Выбрать главу

— Co to miało znaczyć? — zapytała Courtney.

— Nieważne — zaśmiał się Herzer. — Powiedziałbym, żebyście sobie przyciągnęli jakieś krzesła, ale skoro jest tu tylko jedno… Nie miałem wielu gości. Więc podzielcie się ze mną nowinami.

— Jak się czujesz? — zainteresowała się Courtney.

— Dobrze. Chciałbym, żeby mnie już stąd wypuścili.

— Naprawdę solidnie oberwałeś — powiedział Mike, opierając się o ścianę i składając ręce. — Prawie nam zszedłeś.

— Tak, no cóż, ale to było wtedy, a teraz jest teraz — odparł Herzer sfrustrowany.

— Zaufaj mi, to lepsze od pracy — westchnęła Courtney, odgarniając włosy. — To dlatego nie masz wielu gości, wszyscy ganiamy ciągle jak kurczak bez głowy. Zresztą to powiedzenie nabrało teraz dla mnie nowego znaczenia.

Herzer zachichotał z powodu rysującego mu się obrazu i potrząsnął głową.

— No, powiedzcie, co się dzieje? Rozumiem, że ominęło mnie spore przyjęcie na koniec rzeźni.

— Tak, no cóż, napchaliśmy się tam na kilka dni — przyznał Mike.

— Ale zapłaciliśmy za to — dodała Courtney z drżeniem.

— Tak źle? — zapytał Herzer.

— Pamiętasz ten strumień za budynkami rzeźni? — Dziewczyna odczekała na potwierdzenie. — Był cały czerwony od krwi. Na koniec mieliśmy prawie sześćset tusz i wyglądało to jak linia produkcyjna. Powiesić je, sprawić, rozciąć, oddzielić wnętrzności…

— Podroby — wtrącił Mike. — Tak to lepiej brzmi. Zwłaszcza jeśli się to potem zjada.

— Ale zebraliśmy też sporo zdziczałych zwierząt domowych — zauważyła Courtney. — I tony jedzenia, które się teraz wędzi. I to właśnie o tym chcieliśmy porozmawiać.

— Och?

— Klasa została podzielona — poinformowała go Courtney. — Emory poszedł do Jody’ego rąbać las i wypalać węgiel drzewny, a Shilan zajęła się tkactwem. My jesteśmy w rolniczej części klasy, ale… niedługo planujemy skończyć, bo i tak prawie już zaliczyliśmy. Zaczynają parcelować ziemię na farmy i zorganizowali loterię na schwytane zwierzęta domowe. Wszyscy mogą się zgłaszać po ziemię, a każdy, kto brał udział w spędzie, dostaje kupon na loterię.

— Widzisz — odezwał się Mike — zamierzają wziąć wszystkie zwierzęta i je rozdzielić. Zebrano ich sporo, ale nie dość, żeby wszyscy dostali, ile by chcieli, a każdy chce określone zwierzęta.

— Czyja też biorę udział w tej loterii? — z uśmiechem zapytał Herzer.

— Och, tak — Courtney odpowiedziała z zakłopotanym wyrazem twarzy. — I widzisz, zastanawialiśmy się…

— Co planuję zrobić z tym, co dostanę?

— Tak.

— Cóż, nawet nie wiedziałem, że coś takiego się dzieje, więc to dla mnie trochę nieoczekiwane.

— Możesz też zgłosić się po przydział ziemi — powiedział Mike. — Nie wiem, czy to dobry pomysł, ale jeśli poprosisz o działkę sąsiadującą z naszą, mogę spróbować pracować na obu. Za ziemię trzeba płacić zwiększonymi podatkami. Nie wiem, czy będę w stanie pracować na obu działkach, ale mogę spróbować. A jeśli to się uda, podzielę się z tobą uzyskanymi dochodami. To mogłoby ci zapewnić dodatkowe źródło dochodu. Kiedyś.

Herzer zastanowił się nad tym przez chwilę, a potem kiwnął głową.

— Dobra, czekajcie. Powiem wam, co zrobię. Courtney, w szafce jest sakiewka. Mogłabyś ją wyciągnąć i mi podać?

Spełniła prośbę, a on wysypał na łóżko trzymane w sakiewce żetony.

— Zamierzam zgłosić się na żołnierza — oznajmił, dzieląc wysypane monety na pełne żetony i drobne. — A z tego, co mi mówiono, dostanę tam wszystko, czego potrzebuję. Ale zapłacono mi za dzień przed spędem, sam spęd i trzy dni rekonwalescencji. Jako „wyszkolonemu jeźdźcowi”, ni mniej ni więcej. Tak więc dostałem bonus za spęd. — Wyciągnął pełen żeton i drobne, a resztę podał Courtney. — Możecie wziąć, cokolwiek przypadnie mi na loterii, i zgłoszę się po ziemię obok was. To — mówił dalej, wskazując na żetony — będzie pożyczka. Powinno tam być dość, żebyście mogli kupić parę dodatkowych narzędzi. A to może zrobić dużą różnicę.

— Dziękuję. — Courtney patrzyła na pieniądze, jakby był to garnek ze złotem.

— No nie wiem, czy możemy się na to zgodzić — zawahał się Mike. — Zamierzałem poprosić cię, o pożyczenie zwierzęcia z loterii, ale nie wiem co z tym-

— Och, cicho — wtrąciła się Courtney. — Po prostu powiedz „dziękuję”, głuptasie.

— Poważnie — zapewnił Herzer. — Nawet nie musicie dziękować. Jak mówiłeś, będziecie pracować na obu farmach. Jeśli dasz radę, a mam wrażenie, że spokojnie sobie z tym poradzisz, to na dłuższą metę oznaczać to będzie dla mnie nie tylko dodatkowy dochód, ale w dawnych czasach żołnierze marzyli o wycofaniu się i kupieniu na starość farmy. A ja już będę miał swoją!

Mike roześmiał się i potrząsnął głową, ale najwyraźniej nie był jeszcze przekonany.

— I jak już powiedziałem, to pożyczka. Spłacicie mnie, kiedy będziecie mieć pieniądze, ale nie wcześniej, niż uwolnicie się od wszelkich innych zobowiązań. Wiem, że sobie z tym poradzicie.

— Dobra — zgodził się w końcu Mike, wzruszając ramionami. — Z tym będę mógł kupić trochę rzeczy, które pomogą nam zacząć. Narzędzia do obróbki drewna, części do pługa, dodatkowa lina. A jeśli nic nie wyjdzie z loterii, możemy to wszystko przeznaczyć na zwierzę pociągowe.

— A więc jak się wam podoba życie rolnika? — zapytał Herzer, zmieniając temat.

— Jest ciężkie — odparła Courtney. — To znaczy, praca nie ma końca. Zawsze jest coś jeszcze do zrobienia. Ale… — Wzruszyła ramionami. — Zgadzam się z Mike’em, to lepsze od innych rzeczy, które robiliśmy.

— Nie wiem — powiedział Mike. — Prawdopodobnie mógłbym się zająć ścinaniem drzew albo konstrukcją, czymś w tym rodzaju. Ale przy pracy na roli i tak robi się to wszystko.

— Wrócilibyście? — zapytał Herzer, strosząc brwi. — No wiecie, gdyby nagle wszystko wróciło? Gdyby można było powiedzieć „dżinn”, a ten by się pojawił?

Mike pomyślał nad tym przez chwilę, a potem kiwnął głową.

— Tak. Są takie dni, kiedy się budzę i zastanawiam przez chwilę, gdzie jestem, bo wszystko jest nie tak. A potem to do mnie wraca. I wiesz, stary, to są naprawdę paskudne dni.

— Tak, mam to samo — stwierdził Herzer. Ale w jego głosie brzmiał dziwny ton.

— Czemu nie jestem przekonana? — z chichotem zapytała Courtney.

— Ach, trudno to wyjaśnić. Gdybym mógł po prostu kliknąć przełącznikiem i przywrócić wszystko z powrotem, tak jak było, czy zrobiłbym to? Tak. — Znów westchnął i wzruszył ramionami. — Ale. Ha! Byłyby jednak dni, kiedy obudził bym się i przez chwilę zastanawiał, gdzie jestem, a potem by to do mnie wróciło. I byłyby to naprawdę paskudne dni.

— To dziwne — powiedział Mike.

— Tak, cóż, to długa historia.

— I nie będziesz jej opowiadał dzisiaj — od drzwi oświadczyła Rachel.

— Och, Rachel, daj spokój!

— Masz odpoczywać w łóżku, nie bawić się w nim — powiedziała Rachel, po czyni się zaczerwieniła. — Nie to chciałam powiedzieć.

— No, nie wiem — roześmiała się Courtney.

— Odpoczywam, patrz! — powiedział Herzer, opierając się na poduszkach. — Widzisz. Odpoczynek.