— ZBIÓRKA!
Wybiegł przez drzwi razem z resztą i zajął swoje miejsce na czele formacji, sprawdzając, czy nikogo nie brakuje. Kiedy już wszystko było gotowe, wykonał precyzyjny półobrót i zasalutował sierżantowi, przyciskając do lewej piersi zaciśniętą prawą pięść.
— Sierżancie triari, wszyscy obecni.
— Przejmuję.
Herzer wykonał kolejny precyzyjny zwrot w prawo i pomaszerował na tyły triari. Kiedy dotarł na swoje miejsce, sierżant zakomenderował.
— OTWORZYĆ SZEREG!
W porównaniu z innymi wykonywanymi przez nich manewrami, ten był prosty. Pierwszy szereg wykonał krok do przodu, drugi został w miejscu, a tylne cofnęły się, tworząc odstęp umożliwiający przejście między rzędami.
Prawdę mówiąc, najtrudniejsze było to dla triari rekrutów, bo ci musieli się cofnąć aż o sześć kroków. Ale ponieważ na treningach cofali się i po sto kroków, Herzer wykonał to bez chwili namysłu.
Serż i burmistrz Talbot przeszli między rzędami i Herzer odetchnął. Była to pobieżna inspekcja, tylko luźno przejeżdżali wzrokiem po rekrutach i poddawali ich szczegółowej kontroli. Przeczekał ją cierpliwie, podobnie jak wszyscy pozostali zastanawiając się, o co w tym wszystkich chodzi, po czym skupił się, gdy podeszli do niego.
— Jak się masz, Herzer? — zapytał burmistrz Edmund.
— Bardzo dobrze, sir! — wyszczekał Herzer.
Talbot uśmiechnął się lekko i kiwnął głową.
— Choć trudno w to uwierzyć, wydaje mi się, że zrobiłeś się większy.
Nie wiedząc, co odpowiedzieć, Herzer milczał, a Edmund oddalił się w towarzystwie starszego sierżanta, który przechodząc, rzucił mu enigmatyczne spojrzenie.
Serż przejął dowodzenie od triari Jeffcoata, a następnie stanął twarzą do oddziału.
— SPOCZNIJ! — wykrzyknął i odczekał, aż staną w pozycji na spocznij, patrząc na niego.
— Pierwsza klasa Centrum Szkoleniowego Legionistów Raven’s Mill z sukcesem ukończyła podstawowe szkolenie rekrutów i przejdzie teraz do Zaawansowanego Szkolenia Legionistów. Oznacza to, że udowodniliście, iż potraficie budować, maszerować i kopać. Teraz nauczymy was, jak walczyć. — Przesunął po nich wzrokiem i potrząsnął głową. — Wolno się cieszyć.
Herzer zaczął krzyczeć z radości, i to głośno. Wszyscy bardzo poważnie zastanawiali się, czy kiedykolwiek będą robić coś oprócz marszu i kopania.
— — Od tej chwili wcale nie będzie łatwiej, ale będzie inaczej — ciągnął dalej Serż. — Między innymi będzie wam wolno chodzić do miasta. Nie oznacza to, że możecie wkroczyć do gospody i wplątać się w bójkę, ktokolwiek zrobi coś takiego narazi się na mój gniew. A jeśli myśleliście, że te plecaki są ciężkie, poczekajcie, aż zabiorę was na marsz z pełnym wyposażeniem. Ale znaleźliście się na drodze do zostania żołnierzami. Macie przepustkę na resztę dnia, do zgaszenia świateł. Pobudka jak zwykle. Och i dojdą do was kobiety, przynajmniej te, które wytrzymały. Zostaną dołączone do poszczególnych grup. Niech wam czasem nie przyjdzie do głowy, że przydzielamy wam kurwy. Przeszły przez identyczne szkolenie jak wy i są takimi samymi żołnierzami. Co więcej, jeśli ktokolwiek zostanie przyłapany na romansowaniu na służbie, stanie przed sądem wojskowym, z groźbą chłosty i degradacji. I niech wam nawet nie zaświta pomysł zmuszania ich do zwrócenia na siebie uwagi. Po pierwsze prawdopodobnie podadzą wam wasze jaja na talerzu. A jeśli tego nie zrobią, karą będzie powieszenie. Do tej pory nie mieliśmy mieszanych grup, ponieważ musieliście się nauczyć, co to znaczy dyscyplina.
— Jutro dostaniecie zbroje i broń treningową. A potem zacznie się prawdziwe szkolenie. Rozejść się!
Kiedy rozeszli się do koszar, Herzer zwołał wszystkich.
— Mamy przepustkę na wieczór — powiedział, rozglądając się. — To nie znaczy, że możecie po prostu się stąd zmyć. Ktoś musi zostać do pilnowania ognia. Zostajemy przy grafiku.
— Cholera — zaklął pechowy rekrut.
— Tak. I jeśli planujecie wybranie się do miasta, idziecie w grupach. Z każdą grupą pójdzie przynajmniej jeden dekurion, a jeśli ktoś w grupie coś spieprzy, to on i dekurion będą odpowiadać przede mną.
— A co z tobą? — zapytał jeden z nich.
— No cóż, oddałem wszystkie swoje pieniądze do depozytu. — Uśmiechnął się. — A chodzenie po mieście, bez pieniędzy do wydania, jakoś mnie nie pociąga. A nie zamierzam pytać sierżanta Jonesa, czy mogę wyciągnąć trochę gotówki. A wy? — rozejrzał się i kiwnął głową. — Ja? Zamierzam się po prostu przespać.
Kilku żołnierzy zdecydowało się pomimo wszystko na wybranie się do miasta i przydzielił Pedersena z trzeciej dekurii do pilnowania ich, a potem skierował się do swojego miejsca na podłodze.
— Czyli chcesz po prostu się kimnąć? — zapytał go leżący na własnym miejscu Cruz.
— Dokładnie. — Herzer poprawił stosik bielizny, którego używał w charakterze poduszki. — Jutro zaczynamy trening z Serżem. O co się założysz, że skopie nam tyłki z samego rana, po prostu żeby pokazać, kto jest kto?
— A co może zrobić z nami takiego, czego już nam nie zrobili? — zapytał Cruz. — Masz coś przeciw temu, żebym się wybrał się do miasta?
— Nie, pod warunkiem, że kogoś ze sobą weźmiesz — odpowiedział Herzer, obracając się na bok i próbując wygodnie się ułożyć. Zazwyczaj usypiał natychmiast, ale tym razem było zbyt wcześnie. Mimo wszystko, słyszał zew Morfeusza. Przysiągł sobie, że nigdy w życiu nie odpuści już szansy na sen. — Ale lepiej wróć, zanim zgaszą światła i przygotuj się na taniec od rana.
— Tak jest, sir — parsknął Cruz. — Do zobaczenia później, Herzer.
— Tylko jeśli wciąż tu będę, a ty będziesz coś widział.
Herzer, który szedł na końcu, żeby zgarniać wszystkich maruderów, minął Cruza po drodze na Wzgórze i poklepał go po plecach.
— Zwróciłeś cały ten zajzajer, co? — zapytał radośnie.
— Ty draniu, skąd wiedziałeś? — wyjęczał Cruz.
— Och, po prostu miałem szczęście.
Serż faktycznie postanowił pokazać im, kto tu rządzi. Triari była w trakcie drugiego podejścia, bo pierwsze nie odbyło się zgodnie z oczekiwaniami sierżanta, co wyraził, nie przebierając w słowach.
— Cruz, jeśli chcesz zachować swoje galony, to lepiej ruszaj — powiedział dekurion Jones, podchodząc do dwóch dowódców. — Ruszaj się, Herzer.
— Tak jest, sierżancie — szczeknął, chwytając Cruza za ramię. — Chodź, imprezowiczu.
— Boże, chcę umrzeć — jęknął tamten, zataczając się pod górę. Za nimi sierżanci musztry poganiali innych rekrutów, którzy nie potrafili nadążyć.
— Ile wypiłeś?
— Nie wiem, po drugim kubku miodu wszystko się trochę rozmazało — odparł Cruz i westchnął głęboko.
— Następnym razem słuchaj papy Herzera, dobra? — ze śmiechem parsknął Herzer. — Nawet ślimaki radzą sobie lepiej od ciebie.
— Obiecuję.
Kiedy dotarli na szczyt wzgórza, Serż, który wyglądał, jakby się nawet drań nie spocił, zebrał triari. Herzer zajął swoje miejsce na tyłach. Podstawowy kurs przetrwało siedem kobiet, które zostały wcielone do oddziałów, pomimo że przynajmniej jedna z nich musiała być wcześniej dekurionem rekrutów. Herzer nie był pewien, czy Cruz zatrzyma swoje stanowisko po dzisiejszym poranku, ale Serż nie kazał mu opuścić swojej pozycji, więc najwyraźniej dziś rano był w wybaczającym nastroju.