Выбрать главу

Kiedy tak cierpliwie mi tłumaczyła, coraz bardziej traciłem chęć na powrót do Tulii. Przypomniałem sobie wszystkie upokorzenia, jakich od niej doznałem. W końcu zawołałem:

– Zamilcz już, głupia Myrino! Wysyłasz mnie do tej twardej i żądnej uciech niewiasty? Tego się po tobie nie spodziewałem! Powinnaś raczej umocnić moje myśli i odporność. Już cię nie poznaję. Jak możesz zrobić mi coś takiego? Nie jest prawdą, że w głębi serca postanowiłem udać się do niej. Chciałem jedynie, byś mi pomogła. Nie mam zamiaru jechać do Aleksandrii. Zastanawiałem się, jak jej to wszystko najlepiej wytłumaczyć. Przecież muszę do niej napisać kilka słów. W przeciwnym razie pomyśli, że zaginąłem.

– Czy bardzo by żałowała? – spytała cicho Myrina. – Czy też twoja waleczna, męska duma koniecznie się domaga poniżenia jej na piśmie oświadczeniem, że nie chcesz już o niej słyszeć?

– Tulia poniżała mnie tysiące razy – stwierdziłem cierpko.

– Czyli chcesz odpłacić złym za zło? Pozwól jej raczej uwierzyć, że przepadłeś bez wieści. Wtedy nie urazisz jej kobiecej dumy. Na pewno ma innych przyjaciół i szybko się pocieszy.

To była ocena tak trafna, aż mnie ukłuło w sercu. Było to tylko takie ukłucie, jak dotknięcie językiem obolałego miejsca po wyrwanym zębie. Ogarnęło mnie uczucie bezgranicznego wyzwolenia, jakbym po długiej chorobie doszedł do siebie.

– Myrino, pozwoliłaś mi zrozumieć, że nie zniosę nawet myśli o tym, że mógłbym cię utracić. Nie jesteś dla mnie tylko siostrą. Myrino, obawiam się, że kocham cię tak, jak mężczyzna kocha kobietę!

Twarz Myriny znów zaczęła lśnić anielskim blaskiem. Jeszcze piękniejsza mi się wydała mówiąc:

– Myrina i Marek, ty i ja… Serce ci powie, że będę dla ciebie, czym tylko zechcesz. Ale teraz musimy zdecydować, jak ułożymy sobie życie. – Ostrożnie pociągnęła mnie za rękę, abym usiadł koło niej, i zaczęła mówić, jakby długo już nad tym myślała: – Pragnę z całego serca, żeby apostołowie mnie ochrzcili i położyli rękę na mej głowie w imię Jezusa Chrystusa Nazarejskiego. Może wówczas przekażą mi siłę dla wytrwania w tym życiu i otrzymam udział w Królestwie oraz Ducha, który płomiennym językiem opadł na ich głowy. Nie jestem Żydówką, ani ty nie jesteś Żydem, lecz oni chrzczą również pobożnych prozelitów z różnych krajów, ludzi, którzy dają się obrzezać i przestrzegają Prawa. Słyszałam też, że są również żyjący w bojaźni Boga prozelici bramy, którzy nie dokonują obrzezania, ale odrzucają bałwochwalstwo, nie wyśmiewają Boga i nie przelewają ludzkiej krwi. Mają zakaz kazirodztwa, złodziejstwa oraz niekoszernego jedzenia i mają żyć nabożnie. Może zgodzą się ochrzcić nas jako prozelitów bramy, jeśli będziemy bardzo o to prosić.

– Wiem to wszystko i myślałem nad tym nie raz. Od czasu spotkania Jezusa Nazarejskiego, syna Bożego, nie mam innych bogów. Nie przedstawiałoby dla mnie wielkiej trudności respektowanie Pisma. Dlaczegóż miałbym nie jeść mięsa z uboju na żydowską modłę? Mięso to mięso. Ale w żaden sposób nie mogę pojąć, dlaczego to ma ze mnie uczynić człowieka mile widzianego przez Jezusa… Nie mogę zobowiązać się do życia nabożnego, bo nie będę nabożny, choćbym nie wiem jak się starał nim zostać. To już wiem na pewno. Mylisz się również bardzo, jeśli sądzisz, że zgodzą się chrzcić prozelitów bramy, choćbym nie wiem jak do tej bramy stukał. Oni nie są tak miłosierni jak ich nauczyciel.

– Być może mój pomysł jest tylko dziecinnym kaprysem – pokornie przyznała Myrina, trzymając mnie mocno za rękę. -Ni e sądzę, abym po chrzcie i błogosławieństwie należała do niego bardziej niż teraz. Zrezygnujmy więc z tej ceremonii i pójdźmy drogą, jaką nam Jezus wskazał. Módlmy się o spełnienie jego woli i przyjście Królestwa. On sam jest prawdą i miłosierdziem. Wierzę, że to wystarczy nam, którzyśmy go widzieli na własne oczy.

– Nie możemy uczynić nic innego, jak tylko czekać na Królestwo. Ale jest nas dwoje. We dwoje na pewno łatwiej iść niż w pojedynkę. To jest właśnie miłosierdzie, jakie nam okazał. Nie wyjechaliśmy jeszcze z Jeruzalem. Najpierw spisałem wszystko, co się wydarzyło, choć być może nie było w tym nic bardziej niż dotychczas dziwnego. Chcę jednak dokładnie zapamiętać, że Duch został zesłany jako szum wichru i ognistymi językami osiadł na głowach dwunastu apostołów, abym nigdy w nich nie zwątpił i nie oceniał ich czynów według swego rozumu.

W tym czasie rada uwięziła Piotra i Jana, ale dzięki protestom ludu już na drugi dzień musiano ich uwolnić. A oni nie ulękli się gróźb i mężnie kontynuują swe apostolstwo. Sądzę, że dalsze kilka tysięcy ludzi przyłączyło się do nich, ponieważ swą mocą uzdrowili kalekę przy miedzianej bramie Świątyni. Wszyscy ochrzczeni łamią w swoich domach chleb i błogosławią wino w imię Jezusa Chrystusa, zyskując nieśmiertelność. Nie ma wśród nich nędzarzy, bogaci bowiem rzeczywiście sprzedają domy i pola i rozdzielają między potrzebujących. Myślę, że czynią tak, bo patrzą na wszystko jak na odbicie w lustrze i sądzą, że Królestwo może nadejść każdego dnia. Nie słyszałem jednak, aby Szymon Cyrenejczyk sprzedał swoje pole.

Właśnie kończyłem pisanie, gdy z twierdzy Antonia przysłano zawiadomienie, że prokurator Poncjusz Piłat żąda, abym niezwłocznie opuścił Jeruzalem i całą Judeę objętą jego zarządem. Jeśli nie zgodzę się wyjechać dobrowolnie, legioniści mają rozkaz odprowadzić mnie aż do Cezarei. Skąd takie polecenie, nie wiem, ale z jakiegoś powodu Piłat uznał mój dalszy pobyt w Jeruzalem za niepożądany ze względu na interes Rzymu. Nie mam ochoty zobaczyć się z tym człowiekiem. Dlatego postanowiliśmy, Myrina i ja, że pójdziemy do Damaszku. Wybraliśmy Damaszek dlatego, że to miasto pojawiło się Myrinie we śnie, ja zaś nie mam nic przeciwko temu. Bądź co bądź Damaszek leży w przeciwnym kierunku niż Aleksandria.

Przed wyjazdem z Jeruzalem poszliśmy na wzgórze, gdzie Jezusa Nazarejskiego ukrzyżowano między dwoma łotrami. Pokazałem Myrinie również ogród i grób, w którym był pochowany i z którego powstał, gdy zatrzęsła się ziemia. Ale jego Królestwa już tam nie było.

Koniec części pierwszej

Mika Waltari

***