– No, a co zrobimy z oryginałem? – zastanawiał się Goram.
– To zmartwienie na później – odparł Dolg i zamknął starą amforę w szafie. – Teraz musimy się postarać, żeby znalazł nową. Nie możemy jej położyć za bardzo na widoku, bo mógłby zwęszyć pismo nosem; szukał przecież wszędzie, i to nie raz.
Wstrzymywali dech, kiedy Dolg ostrożnie przelewał jasną wodę do amfory.
– W starej było znacznie więcej cieczy – zauważyła Lilja.
– Wiem. Nie mogę jednak rozcieńczać wody dobra, powinna pozostać skondensowana. Zabuduję więc trochę wnętrze nowej amfory i będzie wyglądać jak prawie pełna. Nie jest przecież przezroczysta, nie można widzieć zawartości.
– Tak więc rozwiązałeś sprawę punktu pierwszego – rzekł Goram. – Pozwól teraz, że pójdę i ułożę butelkę w miejscu, w którym on ją znajdzie jak najszybciej, ale nie nabierze żadnych podejrzeń. Musimy być pewni, że został unieszkodliwiony, zanim opuścimy te góry.
– Masz rację, tylko że ty iść nie możesz. Sam mówiłeś, że on jest tu niedaleko, a jeśli cię zobaczy, nie ujdziesz z życiem.
– Już raz mnie widział i wcale na mnie nie zareagował.
– Tak, bo wtedy byłeś mu absolutnie obojętny, natomiast teraz miałbyś tę jego ukochaną butelkę. A to istotna różnica. To będzie zadanie dla Lilji!
– Nie! – wrzasnął Goram tak głośno, że Kinigut się obudził. – Nigdy w życiu!
– Ale tylko ona ma szansę podłożyć butelkę i ujść cało. Ani ty, ani ja, ani Kinigut takich możliwości nie mamy. Natomiast niewinna, ładna, młoda panienka…
– Dolg, ty nie wiesz, co mówisz!
– Mogę pójść – oznajmiła Lilja stanowczo. – Czas najwyższy, bym i ja coś zrobiła.
– Nie, ja nie pozwalam!
Właśnie wtedy stwierdzili, że nie są w gondoli sami.
16
Nagle pojawiły się między nimi duchy czterech żywiołów.
Dolg powstrzymał się, żeby nie zawołać złośliwie: „No, najwyższy czas!”
Pozdrowił je z szacunkiem i zapytał, czy znaleziono jego ojca.
– Odkryliśmy ślady – odparł duch Ziemi swoim stłumionym głosem. – Inni teraz szukają, a my przyszliśmy, by wesprzeć was.
– Ale gdzie on jest? Co się stało?
– Nic pewnego jeszcze nie wiadomo – odparł duch Wody. – Wypełniliśmy swoje zadanie i przekazaliśmy sprawy innym.
Dziwnie zrobiło się w gondoli po ich przybyciu. Jakby cały świat, kosmos, wieczność, inna rzeczywistość zagościła w ciasnym pojeździe.
Ogień, którego pojawienie się wywołało u Kiniguta czkawkę, oznajmił:
– Przez chwilę przysłuchiwaliśmy się waszej rozmowie i wyrobiliśmy sobie jakie takie pojęcie. Słusznie szlachetny syn czarnoksiężnika powiada, że dziewczyna jest jedynym stworzeniem, które może się bezkarnie zbliżyć do straszliwego.
Goram tym razem powstrzymał się od protestu. Nikt nie powinien przeciwstawiać się duchom. Zamiast tego powiedział:
– Czy również słusznie uważamy, iż demon dotarł do źródła złej wody tej nocy, kiedy urodziła się Shira?
– Tak jest – potwierdził mieniący się połyskliwie duch Powietrza.
– A wy odcięliście mu wyjście?
– Zrobiliśmy to już po wizycie złego Tan – ghila w grotach.
Niech was licho porwie, pomyślał Dolg. Teraz my musimy spijać piwo, któregoście wtedy nawarzyli. Ale… z drugiej strony, świat został dotknięty przez demona już w osiemnastym wieku i wcale nie wiadomo, czy to się już skończyło. Nikt zresztą nie wie, jak wyglądałaby nasza ziemia teraz, kiedy…
Głośno Dolg zapytał:
– Dlaczego ani jego korona, ani oczy nie są z ognia?
Zwrócił się do niego władca tego żywiołu:
– Ponieważ wyniósł na powierzchnię naczynie z fałszywą wodą. Z tego powodu utracił najwyższą godność.
– Więc Tengel Zły był bardziej od niego niebezpieczny?
– O, Tan – ghil nigdy nie sięgnął po swoje prawa. Ten książę jest wielokrotnie bardziej groźny.
– I chcecie wysłać przeciwko niemu Lilję? – krzyknął rozpaczliwie Goram.
– Będziemy ją ochraniać.
Lemuryjczyka tylko częściowo to uspokoiło.
Z drogocenną nową butelką ukrytą pod kurtką Lilja niepewnym krokiem schodziła ze wzniesienia.
Teraz już nie widziała duchów, wiedziała jednak, że są przy niej.
Goram uściskał ją mocno na pożegnanie, wciąż głęboko wstrząśnięty tym, że to ona właśnie ma spełnić rolę pośrednika.
Duchy powiedziały jej, gdzie powinna umieścić naczynie tak, by zły książę musiał je zobaczyć i za wszelką cenę chciał zdobyć. Była to głęboka rozpadlina, którą będzie mijał w drodze z jednej części gór do drugiej. Niezbyt daleko od gondoli.
Duchy twierdziły też, że Lilja może teraz spokojnie iść, demon bowiem znajdował się akurat dość daleko od nich i zachowywał się spokojnie.
Las pogrążony był w ciszy. Kiedy jakaś gałązka trzasnęła pod stopami Lilji, zabrzmiało to jak głośny wystrzał i dziewczyna zesztywniała z przerażenia. Nic się jednak nie stało.
Kochane duchy, bądźcie jak najbliżej mnie!
Oto rozpadlina, niezbyt głęboki jar między dwoma wzniesieniami. A wybrane przez duchy miejsce jest tam dalej, pod tą karłowatą sosną…
Nagle serce Lilji zaczęło bić jak szalone.
Wszystko na nic!
Na szczycie jednego ze wzniesień stał on! Patrzył na nią z bezgraniczną pogardą. Czyż duchy nie zauważyły, że nadchodzi? A może on porusza się błyskawicznie, jeśli chce?
Jaki jest bosko piękny! I jak diabelsko zły! Zło emanowało z jego odzianego w ciemną zieleń ciała i z twarzy oliwkowego koloru.
Był wprost niesamowicie pociągający, wabił ją do siebie, czarował. Korona iskrzyła się niczym czarne diamenty.
Co robić, co robić, co robić? W głowie Lilji myśli krążyły jak przerażone motyle. Nie mogła teraz odłożyć butelki, w żadnym razie. Czy powinna wracać do domu, gdzie opracują nowy plan? Potrzebowała czasu, a nie była w stanie się ruszyć.
Nawet nie zauważyła, że idzie ku niemu. Przyciągał ją do siebie tymi swoimi osaczającymi, hipnotyzującymi oczyma.
Co się dzieje? myślała w panice. On przecież nie wie nic o butelce. To mnie chce zdobyć.
A ja idę. Chcę tego. Ogarnia mnie błogie oszołomienie, cała jestem tęsknotą…
Och, ratunku! ratunku! Wszystko wokół niego pokryte jest szronem.
I wtedy Lilja otrzymała pomoc, nowe siły. Wiedziała, komu to zawdzięcza.
Wciągnęła głęboko powietrze i zaczęła improwizować. Zdołała utrzymać się na nogach i złożyła głęboki ukłon.
Uff, ależ głos jej drży!
– Znalazłam naczynie, panie. Czy nie należy do 'ciebie?
Jego nastrój natychmiast się zmienił. Nie interesowało go już uwodzenie dziewczyny, teraz bił od niego lodowaty chłód. Był despotycznym władcą. Stanowczym gestem wyciągnął rękę, Lilja wyjęła amforę. W jego zimnych oczach pojawił się błysk.
Jeszcze w gondoli dyskutowali nad ważną sprawą: Co będzie, jeśli on nie natychmiast wypije wodę? Co powinna wówczas zrobić Lilja?
Duchy obiecały, że się tym zajmą. Same jednak nie wiedziały, w jaki sposób.
Lilja w ogóle nie panowała nad sytuacją.
Najwyraźniej zbliżyć się do niej było poniżej godności monstrum. Ze wzrokiem wbitym w naczynie, które trzymała w rękach, rozkazał obrzydliwym, ochrypłym głosem:
– Idi siuda!
„Chodź tu”, potwór był Rosjaninem. Tak, to prawdopodobne, miał stosunkowo blisko do Góry Czterech Wiatrów.
A więc przeniknięty złem Rosjanin z lat czterdziestych osiemnastego wieku? Nie, tak dokładnie Lilja nie znała historii. Zresztą wcale nie musiał być szerzej znany. Sadyści zdarzają się zawsze i wszędzie, a ich prawdziwy charakter często znają tylko rodziny.