Oczywiście, najpierw ojciec musi umrzeć, ale to tylko kwestia czasu. Neal Taggert doigra się zawału serca – lekarz go wciąż ostrzega. Weston musi tylko wykazać odrobinę cierpliwości. I przestać się spotykać z Kendall. To ostatnie nie będzie trudne.
Unikanie sióstr Holland – to dopiero zadanie. Co prawda, Tessa go rzuciła i nawet nie reaguje na telefony, ale to małe piwo. Jednak im częściej widywał Mirandę, tym bardziej jej pragnął, choć rozumiał, że to istna głupota. Stanowiła zagrożenie. Była kobietą, której należy za wszelką cenę unikać. Nigdy nie ukrywała, że nim pogardza. Nawet Tessa przyznała, że Miranda się wściekła, na wieść że jej najmłodsza siostra z nim się spotyka.
Co jej to przeszkadzało? Nie podobało jej się to, że Tessa jest z nim, czy może – do pewnego stopnia podświadomie – była o niego zazdrosna? Może Miranda ma w sobie lubieżną żyłkę, nad którą nie umie zapanować? Może pociągają zakazany owoc? Boże, jak ona tej nocy ugniatała biodrami piasek! Weston zacisnął pięści, aż kostki mu zbielały.
Ale żeby z Rileyem? Takie nic, włóczęga, pasierb ich pieprzonego stróża! Nie wiadomo, dlaczego zasmakowała w nędzarzach i nie bała się zapuszczać w dzikie rejony.
A co z Tessą? Musi jeszcze znaleźć na nią sposób. Jeśli puści parę z ust, spełni którąś z gróźb, będzie po nim. Bez dwóch zdań.
Gdyby był mądry, zapomniałby o wszystkich pannach Holland i wrócił do college’u, zanim popełni jakieś głupstwo. Ale nie wyrzeknie się Mirandy. Jedna noc to wszystko, czego pragnął. Jedna noc i pokazałby jej, jak smakuje namiętny, zwierzęcy, hedonistyczny seks – taki, o jakim godzinami marzył, przewracając się na pomiętym prześcieradle.
Wyłączyła się klimatyzacja. Weston nerwowo pstrykał długopisem. Myślał o Rileyu, mężczyźnie, który, chcąc nie chcąc, stał się jego rywalem. Powinien mieć się na baczności. Można by się założyć, że jego intencje nie są aż tak czyste. Ten typ ma barwną przeszłość – nawet nie jest prawdziwym synem stróża. Ciekawe, kto gnoja spłodził. Obrócił krzesło i wyjrzał za okno. Zmroziła go przerażająca myśl. Zaczął w duchu podejrzewać, że Hunter może być dawno zapomnianym bachorem jego ojca. Ale to tylko szalone domysły, prawda? Stara paranoja znów zakradła się do jego mózgu.
Niedługo okaże się, jaka jest prawda. Od kilku tygodni, odkąd jego fascynacja Mirandą stała się czymś więcej niż tylko przelotnym zainteresowaniem, Weston na własną rękę podjął poszukiwania i dowiedział się, że Riley ma wiele rzeczy do ukrycia. Ujawnienie ich i ukazanie prawdziwej twarzy tego sukinsyna było już tylko kwestią czasu.
Weston potrafił być cierpliwy. Wierzył staremu porzekadłu, które głosi, iż nie od razu Rzym zbudowano. Cóż, był gotów poczekać nawet długo, skoro wiedział, że w końcu uda mu się skosztować Mirandy Holland.
– Panie Taggert? – Głos sekretarki przerwał mu rozmyślania.
– Tak?
– Na drugiej linii jest panna Forsythe.
Weston poczuł błogą satysfakcję. Czas zerwać z Kendall.
– Niech chwileczkę zaczeka – powiedział i nastawił budzik w zegarku, żeby zadzwonił za dwie minuty. Kendall, ta chłodna, oziębła dziwka, może sobie poczekać.
Miranda ścisnęła palcami buteleczkę z witaminami dla kobiet ciężarnych, którą dostała w klinice. Jest w ciąży, nie ma co do tego wątpliwości. Testy to potwierdziły, lekarz również. Teraz musi powiedzieć Hunterowi. O Boże! A jeśli on nie zechce tego dziecka? Wyobraziła to sobie i z oczu popłynęły jej łzy. Wsiadła do samochodu. Co mu powie? Co powie rodzicom? Claire i Tessie?
Ona, która zawsze była opanowana.
Ona, która w wieku dwunastu lat dokładnie zaplanowała swoje życie.
Ona, która tak bardzo się starała, żeby stać się chlubą rodziny. W ciąży.
– Pamiętaj, to nie koniec świata, tylko początek – upomniała siebie. Włączyła radio i otworzyła okno. Przełączała kanały, aż natrafiła na rozgłośnię, która grała bluesową melodię Bonnie’ego Raita. Jechała w stronę Stone Illahee. Ciepły wiaterek rozwiewał jej włosy. Pod wpływem nagłego impulsu zboczyła z szosy przy wjeździe na plażę, zdjęła buty, zostawiła na siedzeniu w samochodzie witaminy i boso weszła na piasek. Wydmy ustąpiły miejsca płaskiej, pustej plaży i za chwilę znalazła się nad oceanem. Chłodna fala przypływu obmywała jej stopy, gdy stąpała wśród przezroczystych meduz, małży i postrzępionych pustych pancerzy krabów. Szare mewy spacerowały, trzymając straż, czekając na żer. Na horyzoncie widać było kilka łodzi rybackich.
Usiadła na grubej kłodzie drewna zagłębionej w suchym piasku, z jednego końca poczerniałej od ogniska. Ruchomy piach prawie zakrył drugi jej koniec. Czy kiedyś tu przyjdzie z synkiem lub córeczką? Czy będzie budować zamki, gonić fale, rzucać pałeczkę suszonego mięsa rozhasanemu szczeniakowi?
Czy poślubi Huntera?
Splotła dłonie i zamyśliła się. Nie sądziła, że ktoś prócz niej jest na tej plaży, dopóki nie zobaczyła cienia na swoich ramionach.
Zaskoczona szybko się odwróciła i o mało nie wyzionęła ducha.
– Pomyślałem, że to twój samochód. – To był Weston Taggert. Kucnął, żeby nie musiała zadzierać głowy do góry.
– Czego ode mnie chcesz? – Był chyba ostatnią osobą, którą miała ochotę spotkać.
– Towarzystwa.
– Kup sobie psa. Weston uniósł brwi.
– Zły dzień?
– Coraz gorszy. – Zaczęła wstawać, ale złapał ją za rękę.
– Co w ciebie wstąpiło?
– Zdrowy rozsądek. – Wyrwała mu dłoń, chwyciła sandały za paski i poszła w stronę samochodu.
– Co ja ci zrobiłem?
Zjeżyła się i chociaż wiedziała, że nie powinna w ogóle wdawać się z nim w dyskusję, obróciła się, rozpraszając chmarę muszek.
– Widziałam, jak na mnie patrzysz. Dla mnie to obrzydliwe. – Przypomniała sobie, jak pożerał ją wzrokiem, kiedy oboje jeszcze chodzili do szkoły. – Słyszałam dowcipy, które opowiadasz o mnie za moimi plecami, a co najgorsze, wykorzystywałeś moją siostrę i moją przyjaciółkę.
– Przyjaciółkę?
– Crystal. Już jej nie pamiętasz?
– Ledwie sobie przypominam. Miranda kipiała ze złości.
– Zostaw je obie w spokoju.
– Czy to groźba? – spytał z niedowierzaniem w głosie.
– Możesz to rozumieć, jak chcesz, Westonie, ale wyświadcz wszystkim przysługę i wcześnie wyjedź do college’u.
– Dlaczego?
– Nie podoba mi się, jak traktujesz moją siostrę. Jasno się wyraziłam?
– Może ciebie bym lepiej traktował?
Była tak zaskoczona, że przez chwilę nie mogła wydobyć głosu. Zrobiło jej się niedobrze, kiedy uświadomiła sobie, co miał na myśli.
– Idź do diabła.
– Wolałabyś, żebym dalej się spotykał z Tessą?
– Wolałabym, żebyś padł trupem. – Znów ruszyła w stronę samochodu, wciskając stopy w gorący piasek. Ależ ten typ ma tupet! Nie mówiąc już o zasadach moralnych.
– Mirando?
Nie odwróciła się. Żal jej było czasu dla niego.
– Chyba to twoje.
– Co? – Odwróciła głowę. Podrzucał w powietrze buteleczkę. Zrobiło jej się słabo. Znalazł jej witaminy i wiedział, że jest w ciąży.
– Moje gratulacje. Gardło jej się ścisnęło.
– Wiesz, gdyby Riley źle przyjął tę wiadomość, zawsze możesz przyjść do mnie. – Uśmiechał się cynicznie. – Mógłbym ci pomóc wyjść z twarzą z tej sytuacji.