Выбрать главу

– Lodowato zielone – odparł Kinigut pospiesznie, bo to przecież on widywał potwora z bliska.

Dolg podziękował za informację i zaczął roztrząsać trzecią kwestię, która budziła jego wątpliwości: Tengel Zły nigdy nie pił czarnej wody, jedynie się nią spryskał, a i to delikatnie. Nie stał się budzącą grozę piękną istotą, dopóki nie oblizał korka butelki i nie przełknął paru kropel.

Tutejszy piękniś musiał się napić wody. W takim razie po co mu ta amfora, która bez wątpienia należy do niego, opis się zgadza. Powstaje zatem podejrzenie, że ma on tam nie wodę zła, lecz coś innego. Tylko co? Musi to być ciecz, bo chlupie. Ale najwyraźniej jest całkowicie nieszkodliwa.

– Kinigut! Przychodzi ci do głowy jakieś wyjaśnienie?

Nieduży Samojed stał zbity z tropu.

– Nie, ja…

– Musiał nabrać tej cieczy w grotach – rzekł Dolg, gdy milczenie się przedłużało. – I to nie była ciemna woda! Ty tam byłeś, Kinigut, zastanów się! Jakie jeszcze ciecze znajdowały się w grotach?

– Gondola! – zawołała rozradowana Lilja.

Musiało chwilę potrwać, zanim Dolg wrócił do rzeczywistości i zrozumiał, o co chodzi. Tymczasem srebrzysty pojazd zniżył się, a potem łagodnie wylądował na wzniesieniu. Tak jak ustalono, była to większa gondola. Znajdowało się w niej o wiele więcej urządzeń niż w małej. Pobiegli w górę i w pół drogi spotkali Gorama. Lilja przyglądała mu się z daleka. Z perspektywy wydawał się jeszcze bardziej imponujący, taki spokojny, tak strasznie pociągający.

Patrzył jej w oczy. Uśmiechał się z ulgą. W tym momencie Lilja mogłaby za niego umrzeć.

Kiedy szli do gondoli i wsiadali do niej, Dolg pospiesznie wyjaśnił przyjacielowi, co się stało pod jego nieobecność.

– Doszliśmy do tego, a Kinigut się właśnie zastanawia, co może zawierać butelka.

– Ja widziałem tego diabła z powietrza – oznajmił Goram. – Krąży niedaleko stąd. Od południa. On mnie nie widział. Za jego czasów nie było samolotów, więc nie lęka się ataku z powietrza.

Jaka to nieopisana przyjemność znaleźć się znowu w gondoli. Trzeba było rozgrzać Kiniguta, więc włączono ciepło w kabinie, otulono go wełnianym kocem, poza tym dostał kielicha. Zasłużył sobie na to. Samojed rozglądał się za jeszcze jednym, w końcu Goram wlał mu parę kropli do kieliszka na pocieszenie.

Nareszcie Kinigut mógł mówić.

– Naturalnie, że coś kapało ze ścian – rzekł z wahaniem. – Ale przeważnie była to woda z topniejącego lodu. A potem nastąpiła ta wielka powódź, kiedy Góra Czterech Wiatrów pogrążyła się w morzu.

– Daj temu spokój, wiemy już przecież, że musiały powstać jakieś nisze powietrzne. Pajęczyca przetrwała w jednej z nich. On też musiał na coś takiego trafić!

Goram podpowiedział:

– A czy Shira nie miała takiej próby, że była nakłaniana do wypicia wody? Słyszała głos, który nie przestawał śpiewać: „Napij się wody, a znajdziesz prawdziwą miłość”, czy coś w tym rodzaju.

Twarz Kiniguta rozjaśniła się.

– Oczywiście! Ja też tego doświadczyłem. To było przy takim perliście bijącym źródełku górskim, na samym początku wędrówki przez groty.

Trochę był speszony, kiedy tak siedział owinięty kocem pod sam nos.

– Ja się z tego źródełka napiłem, chociaż nie powinienem. I to właśnie dlatego zabłądziłem, ta woda sprowadziła mnie na manowce!

– Widocznie pajęczyca również uległa namowom – stwierdziła Lilja.

– Oczywiście, tak zrobiła, wiem o tym – zawołał Kinigut. – Jeszcze tutaj, w lesie, krzyczała głośno: „To przeklęte górskie źródełko! To przez nie wszystko straciłam!” Od razu wiedziałem, o co jej chodzi.

– I tobie też jakiś głos śpiewał o miłości? – zapytał Dolg sceptycznie.

– Nie, nie o miłości.

– No tak, o miłości to on śpiewał Shirze, wiedział, że tym jedynie mógłby ją skusić. Była to bowiem grota pokus, którym należało się oprzeć. Ale co takiego ten głos obiecał tobie, że się napiłeś?

Kinigut uśmiechał się zawstydzony.

– Bogactwo. No i połknąłem haczyk.

– Jasne – rzekł Goram. – Dla słabych dusz wieczne życie i władza nic nie znaczą bez bogactwa. Przepraszam, nie chciałem cię urazić.

– Nic nie szkodzi, to jest, niestety, prawda, szczera prawda – westchnął Kinigut. – Pajęczyca też wpadła w tę pułapkę. Ale on…

Twarz mu się rozjaśniła.

– Tak, oczywiście, przed skalnym źródełkiem było takie samo naczynie, jak to!

Dolg słuchał zakłopotany.

– W opowiadaniu Shiry nic na temat naczynia nie ma. Ona widziała tylko mały, srebrny pucharek, z którego mogła się napić. Ale nic więcej.

– Bo tej butelki nie było widać, dopiero jak się podeszło do źródła – tłumaczył Kinigut z zapałem. – Ona mogła jej nie widzieć, skoro nie zamierzała pić wody.

– Tak, to chyba racja.

Lilja zapytała:

– Więc uważacie, że ten potwór się nie napił, tylko zanim stamtąd wyszedł, nabrał sobie wody na później? Że jest taki przebiegły i chciał zapewnić sobie bogactwo, nie rezygnując z szansy dotarcia do prawdziwego źródła zła?

– Tak – właśnie myślę – potwierdził Dolg. – I to nam wyjaśnia, dlaczego teraz z takim uporem szuka tej swojej amfory. Jest w końcu na powierzchni ziemi, mógłby się nareszcie napić wody i stać się strasznie bogaty.

– Nie mógłby – oznajmił Kinigut sucho.

– Nie mógłby, wiem, ale on myśli, że może, i to jest najważniejsze.

Goram zastanawiał się:

– Z powodu tej wody dwoje innych zabłądziło. On jednak dotarł do źródła zła i tam dopiero duchy go zamknęły. A potem przyszła Shira i skalista wyspa zapadła się w morzu.

– Wyobrażam sobie, jak się wściekał – skomentował Dolg.

Wszyscy musieli się uśmiechnąć, choć sytuacja wcale do wesołości nie nastrajała.

– No to co teraz zrobimy? – zapytała Lilja.

Goram ożywił się:

– Mamy przecież wszelkie możliwości, żeby go pokonać. Jeśli wylejemy zawartość amfory, a na jej miejsce wlejemy jasnej wody, to…

– Tak! – zawołała Lilja. – Wspaniały pomysł!

Dolg był bardziej powściągliwy.

– To niewątpliwie dobre rozwiązanie. Widzę jednak pewne ale, i to nawet dwa.

– Co znowu? – zapytał Goram.

– Po pierwsze, nie powinniśmy ruszać zawartości amfory. Pochodzi ona z grot zła i z pewnością nie zawiera w sobie niczego dobrego, ani dla nas, ani dla ziemi, na którą musielibyśmy ją wylać. Po drugie: Jak wręczymy mu amforę?

Lilja jęknęła. Piękny plan runął niczym domek z kart.

Dolg jednak chował asa w rękawie. Jego twarz rozjaśniała się coraz bardziej.

– Może mógłbym posłużyć się czarami. Nie znam run ani zaklęć odpowiednich akurat dla takiej sytuacji, ale czarować można i w inny sposób. Dobry czarownik potrafi odmieniać i rzeczy, i stworzenia. Ja jestem wprawdzie tylko czarnoksiężnikiem z Islandii, zaś takie czary to sztuka staronordycka, a także fińska i lapońska, spróbujmy jednak. Czy my mamy jakąś odpowiednio dużą butelkę, Goram?

Lilja pomagała Lemuryjczykowi szukać. Kinigut tymczasem zasnął, zmorzony ciepłem i alkoholem. Nie budzili go, nie miał zresztą żadnego zadania do wypełnienia.

Jedyne, co znaleźli, to słoik mniej więcej tak samo wysoki jak amfora. Dolg ustawił oba naczynia przed sobą, po czym zaczął cichutko śpiewać, kształtując jednocześnie słoik rękami. Zdumieni patrzyli, jak spod jego dłoni powoli wyłania się druga amfora. Zabrało to wprawdzie sporo czasu, Kinigut mógł się przespać, w końcu jednak na stole stały dwa identyczne naczynia.

Lilja odetchnęła głośno, Dolg wyprostował się z dumą. Trzeba przyznać, że to nie byle jaki wyczyn.