— Nazywam się Malcolm D’Erle — przedstawił się mężczyzna, kiedy grupa zebrała się wokół niego. — Dzisiaj sprawdzę waszą zdolność do naciągania i strzelania z łuku. Tak naprawdę nie spodziewamy się, że będziecie w stanie w coś trafić. Po prostu chcemy wiedzieć, jakie macie możliwości w tym zakresie.
Herzer zauważył, że na szczęście były tam również przygotowane rękawiczki i karwasze.
— To — powiedział Malcolm, podnosząc jeden z większych łuków — nazywa się długim hakiem albo hakiem równikowym. Nazywa się tak, ponieważ, jak widzicie, jest bardzo długi. A jest tak dlatego, żeby strzała miała większą drogę, na której może być popychana przez wygięcie haku. Krótsze haki mają mniejsze wychylenie i w związku z tym mogą przekazać strzale mniej energii. Na jakiś czas będzie to podstawowy typ haku dla łuczników Sił Obronnych Raven’s Mill. Wiąże się z tym kilka aspektów. Po pierwsze jest to bardzo twardy hak, wymagający dużej siły. Zwłaszcza przy nieustannym strzelaniu, co jest koniecznością w walce. Po drugie wymaga osoby normalnego lub większego wzrostu. — Rozejrzał się po grupie, skupiając spojrzenie na Deann. — Na przykład ty, młoda damo, raczej nie masz wielkich szans, jesteś po prostu zbyt niska. Deann skrzywiła się i warknęła:
— Ale dasz mi szansę, prawda?
— Oczywiście. Dobrze. Czy ktoś z was ma jakieś doświadczenie z hakami? Po chwili, gdy nikt inny się nie zgłosił, Herzer niechętnie podniósł rękę.
— Och tak. Facet na koniu. Gdzie się uczyłeś?
— Ćwiczyłem w rozszerzonej rzeczywistości, zanim przyszedł Upadek.
— Czego normalnie używałeś?
— Do treningu kompozytowego retrofleksu o naciągu stu kilogramów, sir. Ale mięśnie mam mocno osłabione i nie sądzę, żebym był w stanie w tej chwili poradzić sobie z czymś takim.
— Sto kilo? Cóż, dobra wiadomość jest taka, że nie mam tak twardych haków, więc nie będziemy sprawdzać, czy byś sobie teraz z nim poradził. Przyniosłem te łuki tylko po to, żeby je wam pokazać — kontynuował, odkładając drugi łuk. Podniósł jeden z mniejszych i zgiął go w rękach. — To krótki łuk, i jak doskonale widzicie, jest krótszy. Zasadnicza różnica w stosunku do poprzedniego polega na krótszej drodze pchania strzały, a w związku z tym na mniejszym zasięgu, słabszej sile przebicia i ograniczeniu, jeśli chodzi o rodzaje zbroi, jaką w ogóle jest w stanie przebić. Masowy ogień z krótkich łuków może być skuteczny przeciw grupom nieosłoniętych przeciwników. Jednak w przeciwieństwie do długiego łuku do osłony przed nim wystarczy praktycznie dowolna zbroja, nawet z ćwiekowanej skóry.
Wziął kolejny hak, który był mniej więcej tej samej długości, ale znacznie bardziej zakrzywiony.
— To, z drugiej strony, jest krótki kompozytowy hak retrofleksyjny. Ma znacznie większy naciąg i długą drogę cięciwy. Dodatkową moc zapewnia mu zastosowanie ścięgien. Ten egzemplarz wykonany jest z rogów i ścięgien z cienkim paskiem drewna w środku. Jest bardzo mocny, prawie tak jak długi hak. Niestety, bardzo trudno je wyprodukować, wymaga materiałów, których nie posiadamy i źle na niego wpływa wilgoć. Posługiwali się nimi głównie konni łucznicy ze stepów. Na stepach przeważnie jest sucho, a haki mogły być używane z grzbietu konia oraz mieli mnóstwo materiału na nie, przy równoczesnym, pozornym, braku odpowiedniego drewna. W miarę postępu testów pozwolę wam się przyjąć tym hakom. A teraz zajmiemy się strzelaniem do celu oznaczonego siedemdziesiąt pięć. Oznacza to, że znajduje się w odległości siedemdziesięciu pięciu metrów.
Wziął długi hak, wyciągnął z beczki strzałę, założył ją na cięciwę i naciągnął.
— Zauważcie, że przyciągam strzałę do policzka i odpycham łuk od siebie — Powiedział. — I zwróćcie uwagę, że mierzę sporo powyżej celu. — Wypuścił strzałę, który wbiła się głęboko w tarczę na prawo od środka, przy jej krawędzi.
— Te strzały też można uznać za test — powiedział ponuro. — To pierwszy efekt pracy uczniów zajmujących się produkcją strzał i są dość nędzne. Ale wszystko, co musicie w tej chwili zrobić, to dostrzelić je na odległość celu. Jeśli będziecie w stanie to zrobić, przeprowadzimy dalsze testy. Ci, którzy nie będą potrafili naciągnąć łuku, ani nawet dobrze go ustawić, przejdą do następnego etapu testów.
— Czy mogę o coś zapytać? — odezwał się Herzer.
— Proszę.
— Zakładam, że każdy, kto przejdzie test zostanie łucznikiem?
— Oba testy. Ten i następny, czasowy. Trzeba będzie wystrzelić pięćdziesiąt strzał w dziesięć minut. Jeśli nikt go nie zaliczy, wtedy obniżymy wymagania.
— A pan potrafi? — zapytał śmiało Herzer.
Zamiast odpowiedzi Malcolm wyciągnął dziesięć strzał i wbił je w ziemię koło siebie. Potem napiął łuk i wystrzelił je po kolei, kilkoma trafiając blisko środka tarczy.
— Muszę sprawdzić, które trafiły — cierpko skomentował D’Erle. — Ci uczniowie robią przyzwoite strzały.
— A co, jeśli ktoś nie chce być łucznikiem? — zapytał Herzer.
— Potrzebujemy łuczników — odpowiedział Malcolm. — Mieczem może machać praktycznie każdy. A łucznikiem trzeba się urodzić, nie da się tego nauczyć. Jeśli możesz być łucznikiem, to nim zostaniesz. Możesz zrezygnować, ale nie możesz nie zostać łucznikiem.
Herzer otwarł usta, żeby zaprotestować, ale zaraz zamknął je z głośnym kłapnięciem.
— Ty pierwszy. — Malcolm podał mu łuk.
Herzer przyjrzał mu się uważnie, a potem założył mniej więcej pasującą rękawiczkę i karwasz.
— Nie bez powodu wykorzystałem go do demonstracji — zauważył Malcolm. — Jeśli nie będziecie na początku używać rękawiczek, to przerobicie sobie palce na papkę. I nigdy nie będziecie mogli obejść się bez karwaszy. Cięciwa uderza o wnętrze przedramienia przy każdym strzale. Właściwie to do strzelania bojowego konieczne są metalowe karwasze, choć powinny być wyłożone czymś od zewnątrz, żeby osłonić cięciwę.
— Ile strzałów? — zapytał Herzer, naciągając cięciwę, żeby wyczuć naciąg. Natychmiast poczuł, jak protestują jego mięśnie grzbietowe, był zdecydowanie nie w formie. Pomimo tego wiedział, że mógł zaliczyć pierwszy test i prawdopodobnie drugi, „strzelania bojowego”. Ale jeśli to zrobi, zostanie skazany na łucznictwo.
— Przynajmniej jeden — powiedział zza jego pleców Malcolm.
— Chciałbym pięć — odparł Herzer. — I jeden strzał próbny, na wyczucie łuku.
— Dobra.
Herzer czuł na sobie oczy całej grupy, gdy naciągał pierwszą strzałę. Podniósł łuk mniej więcej pod tym samym kątem co Malcolm i odepchnął łuk od siebie, wypuszczając strzałę, gdy znalazła się na linii celu. Przeleciała obok niego.
— Teraz widać, czemu używamy strzał wykonanych przez uczniów zamiast porządniejszych — sucho skomentował D’Erle. — Całkiem sporo ich dzisiaj stracimy.
Herzer nie skomentował, tylko po prostu wziął następną strzałę i obniżył kąt. Nie wziął wcześniej pod uwagę, że był wyższy od Malcolma i najwyraźniej miał dłuższe ręce. Napiął łuk i wystrzelił strzałę, która chwiejąc się w locie z powodu kiepskiego wykonania uderzyła w lewą dolną część tarczy. Wypuścił następnie kolejne cztery, nie tak szybko, ale prawie z taką samą skutecznością.