Выбрать главу

– Świetnie, próbujcie. Pomogę wam, ile tylko będę mógł, ale wybaczcie mi brak optymizmu. Od czego, na przykład, zaczniecie? Jak? Gdzie?

– Coś wymyślimy – powiedział Jupiter niezbyt przekonująco.

Wkrótce potem zajechał Hans ciężarówką. Alvarowie wraz z Guerrą i Huertą poszli do swego sąsiada Emiliana Paza, a detektywi pojechali z powrotem do miasta. Gdy już siedzieli na platformie ciężarówki, Pete zapytał:

– Jupe? Rzeczywiście, od czego zaczniemy?

– Och – Jupiter uśmiechnął się. – Masz odpowiedź w ręce.

– Doprawdy? – Pete spojrzał na stary pokrowiec miecza, który trzymał w rękach.

– Nie chciałem w nich budzić przedwczesnych nadziei, ale coś zauważyłem – wyjaśnił Jupiter. – Na metalowym wypełnieniu pokrowca są małe znaki. Zatelefonujemy do Alfreda Hitchcocka, czy może nam polecić kogoś, kto by je rozszyfrował.

Pulchnemu przywódcy zabłysły oczy.

– Domyślam się już, co znaczą, i jeśli mam rację, wkrótce będziemy na drodze do znalezienia miecza Cortesa!

Rozdział 5. Zaczyna się poszukiwanie

– Fantastyczne! – wykrzyknął profesor Moriarty, a oczy mu błyszczały. – Nie ma żadnej wątpliwości, młody człowieku, te znaki to królewski herb Kastylii!

Było piątkowe popołudnie i Trzej Detektywi znajdowali się w gabinecie profesora Moriarty’ego w Hollywoodzie. Rano Jupiter zatelefonował do Alfreda Hitchcocka i sławny reżyser wskazał swego przyjaciela, Marcusa Moriarty’ego, jako tutejszego eksperta numer jeden w dziedzinie historii Hiszpanii i Meksyku. Pan Hitchcock zgodził się zatelefonować do profesora i poprosić go, by spotkał się z chłopcami. Zaraz po szkole poprosili Hansa, żeby ich zawiózł pod dom profesora.

– Ten pokrowiec niewątpliwie należał do króla Hiszpanii na początku szesnastego wieku – mówił profesor. – Gdzie go znaleźliście?

Jupiter powiedział mu o posągu i zapytał:

– Czy ten pokrowiec jest dostatecznie stary, żeby być pokrowcem miecza Cortesa?

– Miecz Cortesa? – profesor zmarszczył czoło. – Ależ tak, pokrowiec jest z tego samego okresu co miecz. Ale, rzecz jasna, miecz Cortesa zaginął wraz z don Sebastianem w 1846 roku. Chyba że… nie powiecie mi, że znaleźliście również miecz!?

– Nie, proszę pana – odpowiedział Bob.

– W każdym razie jeszcze nie! – uśmiechnął się Pete.

– Panie profesorze, gdzie możemy znaleźć informacje o tym, co dokładnie stało się z don Sebastianem w 1846 roku? – zapytał Jupiter. – Gdzie znajdują się relacje także z innych wydarzeń w tych czasach?

– Zdaje się, że Towarzystwo Historyczne w Rocky Beach posiada wszystkie dokumenty rodziny Alvarów – powiedział profesor. – Mają tam również kopie niektórych dokumentów armii Stanów Zjednoczonych z okresu wojny amerykańsko-meksykańskiej. Dokumentów związanych z tym rejonem. Towarzystwo Historyczne to na pewno miejsce, gdzie znajdziecie najbardziej kompletne archiwa miejscowej historii.

Chłopcy podziękowali i zbierali się do wyjścia.

– Zobaczycie, że studia nad 1846 rokiem będą interesujące – powiedział jeszcze profesor. – Wojna amerykańsko-meksykańska była dość dziwnym epizodem w historii Kalifornii… i Ameryki.

– Dlaczego? – zapytał Bob.

– Rząd Stanów Zjednoczonych wypowiedział wojnę Meksykowi w maju 1846 roku, co, jak się uważa, było próbą zagarnięcia Meksyku wraz z Kalifornią. Wielu Kalifornijczyków nie czuło się dobrze pod rządami meksykańskimi. Przeważnie byli to osiedleni tu jankesi, ale również niektórzy starzy hiszpańscy rancheros. Tak więc, gdy amerykańskie okręty wojenne zajmowały na początku wojny najważniejsze porty kalifornijskie, niemalże nie napotykały oporu. Żołnierzom wyznaczano później miejsca stacjonowania wzdłuż całego wybrzeża; wielu spośród nich było ochotnikami amerykańskiej ekspedycji odkrywczej Johna C. Fremonta. Tak się złożyło, że Fremont przebywał w tym czasie w Kalifornii, a jego żołnierze jeszcze przed wypowiedzeniem wojny zachowywali się jak najeźdźcy.

– Tak, uczyliśmy się w szkole o majorze Fremoncie – wtrącił Bob.

– Jak więc mówiłem, porty nie stawiały oporu i wszystko odbyło się spokojnie. Oczywiście byli i tacy ranczerzy, którym nie podobała się nowa sytuacja, ale nie stworzyli oni zorganizowanej opozycji. Potem dowódca jankesów, ustanowiony przez Fremonta komendantem Los Angeles, zaczął postępować bezprawnie, aresztując miejscowych ranczerów i upokarzając ich bez potrzeby. Wkrótce społeczeństwo zbrojnie powstało. Przypuszczam, że don Sebastian Alvaro był ofiarą niefortunnej polityki komendanta. Gdyby przeżył, brałby zapewne udział w walce, jaka się rozpętała. Rodzina Alvarów była lojalna wobec Meksyku. O ile wiem, syn don Sebastiana walczył z amerykańskim najazdem w Meksyku, w armii meksykańskiej. A wracając do Kalifornii: zmagania wojenne trwały tu zaledwie parę miesięcy, po czym Kalifornia została opanowana przez Amerykanów. Meksyk zrzekł się jej oficjalnie na rzecz Stanów Zjednoczonych z końcem wojny w 1848 roku.

– Rany, to musiały być emocjonujące czasy – powiedział Pete. – Pomyślcie, prawdziwa wojna na naszym własnym podwórzu!

Profesor Moriarty surowo spojrzał na Pete’a.

– Wojna być może jest przeżyciem ekscytującym, ale na pewno nie jest przyjemnością. Dziękuj Bogu, że żyjesz w spokojnych czasach.

Pete zawstydził się i profesor powiedział już łagodniej:

– Przypuszczam, że doznacie, chłopcy, i tak wielu emocji. Jeśli dobrze zrozumiałem, macie powody sądzić, że miecz Cortesa jest wciąż w Rocky Beach, i szukacie go?

– Nie, proszę pana, to tylko przypuszczenie oparte na przeczuciu – powiedział Jupiter.

– Ach, tak. Myślałem zawsze, że skoro tak długo nie widziano miecza, jest to jedynie legenda. W każdym razie będzie dla mnie bardzo interesujące wszystko, co uda wam się odkryć.

– Z przyjemnością o wszystkim pana zawiadomimy – powiedział Jupiter i raz jeszcze podziękował profesorowi za pomoc.

Gdy wyszli na dwór, padał lekki deszcz. Musieli zaczekać na Hansa, który pojechał załatwić jakąś sprawę dla wujka Tytusa. Schronili się pod drzewem;

– Profesora Moriarty’ego nieźle podekscytował ten miecz – powiedział Pete. – Pewnie wielu by się podnieciło.

– Tak – Jupiter zmarszczył czoło. – Wiecie, chłopaki, w miarę możności nie wspominajmy lepiej nikomu o mieczu Cortesa. Obawiam się, że wzbudziłoby to u różnych ludzi chęć odszukania go. Mamy teraz niemal pewność, że pokrowiec należy do miecza Cortesa. Są więc całkiem realne szansę znalezienia go w okolicach Rocky Beach.

– Idziemy teraz do Towarzystwa Historycznego? – zapytał Bob.

– Tak, myślę, że to nasz następny krok.

– Czego tam będziemy szukać, Jupe? – spytał Pete.

– Nie wiem dokładnie. Jeśli moje przeczucie jest słuszne, to trzeba nam dowodu, że zdarzenia 1846 roku nie przebiegały tak, jak ludzie myślą.

Deszcz wzmógł się właśnie, gdy zajechał Hans i Trzej Detektywi stłoczyli się w szoferce obok rosłego Bawarczyka. W Rocky Beach Hans wysadził ich przed Towarzystwem Historycznym i odjechał załatwić następną sprawę. Chłopcy weszli spiesznie do budynku.

W cichych pokojach pełnych książek, dokumentów i starych druków nie było nikogo oprócz dyżurnego historyka. Znał dobrze chłopców i sporo o nich wiedział, uśmiechnął się więc na powitanie.

– Cóż to chcą rozwikłać młodzi Sherlockowie tym razem? Ktoś tam zgubił kota czy też pracujecie nad jakąś większą sprawą?

– Tylko tak dużą, jak mie… – zaczął z przechwałką w głosie Pete.

Jupiter nadepnął mu na nogę, wywołując okrzyk bólu przyjaciela.

– Przepraszam – powiedział Jupiter jakby nigdy nici uśmiechnął się do historyka. – Nie mamy żadnej sprawy, pomagamy tylko Bobowi zebrać materiały do pracy szkolnej o rodzinie Alvarów.