– Tak, oni mówili o Tengelu Złym – stwierdził Goram. – To przecież on dotarł do źródła czarnej wody wiele setek lat temu.
– Oczywiście. Ale co to był za niezwykły ton, który brzmiał nad Górą Czterech Wiatrów owej nocy, kiedy urodziła się Shira? Co to za lęk ogarnął mieszkańców Nor i Taran – gai? Co to za wibracje pod ziemią, grzmoty? I ten gwałtowny a przeciągły ton?
– No właśnie, jak Ludzie Lodu to tłumaczyli?
– Różnie – odparł Dolg. – Niektórzy uważali, że góra wyłoniła się wtedy z morza, ale przecież ona była już od dawna. Inni sądzili, że wiązało się to z przybyciem duchów. Duchy jednak należały do Taran – gai, pokazywały się tam często. Jeszcze inni byli zdania, że to miało podkreślać wielkość wydarzenia, jakim było przyjście na świat Shiry. Tymczasem żadne z tych tłumaczeń nie znajduje uzasadnienia.
– Oj, chyba się domyślam, do czego zmierzasz!
– Otóż to, to był prawie taki sam dźwięk jak przed kilkuset laty.
– O rany – szepnęła Lilja. – Teraz to i ja chyba się domyślam! Ale moim zdaniem duchy naprawdę brały w tym udział. Na wyspie.
– Właśnie tak – potwierdził Dolg.
– Matka Shiry, Sinsiew, wcale nie była zainteresowana urodzeniem dziecka. Nienawidziła go i chciała się go pozbyć. Shira tymczasem była „własnością” duchów, które z troską patrzyły na to, co się dzieje. Musiały być tamtej nocy wyjątkowo aktywne. Bo miały też inny problem…
– Nowego kandydata na wycieczkę do źródła zła? – zapytał Goram.
– Tak właśnie myślę. I to bardzo niebezpiecznego kandydata. Był bardzo blisko źródła, a właściwie to do niego doszedł, my o tym wiemy, bośmy go widzieli. Ten głośny, budzący grozę dźwięk, który tamtej nocy słyszano od strony morza, to był jego triumf. Duchy jednak musiały go powstrzymać. Nie chciały jeszcze jednego demona w ludzkiej skórze, z którym musiałyby walczyć. Dość miały kłopotu z Tengelem Złym. Upatrzyły już sobie oczekiwane dziecko Sinsiew i Vendela Gripa, oboje rodzice pochodzili z Ludzi Lodu, dziecko było spokrewnione z Tengelem Złym i dlatego mogło być wybrane.
Sinsiew w ostatniej próbie zgładzenia płodu wywołała przedwczesny poród. Duchy tamtej nocy pracowały gorączkowo. Przede wszystkim zamknęły śmiałka w grocie czarnej wody. Nie, to nie to spowodowało gwałtowny wypływ wody i zalanie grot, to przyszło później. Duchy musiały widzieć wstrętną Elzebet, nią się jednak nie przejmowały, ta kobieta bowiem zabłądziła i było oczywiste, że do źródeł nigdy nie dotrze.
Poza tym duchy musiały spieszyć do domu Irovara, ponieważ poród już się zaczął. Sinsiew jednak przeliczyła się, jeśli chodzi o ilość trucizny, którą zażyła dla zabicia dziecka. To ona umarła. Duchy odetchnęły z ulgą.
– No a Kinigut? On także był w grotach.
– Nie, nie wtedy. On przecież współzawodniczył z dorosłą Shirą, nie pamiętasz?
– No tak, przepraszam. Zbyt wiele informacji jak na jeden raz.
– Owszem, a jak ty się o tym wszystkim dowiedziałeś, Dolg? – zapytał Goram.
– Niektóre informacje znajdują się w kronice Ludzi Lodu, innych domyśliłem się sam.
– Musisz być dobry, jeśli chodzi o logiczne myślenie.
– Po prostu nie ma innego wyjaśnienia obecności tutaj tego makabrycznego księcia.
– Masz rację. Ale powiedz mi, kogo oni mieli na myśli, mówiąc o demonie w ludzkiej skórze?
– Tengela Złego. Tego drugiego się nie obawiali, został przecież zamknięty. – Zawsze opanowany Dolg był teraz niebywale podniecony. – Tylko dlaczego on wciąż znajduje się w tych okolicach? Jest przecież władcą całego świata!
Nikt nie potrafił mu na to odpowiedzieć.
Goram i Lilja wnieśli dwóch nieprzytomnych więźniów do gondoli. Kinigut pomógł im wymyć ich do czysta.
Oczywiście rzucali niespokojne spojrzenia w stronę, gdzie zniknął zły książę, ale było to tak daleko od gondoli, że chyba nie istniało rzeczywiste zagrożenie. Kinigut zapewniał, iż ów potwór nie interesuje się nikim z zewnątrz.
– To dlaczego wszyscy są tacy spłoszeni? – zapytała Lilja.
– To sprawia zło – odparł Kinigut z drżeniem. – A poza tym ja… widziałem, jak on zabija. To było na początku, kiedy trafiliśmy tu zaraz po wybuchu. W okolicy kręcił się jakiś myśliwy i podszedł do niego za blisko. Wszystko rozegrało się momentalnie. Wystarczył jeden gest bestii i nieszczęsny człowiek zmienił się w kupkę popiołu. Po tym incydencie pajęczyca i ja trzymaliśmy się z daleka od niego, każde w swoim rejonie, bo jej też nie znosiłem.
– To akurat rozumiem – mruknął Goram.
Potem on i Lilja odwieźli dwóch nieprzytomnych wciąż chłopców do byłej osady Nor, gdzie w dużej gondoli znajdował się zapas plazmy i lekarstw. Goram upierał się, by Lilja z nim pojechała, nie był w stanie sobie wyobrazić, że mógłby ją tu zostawić.
Mały staruszek dobrze znał obu rannych chłopców, pomagał zmartwiony, a zarazem dumny, uważał się za kogoś w rodzaju współwłaściciela gondoli. Kiedy młodzieńcy dostali plazmę, oprzytomnieli i powoli wracali do życia. Goram zostawił ich pod opieką gospodarzy, zwłaszcza że staruszka czuła się znacznie lepiej, i dużą gondolą wrócił do Dolga. Próbował nakłonić Lilję, by została w Nor, ona jednak zdecydowanie odmówiła. Dolg prosił, bym wróciła, oznajmiła Goramowi. Przyjął to bez słowa, wcale jednak mu się to nie podobało.
W tym czasie Dolg i Kinigut zaciągnęli resztę ocalonych do wodospadu i wyszorowali ich do czysta w lodowatej górskiej wodzie. Niedawni więźniowie dygotali, prychali i krzyczeli, w gruncie rzeczy byli jednak zadowoleni, że w końcu będą czyści. Dolg przez cały czas zachowywał czujność, zawsze miał pod ręką gotowy do strzału pistolet – choć nie wiedział, czy w razie czego byłby z niego pożytek – na szczęście żaden groźny książę czarnej wody się nie pojawił.
Wrócił Goram i wszyscy podopieczni zostali załadowani do dużej gondoli. Uwolnieni więźniowie robili wielkie oczy. Oczywiście, że widywali samoloty, znali dobrze takie pojazdy, podobnie jak samochody czy traktory. Żyli przecież w epoce techniki, każdy miał przed domem skuter śnieżny. Czegoś takiego jednak nie znali. Niektórzy bali się wejść na pokład, ale kiedy uświadomili sobie, że w przeciwnym razie musieliby pozostać tutaj, przestali protestować. Poza tym był to bardzo wygodny pojazd, jak się zaraz okazało.
Zanim Goram wystartował, przez jakiś czas rozmawiał z Dolgiem, Lilją i Kinigutem przed gondolą. Kinigut zachowywał się teraz tak, jakby był jednym z nich, oni zaś nie protestowali, stanowił przecież nieocenioną pomoc.
Dolg oznajmił:
– Wydaje mi się, że wiem, dlaczego on tu wciąż siedzi, Goram. Ten trzeci potwór, chciałem powiedzieć.
– Tak, dlaczego? Nic z tego nie rozumiem.
– Czy pamiętacie Tengela Złego? Był taki niepewny, że butelkę z czarną wodą zakopał, schował na lepsze czasy na ziemi, a kiedy w końcu otrzymał absolutną władzę, to nie wiedział, co miałby z nią zrobić. Roztrwonił wszystko i ostatecznie pozwolił Natanielowi zwyciężyć. Nie dlatego, że właśnie tego pragnął. On po prostu nie pojmował, jaką władzę posiada. A pamiętacie tę paskudną, przejedzoną kobietę w Górach Czarnych, która tylko siedziała i nieustannie piła wodę z czarnego źródła? Od czasu do czasu opluwała siarką innych, od czego oni ginęli. Nie potrafiła zrobić nic innego, w ogóle nie wykorzystywała swojej władzy.
– A więc inteligencja najwyraźniej nie idzie w parze z darami złego źródła?
– Na to wygląda. I tak też pewnie jest z tym pięknym łobuzem. Chodzi po prostu po okolicy, nie mając nawet pojęcia, gdzie się znalazł. Jest śmiertelnie niebezpieczny, ale nie potrafi posługiwać się swoją mocą. Musimy go powstrzymać, zanim…