Выбрать главу

— To nie jest takie złe! — zaoponowała Courtney. — To znaczy… nie wiem. Właściwie to… nawet się na to cieszę. Chcę się przekonać, jak to jest.

— Ile razy? Mówisz o noszeniu w brzuchu około dziesięciu kilo materiału. — I co z tego? Przecież jesteśmy do tego specjalnie zaprojektowane? Do tego właśnie służą nasze ciała. Jasne, gdybym miała wybór, użyłabym replikatora. Ale już nie mogę wybierać. Więc…

— Więc zamierzasz zajść w ciążę? — z przerażeniem spytała Deann.

— Jeśli taki mam wybór — to znaczy albo to, albo rezygnacja z facetów — to tak — oznajmiła Courtney z kolejnym rumieńcem.

— Cóż za wybór — odezwał się Herzer, potrząsając głową.

— Człowieku, czy ta głupia wojna spieprzy dokładnie wszystko w naszym życiu? — prychnął Cruz.

— Niezły tekst — wymamrotał Emory.

— Co… O, cholera — powiedział Cruz i roześmiał się z innymi. Mike sięgnął nogą i postukał Herzera butem w stopę.

— Chyba masz gościa — wskazał nad jego ramieniem.

— 

— Cześć, Herzer — odezwała się Bast, przyglądając się całemu towarzystwu. Nosiła swój zwykły zestaw broni, ale dodatkowo na plecach miała koszyk.

— Bast — ucieszył się Herzer, sięgając w jej stronę.

— -Witaj, kochasiu — powtórzyła, obejmując go serdecznie na powitanie. — Przejdźmy się.

— Wybaczcie — powiedział do grupy.

— Odniosę twoją miskę. — Z uśmiechem zaoferowała Courtney.

— Dzięki — odparł, a Bast okręciła go i chwyciła za rękę, prowadząc w las.

* * *

— Idziesz gdzieś, żeby się wykąpać? — zapytał Herzer. Bardzo dobrze zdawał sobie sprawę, że jego ubranie śmierdziało potem.

— Jeszcze nie — odpowiedziała, gdy weszli z polany do lasu. — Później będzie na to czas. Dziś jest pełnia.

— I co to oznacza? — zapytał, gdy zatrzymała się, by wyciągnąć coś z ziemi.

— Że możemy widzieć dostatecznie dobrze, żeby się wykąpać także i później, głuptasie — uśmiechnęła się do niego, czyszcząc z ziemi wykopany właśnie korzeń.

— Co to?

— Armoracia. Chrzan. To ostra przyprawa, którą dodaje się do jedzenia. Można go również stosować na kataplazmy i pomaga oczyścić górne drogi oddechowe Przy zapaleniu oskrzeli. Rumex, czyli szczaw — ciągnęła, dotykając kolejnej, niewielkiej rośliny. Oderwała jeden mały liść i podała mu go. — Najlepszy jest ugotowany, zwłaszcza jako marynata do wieprzowiny, ale można go jeść na surowo.

Skosztował go i stwierdził, że choć jest lekko gorzkawy, to zasadniczo całkiem smaczny. Zerwał jeszcze kilka liści i poszedł za nią, czując się jak koń na pastwisku.

— Lindera — kontynuowała wykład, wskazując małe drzewko. — Można jej używać jako przyprawy lub herbaty. Najlepsza jest kora, ale można też wysuszyć pączki. Betula — kolejne drzewo, tym razem wysokie i z szeroką koroną. Rośnie przy strumieniach, tam gdzie wierzby i topole. Można żuć jego pączki i gałązki, mają korzenny smak, a łyko warto wykorzystać jako rodzaj gumy do żucia.

Wędrowali przez coraz ciemniejszy las, a Bast objaśniała roślinę za rośliną. Wiedziała, jakie lubią otoczenie, kiedy rosną, zastosowania medyczne i spożywcze i jakie zwierzęta się nimi żywią. Czasami widywali na swojej drodze niewielkie zwierzątka, więc nazywała je też i od niechcenia opisywała ich zwyczaje.

— Bast — powiedział w końcu opchany różnymi jadalnymi roślinami. — Czy jest coś, czego nie wiesz?

— Nie wiem, czemu ludzie nie mogą zostawić tych lasów ich własnemu losowi — odparła smutno.

Zatrzymał się przy jednym z maleńkich strumyczków, których pełno było wśród gór i spojrzał na nią. Słońce już zaszło, ale księżyc jeszcze nie wspiął się nad góry na wschodzie, po drugiej stronie doliny. Jego światło słabo przebijało się nad ich grzbietami, ale dolina wciąż pogrążona była w ciemności. Stanowiła ledwie widoczny kształt w gęstym mroku pod drzewami.

— Bast, zraniłem cię, ścinając drzewa? — zapytał łagodnie.

— Och, nie, nie jestem zła na ciebie, Herzer — powiedziała, podchodząc do niego i głaszcząc po policzku. — Chodź, już czas na kąpiel.

Poprowadziła go do wypełnionej wodą ze strumienia szczeliny w skałach, w sam raz na dwie osoby. Umyli nie tylko siebie, ale i wyprali przepocone i brudne ubranie Herzera, połowę czasu spędzając przy tym na chlapaniu się wodą. Księżyc powoli piął się do góry. W końcu oboje byli czyści i Bast wyciągnęła z głębin swojego koszyka futrzany koc. Potem rozpaliła na brzegu strumienia małe ognisko i przygotowała lekką sałatkę z wiosennej zieleniny. Zjedli sałatkę w świetle ogniska, popijając ją wodą ze strumienia, a potem cieszyli się sobą, aż księżyc wspiął się wysoko na niebo.

Herzer obudził się wczesnym świtem, czując zapach dymu z żarzących się jeszcze węgli ogniska i sięgnął ku Bast, ale jej nie poczuł. Otworzył oczy i rozejrzał się, ale nigdzie nie zobaczył elfki. Został tylko jej koszyk i koc.

Przy ognisku leżał list, napisany węglem na korze.

Kochany, przyglądałam się, jak rosną drzewa w tej dolinie, zanim jeszcze usunięto miasta. Przyglądałam się, jak dolina wraca do naturalnego stanu i chodziłam tymi lasami od niepamiętnych czasów. Znałam te drzewa od korzeni dokoron, od kiedy tylko się narodziły. Mogę je nazwać i opowiedzieć ci ich historię, każdego z nich.

Nie potrafię się już przyglądać, jak umierają.

Będę wędrować z dala od domostw ludzi i odwiedzać łasy i pola mojego życia. Może któregoś dnia wrócę, a może nie. Nigdy nie mówię do widzenia, tylko „esol”. Znaczy to „jutro znowu”. Pamiętaj nas.

Bast L ’sol Tamel d’’San.

Herzer odłożył list po chwili bezmyślnego pocierania go, po czym rozejrzał siei westchnął.

— Wspaniale, Bast. Bardzo wzruszające. Aleja nie wiem, gdzie jestem.

* * *

Dla odmiany Edmund i Daneh mieli równocześnie wolny wieczór i mogli zjeść prostą, ale, co ważne, spokojną kolację. Nie coś przegryzionego w pośpiechu między poważnymi operacjami albo posiłek w towarzystwie kłócących się członków rady.

I dla Talbota stało się jasne, że nie mieli pojęcia, o czym ze sobą rozmawiać.

— A więc, jak ci minął dzień, kochanie? — zapytał, uświadamiając sobie zaraz, że było to równocześnie prozaiczne i niewystarczające.

— Zwykły młyn nagłych operacji bez znieczulenia. Przysięgam, będę musiała zatrudnić pielęgniarzy do trzymania wszystkich tych wrzeszczących na stole.

Edmund nie był pewien, czy powinien się śmiać, czy wzdrygnąć z zażenowaniem, więc milczał.

— Jody Dorsett będzie musiał od nowa nauczyć się używania topora — dodała po chwili. — Udało mu się odciąć sobie lewy kciuk.

— Au!

— Nawet w dawnych czasach medycy byliby w stanie przymocować go z powrotem. Widziałam odwołania do czegoś, co nazywało się przeszczep nerwu, ale nie mam pojęcia, jak się to robiło. A operowanie na kimś, kto jest dwukrotnie większy ode mnie i wije się z bólu, jest troszkę trudne. — Wszystko to zostało powiedziane lekkim tonem, ale czuł kryjącą się za słowami głęboką gorycz. I prawie nie ruszyła swojego jedzenia.