— Mnie się zdaje, że nie przyszłaś tu na drinka — powiedziała, patrząc na nią spokojnie.
— Nie, nie przyszłam — odrzekła Daneh, przełykając ślinę.
— A to nie miejsce na rozmowy — oświadczyła elfka. — Sugerowałabym dom Edmunda.
— Dobrze — zgodziła się Daneh, idąc za nią do wyjścia. Podobnie jak z tancerzami przy scenie, kiedy przechodziła przez tłum, zdawało się, jakby rozsuwała go za pomocą czarów i Daneh bardzo starała się trzymać blisko niej.
— To, o czym chciałam porozmawiać… — odezwała się Daneh, kiedy wydostały się na zewnątrz i mogły mówić, nie krzycząc.
— Ile odwagi w płynie zatankowałaś, żeby pójść mnie poszukać?
— Ja… napiłam się trochę brandy.
— Tylko trochę? — zdziwiła się elfka z rozbawieniem wyraźnie brzmiącym w jej głosie. — Pewnie za mało. Czekaj, aż dojdziemy do domu. Ale nie marudźmy po drodze. Tak, wiem, o czym chcesz ze mną rozmawiać. I tak, wiem część z rzeczy, których chcesz się dowiedzieć. I nie, to nie będzie łatwe. Dla żadnej z nas. Ale będzie dobrze. Mówię ci to jako Bast. A Bast nigdy się nie myli — Daneh, dziwnie tym uspokojona, poszła z nią z powrotem do domu. W ciszy elfka przegrzebała kredens z alkoholami i wyciągnęła butelkę wina, potem rozpaliła ogień i obie usiadły w fotelach przed kominkiem. Wyciągnęła kielichy i napełniła oba po brzegi.
— Wypij — powiedziała, wskazując na kielich. Daneh podniosła go i pociągnęła łyczek.
— Nie, wypij — powtórzyła Bast, biorąc własny i przechylając, by go osuszyć. Daneh przełknęła, po czym uniosła kielich i również go opróżniła. Było to wino, nie brandy, ale wzmacniane, zimowe, z większą niż zwykle zawartością alkoholu. W kielichu prawdopodobnie mieściło się go więcej niż wypiła brandy, której łyknęła przed wyjściem do gospody. Nagle przypomniała sobie, że nie jadła obiadu. Bast znów napełniła oba kielichy i skinęła głową.
— Zostałaś zgwałcona przez Dionysa McCanoca — zaczęła elfka. — I innych.
— Ilu?
— Było… siedmiu innych. — Daneh zaczęła dygotać. — Nie wydaje mi się…
— Będziesz o tym mówić — oznajmiła Bast. — Musisz. Możesz o tym mówić. Powracasz do tego każdej nocy. I nie mów po prostu do siebie, mów do mnie. Bast wie. Bast zna zło, które zakrada się nocą, w snach i bez nich, och tak, Bast zna.
— Ty…?
— — Wiele trzeba, żeby zgwałcić elfa — odpowiedziała mętnie Bast. — Znam zło w ludziach i elfach. Jestem stara, Daneh. Widziałam zło wojen SI. Wiem. Czyli było ich ośmiu. Trzymali cię?
Daneh wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić. Z początku przerywając, ale w miarę, jak Bast wyciągała z niej szczegóły ostrożnie formułowanymi pytaniami, wszystko zaczęło się wylewać, jakby znów to przeżywała, każdy okropny moment, jakby wszystko znów się działo. W chwili, kiedy zaczęła płakać, uświadomiła sobie, że wypiła większość butelki wina i zdziwiła się, jak do tego doszło.
— Czyli. A… — odezwała się Bast, kiedy tamta skończyła. — Jest w tym coś jeszcze. Co ma z tym wspólnego Herzer?
Daneh zawahała się i popatrzyła na elfkę, przechylając głowę na bok.
— Ty i Herzer jesteście…
— Przyjaciółmi — z uśmiechem wyjaśniła Bast. — On też nosi blizny. Nie zainwestowałam w niego tyle czasu, ile w ciebie, ale wystarczająco. Chcę się od ciebie dowiedzieć, jak wyglądają jego blizny.
— Był z Dionysem, kiedy mnie złapali — powiedziała Daneh. — Było ich zbyt wielu, a Dionys był uzbrojony w miecz. Nie miał żadnej możliwości obronienia mnie przed gwałtem. Więc… uciekł. Próbował mnie po drodze uwolnić, przynajmniej tak mi się wydaje. Ale nie udało mu się to. A potem wrócił… po wszystkim.
— Czyli tak… — Bast westchnęła. — Ale się wszyscy świetnie bawimy. Próbowałaś z powrotem wsiąść na konia?
— Nie — odparła Daneh ze ściśniętym gardłem.
— Mnie się zdaje, że nie upłynęło dość czasu. — Bast skinęła głową. — Opowiedz mi o snach.
— Ja… to… trudne.
— Cięższe niż sam gwałt, mnie się zdaje — z nieszczęśliwym uśmiechem zgodziła się Bast. — W takim razie to ja powiem ci kilka rzeczy. Przeżywasz gwałt, prawda?
— Tak — sztywno przytaknęła Daneh.
— I czasami powodem, dla którego budzisz się z przerażeniem jest fakt, że doznajesz orgazmu.
— Bast!
— Prawda? — brutalnie spytała elfka. — Prawda. Daneh ukryła twarz w dłoniach i kiwnęła głową.
— Tak.
— To normalne — stanowczo oznajmiła Bast. — Myślisz, że jesteś zła, chora albo pokręcona i bez szans na naprawę, prawda? Ale to normalne. Przynajmniej dla ludzi.
— To chore — powiedziała Daneh przez łzy.
— Hai, jedną z przyczyn, dla których my, elfy, nie mamy wątpliwości, że luzie pochodzą z ewolucji, jest fakt, że do tego stopnia jesteście pokręceni umysłowo, dobrze zaprojektowany gatunek nie byłby tak chaotyczny.
— Więc elfy nie mają takich problemów z gwałtem? — zapytała Daneh, wbrew sobie zainteresowana.
— Bardzo trudno jest zgwałcić elfa — powtórzyła Bast. — Jeszcze trudniej to przeżyć. Mało jest rzeczy, które potrafią wyrwać elfa ze Snu, jeszcze mniej potrafi wywołać w nas nienawiść. Elfy są zbyt szczęśliwe, by nienawidzić. Ale kiedy już do tego dojdzie, nienawidzimy w pełni. Zgwałcona elfka śni, och tak. Ale śnimy o nowych, jeszcze okropniejszych rzeczach, które zrobimy z gwałcicielem. Wciąż na nowo śnimy o ich śmierci. Elfy bardzo dobrze nienawidzą, jedną z rzeczy, do których nas zaprojektowano jest nienawiść. Ale zazwyczaj jesteśmy zbyt szczęśliwi. Ciesz się. Gdyby elfy nie były tak zadowolone, nie byłoby już ludzkości. Musisz z powrotem wsiąść na konia, ale jeszcze nie teraz. wiedz jedno, kiedy do tego dojdzie, nie będzie przyjemnie. Nie ważne jak bardzo kocha cię Edmund, znów tam wrócisz. Gorzej, może ci się to podobać, istnieje coś takiego jak zły seks i to właśnie to.
—
— Tak — powiedziała Daneh.
— Ale będzie lepiej — zapewniła Bast ze wzruszeniem ramion. — Za każdym razem będzie odrobinę łatwiej. Inny problem. Co teraz myślisz o mężczyznach. — Ja… nie jestem pewna. Niektórzy… są w porządku. Inni… sprawiają, że mam ochotę krzyczeć.
— Uważaj, żeby nie zacząć nienawidzić wszystkich. Łatwo wpaść w tę pułapkę, uciec od nich i życzyć wszystkim śmierci. Nawet elfy nie nienawidzą w ten sposób. Każdy człowiek jest inny. Ci, od których chce ci się krzyczeć, prawdopodobnie coś od nich czujesz. Ufaj temu instynktowi. Ale nie nienawidź ich wszystkich. To też są uszkodzenia, nad którymi musisz popracować. Ostatnie Wielkie Pytanie: czy poddawałaś się, zanim zostałaś zgwałcona?
Daneh otwarła usta, by wypowiedzieć swój ulubiony protest, ale zaraz je zamknęła. To było dobre pytanie.
— Nie… otwarcie.
— Bawiłaś się w takie gry?
— Nie — przyznała. — Nigdy nie mogłam… nie chciałam się do tego przyznać.
— Nawet z Edmundem? — zapytała Bast, zaskoczona. — Nie ma zboczenia w tę stronę, ale bardzo dobrze gra w tę grę.
— Nawet z Edmundem.
— Hai. Pewnie wiedział. Fantazje?
— Tak — powiedziała cicho. Gwałt?
Daneh umilkła, potem westchnęła.
— Tak.