Выбрать главу

Mhm.

– Kiedy zginę, wszystkiego się wyprze. Nie będzie zeznawał przeciw Hansenowi. I czym go wtedy przyciśniecie? Nastraszycie go? On się niczego nie boi. Niczego.

O co tu chodzi? – myślał Rhyme. Coś jest nie tak. Bardzo nie tak.

Uznał, że to te książki telefoniczne…

Książki i kamienie.

Pogrążony w myślach, przyglądał się swoim tablicom. Usłyszał brzęk i uniósł wzrok. Jeden z agentów Eliopolosa wyciągnął kajdanki i zbliżał się do łóżka. Rhyme zaśmiał się w duchu. Niech mu skują nogi. Bo jeszcze gotów uciec.

– Daj spokój, Reggie – powiedział Sellitto.

Zielone włókno, książki telefoniczne i kamienie.

Przypomniał sobie coś, co mu powiedział Trumniarz. Siedząc na tym samym krześle, obok którego stał teraz Eliopolos.

Milion dolarów…

Rhyme nie zwracał uwagi na agenta, który zastanawiał się, jak najlepiej skuć kalekę. Nie zwracał też uwagi na Sachs, która postąpiła naprzód, zastanawiając się, jak obezwładnić agenta.

– Chwilę – warknął nagle tonem, na którego dźwięk wszyscy w pokoju zamarli.

Zielone włókno…

Spojrzał na tablicę.

Ktoś do niego mówił. Agent wciąż przyglądał się rękom Rhyme’a, potrząsając kajdankami. On jednak nikogo nie widział ani nie słyszał. Powiedział do Eliopolosa:

– Daj mi pół godziny.

– Po co?

– Co ci szkodzi? Przecież nigdzie stąd nie pójdę. – I zanim prokurator zdążył odpowiedzieć, Rhyme krzyknął: – Thom! Thom, muszę zadzwonić. Pomożesz mi czy nie? Nie wiem, gdzie on czasami się zaszywa. Lon, zadzwonisz?

Percey Clay właśnie wróciła z pogrzebu męża, kiedy zadzwonił Lon Sellitto. Teraz, odziana w czerń, siedziała na trzeszczącym krześle wiklinowym przy łóżku Lincolna Rhyme’a. Obok stał Roland Bell w jasnobrązowym garniturze, trochę zdeformowanym przez dwa wielkie pistolety, jakie przy sobie nosił. Rzadkie włosy zaczesał do tyłu, ukazując wysokie czoło.

Eliopolosa już nie było, ale dwóch zbirów zostało, trzymając straż w korytarzu. Prawdopodobnie rzeczywiście wierzyli, że korzystając z okazji, Thom wywiezie za drzwi Rhyme’a, który ucieknie na wózku z karkołomną prędkością siedmiu i pół mili na godzinę.

Strój Percey był nieco wytarty przy kołnierzu i w pasie. Rhyme mógłby się założyć, że to jej jedyna sukienka. Siadając, chciała oprzeć kostkę nogi na kolanie drugiej, lecz w pół ruchu zdała sobie sprawę, że strój jej na to nie pozwala, więc usiadła normalnie, ze złączonymi kolanami.

Patrzyła na niego z mieszaniną ciekawości i zniecierpliwienia. Rhyme zorientował się, że pewnie nikt – ani Sachs, ani Sellitto, którzy ją sprowadzili – nie przekazał jej najnowszej wiadomości.

Tchórze, pomyślał ponuro.

– Percey… nie wniosą sprawy Hansena przed sąd przysięgłych.

Przez chwilę w rysach jej twarzy odmalowała się ulga. Zaraz jednak pojęła znaczenie tej nowiny.

– Nie! – powiedziała niemal bez tchu.

– Wiesz, co wtedy Hansen wyrzucił w workach z samolotu? Nic. To był blef.

Zbladła.

– Wypuszczą go?

– Nie mogą powiązać Trumniarza z Hansenem. Dopóki my tego nie zrobimy, będzie wolny.

Uniosła dłonie ku twarzy.

– A więc to wszystko na marne? Ed… i Brit? Zginęli za nic.

– Co się teraz stanie z twoją firmą? – zapytał.

Percey nie spodziewała się tego pytania. Nie była pewna, czy dobrze zrozumiała.

– Słucham?

– Firma. Co się stanie z Hudson Air?

– Pewnie sprzedamy. Mieliśmy już ofertę od innej firmy. Są w stanie spłacić długi, my nie. A może po prostu zlikwidujemy. – Po raz pierwszy w jej głosie usłyszał rezygnację. Pokonana Cyganka.

– Co to za firma?

– Naprawdę nie pamiętam. Ron z nimi rozmawiał.

– Ron Talbot, zgadza się?

– Tak.

– Dobrze zna sytuację finansową firmy?

– Jasne. Tak samo jak adwokaci i księgowi. Lepiej ode mnie.

– Mogłabyś zadzwonić do niego i poprosić, żeby tu jak najprędzej przyszedł?

– Chyba tak. Był na cmentarzu. Powinien już wrócić w domu. Zadzwonię.

– Sachs? – rzekł Rhyme. – Mamy jeszcze jedno miejsce zbrodni. Musisz je przeszukać. Natychmiast.

Rhyme patrzył na wchodzącego do pokoju mężczyznę o zwalistej sylwetce, ubranego w granatowy garnitur. Połyskliwy ubiór miał krój i barwę munduru. Rhyme przypuszczał, że właśnie tak Talbot się ubierał, kiedy jeszcze latał.

Percey przedstawiła ich sobie.

– A więc macie tego skurwysyna – sapnął Talbot. – Myślicie, że dostanie krzesło?

– Ja tylko zbieram śmieci – rzekł Rhyme, jak zawsze zadowolony, gdy udało mu się wymyślić efektowną kwestię. – A co z tym zrobi adwokat, to już jego sprawa. Percey mówiła ci, że mamy problem z dowodami obciążającymi Hansena?

– Tak, podobno to był jakiś blef? Po co zrzucał do wody fałszywkę?

– Chyba mogę to wyjaśnić, ale najpierw muszę mieć więcej informacji. Percey twierdzi, że dość dobrze znasz sytuację firmy. Jesteś wspólnikiem, tak?

Talbot skinął głową. Wciągnął paczkę papierosów, zobaczył, że nikt inny nie pali, więc schował ją z powrotem do kieszeni. Był bardziej wymięty niż Sellitto i chyba minęło sporo czasu od chwili, gdy dopinała mu się marynarka na pokaźnym brzuchu.

– Spróbujmy tak – powiedział Rhyme. – A jeśli Hansen nie chciał zabić Eda i Percey dlatego, że byli świadkami?

– Więc dlaczego? – wyrzuciła z siebie Percey.

– Inny motyw? – spytał Talbot. – Jaki na przykład?

Rhyme nie odpowiedział wprost.

– Percey mówiła, że ostatnio firmie nie wiedzie się najlepiej.

Talbot wzruszył ramionami.

– Mieliśmy kilka ciężkich lat. Zmiany w przepisach, pojawiło się dużo małych firm przewozowych. Konkurencja z firmami kurierskimi, UPS, FedEx. Z pocztą też. Coraz niższe stawki.

– Ale mieliście niezły… jak to się mówi, Fred? Pracowałeś w przestępstwach gospodarczych, nie? Wpływające pieniądze.

Dellray parsknął krótkim śmiechem.

– Przychód, Lincoln.

– Mieliście niezłe przychody.

Talbot skinął głową.

– Z obrotami nigdy nie było kłopotów. Tyle że więcej wydawaliśmy, niż zarabialiśmy.

– Co sądzisz na temat takiej teorii, że Trumniarz dostał zlecenie zabicia Percey i Eda, żeby jego zleceniodawca mógł kupić firmę za niższą cenę?

– Jaką firmę, naszą? – spytała Percey, marszcząc brwi.

– Po co Hansen miałby to robić? – rzekł Talbot, oddychając ciężko.

– Dlaczego nie złożył nam po prostu oferty? – dodała Percey. – Nigdy nie zwrócił się bezpośrednio do nas.

– Nie powiedziałem, że chodzi o Hansena – zauważył Rhyme. – Postawiłem pytanie: a jeśli Hansen nie chciał zabić Eda i Percey? Jeśli to był kto inny?

– Kto? – zapytała Percey.

– Nie wiem. Tylko… to zielone włókno.

– Zielone włókno? – Talbot podążył za spojrzeniem Rhyme’a, który patrzył na tablicę.

– Zdaje się, że wszyscy o tym zapomnieli. Z wyjątkiem mnie.

– Facet nigdy o niczym nie zapomina, co, Lincoln?

– Rzadko, Fred. Rzadko. To włókno… Sachs – moja partnerka…

– Pamiętam. – Talbot skinął jej głową.

– Znalazła włókno w hangarze wynajmowanym przez Hansena. Wśród innych śladów pod oknem, gdzie Stephen Kall czekał, żeby podłożyć bombę w samolocie Eda Carneya. Znalazła też drobiny mosiądzu, kilka białych włókien i klej z koperty. Wywnioskowaliśmy, że ktoś zostawił Kallowi klucz od hangaru w kopercie. Potem jednak zacząłem się zastanawiać, czemu Kall potrzebował klucza, żeby wejść do pustego hangaru? Był zawodowcem. Mógł się wszędzie włamać z zamkniętymi oczami. Odpowiedź może być tylko jedna: wszystko miało wyglądać tak, jakby to Hansen zostawił klucz. Ktoś chciał go wrobić.