Dolg nie wiedział po prostu, od czego zacząć. Sam był tak potwornie zmęczony, przemarznięty i głodny, że nie miał sił zebrać myśli. Poruszał się jak automat, włączył ogrzewanie w gondoli, ściągnął z obojga przyjaciół mokre ubrania i otulił ich ciepłymi kocami, a tymczasem w piecyku odgrzewało się jedzenie. Lilja powiedziała kiedyś „pyszne jedzenie”, ale to gruba przesada. W małej gondoli czekały na nich jedynie tak zwane kryzysowe porcje, paczki suszonego jedzenia, które trzeba było zmieszać z wodą i zagotować. Dawało się wprawdzie rozróżnić, czy to mięso, ryba czy warzywa, ale smakosz biegłby nawet bardzo daleko, żeby trafić do przyzwoitej restauracji.
Tylko czy istnieją jakiekolwiek restauracje w tych stronach?
Dolg ustawił kroplówki przy łóżkach swoich pacjentów, podawał im oprócz preparatów odżywczych również plazmę. O Gorama się nie martwił, wiedział, że wkrótce odzyska formę. Ale Lilja?
Przyglądał się dziecinnie delikatnym rysom jej twarzy i bardzo dobrze rozumiał rozterkę Gorama. Dziewczyna nie była wprawdzie miss świata, ale życie z rozpieszczoną, skoncentrowaną wyłącznie na sobie superpięknością nie należy przecież do najłatwiejszych, więc po co to komu? Lilja natomiast posiadała wszystkie te cechy, których mógłby pragnąć mężczyzna. No i teraz znalazła się w niebezpieczeństwie, zawieszona między życiem a śmiercią.
Zła krew i trujący jad zostały co prawda usunięte z jej żył. Ale czy to wystarczy?
Przecież taki potwór jak hrabina Elzebet nie ma prawa odbierać życia młodej, niewinnej dziewczynie. Dolg podjął decyzję.
Znowu wyjął szafir. Podziękował mu za to, co już uczynił, potem ostrożnie ułożył klejnot na piersiach Lilji.
– Zwróć jej siłę, przyjacielu. Pozwól jej żyć, dla Gorama, dla niej samej i dla nas wszystkich! Nie zasłużyła sobie na tyle zła!
Rurki zawieszone na statywie wprowadzały odżywcze substancje do żył dziewczyny. Miarowo i skutecznie. Dolg poprosił niebieski kamień jeszcze raz.
Szafir odpowiedział, ale nie w taki sposób, jakiego Dolg oczekiwał.
Światło pulsowało. Mocno, ciężko.
Dolg był zaskoczony.
– Mówisz, że potrzebujesz pomocy? Oczywiście, dostaniesz natychmiast.
Wstał i przyniósł farangil.
– Nie zdawałem sobie z tego sprawy. Czy ona naprawdę jest taka nieoceniona?
Dolg położył oba kamienie na piersiach dziewczyny, jeden obok drugiego. To zupełnie niezwykłe. Farangil jest przecież kamieniem do obrony oraz do ataku, zawsze wszyscy się go bali. A jednak łagodny szafir prosił, by farangil mu pomógł.
Widocznie z Lilją jest naprawdę źle!
Tylko Dolg potrafił interpretować zmiany barw kamieni. Potrafił też z nimi rozmawiać, właśnie tak jak teraz.
Bogu dzięki, Goram spał głęboko.
Kamienie, wielkie jak pięści Dolga, idealnie okrągłe, leżały przez jakiś czas obok siebie, a potem zaczęły się powoli rozjarzać. I Dolg zobaczył coś, czego nigdy jeszcze nie widział. Serce Lilji zostało oświetlone jak w aparacie rentgenowskim, tylko dużo wyraźniej. O życie dziewczyny toczyła się zaciekła walka, teraz włączyła się do niej siła obu kamieni. Dolg spostrzegł, że mało brakowało, a wszystkie wewnętrzne organy Lilji przestałyby działać. Mógł także obserwować proces oczyszczenia dokonujący się w jej krwi, zły jad bowiem dostał się nie tylko do naczyń krwionośnych, ale przesycił całe ciało dziewczyny. Farangil walczył o jej życie równie stanowczo jak szafir. I powoli, powoli wszystkie organy zaczęły pracować normalnie.
W końcu Lilja otworzyła oczy.
Dolg ucałował oba kamienie i odłożył je na miejsce.
– Dziękuję, najdrożsi przyjaciele, bardzo wam dziękuję – szeptał wzruszony.
Teraz wrócił do Lilji, która, jak obudzona ze zwykłego snu, uśmiechnęła się i znowu zasnęła. Nagle Dolg uświadomił sobie, że magiczne kamienie nie pomogły dziewczynie bez specjalnego celu. Już niedługo jego życie zostanie związane z losem Lilji.
Ale w jaki sposób? Tego nie umiał sobie wyobrazić.
Lilja bowiem, cokolwiek by mówić na temat cnoty wybranych Strażników, należy do Gorama. Więc nie na tym froncie sprawa się rozegra.
Tu chodzi o coś innego.
Lilja, Goram i on, Dolg.
Co to za powiązania?
Uniósł głowę.
Poczuł, że do całej sprawy zostanie włączony ktoś jeszcze. Ale kto?
Niepojęte!
Dolg westchnął i uświadomił sobie, jak bardzo jest zmęczony. Nie budząc pozostałych, przełknął parę kęsów odgrzanego jedzenia. Tamci dadzą sobie radę, w ciągu nocy otrzymają odpowiednio dużo pożywienia. A jutro rano wszyscy zjedzą porządne śniadanie.
Wpełzł na swoje posłanie między Goramem i Lilją. Długo trwało, zanim ułożył się wygodnie, w gondoli było bardzo ciasno.
Zasnął momentalnie.
Na dworze północny wiatr szeptał żałośnie jakieś ostrzeżenia.
12
Następnego ranka zjedli „wytworne” śniadanie, namoczone i odgrzane żelazne porcje, których smak trudno było określić. W tej sytuacji jednak zjedliby wszystko.
Wiatr ustał. Niezbyt gruba tego dnia powłoka chmur przepuszczała od czasu do czasu promienie bladego słońca, które robiły co mogły, by stopić ten późny śnieg.
Udawało się to tylko częściowo. Dolg wyszedł na chwilę i brodził w rozmokłej, ciężkiej brei, szybko jednak wrócił. Taki spacer nie należał do przyjemności.
Goram i Lilja byli w dość dobrej formie. W każdym razie on. Z nią sprawy miały się znacznie gorzej.
Siedziała przy małym stoliku ze zwieszoną głową, mężczyźni spostrzegli, że ukradkiem ociera łzy. A kiedy w końcu nie była w stanie opanować szlochu, Goram zapytał stanowczym tonem:
– Co cię tak gnębi, Liljo?
Raczej retoryczne pytanie, przecież wszystko wokół było w najwyższym stopniu deprymujące.
Ale odpowiedź ich zaskoczyła: Bo wy nie macie ze mnie żadnego pożytku! Same kłopoty! Byliście bardzo mili, że wybraliście mnie do grupy „Poszukiwaczy Przygód”, pozwolono mi wziąć udział w wyprawie, ale najpierw Armas musiał się zamienić, bo uważał, że nic nie jestem warta, a teraz wam wszystko popsułam, i to dwukrotnie…
Po chwili milczenia Dolg zapytał spokojnie:
– Popsułaś? Co chcesz przez to powiedzieć?
– No tak, bo najpierw polował na mnie wodny troll i musieliście walczyć, żeby mnie wydostać z opresji, a potem ta straszna pajęczyca rzuciła się akurat na mnie. Dlaczego? I Goram przeze mnie ukręcił nogę, a potem oddał mi połowę swojej krwi. Gdyby nie ja, uniknęlibyście mnóstwa kłopotów.
Goram ujął jej rękę opartą o stół, przewrócił przy tym pustą filiżankę, ale akurat teraz nikt się nie przejmował takimi sprawami.
– Nie wydaje mi się – rzekł spokojnie, ale stanowczo. – Gdyby ciebie nie było, to byśmy pewnie stracili wiele tygodni, zanim udałoby się nam ich wytropić. Pytasz, dlaczego oni atakowali właśnie ciebie. Wodny potwór miał po prostu na ciebie ochotę, to chyba rozumiesz?
Skinęła głową ze wzrokiem wbitym w blat stołu.
Teraz odezwał się Dolg:
– A bestia polowała na ciebie z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że jesteś kobietą. Młodą, piękną kobietą. Po drugie zaś, ona pragnęła twojej krwi, bo myślała, że dzięki temu zachowa młodość. To wampir, Liljo; postać znana z historii. Hrabina z Siedmiogrodu, urodziła się w roku tysiąc pięćset sześćdziesiątym, jedna z najwstrętniejszych postaci kobiecych w dziejach. Poza tym, kochanie, chcę ci powiedzieć, że należysz do grupy „Poszukiwaczy Przygód” dzięki swojemu charakterowi. Masz dość rozumu, żeby się bać, gdy istnieją po temu powody, ale nie poddajesz się łatwo. I nigdy nie bywasz głupio odważna. To są właśnie cechy, które składają się na prawdziwą odwagę.