Выбрать главу

— Chłopak wie, jak strzelać — uznał Malcom, odbierając od niego łuk. — Odpocznij, kiedy będziemy sprawdzać resztę.

Herzer napił się wody i przez chwilę przyglądał się innym strzelającym, po czym wziął ze stołu łuk kompozytowy, kilka strzał i ustawił się na innym torze. Łuk Malcolma, co nie było dziwne, miał nieco większy naciąg niż Alyssy, ale różnica nie była wielka. Wypuścił kilka kiepsko wykonanych strzał, a potem przyjrzał się jednej uważnie. Miały bardzo niestarannie zamocowane lotki, a promienie nie były całkiem proste. Po chwili zdał sobie sprawę, że właściwie nie wie, jak sieje robi, więc raczej nie powinien krytykować wykonania.

Przyglądał się, gdy przyszła kolej na Deann, ale jak się można było spodziewać, łuk był dla niej zdecydowanie za długi. Próbowała strzelać, ale dolna część zahaczała o ziemię, co o mało nie skończyło się uderzeniem jej przez łuczysko w twarz. Po kilku nieudanych strzałach zrezygnowała, oddając łuk Malcolmowi i odchodząc.

W końcu cała grupa zakończyła strzelanie i Malcolm ogłosił przerwę.

— Dobra, Herzer, Rosio, Ngan, Earnest i Maskell, zostańcie tu. Reszta może odpocząć, aż skończymy ten test.

— Naprawdę nie chcę zostać łucznikiem — cicho powiedział Herzer, gdy zbierali się w grupę.

— Czemu? — Malcolm odciągnął go na bok. — Herzer, do diabła, potrzebujemy łuczników! Masz szkolenie. I jesteś do tego odpowiednio zbudowany. Kim chcesz zostać, kawalerzystą?

— Nie, chcę zostać w piechocie — odpowiedział równie cicho Herzer. — Mogę Po prostu nie zaliczyć testu. Wie pan o tym.

— I to właśnie zamierzasz zrobić? — zapytał wściekle D’Erle.

— Nie, zamierzam zaliczyć to cholerstwo. A potem być tak upierdliwy, żeby zdecydował się pan odesłać mnie do piechoty.

— Zrób to, a sam cię z tego wykopię — ostrzegł go Malcolm.

— Nie, nie zrobi pan tego — odparł Herzer z przekonaniem. — Ponieważ potrzebuje pan również dobrej piechoty. Po prostu pozwoli mi pan odejść.

— Przejdź — zdecydował po chwili Malcolm. — Potem porozmawiamy. — Podniósł rękę i obejrzał się na pozostałych. — Czas się ustawić.

Podeszła grupa robotników i ustawiła przy torach skrzynie ze strzałami, a jeszcze jeden łucznik przyniósł więcej strzał.

— Zamiast czekania, aż każdy z was wykona swój test, będziecie strzelać równocześnie — Macie do wystrzelenia pięćdziesiąt strzał i musicie je wypuścić w dziesięć minut. Tempo jest najważniejsze. Będziecie zmęczeni. Spróbujcie zacząć od dwunastu strzał na minutę. Będę ogłaszał minuty, a za wami będzie stała osoba podająca strzały i licząca je. Wszystko, co musicie robić, to posługiwać się łukiem.

— Czy to realistyczne? — zapytał Herzer. — To znaczy, czy w walce też ktoś będzie nam podawał strzały?

— Zazwyczaj — potwierdził Malcolm. — Łucznik stanowi po prostu najważniejszy element zespołu. Jego zadanie polega na karmieniu łuku. Inni zajmują się logistyką. Każdy zespół łuczniczy składa się przynajmniej z trzech osób, z których jedna po prostu podaje łucznikowi strzały, wysyłane następnie przez niego w przeciwnika.

— Och.

— Test polega na wystrzeleniu pięćdziesięciu strzał w dziesięć minut tak, żeby przeleciały przynajmniej siedemdziesiąt pięć metrów. W pełni wyszkolony łucznik wystrzeli dwieście pięćdziesiąt strzał na godziną na odległość dwustu jardów, z dostateczną siłą, by przebić zbroję płytową. To tylko początki, chłopcy. Zająć miejsca.

— Będę je panu podawał równomiernie, sir — powiedział chłopiec ze strzałami. — I będę liczył. W skrzynce jest ich pięćdziesiąt trzy na wypadek, gdyby któraś upadła albo się złamała.

— Dobra — stwierdził Herzer. — Jak masz na imię?

— Trenton, sir.

— Więc podawaj mi je, Trenton — uśmiechnął się Herzer.

— Przygotować się do strzału — zawołał Malcolm, podnosząc klepsydrę. Herzer wziął pierwszą strzałę i głęboko odetchnął.

— Ognia!

Rzeczywiście przypominało to trochę karmienie łuku. Herzer założył, że będzie w stanie utrzymywać równomierny ogień, ale bardzo szybko uświadomił sobie, jak niewiarygodnej wymagało to pracy. Naciągał pięćdziesięciokilogramowy łuk, tak że każde naciągnięcie stanowiło odpowiednik wykorzystania mięśni ramion i pleców do dźwignięcia pięćdziesięciokilogramowego ciężaru. Była to ciężka praca i szybko cały zlał się potem. W pierwszej minucie wystrzelił piętnaście strzał, ale tylko dziewięć w drugiej i czuł, że stale zwalnia. Grzebiąc głęboko w sobie, pozwolił świadomości odpłynąć i przyspieszył strzelanie, pomimo ognia, który zdawał się pochłaniać jego plecy przy każdym kolejnym naciągnięciu. Co więcej, skórzany karwasz nie stanowił dostatecznego zabezpieczenia i każde kolejne uderzenie w przedramię wysyłało dodatkowe fale bólu. Kiedy skończy, będzie tam miał potężnego siniaka.

— Ostatnia minuta! — zawołał Malcolm.

— Dwadzieścia, sir! — oznajmił Trenton.

Herzer nie miał zamiaru się poddać. Zapominając o jakimkolwiek zainteresowaniu piechotą, po prostu nie zamierzał oblać.

— PODAWAJ!

Nie wiedział, skąd zdołał zebrać siły, ale zaczął wypuszczać strzałę za strzałą. Zapomniał o choćby próbie trafienia w cel i po prostu skupił się na wysłaniu ich poza wymagany zasięg. Prawie nie potrafił już w pełni naciągnąć łuku, ale i tak wypuszczał strzałę za strzałą do chwili, gdy Malcolm krzyknął.

— CZAS!

Herzer opuścił łuk, opierając go na ziemi, i stał, dysząc ciężko i krzywiąc się z powodu bólu mięśni.

— Wystrzelił pan dwie ponad normę, sir, przykro mi — powiedział Trenton, biorąc od niego łuk i podając wodę.

— No, jedna poleciała za blisko — zauważył Malcom, podchodząc do ich stanowiska, żeby sprawdzić wyniki.

— Czyli zaliczyłem — roześmiał się Herzer.

— Tak — potwierdził Malcom, krzywiąc się. — Jesteś jedynym, który zaliczył. Mówiłem Edmundowi, że test jest zbyt trudny.

— I miałeś rację — zgodził się z nim Talbot, pojawiając się znikąd, jakby się teleportował. — Wydawało mi się Herzer, że chciałeś iść do piechoty?

— Kazano mi przystąpić do testu, sir — odpowiedział Herzer.

— I jesteś jedynym, który go zaliczył — zmarszczył się Edmund. — Jak poszło pozostałym?

Malcolm zastanowił się nad tym przez chwilę ze zmarszczonym czołem, potem wzruszył ramionami.

— Średnia to około trzydzieści w dziesięć minut, jeśli nie brać pod uwagę Herzera.

— To i tak lepiej niż kusze — zauważył Edmund. — Ale niewiele.

— Mają okropną technikę — skomentował Malcolm. — Myślę, że z czasem da się z nich zrobić łuczników, ale będzie to wymagało piekielnej pracy.

— Czy wszyscy zdołali wystrzelić przynajmniej trzydzieści? — zapytał Talbot.

— Wszyscy oprócz jednego — przyznał Malcolm.

— Obniż wymaganie do trzydziestu i testuj dalej — zdecydował Edmund. — I będziesz musiał ich pogonić.