Выбрать главу

Kilku starszych jeźdźców przygotowało cele, a paru miało nawet własne lance i uchwyty na nie. Jednak Alyssa była jedyną osobą z łukiem.

— Dobra, kawaleria wiąże się z walką z konia — zaczął Kane. — Ale większość technik kawaleryjskich wywodzi się z polowania konno i dopiero później została przekształcona do zabijania ludzi.

— No, z lancą było raczej odwrotnie — zauważył Denver Qulliam. Jeździec był jednym z należących do koterii Kane’a i choć jego jazda konna była ledwie dostateczna, lancą operował bardzo swobodnie.

— Może tak, może nie — zaprotestował Kane. — Nie ma na to przekonywających dowodów archeologicznych, choć muszę przyznać, że wydaje się ona pojawiać już po rozwinięciu konnej kawalerii, ale…

— Kane — ucięła Alyssa.

— Och… tak… no cóż, zamierzamy pokazać wam dziś rano nieco sztuczek z zakresu użycia lancy i łuku z konia, w czasie, kiedy będziemy czekać na przybycie leśnej zwierzyny.

— Czy będziemy używać lanc i łuków? — zapytał Herzer.

— Jeśli ktoś uważa, że potrafi się nimi posłużyć, nie spadając przy tym z końskiego grzbietu, może spróbować — odpowiedział Kane ze śmiechem.

Zaczął od zademonstrowania dwóch sposobów trzymania lancy w szarży. Rzecz polegała na luźnym dzierżeniu jej jedną ręką, tak by dało się celować, nawet siedząc na koniu, który oczywiście poruszał się w trzech kierunkach, a następnie w ostatniej chwili zablokować i wprowadzić ją w cel. Mniejszych lanc można było używać nad głową, uzyskując podobny efekt przy ruchu podobnym do ciskania. Zademonstrował oba sposoby, umieszczając po jednej lancy w celu, a potem zachęcił innych, żeby spróbowali to powtórzyć. Herzer i Denver wypadli najlepiej, przy czym Herzer zrobił to w galopie, podobnie jak Kane, Denver umieścił lancę w celu, jadąc znacznie wolniejszym kłusem.

Herzer zaczął się bardzo dobrze czuć, jadąc na Diablo. Masywny kasztan nie różnił się zbytnio od zwierząt ze szkolenia w rozszerzonej rzeczywistości i okazał się nawet odrobinkę mądrzejszy. Ale wciąż nie zgrał się z koniem tak do końca. Widział ten błyskawiczny galop pierwszego dnia i trochę niepewnie myślał o wrażeniu, jakie musiałoby się z tym wiązać dla jeźdźca. Nawet wolniejszy bieg jego wierzchowca czasem sprawiał, że czuł się, jakby miał między nogami rakietę.

Kiedy skończyli z Kane’em i zebrali lance, Alyssa przeprowadziła demonstrację strzelania z łuku, oczywiście również z konia. Najpierw strzelała z nieruchomo stojącego wierzchowca na około siedemdziesiąt pięć metrów, umieszczając trzy strzały w środku celu mniej więcej z taką szybkością, z jaką nadążała z zakładaniem strzały i napinaniem łuku. Potem zaczęła jechać kłusem, pakując strzałę w centralny rejon tarczy mniej więcej co pięć — sześć sekund, a potem zaprezentowała partyjski strzał, odwracając się na galopującym koniu do tyłu i strzelając. Te ostatnie lądowały… mniej więcej w okolicy celu. Ale Herzer zrozumiał, jak nieprzyjemną dla przeciwnika byłaby taka sytuacja na poziomie taktycznym.

Po tych demonstracjach Kane przydzielił im zadania. Herzer miał być jednym z jeźdźców strefowych, odpowiedzialnych za pilnowanie określonego rejonu głównej zagrody. Powinien przeganiać ze swojego sektora zwierzęta stadne do jeźdźców zbierających je w grupy, nie dopuszczać do rozwoju niebezpiecznych sytuacji, odciągać zwierzęta, które zostaną zabite w jego sektorze, i radzić sobie z wszelkimi kłopotami. Oprócz Diablo miał do dyspozycji jeszcze dwa konie, na które będzie mógł się przesiadać: jeszcze większego gniade-go wałacha o imieniu Butch i klacz w kolorze palomino, o imieniu Duchessa i bardzo wrednym charakterze. Musiał je sam poprowadzić, ale jak długo Duchessa była na końcu, nie musiał się nią martwić.

Zanim ruszyli w stronę terenu akcji, Herzer podjechał do Alyssy, która konsultowała się jeszcze w jakiejś sprawie z Kane’em, i odczekał, aż skinęła w jego stronę.

— Madame, czy byłoby możliwe, żebym spróbował tego łuku? — zapytał uprzejmie.

— Strzelałeś już?

— Nie z konia i wiem, że nie potrafiłbym strzelać w trakcie jazdy. Ale myślę, że z nieruchomego Diablo dałbym radę trafić w stodołę.

Spojrzała na Kane’a, który odpowiedział jej tym samym i wyciągnęła łuk. Jednak po chwili rzuciła okiem na potężne ramiona chłopaka i zasępiła się. Jej przedramiona chroniły karwasze, jego były nagie i bez jakiejś osłony lewe szybko zmieniłoby się w hamburgera. Znieruchomiała i wymieniła z młodszym mężczyzną skonsternowane spojrzenia, nie było mowy, żeby jej stosunkowo małe karwasze przy jego potężnych rozmiarach mogły mu się do czegoś przydać.

— Poczekaj chwilę — powiedział Kane ze śmiechem i podjechał do szopy. Wszedł do środka i po chwili wyłonił się z parą stalowych karwaszy i kolejnym sajdakiem.

— Tak naprawdę do łuku powinny być skórzane — wyjaśnił. — Ale zobacz, czy te się nadadzą.

Herzer przymierzył i stwierdził, że pasują całkiem nieźle. Od środka wyłożono je skórą i miały skórzane paski, których obwód dawało się w pewnym zakresie regulować, a same karwasze wydawały się właściwie nawet odrobinkę za duże.

— Zatrzymaj je. — Kane z powrotem wsiadł na konia. — Służyły mi jakiś czas temu i po prostu szkoda było mi się ich pozbyć. Nie używam tego rodzaju zbroi.

Herzer przyjął łuk i kołczan ze strzałami ze skinięciem, a potem podjechał do strzelnicy. Upewnił się, że nikt nie przechodzi ani nie przejeżdża w pobliżu, a potem, przełykając ślinę, zatrzymał Diablo. Uświadomił sobie, że jeśli spudłuje, będzie wyglądał jak dureń, ale i tak musiał spróbować. Poświęcił chwilę na sprawdzenie zewnętrznej części karwasza, żeby się upewnić, że nie wystawały z niego żadne kawałki metalu ani ostre krawędzie, które mogłyby rozerwać cięciwę, a potem wyciągnął strzałę. Kolanami unieruchomił Diablo, przemówił do niego uspokajająco, potem wciągnął powietrze i nałożył strzałę na cięciwę. Naciąg łuku, zgodnie z jego podejrzeniami, wynosił przynajmniej sześćdziesiąt kilogramów, ale strzelał z gorszych, a ostatnie „ćwiczenia” sprawiły, że stał się silniejszy.

Naciągnął go właściwie, ciągnąc cięciwę całym ciałem, stając przy tym w strzemionach, i wycelował. Zapomniał, jak mocno cięciwa wżynała się w palce i uświadomił sobie, że Alyssa miała na dłoniach łucznicze rękawiczki, wykonane z bardzo cienkiej skóry. Mimo wszystko, pomimo bólu, dobrze wycelował i wypuścił strzałę, modląc się do wszystkich bogów. Diablo, chwała mu, nawet nie drgnął.

Strzała poleciała prosto w sam środek tarczy, wbijając się w nią po same lotki. Wystrzelił jeszcze dwie, po prostu żeby się upewnić, że nie było to szczęście, ale obie okazały się prawie równie celne. Potem, chociaż palce bolały go jak diabli i mimo że wyglądały, jakby zaczęły krwawić, spróbował strzelania w stępie, kłusie i galopie.

W stępie udało mu się umieścić trzy strzały mniej więcej w środku celu z odległości pięćdziesięciu jardów. Ale musiał starannie celować i trochę to trwało. W kłusie, obawiał się, że zgubił kilka cennych strzał Alyssy, posyłając je w las. W galopie szło mu trochę lepiej, ponieważ jazda była gładsza, ale strzały i tak lądowały tylko blisko celu. Jedno trafienie w środek wynikało bardziej z przypadku niż umiejętności.