chodź, Nero, idziemy na dwór! Och, nie ma przecież, Nera, wciąż o tym zapominam! Bardzośmy się zaprzyjaźnili, Nero i ja, bez niego dom wydaje się taki pusty! Nie mówiąc już o tym, jak strasznie tęsknię za dziećmi.

Zeszli po schodach werandy do kamiennej księgi.

– Jest jeszcze dość jasno, możemy pracować na dworze, jeśli, oczywiście, nie marzniesz za bardzo?

Erling zapewnił, że nie. Służący przyniósł futrzane na – nuty, żeby mieli na czym siedzieć, i zabrali się oboje do studiowania napisów na kamiennych tablicach, tym razem znacznie bardziej uważnego, niż to było możliwe na skalnej półce.

– Sami źli wielcy mistrzowie, powiadasz? – zapytała Theresa.

– Nie zdołaliśmy odcyfrować napisów na wszystkich płytach. Ale w tych, które udało nam się odczytać, przeważają określenia „zły”, „okrutny”, „diabelski” i tak dalej. Wiele nazwisk nic nam nie mówi, ale wiele jest też postaci historycznych. Najstraszniejsze odkrycie to Tomas de Torquemada.

– O, nie! – zawołała Theresa zdjęta dreszczem grozy. Wiesz, Erlingu, ja jestem głęboko wierzącą katoliczką, nie wątpię, że większość członków naszego Kościoła to wspaniali, szlachetni i bogobojni ludzie. Ale mieliśmy też różne, ze tak powiem, czarne owce. Torquemada należał do najpotworniejszych. Podobny jest kardynał von Graben. I niestety, wygląda na to, że miłość mojej młodości, obecny biskup Engelbert, który bez powodzenia zabiega o kardynalski kapelusz, wcale nie jest o wiele lepszy.

– Ja myślę, że biskup Engelbert nie jest taki bardzo zły – rzekł w zadumie Erling.

– Tak, i nie o to mi chodzi. On jest tylko niewybaczalnie słaby i pozbawiony charakteru, a przez to służy złu. No, to czytajmy, zobaczymy, co tam znajdziemy!

Nie posunęli się zbyt daleko w swoich próbach tłumaczenia napisów na tablicach, gdy zauważyli coś dziwnego i budzącego grozę. Najpierw Theresa zwróciła uwagę, że raz po raz w powietrzu nad ich głowami pojawia się coś ciemnego i niewyraźnego, jakby cienie przelatujących o zmierzchu ptaków.

Erling uspokajał ja, że może zaprószyła sobie oko i łzawi, ale wkrótce potem on sam doświadczył tego samego.

– Te cienie zmierzają jakby ku głównej drodze – powiedział marszcząc brwi.

– Mnie się też tak zdawało, a oboje nie mogliśmy sobie zaprószyć oczu.

– Nie, oczywiście, że nie – odpad Erling jakby nieobecny myślami.

Ujął kolejną kamienną płytę i owo dziwne zjawisko powtórzyło się. Erling i Theresa spoglądali na siebie, nie będąc w stanie pojąć, co się dzieje.

– Czy tam na skale również doświadczaliście czegoś podobnego? – zapytała Theresa. – Wtedy, gdy po raz pierwszy odczytywaliście inskrypcje.

– Nie, ale mieliśmy przecież…

Umilkł, a Theresa dokończyła przerwane zdanie:

– Mieliście ze sobą potężnego czarnoksiężnika Móriego. I wszystkich jego niewidzialnych towarzyszy. My zaś jesteśmy tylko dwojgiem zwyczajnych, słabych ludzi. Erling, mnie się zdaje, że nie powinniśmy dłużej przyglądać się tym tablicom.

On wciąż był pogrążony we własnych myślach.

– „Śpiący wielcy mistrzowie…” Może my ich budzimy?

Theresa głęboko wciągnęła powietrze.