— Gdzie nauczyłeś się używać łuku? — zdziwiła się Alyssa, gdy podjechał z powrotem po zebraniu strzał.
— W tym samym miejscu, gdzie jazdy konnej — odpowiedział z łobuzerskim uśmieszkiem. — Głupi, trzymałem wszystkie swoje rzeczy off-line zamiast w domu, czy gdzieś. Przydałby się teraz ten cały sprzęt. Miałem piękny łuk — dodał smutno.
— Próbowałeś strzelać z konia? — zapytał Kane. — I jaki rodzaj łuku?
— Nie, tak naprawdę wcale nie walczyłem z konia, wolałem walkę pieszo — odpowiedział Herzer. — Długi retrofleks, sto kilo naciągu.
— Sto? — Alyssa otworzyła szeroko oczy.
— Cóż, nie mogłem strzelić wiele razy — przyznał. — Ale kiedy trafiłem cholernego orka, to już nie wstawał!
— Jednak nie byłeś rekreacjonistą — stwierdził Kane, marszcząc się. — Ja… nie, nie byłem — odparł Herzer. — Aż do bardzo niedawna miałem pewne problemy fizyczne. Trenowałem, żeby zacząć być rekreacjonistą. Potem nadszedł Upadek. I jesteśmy tutaj.
— No cóż, jeśli pomożesz mi założyć cięciwę, możesz zabrać zapasowy łuk Alyssy.
— Myślę, że da się zrobić — zgodził się Herzer. — Ale lepiej, żebyś dał mi też jedną z tych żerdzi.
— Powiedziałeś, że nie szkoliłeś się w walce konnej — krzywiąc się, mruknął Kane.
— To prawda, ale sam mówiłeś wcześniej coś na temat polowania — z uśmiechem odparł chłopak.
Zagroda na zwierzęta została ustawiona w miejscu, gdzie Mały Shenan wpływał do Dużego Shenan, tuż obok głównego mostu z Via Apallia. Prawdę mówiąc, ustawione w lejek zgarniające płoty — zbudowane głównie z rozciętych kłód przymocowanych do drzew — przechodziły przez drogę. Ich własne zagrody mieściły się na południe, więc do miejsca zbiórki nie mieli daleko. Wzdłuż głównego traktu wzniesiono budynki, przed którymi grzały się już na ogniu wielkie kotły, a w pobliżu wznoszono drewniane rusztowania.
— Na rzeźnię — wyjaśnił Kane. — Podgrzać wodę do wrzenia, zanurzyć świnię w wodzie, żeby zmiękczyć szczecinę. Inne zwierzęta też. I te ramy również na rzeź.
— Zamierzają zarżnąć wszystkie świnie? — zapytał Herzer. — Są ważnymi zwierzętami dla farmerów.
— Dzikie świnie nie są czymś, z czym poradzi sobie nowy rolnik — wyjaśnił Kane. — Nie zamierzamy zabijać młodych. I ludzie wzdłuż płotu będą próbować złapać to, co się przedostanie. Ale chcemy zabić wszystkie duże i je uwędzić. Nie mamy dość soli, żeby uwędzić je odpowiednio, ale jeśli potrzyma się je nad ogniem dostatecznie długo, przez jakiś czas da sieje przechować. O ile nie będziemy mieli dużej liczby zwierząt, szybko skończy się nam jedzenie. Pojawią się dwa rodzaje sarnowatych, białe ogony i wapiti. Białe będą przeskakiwać przez płoty, zabijaj wszystkie, które będziesz umiał. Ale wapiti nie potrafią go przekroczyć, więc planujemy je zebrać.
Oprócz głównej zagrody wzniesiono cztery mniejsze, ustawione tak, żeby można było do nich zaganiać zwierzęta stadne. Herzer, po doświadczeniach poprzedniego dnia z próbami zaganiania bydła Myrona, uznał, że jest to mocno optymistyczne podejście.
Przywiązał dwa luzaki do ogrodzenia i zajął pozycję na zewnątrz jednego z rogów, czekając na pierwsze zwierzęta. Wzdłuż płotów zaczynali się ustawiać ludzie, wielu z nich z włóczniami wykonanymi z młodych drzewek. Zauważył w swoim sektorze Shilan i pomachał jej, potem dostrzegł przechodzącą wzdłuż szeregu Rachel z zarzuconą na ramię torbą. To z powrotem przypomniało mu o tym, że wiele zwierząt nie będzie zbytnio przyjaznych. Pomyślał o podjechaniu do niej i rozmowie, został jednak na miejscu, próbując dojść do tego, jakie ma dobre linie strzału. Jeśli nie trafi, strzała po prostu poleci dalej, a cały płot w zamierzeniach miał być obsadzony ludźmi. Z tego powodu strzelanie mogło się okazać problematyczne. Postanowił w związku z tym zostawić hak w sajdaku.
Podjechał do niego Kane, trzymając w ręku zwiniętą linę.
— Potrafisz wiązać węzły? — zapytał.
— Kilka — przyznał Herzer.
— Na końcu jest przesuwna pętla. — Kane podał mu linę. — Jeśli coś zostanie zabite, odciągnij to na bok, ktoś się tym później zajmie.
Herzer wziął linę i znalazł miejsce, w którym przywiązał koniec do siodła. Nie był pewien, jak poradzi sobie z ciągnięciem czegoś na Diablo, a jeszcze mniej z Butchem czy Duchessą. Oba konia miały tendencję do odchodzenia, kiedy się z nich zsiadło.
Jednak nie miał za wiele czasu, żeby się tym martwić, ponieważ krótko potem, przy ogólnych wiwatach, zza jednego z płotów wyskoczył jeleń, pędząc na otwarty teren. Był sporo poza jego sektorem, więc nie zawracał sobie głowy próbą wyciągania łuku i strzelania, a zwierzę szybko przemknęło przez otoczony płotem obszar. Kiedy jednak dostrzegło rząd ludzi przy płocie, skręciło w jego stronę.
Ścisnął Diablo kolanami, żeby go obrócić, a potem zauważył, że zwierzę ignoruje konie. Zaczął właśnie wyciągać łuk, co nie było łatwe na koniu i w ruchu, kiedy jeleń został przestrzelony strzałą z boku. Przebiegł jeszcze kilka kroków, po czym padł, gdy do jego mózgu dotarła wiadomość, że jest martwy. Herzer podjechał do niego, wsadzając łuk z powrotem do sajdaka i zsiadł z konia, odwijając linę. Pętlę założył na tylnych nogach rogacza, a potem wrócił do Diablo, który odsunął się od niego niepewnie.
— On nie lubi zapachu krwi! — krzyknął Kane. — Mów do niego.
— Cii, koniku — Herzer zaczął uspokajać wierzchowca, luzując linę. — Dobry konik. Zostań. Spokój.
W końcu udało mu się wrócić na siodło z liną rozciągniętą prawie na maksimum i kolanami skierował rumaka w stronę najbliższego płotu. Ciężar jelenia niemal zrzucił go z siodła, ale owinął linę wokół łęku i zaczął ciągnąć. Niestety, zanim przebyli jakieś trzydzieści metrów, pojawiło się drugie zwierzę, prawie dorosły tygrys.
Na widok wielkiego kota, odległego nie więcej niż trzydzieści metrów, Diablo oszalał, cofając się i próbując uciec przed kotem i równocześnie ciągniętym z tyłu jeleniem. Herzer w jakiś sposób zdołał pozostać w siodle, z dłonią boleśnie ściśniętą między skórą i liną. Skierował konia w stronę płotu, oddalając się od tygrysa, na co wierzchowiec chętnie przystał. Ale tygrys, widząc, że coś przed nim ucieka, ruszył za nimi, wpadając po chwili na jelenia.
Połączona masa jelenia i tygrysa sprawiła, że koń dosłownie stanął w miejscu, bez mała wyrzucając Herzera z siodła. Tym razem chłopak zdołał uwolnić dłoń na czas, ale lina i tak boleśnie otarła mu dłoń. Kopnięciem pchnął Diablo, a potem odwrócił się, żeby zobaczyć, co działo się z tyłu.
Tygrys utknął na zewłoku jelenia, rozglądając się wokół na ludzi i konia nienawistnym wzrokiem. Po chwili przysiadł na truchle i ryknął.
Pomimo wyraźnej paniki wierzchowca Herzer zdołał go zatrzymać i odwrócić. Szepcząc mu uspokajająco do ucha, wyciągnął łuk i założył strzałę. Gdyby tylko zdołał zmusić konia do chwili bezruchu, byłby to bardzo łatwy strzał, w tych warunkach bowiem wolał nie schodzić z siodła. Wycelował i wypuścił strzałę w tej samej chwili, gdy z innego wektora nadleciała strzała Alyssy. Jego wbiła się w klatkę piersiową tygrysa, ale jedna strzała, nawet wypuszczona z kompozytowego łuku, nie miała szans zatrzymać wielkiego kota, który obrócił się, prychając, i szukając tego, co go uderzyło. Strzelił jeszcze raz, przed Alyssą, i druga strzała weszła między żebra.