Выбрать главу

– Nie, nie sądzę – pan Dalton zaczynał być szczerze zainteresowany. – Rozumiem, o co ci chodzi. Gdyby to był tylko wiatr, słyszelibyśmy jęki każdego wietrznego wieczoru. Musi to więc być kombinacja wiatru i pewnych specjalnych warunków otoczenia.

Profesor Walsh uśmiechnął się.

– Lub El Diablo powrócił, by nocą pędzić na koniu przez dolinę.

– Proszę nie mówić takich rzeczy, panie profesorze – powiedział Pete nerwowo. – Już Jupe napędził nam strachu podobną uwagą.

Profesor spojrzał bystro na Jupitera.

– Doprawdy? Nie twierdzisz chyba, że wierzysz w duchy?

– Nikt nie wie nic pewnego o duchach, proszę pana – wtrącił Bob poważnie. – My osobiście jednak nie natknęliśmy się nigdy na prawdziwego ducha.

– No cóż – powiedział profesor – Hiszpanie zawsze twierdzili, że El Diablo powróci w razie potrzeby. Przeprowadziłem wiele badań w tej sprawie i doprawdy nie mógłbym stwierdzić, że jest to zupełnie niemożliwe.

– Badań? – zapytał Bob.

– Profesor Walsh jest historykiem – wyjaśniła pani Dalton. – Przybył na rok do Santa Carla dla dokonania specjalnych studiów nad historią Kalifornii. Mój mąż miał nadzieję, że może profesor mógłby wyjaśnić naszym pracownikom sprawę Jęczącej Doliny.

– Jak dotąd nie udało mi się – powiedział profesor. – Ale może wy, chłopcy, jesteście zainteresowani pełną historią El Diablo? Wiem o nim niemal wszystko, gdyż myślę o napisaniu książki o tej barwnej postaci.

– Wspaniale! – wykrzyknął Bob.

– Tak, chciałbym usłyszeć więcej o El Diablo – poparł go Jupiter.

Profesor Walsh rozsiadł się wygodnie w swym fotelu i zaczął opowieść o sławetnym rozbójniku i jego ostatnich przygodach.

– Dawno, dawno temu ziemia, stanowiąca obecnie Ranczo Krzywe Y, była częścią posiadłości rodziny Delgado. Był to największy majątek ziemski, jaki król Hiszpanii nadał swym osadnikom. Hiszpanie nie przybywali do Kalifornii tak licznie, jak Anglicy do wschodniej części Ameryki, tak więc ranczo Delgadów pozostało bardzo rozległą prywatną posiadłością przez wiele generacji.

Później osadnicy ze wschodu zaczęli napływać do Kalifornii i ziemie Delgadów zostały rozdane, sprzedane lub zagarnięte. Po Wojnie Meksykańskiej Kalifornia stała się częścią Stanów Zjednoczonych i coraz więcej Amerykanów zaczęło się tu osiedlać, zwłaszcza w czasach wielkiej gorączki złota w 1849 r. Do roku 1880 olbrzymi majątek Delgadów przestał niemal istnieć, z wyjątkom niewielkiego kawałka ziemi wielkości dzisiejszego Rancza Krzywe Y, włączając w to Jęczącą Dolinę.

Ostatni z Delgadów, Gaspar Ortega Jesus de Delgado y Cabrillo, był zapalczywym i dzielnym młodym człowiekiem, którego niechęć do amerykańskich osiedleńców stopniowo przerodziła się w głęboką nienawiść. Widział w nich rabusiów, którzy rozkradli jego rodzinną ziemię. Gaspar miał bardzo mało pieniędzy i żadnej władzy, ale marzyło mu się wzięcie odwetu za upadek rodziny i odzyskanie dawnej posiadłości. Postanowił zostać wojownikiem, walczącym w obronie wszystkich starych hiszpańsko-meksykańskich rodzin od dawien dawna zamieszkujących Kalifornię. Kradł pieniądze z opłat podatkowych, odstraszał poborców, najeżdżał oficerów amerykańskich i okradał ich, krótko mówiąc pomagał hiszpanojęzycznym Kalifornijczykom i terroryzował Amerykanów. Stał się człowiekiem wyjętym spod prawa, ukrywającym się w górach. Dla ludności hiszpańskiej był bohaterem, nowym Robin Hoodem, dla Amerykanów – zwykłym bandytą. Przez dwa lata nie udało się go schwytać.

Amerykanie nazywali Gaspara Delgado El Diablo – Diabeł. Nie tylko ze względu na jego wyczyny, ale głównie od nazwy góry mieszczącej jaskinię, w której miał swą główną siedzibę.

W roku 1888 El Diablo został w końcu ujęty przez szeryfa okręgu Santa Carla.

Na głośnym procesie, który zdaniem hiszpańskojęzycznej części ludności był sfabrykowany, został skazany na śmierć przez powieszenie. Dwa dni przed egzekucją przyjaciele dopomogli mu w brawurowej ucieczce w biały dzień. El Diablo wspiął się na dach więzienia, przeskoczył na dach odległego o parę metrów budynku, a stamtąd wprost na grzbiet czekającego nań jego czarnego konia.

Ranny w czasie ucieczki i ścigany przez oddział szeryfa, dotarł jednak do swej kryjówki w jaskini w Jęczącej Dolinie. Ludzie szeryfa obstawili wszystkie znane wyjścia z jaskini, ale nie weszli do środka. Uważali, że głód i cierpienia wskutek odniesionych ran zmuszą El Diablo do opuszczenia jaskini.

Tak więc stali na posterunku przez kilka dni i nocy, ale El Diablo nie pokazywał się. Przez cały czas czuwania słyszeli dziwny zawodzący dźwięk dochodzący z głębi jaskini. Oczywiście sądzili, że jest to, spotęgowany echem, jęk rannego bandyty. W końcu szeryf nakazał swoim ludziom spenetrowanie jaskini. Przeszukali każdy tunel w skale, każdą grotę i nie znaleźli absolutnie nic. Po czterech dniach tych poszukiwań zabrali się do przetrząsania okolicy. Nie znaleziono jednak najmniejszego śladu po El Diablo. Ani jego, ani jego ciała, ani ubrań, ani broni, ani konia, ani pieniędzy – nic.

Nigdy więcej nie widziano El Diablo. Niektórzy mówili, że jego ukochana, Dolores de Castillo, weszła do jaskini sekretnym wejściem, pomogła mu uciec i razem zbiegli do Południowej Ameryki, by zacząć nowe życie. Inni twierdzili, że jego przyjaciele, używając czarów, uprowadzili go ze strzeżonej jaskini i ukrywali to na jednym ranczu, to na drugim.

Większość jednak uważała, że El Diablo nigdy nie opuścił jaskini, ukrył się w niej tak dobrze, że Amerykanie nie zdołali go znaleźć, i wciąż tam przebywa! Przez wiele lat, ilekroć w okolicy dokonano jakiegoś niewyjaśnionego gwałtu lub rabunku, mówiono, że sprawcą jest El Diablo, pędzący przez noc na swym wielkim, czarnym koniu. Słyszano również owe jęki, dochodzące gdzieś z głębi jaskini, którą nazwano Jaskinią El Diablo.

Potem – kończył swą opowieść profesor Walsh – jęki nagle ustały. Hiszpańska ludność mówiła, że El Diablo jest już znużony i zaniechał swych nocnych najazdów, ale żyje nadal w jaskini i czeka chwili, kiedy będzie naprawdę potrzebny.

– Doprawdy? – zdziwił się Pete. – Ludzie myślą, że on wciąż żyje tam, w jaskini?

– Czy to możliwe? – zapytał Bob.

– No cóż, chłopcy, jest dużo nieścisłości w związku z postacią El Diablo – powiedział profesor. – Przeprowadziłem wiele badań. Na przykład wszystkie rysunki pokazują go noszącego pistolet na prawym biodrze, a jestem pewien, że był leworęki!

Jupiter skinął głową w zamyśleniu.

– Często historie o legendarnych postaciach są nie bardzo zgodne z prawdą.

– Właśnie – przytaknął profesor. – Wersja oficjalna głosiła, że jego rany nie były śmiertelne. Tak więc, wziąwszy pod uwagę, że miał tylko osiemnaście lat w roku 1888, jest absolutnie możliwe, że El Diablo wciąż żyje!

ROZDZIAŁ 4. Dochodzenie rozpoczyna się

– To śmieszne, profesorze! – wykrzyknął pan Dalton. – Miałby teraz około stu lat. Trudno sobie wyobrazić, by taki starzec ganiał po polach!

– Nie dałby pan wiary, jak żwawi mogą być starzy ludzie – powiedział spokojnie profesor. – Są doniesienia o ludziach w południowej Rosji, na Kaukazie, którzy mając sto lat i więcej są pełnosprawni. Poza tym nasz staruszek nie robi nic poza wydawaniem jęków.

– To prawda – przytaknął Jupiter.

– Jest także zupełnie możliwe, że El Diablo miał potomstwo – kontynuował profesor. – Być może jego wnuk usiłuje wskrzesić legendę przodka, napędzając strachu amerykańskim farmerom.