— Siedźcie — polecił starszy sierżant, podchodząc do grupki. — Przestań próbować wymiotów i wypij trochę wody, dziewczyno. Wszyscy pewnie się zastanawiacie, czemu próbujemy was zabić. To proste. Kiedyś wasi wrogowie faktycznie będą tego próbować. Jest takie stare powiedzenie: „im mocniej się pocisz, tym mniej krwawisz”. Zamierzamy wycisnąć z was tyle potu, jak nigdy dotąd. Większość ludzi, która się tu zgłosiła, sądziła, że będzie to bułka z masłem, jak strażnicy w mieście. Nic, tylko stanie na warcie i robienie dobrego wrażenia na dziewczynach. Wielu z nich było rekreacjonistami bawiącymi się w bycie wikingami, Piktami czy średniowiecznymi rycerzami. Ale słowo kluczowe to „bawiącymi się”. Nie będziemy się bawić i na pewno nie będziemy udawać tych lalusiów. Mamy stworzyć pierwszą linię obrony Raven’s Mill, linię, która w dziewięciu przypadkach na dziesięć będzie jedyną linią, jaką zobaczy wróg. Linią, na której połamią sobie zęby wszyscy wrogowie. Taką, która raczej zginie na miejscu, niż ustąpi choćby o krok. Szkolenie to zaprojektowano z myślą stworzenia kadry dla przyszłych legionów. Każdy z was doświadczy swojego udziału w walce, ale tak naprawdę będziemy starać się uformować przyszłych dowódców legionów. Dowódców, którzy będą twardsi i bardziej przerażający niż najtwardsza i najbardziej przerażająca siła na ziemi.
Starszy sierżant ogarnął małą grupkę wzrokiem i ciągnął dalej.
— Tak więc będziemy się starali was przesiać. Kiedy skończymy, pozostaną tu tylko ci, którzy odmówią wycofania się, niezależnie od tego, co na nich rzucimy. Żołnierzy tak twardych, że raczej zginą, niż się poddadzą albo dadzą z siebie mniej niż trzysta procent. I nie jest to ostami ani nawet najcięższy test, który was czeka. Ale tylko najsilniejsi, najtwardsi i najbardziej zdeterminowani będą w stanieje zaliczyć. Ze wzgórza prowadzą w dół dwie drogi. Jedna to ta, którą właśnie weszliście. Druga wiedzie w górę następnego, a potem w dół po jego drugim zboczu. Za chwilę razem z sierżantem Donahue wejdziemy na wzgórze. Od chwili, gdy się znajdziemy na jego szczycie, będziecie mieć siedem minut, żeby do nas dołączyć. Ci, którym się to uda, postawią pierwsze kroki na ścieżce do stania się Panami Krwi. Ci, którzy nie zdążą, może któregoś dnia dołączą do legionów, ale nigdy nie zostaną dowódcami i nigdy nie staną się elitą. Wybór należy do was.
Po tych słowach podniósł swój plecak i sprężystym krokiem ruszył w górę schodów.
Herzer przyglądał się chwilę staremu mężczyźnie sunącemu w górę i potrząsnął głową. Rozejrzał się po małej grupce na szczycie wzgórza, zastanawiając się, kto pierwszy podniesie się na nogi. Jak się okazało, zrobiła to już Deann. Klęknęła właśnie, żeby wsunąć raniona w taśmy plecaka, a potem wciąż z odruchem wymiotnym, zatoczyła się w stronę schodów.
— Szlag — wymamrotał, zmuszając się do wstania. Jakoś udało mu się założyć plecak i poszedł za nią.
Przy pierwszym skręcie schodów zatrzymała się zgięta w pół i ciężko dysząc, ale wciąż próbując stawiać stopy przed sobą.
— Chodź — powiedział, chwytając ją za łokieć.
— Daj mi spokój — wydyszała przez zaciśnięte zęby. — Dam sobie radę.
— Jeśli jesteś dość głupia, żeby iść dalej, mogę być dość głupi, żeby ci pomóc — odparł, zahaczając jej ramię o swój plecak.
Chwiejąc się w przód i w tył, oboje z wysiłkiem ruszyli w górę, w stronę wyzwania i swojej przyszłości.
Edmund zachichotał, gdy Serż opadł na krzesło naprzeciw niego.
— Wyglądasz jak śmierć, Miles.
Był wczesny wieczór i Edmund zastanawiał się, jak długo jeszcze będzie musiał siedzieć dzisiaj za biurkiem. Sytuacja zaopatrzeniowa poprawiła się nieco dzięki zasobom ze spędu i kilku karawanom z pobliskich miast. Ale wzrastały też potrzeby, z powodu uciekinierów z Resan i stałego dopływu innych. Głównym priorytetem było teraz uruchomienie farm, ale biorąc pod uwagę liczebność bandy, która złupiła Resan, obrona ich znajdowała się zaraz na drugim miejscu listy. A szpiedzy donosili, że Rowana zdecydowanie otrzymywała jakieś wsparcie ze strony Nowego Przeznaczenia. Co oznaczało, że prędzej czy później oba miasta musiały podjąć walkę.
— Bardzo ci dziękuję — zaburczał Serż, z westchnieniem rozsiadając się wygodnie. — Robię się za stary na takie popisy. Ganianie po wzgórzach to zabawa dla młodych.
— Nie mów mi, że wszedłeś na Wzgórze? — powiedział zaskoczony Edmund.
— Zrezygnowałem z tego piętnaście lat temu — są pewne granice tego, co może osiągnąć medycyna bez całkowitej regeneracji.
— Cóż, musiałem im udowodnić, że jestem twardszy od nich — odparł Serż — ale mam dość robienia tego z każdą klasą!
— Jak poszło?
— Nieźle, będziemy mieć w pierwszej grupie sześćdziesięciu czy siedemdziesięciu. W grupie, za którą szedłem, był Herzer. Chciałem zobaczyć, czy miałeś rację.
— I jak? — zapytał Edmund, sięgając do szuflady. — Wyglądasz, jakby dobrze ci zrobił łyczek.
— Nigdy nie odmówiłem darmowego drinka — zachichotał Serż. — I tak, miałeś rację. Utrzyma się. Pod koniec dociągnął swoją koleżankę całą drogę na szczyt. Wydaje mi się, że i tak by dała radę tam dojść, więc nie skopałem mu tyłka. Ale choć jej nie niósł, zdecydowanie jej pomagał. Nada się.
— Cały czas zachowuje się, jakby diabeł deptał mu po piętach — skomentował Edmund, napełniając dwa kieliszki. — Cokolwiek się stało z Daneh, jest w tym więcej, niż ona chce mi powiedzieć. Ale uważaj na niego, gotów jest popełnić coś głupiego i heroicznego. Potrzebujemy wszystkich wyszkolonych żołnierzy, jakich zdołamy zebrać, stracenie go z powodu głupoty byłoby… denerwujące.
— Zrobi się — odparł Serż, pociągając burbona. — Niezły.
— Odłożyłem go całe lata temu — odpowiedział Edmund, również popijając.
— Jak z resztą rekrutów?
— Dotarli na szczyt wzgórza, a to znaczy, że naprawdę chcą tu być. Po prostu będziemy musieli się przekonać, jak pójdzie trening. — Przerwał i zmarszczył czoło. — Czasem trudno mi jest pamiętać, że kiedyś byliśmy równie głupi, jak te młodziaki.
— Tak — przyznał Edmund. — A prawda jest taka, że potrzeba tak głupich ludzi, ponieważ my jesteśmy już zbyt mądrzy na zrobienie tego, co jest konieczne.
— Przerażające w tym jest to, że oni patrzą na nas — stwierdził Serż, żując swoją cygaretkę. — Jesteśmy dla nich niczym bogowie. Część z nich intelektualnie wie, że jesteśmy ludźmi w takim samym stopniu jak oni. I kilku z nich może nawet zrozumieć, że kiedyś byliśmy Tacy Jak Oni. Lepsi z nich, jasne. Ale wcale nie jak najlepsi.