Выбрать главу

Na szczęście jego rozmówczyni potraktowała owe słowa jako żart, a nie jako wstęp do dalszych zalotów.

— Tylko niech pan nie mówi nic o Wyspach Dziewiczych, bo jeszcze złapię pana za słowo i nie będzie się pan mógł opędzić od żelaznej suki, która wcale nie najlepiej wygląda w bikini.

— No i masz. Teraz cały czas będę myślał, jak pani wygląda w bikini.

Oboje się roześmieli.

Quentin odczuł ulgę, zdając sobie sprawę, że były to tylko niewinne igraszki dwojga zmęczonych ludzi, którzy wiedzieli, że nic z tego nie będzie. Ale w swoim życiu nie miał zbyt wielu okazji do flirtowania, a romansujące pary widywał najczęściej podczas oczekiwania na swoich partnerów w szykownych barach, gdzie wszyscy flirtujący byli tak pijani, że wcale nie zależało im na tym, by błyszczeć dowcipem i inteligencją. Taka zabawa z zupełnie trzeźwą i atrakcyjną kobietą, dodawała rozmowie dreszczyku emocji. Z drugiej jednak strony gnębiło go poczucie winy. Chociaż Madeleine nie istniała naprawdę, wciąż czuł się żonaty i chciał być wiernym mężem.

— Myśli pan o swojej żonie — stwierdziła Sannazzaro.

— Cóż, myślałem właśnie o tym, że wciąż czuję się żonaty.

— Miło słyszeć. Miałam okazję poznać zbyt wielu mężczyzn, którzy nigdy nie czuli się mężami, niezależnie od tego, ile żon zdążyli już zaliczyć. Swoich i cudzych.

Nagle, przypominając sobie gdzie jest, Quentin spojrzał na nieruchomą twarz pani Tyler.

— Zastanawiam się, co pani Tyler czuła do swego męża.

— Kochała go — powiedziała siostra Sannazzaro. — Ale on młodo zmarł. Powiedziała mi, że śmierć ich pierwszego dziecka, małego chłopca, była dla niego zbyt wielkim ciosem. Stracił ochotę do życia. Tak, jak już panu mówiłam — kiedy ludzie wpadają w prawdziwą rozpacz, nie żyją zbyt długo.

— Wydaje się bardzo stara, jak na dziesięcioletnią wnuczkę.

— Myślę, że dziewczynka ma już jedenaście lat. Ale prawdą jest, że pani Tyler późno wyszła za mąż. Może dlatego mąż wpadł w taką rozpacz. Dzieci miała dopiero po czterdziestce.

— Skąd takie opóźnienie?

— Czy to kiedykolwiek wiadomo? Wyszła za pana Tylera sześć miesięcy po tym, jak go poznała. Był od niej ponad dziesięć lat młodszy. Myślała, że to on ją przeżyje, co wcale jej nie przeszkadzało, gdyż nie chciała być wdową.

— Nie wyszło — mruknął Quentin.

— Cóż, pan miał zostać ojcem — powiedziała Sannazzaro. — Życie człowieka nie dostosowuje się do żadnych planów.

— Dlaczego więc ludzie wciąż planują? Zastanowiła się nad tym przez chwilę.

— Ponieważ w ten sposób dowiadujemy się kim jesteśmy. Przez to, co chcemy osiągnąć. Przez to, kim próbujemy się stać.

— Ale przegrywamy.

— “Przegrywamy” to niewłaściwe słowo, panie Fears. Po prostu celujemy i nie trafiamy do celu. Ale za to trafiamy w inne miejsca.

— Auu!

Uśmiechnęła się. Ale mówiła poważne, więc widział, że żart trochę ją uraził.

— Przepraszam — powiedział. — Myślę, że ma pani rację. Po prostu zbytnio przywiązałem się do celu, do którego chybiłem. Tak, że nawet nie zainteresowałem się tym, gdzie właściwie trafiłem. Może strzała jeszcze nie napotkała nic na swojej drodze. Proszę, niech pani mówi do mnie Quentin.

— Bez “San”?

— Tak ja będę panią nazywał.

— Mów mi Sally — powiedziała.

— Naprawdę mogę mówić ci Sally? — spytał. Był naprawdę zadowolony, że ta rozmowa nie skończyła się niczym.

Przyglądała mu się przez chwilę zanim powiedziała:

— A kiedy będziesz już wiedział, jak mają się sprawy z twoim małżeństwem, nie będę miała nic przeciwko, jeśli zadzwonisz do mnie od czasu do czasu.

Quentin uśmiechnął się. Lubił kobiety, które umiały ustalać jasne reguły gry. Podobało mu się także to, że uznawała te same reguły co on.

Kobieta odpowiedziała mu uśmiechem.

Wstał żeby wyjść, ona także. Właśnie wyciągał rękę w stronę klamki, kiedy na drzwiach pojawiły się słowa:

NIE ODCHODŹ

Jego dłoń zatrzymała się tuż nad klamką.

— Co się stało? — spytała siostra Sannazzaro. Sally. Spojrzał na nią. Nie widziała napisów. Niedobrze. Byłoby świetnie, gdyby mógł i jej opowiedzieć wszystko. Ale bez naocznych dowodów, jakie miał Bolt, nigdy by mu nie uwierzyła. Nie chciał, by pomyślała, że jest wariatem. Bardzo chciał, żeby go lubiła, ponieważ potrzebował przyjaciela, który byłby dobrym i uczciwym człowiekiem, żyłby w prawdziwym świecie i nie brałby od niego trzystu dolców za godzinę.

— Sally — odezwał się. — Muszę porozmawiać z panią Tyler. Sam na sam. Wiem, że nie będzie mnie słuchać, ale to dla mnie bardzo ważne. Na pewno jej nie skrzywdzę. Jeśli chcesz rekomendacji na mój temat, możesz zadzwonić do mojego prawnika, jego numer jest na wizytówce — podał jej jedną. — Możesz także zadzwonić do moich rodziców, oni powiedzą ci, że zawsze byłem grzecznym chłopcem.

— Może powinnam zadzwonić do twoich sąsiadów — powiedziała Sally.

— Powiedzą ci, że jestem samotnikiem, który nie wtrąca się w niczyje sprawy i najbardziej lubi własne towarzystwo. — Uśmiechnął się.

Sally pokręciła głową.

— Quentin, nie wiem, dlaczego miałabym ci zaufać. Bardzo zręczny z ciebie lawirant. Nie mówisz mi prawdy. I wlazłeś tu w dość podejrzanym towarzystwie.

Najwyraźniej naprawdę nie lubiła Bolta.

— Wcześniej nie widziałem, żeby Bolt zachowywał się w ten sposób. Gdybym wiedział, że stosunki między wami są tak napięte, nigdy bym go ze sobą nie zabrał. To, co ci mówiłem, to prawda, ale masz rację, nie powiedziałem ci wszystkiego, bo nie chcę, byś pomyślała, że jestem szalony.

— Więc przekonaj mnie o tym.

— Sally, widziałem panią Tyler w jej domu w Mixinack, kilka dni temu. Spała przez całe śniadanie, ale gdy przeszliśmy do saloniku, spojrzała mi prosto w oczy i powiedziała: “Znajdź mnie”. Dlatego właśnie jestem tutaj.

— To mnie nie przekonuje.

— Teraz rozumiesz, dlaczego ci tego nie powiedziałem, ale to właśnie jest prawda. Przeżywam szalone wydarzenia, ale ja nie jestem szalony, ponieważ co jakiś czas ktoś inny prócz mnie, widzi te same niesamowite i nieprawdopodobne rzeczy, które ja widzę. Dziś przed południem widziałem, jak na drzwiach tego domu w Mixinack, nie wiadomo skąd, pojawił się magiczny napis. Bolt też widział.

— Bolt nie jest najlepszym świadkiem na poparcie tezy o twoim pełnym zdrowiu psychicznym, Quentinie.

— A kiedy kierowca limuzyny podrzucił mnie i moją żonę, kilka dni temu, do tamtego domu, widział światła w oknach i oczekującego nas służącego, zupełnie tak samo jak ja. Natomiast następnego dnia zorientowałem się, że w domu nie ma prądu i to od czasu, kiedy pani Tyler przybyła tutaj. Zaś jedynymi śladami, jakie pozostały na śniegu przed domem, były ślady moje i kierowcy.

Siostra Sannazzaro zadrżała.

— To wcale nie jest zabawne, panie Fears — powiedziała.

— Chciałaś znać prawdę — odparł Quentin. — Ale kiedy ci ją przedstawiam, przestaję być Quentinem i z powrotem zmieniam się w pana Fearsa.

— Nie wierzę w opowieści o duchach.

— To dobrze — powiedział Quentin — ponieważ moja żona żyje, podobnie jak pani Tyler.

Sally spoglądała na niego przez długą chwilę, ale jej mina wyrażała sprzeczne emocje. Nagle gwałtownie ruszyła do drzwi, schwyciła za klamkę i otwarła je zamaszystym ruchem.