Выбрать главу

A przez cały czas nieustannie szalały kłótnie.

Świadomie zaczął ignorować aktualny spór dotyczący minimalnych wymagań do uruchomienia gospodarstwa i wyglądał przez okno, kiedy zobaczył najpierw konia Toma, a potem rozpoznał siedzącą w siodle osobę. Natychmiast zastukał rękojeścią sztyletu w stół.

— Spotkanie zostaje odroczone do jutra — oznajmił, wstając.

— Czemu? To trochę arbitralna decyzja, nieprawdaż? Nawet nie zbliżyliśmy się do rozwiązania! — krzyknął Deshurt.

— Możecie się dalej spierać, jeśli chcecie, ale będziecie musieli robić to gdzieś indziej — oświadczył Edmund, podchodząc do drzwi. — Już.

— O mój Boże — jęknął Myron, wstając tak szybko, że jego krzesło poleciało do tyłu. On też wyjrzał przez okno.

— Wyjść — warknął Edmund. — Już.

— Wrócę z Bethan — powiedział Myron, kierując się w stronę drzwi. — Chodźcie. To Daneh i Rachel. Dajcie mu chwilę spokoju, dobrze?

— Och, jeśli to dlatego… Edmundzie, możemy się spotkać jutro…

Talbot tylko skinął głową, gdy grupa przepychała się przez drzwi, po czym szybko podszedł do balustrady do wiązania koni.

— Daneh — zawołał, gdy podjeżdżała. Zdążył już zauważyć, że w przeciwieństwie do córki miała na sobie cudzą pelerynę. Teraz, gdy się zbliżyła, dostrzegł jej wzrok i siniaka na policzku.

— Edmund — westchnęła i zsunęła się z konia. Gdy sięgnął ku niej wzdrygnęła się, po czym wyciągnęła dłoń. — Cieszę się, że tu jestem.

— Cieszę się, że dotarłaś — powiedział cicho, nie podchodząc do mej. — Rachel — dodał, kiwając głową w stronę córki.

— Tato — odpowiedziała. — Miło cię widzieć. Wreszcie.

— Chodźcie do domu — zaprosił je do środka, kiwając głową na zasugerowaną naganę. — Zrobię… przygotuję kąpiel i jakieś jedzenie. — Skierował się do syna Myrona i klepnął go po ręce. — Tom… dziękuję ci.

— Proszę bardzo, Edmundzie. Przykro mi… przykro mi, że nie znalazłem ich… wcześniej.

Edmund zacisnął szczęki i skinął głową w odpowiedzi, po czym poszedł za Daneh i Rachel do domu.

* * *

— Tom — zawołał Myron, gdy jego syn wjechał kłusem na plac przed domem. — Daneh wyglądała…

— Lepiej niech powiedzą ci o tym Edmund albo ona — odparł chłopak, zsuwając się z konia i zaciskając usta w wąską kreskę. — Przypuszczam, że to to, co myślisz.

— Cholera — zaklął Myron gniewnie.

— Znasz Dionysa McCanoca?

— O tak — potwierdził Myron. — I przypuszczam, że długo już sobie nie pożyje.

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Edmund korzystał z luksusu używania ciepłej wody z kuźni, więc przygotowanie kąpieli dla Daneh było całkiem proste. Wycofała się tam z małym dzbankiem wina i jakimiś starymi ubraniami, po czym Edmund wrócił do kuchni zmierzyć się z gniewem swojej córki.

— Została zgwałcona — oświadczyła Rachel, podnosząc wzrok znad talerza pieczonej wieprzowiny na zimno. W miarę jak zapadało w nią ciepło i światło pomieszczenia, zaczynało do niej docierać, że jest bezpieczna. Przez całą podróż, gdzieś głęboko we wnętrzu bała się, że Dionys powróci. Ale teraz, w domu jej ojca, wiedziała, że jest chroniona. Co z jakiegoś powodu to tylko podsycało jej gniew.

— Domyśliłem się tego — rzekł Edmund, siadając po drugiej stronie stołu.

— Nie ma za co ci dziękować, tato. Gdzie byłeś!?.

— Tutaj — odpowiedział szczerze. — Dokładnie tu. Próbując stworzyć coś, do czego mogłabyś dotrzeć.

— Ładna wymówka.

Edmund westchnął i napił się łyk wina.

— To właściwie nie jest wymówka. To powód. Kiedy zostałem poproszony o podjęcie się tej pracy, zrozumiałem, że jednym z towarzyszących temu faktów będzie to, że nie będę mógł wyruszyć szukać ciebie i twojej matki. Wiedziałem, że w chwili Upadku obie znajdowałyście siew domu oraz że obie jesteście pomysłowe. Zdawałem sobie sprawę, że może was spotkać coś… prawie powiedziałem „nieprzewidzianego”, ale właściwe słowo to „złego”… że tobie i matce może przydarzyć się coś złego. Wybrałem podjęcie się większej odpowiedzialności.

— No cóż, tato, ta większa odpowiedzialność sprawiła, że moja matka została zgwałcona — wysyczała dziewczyna. — Wybacz, ale jestem trochę wściekła z te go powodu.

— Prawdopodobnie w takim samym stopniu jak ja — odparował Edmund. — Ja nie będę żałował uczynionego wyboru. Takiego dokonałem. Będę z tym żył przez resztę moich dni. Podobnie jak ty. I twoja matka. — Zauważył, że spuściła wzrok, i kiwnął głową. — A nad jakim wyborem ty się zastanawiasz, Rachel?

— Ja… — Dziewczyna skurczyła się i zakrztusiła kawałkiem wieprzowiny. — Podzieliłyśmy się, żeby szukać jedzenia. Ona poszła na południe, ja na północ.

— Gdybym tylko…

— Rachel, spójrz na mnie. — Edmund odczekał, aż to zrobiła. — Jeśli jest jakiś Bóg, będę mu dziękował do końca życia za ten wybór, tak samo jak twoja matka. Ona jest znacznie starsza i mądrzejsza od ciebie, prawdopodobnie również silniejsza, choć masz w sobie wiele siły. Ale gdybym został zmuszony do wybrania, którą z was wysłać na coś takiego, wybrałbym Daneh, pomimo całej miłości, którą do niej czuję. I ona zrobiłaby to samo. Wiedz o tym.

— Wiem — wymamrotała Rachel prawie z płaczem, spuszczając głowę i zasłaniając twarz dłońmi. — Ale…

— Poczucie winy u kogoś, kto przeżył, to bardzo fałszywe uczucie — zapewnił ją Edmund. — Nie możemy cofnąć wyborów, które podejmujemy w naszym życiu. A w tak wielu przypadkach to, kto przeżyje, a kto nie, zależy od prostego przypadku. Żałowanie, że nie zostałaś zgwałcona jest głupie. A żałowanie, że gdzieś głęboko w środku cieszysz się, że to nie ty, jest jeszcze głupsze.

— Nic takiego nie powiedziałam! — wykrzyknęła.

— Nie, ale pomyślałaś w ten sposób i żałujesz tej myśli — zdecydowanie odpowiedział Edmund. — Jestem stary, dziecko. Tak stary, że trudno ci to pojąć. I wiem, co oznacza przeżyć, gdy innym się to nie udało. Znam mroczne myśli, które się wtedy zakradają. Stań im naprzeciw, rzuć na nie światło rozsądku. Z początku to nie pomoże, ale z czasem tak. Jeśli nie chcesz tego zrobić dla mnie, zrób dla swojej matki. Ona będzie miała własne, niechciane myśli. Drobne, małostkowe, nieznośne myśli. Twoje będą w pewien sposób łatwiejsze i trudniejsze na inny. I będziesz musiała o nich rozmawiać. Ale przede wszystkim musisz nad nimi jakoś panować. Dla niej i, tak, i dla czegoś jeszcze więcej. Zrobiliśmy tu już dużo, ale jeszcze więcej jest do zrobienia, a ty będziesz tego częścią. Jeśli zaczniesz w goryczy i nienawiści wobec tych, których kochasz, oraz do siebie, nigdy nie będziesz dawać z siebie wszystkiego. A to zasługuje na tyle.