Выбрать главу

Chansa spojrzał na umieszczony w budynku wodospad i strumień, które razem zajmowały połowę pomieszczenia.

— Nie wiem — powiedział. — Jest ładny.

— Nie przywołałem tego, ponieważ jest ładne — obruszył się Paul.

Chansa odwrócił się, żeby spojrzeć na przywódcę Ruchu Nowego Przeznaczenia i usiłował nie zdradzić przeżytego szoku, Paul wyglądał jak szkielet. Ubrany był w szmaty, a stopy miał bose. Włosom pozwolił rosnąć i wisiały teraz wokół twarzy w tłustych strąkach. Jego paznokcie również wyrosły, a w oczach płonęło mu dziwne światło. Śmierdział też, jakby nie mył się od wielu dni, emitując nie tylko przyjemny w sumie aromat ciała, ale i smród odchodów.

— Wiesz, chodzę po świecie — zaczął Paul, podchodząc do wody — odwiedzam moich ludzi i ich pilnuję. Dbam o nich i pilnuję ich we śnie. Ale ich życie jest tak ciężkie, tak ciężkie.

— Tak, Paul, ale to wszystko dla dobra ludzkości — niepewnie oświadczył Chansa.

— Oczywiście, że tak — gniewnie odparł Paul. — Ale nie mogę po prostu zignorować ich tragedii. Muszę nią żyć. Jeśli to wystarcza moim ludziom, to musi wystarczyć i mnie.

Chansa przyjrzał się wodospadowi i zauważył leżącą nad brzegiem rzeki stertę ubrań. Zaczął odczuwać nieprzyjemne uczucie z powodu tego, co mogły reprezentować.

— Kiedy moje awatary podróżują przez świat, ja przychodzę tu pracować — wyjaśnił Paul, opadając na kolana. — Pracuję i pracuję, i pracuję…

Chansa przyglądał się, jak przywódca połowy świata zanurza ubrania w zimnej wodzie i trze nimi o skały.

— Przyniosłem je od wieśniaczki, która prała je na brzegu rzeki — rzekł Paul. — Powiedziałem jej, że upiorę je za nią. I zrobię to.

— Rozumiem. Paul, czy ty coś jadłeś?

— Jem to, co jedzą ludzie. Raz dziennie zjadam miskę fasoli. W niedzielę dodaję trochę mięsa. Jestem jednym z ludzi. Będę jadł to, co oni.

Chansa spędził dość czasu ze swoimi grupami partyzanckimi, by wiedzieć, że w słowach Paula było trochę prawdy. Ale tylko jako średnia. Wciąż byli ludzie umierający z głodu. Z drugiej strony byli też tacy, którzy jedli bardzo dobrze, zwłaszcza ci, których promował na pozycję przywódców. Musiał przyznać, że Paul ograniczał się do dolnego zakresu średniej konsumpcji żywności.

Jeśli zagłodzi się na śmierć, komu przypadnie jego Klucz? zastanowił się Chansa.

* * *

Tylko trzynaście procent śmiertelności, zdecydowanie poniżej szacunków. Ludzie znów wprawili ją w zdumienie. A odzyskawszy energię z projektu terraformacji, ponownie miała jej dość, by zapobiec wszelkim kataklizmom wywołanym przez naturą. Tymczasem rekonstytuowały się społeczeństwa i wiele z nich obiecywało niesamowity rozwój. W sumie były to bardzo ciekawe skutki katastrofy.

Interesujące będzie przekonać się, jak się to wszystko zakończy.

Z tą myślą Matka wróciła do swej wiecznej służby.