— Nie przyszedł tu jako zwykły Pikt, wiking czy rycerz w lśniącej zbroi.
— Och nie, on odtwarza epokę wczesnoprzemysłową.
— Wczesnoprzemysłową?
— Tak. W czasach preinformacyjnych w Ropazji prowadzono duże wojny. Odtwarza postać jakiegoś podoficera piechoty, która walczyła w tych kampaniach.
— Och? Dobra, ale skoro ma na imię Miles, to czemu wszyscy mówią na niego Serż?
— Dzień dobry, nazywam się June Lasker — powiedziała June, nie odrywając wzroku od karty ostatnio przybyłego. Wiedziała, że to nieuprzejme, ale chyba nie miała czasu, żeby zachowywać się inaczej. Słyszała, że podchodzi i staje przed nią następna osoba, ale jeszcze nie widziała kto. — Zadam kilka pytań, przedstawiając krótkie wprowadzenie do procesu osiedleńczego Raven’s Mill, a potem odpowiem na pańskie pytania najlepiej, jak będę umiała. Nazwisko? — zapytała, podnosząc wzrok.
Stojący przed nią mężczyzna musiał mieć ze dwieście pięćdziesiąt lat. Stał z nogami rozstawionymi na szerokość ramion, opierając o lewą nogę tarczę, a o prawą mocno wypchany plecak. Podtrzymywał tarczę lewą ręką przełożoną przez prawą. Plecy miał proste jak kij i wbijał wzrok w przestrzeń kilka centymetrów nad jej głową.
— Nazywam się Miles Artur Rutherford, proszę pani! — wyszczekał.
June przyjrzała mu się uważnie, żeby upewnić się, że nie robi sobie z niej żartów, ale najwyraźniej po prostu odpowiedział tylko na jej pytanie. Jego twarz ani na chwilę nie zmieniła wyrazu. Zapisała nazwisko w swoich papierach i kontynuowała.
— Czy to pańskie właściwe nazwisko, czy nazwisko postaci?
— Takie nazwisko nadano mi przy urodzeniu, proszę pani!
— Czy spotkał pan posterunek na granicy?
— Tak jest, proszę pani!
Potrząsnęła głową i zdecydowała, że wyszczekiwanie oznajmiających zdań było po prostu jego sposobem mówienia.
— Czy strażnicy przekazali panu minimalne ograniczenia Raven’s Mill? To znaczy, że oferujemy trzydniowe wyżywienie i zamieszkanie? I że po tym czasie może pan albo dołączyć do programu szkoleniowego, albo podjąć pracę na własną rękę? Że po tych trzech dniach, jeśli nie liczyć programu nauki, jest pan zdany na siebie i będzie musiał pan sam dbać o schronienie i karmić się, poddając się równocześnie przepisom i zasadom Raven’s Mill? Że musi się pan zobowiązać przestrzegać praw Raven’s Mill, jeśli chce pan dalej mieszkać tu po tym czasie. Że musi pan przynajmniej brać udział w podstawowej obronie, płacić podatki ustalone przez wybrany lokalnie rząd i postępować zgodnie z ustanowionymi przez niego prawami.
— Tak, proszę pani, to właśnie mi powiedziano!
— Czy zgadza się pan na te ograniczenia?
— Tak jest, proszę pani, zgadzam się!
— Czy mógłby pan spojrzeć mi w oczy? — zapytała w końcu, pozwalając swojemu głosowi zdradzić cień irytacji.
— Przepraszam panią — odpowiedział, rezygnując na tyle ze swojej sztywności, by spojrzeć w dół.
June przez chwilę poczuła się, jakby patrzyła w otchłań. Nie tyle patrzył na nią, co przez nią, i poczuła, jak przez jej ciało przebiegają dreszcze, wywołując mimowolnie drgnięcie.
— Och… — Szybko opuściła wzrok, sprawdzając swoje notatki, potem rozejrzała się wokół podenerwowana. — Och…
— Ostatnie zadane przez panią pytanie dotyczyło tego, czy zgadzam się na ograniczenia, proszę pani! — Serż wyszczekał pomocnie.
— Och, och… — Spojrzała na swoją listę pytań i po chwili znalazła odpowiednie miejsce. — Czy jest pan rekreacjonista?
— Tak jest, proszę pani.
Odczekała chwilę, aż stało się jasne, że było to wszystko, co usłyszy.
— Jakiego rodzaju?
— Specjalizuje się w rekreacji okresu średnio- do późnoprzemysłowego, proszę pani.
— Och — powiedziała znów. — To szkoda, te umiejętności nie pomogą w tej chwili za bardzo. Czy ma pan jakieś umiejętności, które związane są z techniką przedindustrialną i mogłyby być użyteczne dla Raven’s Mill.
— Tak jest, proszę pani.
Kiedy nie powiedział nic więcej, mimowolnie podniosła wzrok, ale z powrotem patrzył nad jej głową.
— Czy mógłby… czy byłby pan uprzejmy powiedzieć mi jakie?
— Tak jest, proszę pani. Byłem rekreacjonista specjalizującym się w starożytnych technikach walki, w szczególności uzbrojeniu rzymskim, szkoleniu i taktyce. Jestem odpowiednikiem czeladnika kowalskiego i zbrojmistrza. Potrafię wyprodukować własną zbroję i ubranie z podstawowych materiałów, ale zabiera mi to więcej czasu niż profesjonalnemu zbrojmistrzowi i szwaczce, a wynik jest bardziej prymitywny. Znam się na projektowaniu i konstrukcji podstawowych machin oblężniczych i z pomocą niewyszkolonej załogi oraz, dysponując materiałami, mogę zbudować balistę w nie więcej niż dwa dni. Potrafię utrzymać obóz polowy i wyszkolić innych w jego budowie. Jestem wyszkolony na przedindustrialnego rolnika. Mam za sobą szkolenie kuśnierza i potrafię wyprawić skórę i ją obrabiać. Znam się na produkcji siodeł do poziomu czeladnika. Na wytwarzaniu łuków znam się na poziomie ucznia. Potrafię obsłużyć, sterować i refować żagle na statku. Potrafię zrobić piętę na drutach. — Ach, cóż, to powinno… pomóc — powiedziała słabo. — To wszystko?
— Byłem rekreacjonistą lub osobą żyjącą przedindustrialnym stylem życia, od kiedy się urodziłem, proszę pani.
— Doprawdy?
— Tak, proszę pani.
— Jak… ludzie nie są rekreacjonistami jako dzieci… panie Rutherford.
— Nie, proszę pani.
— Czyli żył pan w warunkach przedindustrialnych? Nie tylko przez kilka dni?
— Tak, proszę pani.
— Gdzie?
— Proszę pani, nie wolno mi ujawnić tej informacji.
— Co? Co to ma znaczyć?
— Proszę pani, nie wolno mi ujawnić tej informacji.
— Doooobrze. — June zamrugała oczami, odnajdując kolejne pytanie i zapisując, ile zapamiętała z listy. — Czy zna pan kogoś, kto był mieszkańcem Raven’s Mill przed Upadkiem?
— Tak jest, proszę pani.
— Zaczyna mnie męczyć wyciąganie tego z pana. Kogo’!
— Jestem długoletnim znajomym Edmunda Talbota.
— Och, doprawdy? — zapytała, po raz pierwszy zainteresowana. — Gdzie po znał pan Edmunda?
— Proszę pani, nie…
— Nie wolno panu udzielić tej informacji?
— Tak, proszę pani. Ale znam lorda Talbota przez większość mojego życia.
— Cóż, nigdy o panu nie słyszałam. I nie jest lordem Talbotem.
Przez chwilę wyglądało na to, że nowy rekrut nie ma na ten temat zbyt wiele do powiedzenia, ale odchrząknął.
— On nie mówi o mnie zbyt wiele, proszę pani.
— Trudno mi zrozumieć dlaczego. No dobrze, jeśli wyjdzie pan przez przejście po lewej, na końcu ulicy znajdzie pan namiot kwaterunkowy, powiedzą panu, gdzie może pan nocować. Będzie pan potrzebował do tego żetonu. — Podała mu go. — Dostanie pan trzy posiłki dziennie. Każdego dnia rano może się pan zgłosić do namiotu kwaterunkowego po żetony żywnościowe. To wszystko, co pan dostanie, a jedzenie jest dość skromne. Brakuje nam jedzenia, pomieszczeń i wszystkiego innego. Proszę brać tylko to, co może pan zjeść i jeść wszystko, co pan wziął.
— Tak jest, proszę pani.
— Później zostanie pan poinformowany, gdzie się skierować na przeszkolenie. — Spojrzała na niego i potrząsnęła głową, uśmiechając się. — Witamy w Raven’s Mill.