Выбрать главу

– Thomas, uczyń mi tę grzeczność – zażądała – i znikaj stąd natychmiast, bo stracę nad sobą panowanie. Już dosyć natraciłam nerwów.

Wtedy wreszcie wyjął jej czepek i rękawice z dłoni, zdjął marynarkę i spodnie, naciągnął rękawice i czepek. Całkiem automatycznie. Starał się nie patrzeć w obwisłą twarz mężczyzny, kiedy ujął go pod pachy i podciągnął ciało do siedzącej pozycji.

Głowa opadła do przodu, broda schowała się pod klapą. Thomas Lehnerer nie zwracał na to uwagi. Nie zauważył też zakrwawionej otoczki, którą uczyniła ślina na marynarce. Najgorsze było to, że czuł się jak kompletny idiota. Rozebrany aż po slipy, w śmiesznym czepku kąpielowym na głowie i w rękawicach, które zaraz przykleiły mu się do rąk.

Betty stała jeszcze przez sekundę, jakby nie mogła pojąć czy uwierzyć, że jednak był gotów jej pomóc. Potem także podeszła do fotela i ujęła męża za nogi.

Wynieśli go przez taras za róg domu, do jego samochodu. Czarny lamborghini. Jedne i drugie wahadłowe drzwi były już szeroko otwarte, o to zatroszczyła się wcześniej. Obydwa siedzenia były pokryte mocną plastikową folią. Pomyślała o wszystkim. Wspólnie umieścili mężczyznę w samochodzie w ten sposób, żeby leżał na kolanach, z przodu, przed siedzeniem pasażera, z twarzą ukrytą w folii.

– Gdyby zwymiotował – powiedziała. – Miejmy nadzieję, że nie zrobi tego w czasie jazdy. Kto wie, jak zadziałają te tabletki, jeśli połowę z nich zwymiotuje. Kiedy usuniesz go z samochodu, wtedy nie będzie problemu. W każdym razie połóż go na plecy. Wtedy się udusi. I pamiętaj o tym, by zabrać ze sobą folię. Nie zapomnij też o jego odciskach palców.

Zamknęła drzwi samochodu, a Thomas Lehnerer zażądał:

– Musisz umyć klamkę przy drzwiach. – Wewnętrznie był całkiem chłodny, niemal obojętny, jakoś mu się udało odsunąć to od siebie. Współudział w morderstwie – tak sformułowałby to sędzia, gdyby kiedyś doszło do procesu.

Była przekonana, że nigdy do tego nie dojdzie. Wszystko było zbyt dobrze przemyślane. Nie nazywała też tego morderstwem, tylko wyjściem awaryjnym, na dodatek w ostatniej chwili. I dokładnie rzecz biorąc, było to wyjście awaryjne.

Roześmiała się cicho i nieco nerwowo. – Jak myślisz, kogo zdziwiłyby moje odciski palców na drzwiach samochodu? Jeszcze w piątek siedziałam w środku i trzymałam w ręku klamkę. – Potem pobieżnie wytarła rękawem bluzki drzwi, mruknąwszy przy tym: – Kto wie, kto jeszcze po mnie w nim siedział.

Szła przed nim, weszła przez taras do salonu i zaraz podeszła dalej, do stolika. Tam sięgnęła po kuchenny nóż, podczas gdy on szybko naciągał marynarkę i spodnie. Kiedy podetknęła mu nóż, potrząsnął głową.

– Przykro mi, Betty, ale naprawdę nie mogę tego zrobić.

Jeszcze nie skończył mówić, kiedy Betty przeciągnęła ostrzem noża po swojej lewej dłoni. Tylko raz drgnęła, zacisnęła krwawiącą rękę w pięść i spojrzała na niego wyzywającym wzrokiem.

– Czy mam sobie też sama przyłożyć w głowę? Czy przynajmniej to dasz radę zrobić?

Nie czekała na jego odpowiedź. Uklękła przed stolikiem, wpatrzona w jego twarz. Jej głos brzmiał niemal tak, jakby go wabiła. – Thomas, no już, to nie takie straszne. Ja dużo mogę wytrzymać. Tylko raz o kant stołu. I to już będzie wszystko.

Krew z jej ręki skapywała na białą terakotę. Nie mógł na to patrzeć, spoglądał w górę, na sufit, wolno do niej podchodząc i ujmując jej głowę w obie ręce. Skłonił się ku niej, pocałował ją z zamkniętymi oczami. – Kocham cię – szepnął. A potem uderzył jej głową, kierując ją nieco w bok i na dół. Aż nazbyt dokładnie usłyszał to uderzenie. Zdawało mu się, że jego żołądek wywinął koziołka.

Kiedy wreszcie był w stanie na nią spojrzeć, jej oczy były również zamknięte. Przez moment obawiał się, że ją zabił. Gdyby przynajmniej jęknęła! Ale ona po kilku sekundach zamrugała oczami i mruknęła:

– Leci krew?

– Nie.

– Muszę krwawić – wyszeptała. Brzmiała jak ogłuszona. – To bardziej wiarygodne. Uderz jeszcze raz. Albo lekko natnij skórę głowy nożem. Nie martw się, to nie boli. Właściwie nic z tego nie czuję.

Kiedy kilka minut później ją zostawił, siedziała koło stolika na podłodze i sprawiała wrażenie apatycznej i zdezorientowanej. Cienka strużka krwi sączyła się z boku jej głowy poprzez włosy. Rzeczywiście udało mu się uderzyć jej głową o kant stołu, tym razem mocniej. Krwawiła także nadal jej lewa ręka. W prawej ręce trzymała słuchawkę telefonu, przyciskając ją do zdrowej części głowy.

Na zewnątrz zabrzmiał silnik samochodu, głośno zaryczał w panującej ciszy i szybko się oddalił. Dopiero kiedy zupełnie umilkł, wcisnęła jeden z przycisków telefonu i wysłuchała wolnego sygnału. Kiedy zrealizowano połączenie i odezwał się kobiecy głos, jęknęła, odjęła słuchawkę od ucha i zostawiła ją wiszącą na kablu, powoli kołyszącą się w tę i we w tę, kilka centymetrów nad podłogą.

Jeszcze przez kilka minut siedziała na podłodze, po czym z trudem się podniosła. Kręciło jej się w głowie, miała poczucie, jakby mózg przesuwał się jej w czaszce. Przed oczami tańczyły punkciki, nie wiedziała dokładnie, czarne czy kolorowe. Ale bólu prawie nie czuła, ani dłoni, ani głowy. Cztery tabletki, które zażyła profilaktycznie, zagłuszały tymczasem wszelkie poczucie bólu. Nie wierzyła, by rana, którą zadał jej Thomas, mogła mieć groźne skutki. Jej jedynym zmartwieniem był samochód, a szczególnie mężczyzna za kierownicą. Żeby tylko Thomas wytrzymał!

Poczuła, jak żołądek ściska jej się na myśl o tym, co jeszcze mogło pójść nie tak. Nawet perfekcyjny plan ma słabe punkty, a Thomas był jednym z nich. Jedynym, jak sądziła.

Pierwsze, co dostrzegł Georg Wassenberg u Betty, były jej nogi. Smukłe, idealne w kształcie, w matowo połyskujących nylonach. I fragment spódnicy, jasnoszarej, wąskiej, modnie krótkiej. Odsłaniała kolana i część ud. Kobieta leżała na sofie z białej skóry. Dużo było bieli w tym pokoju. Dużo bieli, szkła, trochę chromu, kilka odłamków szkła na podłodze koło drzwi na taras i kilka malowniczo bujnych roślin, porozstawianych jakby przypadkowo.

W jej życiu nie było jednak przypadków, tylko staranne plany, ambicje, pilność i żelazna wola. Georg Wassenberg szybko to pojął. I zdawało mu się, że rozpoznaje pewne podobieństwo charakterów, podobieństwo ze sobą. Mimo to była dla niego tym, co nazywają przeciwieństwem. A przeciwieństwa, jak to mówią, się przyciągają. Zanim upłynęła godzina, można było wyczuć tę siłę przyciągania. A późną nocą trudno mu się było z nią rozstać.

Kiedy wszedł do jej domu, minęła akurat dziewiąta wieczorem. Wówczas sprawiała wrażenie bezradnej, nie całkiem jeszcze przytomnej. Przed sofą stał pochylony starszy człowiek, jej lekarz domowy. Zasłaniał górną połowę jej ciała i twarz, był zajęty opatrywaniem rany głowy. Od czasu do czasu poklepywał ją po policzkach, żądając: – Pani Theissen, budzimy się, budzimy. – Jak gdyby tylko przysnęła. A ona została pobita, we własnym salonie, przez własnego męża.

Pół godziny wcześniej nie było to jeszcze takie jasne. Centrala telefonów alarmowych przekazała zgłoszenie o usiłowaniu zabójstwa na młodej kobiecie. A ponieważ Georg Wassenberg był jeszcze w biurze, więc pojechał pod wskazany adres. Sam, nie było żadnych wskazań, by brać do towarzystwa kolegę. Na miejscu było dwóch funkcjonariuszy z policji prewencyjnej, którzy zupełnie wystarczyliby do poświadczenia pierwszych zeznań ofiary, jeśli byłaby zdolna do złożenia zeznań. A usiłowanie zabójstwa to fraszka w porównaniu z tym, co normalnie należało do ich obowiązków.