Herzer pomyślał nad tym przez chwilę, a potem kiwnął głową, z mięśniem drgającym w szczęce.
— Ktoś powiedział mi kiedyś, że wszyscy nosimy maski — rzekł cicho. — Myślę, że ta piosenka musiała zedrzeć część z moich.
Po zakończeniu pieśni, na scenę wszedł Edmund. Popatrzył na minstrelkę, kiwnął głową z uznaniem, a potem podniósł ręce nad głowę, prosząc o ciszę.
— SŁUCHAJCIE! SŁUCHAJCIE! — zaczęli pokrzykiwać niektórzy w tłumie. Na to gdzieś z tyłu zebranych senatorskim głosem ktoś huknął. — CISZA!
— Dziękuję, Serż — powiedział Edmund przy akompaniamencie chichotów. — Chciałbym przekazać kilka ogłoszeń i powiedzieć o paru sprawach. I dziękuję tym, hmm, muzykom, za ściągnięcie dla mnie waszej uwagi.
Przy luźnych śmiechach Herzer zaczął się zastanawiać nie nad tym, co mówi Edmund, ale jak. Tłum był duży i nie do końca cichy. Co więcej, nie wspomagały go żadne efekty akustyczne. A jednak zdołał nadać swojemu głosowi brzmienie, które docierało aż do samych krajów zebranego tłumu. Herzer nie był pewien, jak burmistrz tego dokonał, ale była to cholernie dobra sztuczka.
— Wielu z was bierze udział w programie zaznajamiającym, zwanym też programem uczniowskim czy nauki zawodów-ciągnął Talbot. — Ustalono wreszcie dla niego ostateczny harmonogram. Obejmuje on wszystko, oprócz ostatnich dwóch tygodni, które zostaną przeznaczone na szkolenie wojskowe, łącznie z zaznajomieniem się z długim hakiem i innymi broniami. Będzie to ostatni tydzień szkolenia, po którym dostaniecie oceny końcowe z kursów, a mistrzowie fachów będą przyjmować zgłoszenia od tych, którzy ich zdaniem mają talent w ich dziedzinie. Wtedy też będziemy przyjmować zgłoszenia do sił obronnych Raven’s Mill, a zgłaszać się będą mogły osoby, wykazujące jakieś uzdolnienia w tym kierunku. Wszyscy, niezależnie od tego, czy bierzecie udział w kursach uczniowskich, czy nie, powinniście sobie zdawać sprawę, że część zobowiązania, które podpisywaliście po przybyciu do Raven’s Mill dotycząca obrony miasta, nie stanowi tylko pustych słów. Jedną z rzeczy, nad którą bardzo intensywnie pracują kowale przez ostatnie tygodnie, jest produkcja broni, głównie włóczni. Przez ostatnie czternaście dni rada miejska pracowała nad kartą praw Raven’s Mill i zostanie ona przedstawiona w przyszłym tygodniu. Ale jednym z jej elementów, którego powinniście być świadomi, jest zastrzeżenie, że wyborcą może być wyłącznie osoba biegle posługująca się przynajmniej jednym rodzajem broni obronnej.
Słowa te wywołały falę głosów, choć nie aż tak intensywną, jak spodziewał się Herzer. Jasne było, że wielu ludzi spodziewało się włączenia takiego przepisu. Edmund podniósł ręce, prosząc o ciszę i odczekał, aż wygasła większość rozmów.
— Jedynym wyjątkiem będą osoby, które potrafią wykazać, że silne przekonania religijne lub filozoficzne uniemożliwiają im zastosowanie przemocy. W takim przypadku będziemy wymagać, żeby przeszli szkolenie w zakresie opieki nad rannymi. Wszyscy w tym mieście będą gotowi go bronić. Wielu z was przemocą odebrano waszą własność w trakcie podróży tutaj. Inni mieli jeszcze poważniejsze problemy — mówił dalej, przesuwając wzrokiem po ludziach w tłumie. — Historycznie rzecz biorąc, kiedy tylko bandyci zorientują się, że interes na drogach robi się kiepski, zaczną atakować miasta. Będziemy przygotowani do obrony. Aby to podkreślić, Sheida Ghorbani przygotowuje konwent konstytucyjny, planując odtworzyć Unię Północnoamerykańską. Uważam, i bardzo mocno bronię swojego w tym zakresie stanowiska, a Sheida i inni członkowie rady zgadzają się ze mną, że wymaganie bycia zdolnym do obrony siebie i społeczności powinno stanowić uniwersalne prawo Unii Północnoamerykańskiej. Faktem jest, że znajdujemy się w stanie wojny domowej. W tej chwili wydaje się może, że nic takiego się nie dzieje, ale równocześnie z naszym organizowaniem się i przygotowaniami, organizują się i mobilizują stronnicy Paula. W tej chwili Rada walczy między sobą, ale w tej bitwie doszło do sytuacji patowej. Tak więc z czasem przyjdą po nas. I będziemy na to gotowi. Wszystkich was spotkało wiele trudności i może uznacie, że to zbyt ponure wizje jak na dzień przeznaczony na świętowanie, jednak to ważne uwagi rzeczy, o których wszyscy powinniśmy pamiętać. I w związku z nimi właśnie podejmować osobiste decyzje. Tak, że kiedy przyjdzie czas na głosowanie w tych sprawach, byście mogli głosować, kierując się wiedzą i zrozumieniem.
Nie było osoby, która nie słuchałaby tych słów w najgłębszym skupieniu. — I prawdę mówiąc, to już dość na was w tej chwili zrzuciłem. Powinniście mieć wystarczająco dużo tematów do dyskusji — zakończył z uśmiechem. — Tak więc jak tylko ci… hm… muzykanci odzyskają oddech, możecie się znów wszyscy dobrze bawić. Powodzenia. — Znów machnął rękami i zaczął schodzić ze sceny, ale odwrócił się i uniósł ręce. — Och, a przy okazji, to wymaganie dotyczy również minstreli! — To wywołało ogólny śmiech.
— Tak? No dobra, potrafię nieźle machać pudłem fletu — zawołała rudowłosa, wymachując nad głową opakowaniem swojego instrumentu.
— Dobrze, dobrze, zobaczymy, jak poradzisz sobie z toporem — odpowiedział Edmund i zszedł ze sceny.
Wokół Edmunda zgromadził się już tłum, więc Herzer nie uważał, by była to najlepsza chwila na zadawanie pytań. Zamiast tego razem z Morgen wrócili niespiesznie do zajmowanego przez ich grupę miejsca nad strumieniem.
— On ma rację, faktycznie jest o czym rozmawiać — stwierdziła Courtney, siadając na ziemi i opierając się plecami o stos drewna.
— Ooch! Unia Północnoamerykańska! — było wszystkim, co powiedział Cruz, potrząsając głową.
— Tak, to poważne sprawy — zgodził się Mike.
— Cóż, nie uważam, żeby słusznym było wymaganie od wszystkich, żeby potrafili się posługiwać bronią — gniewnie odezwała się Morgen. — Nie jestem zainteresowana zabijaniem ludzi. Ani nawet krzywdzeniem ich.
— A co, jeśli oni będą zainteresowani skrzywdzeniem ciebie? — cicho zapytała Shilan.
— Czemu mieli by tego chcieć? — zaatakowała Morgen. — Co im zrobiłam? Jeśli wszyscy zaczną się przygotowywać do walki, prędzej czy później do niej dojdzie!
— Ludzie nie muszą mieć powodu, żeby krzywdzić innych — rzekł Herzer. — Wystarczy, że będą tego rodzaju osobami, którym sprawia to przyjemność.
Shilan przez chwilę popatrzyła na niego dziwnie, a potem kiwnęła głową.
— Posłuchaj Herzera — poradziła.
— Rozumiem, że miałaś jakieś kłopoty po drodze? — zapytała Courtney.
— Tak — ostro odpowiedziała Shilan.
— Co się stało? — zapytała Morgen.
— Nie mam ochoty rozmawiać na ten temat — odpowiedziała Shilan. Objęła kolana ramionami, przyciągając je mocno do siebie, i zapatrzyła się w dal.
Twarz Cruza napięła się i mocno zacisnął szczęki. Potem odwrócił wzrok.
— Przykro mi, Shilan — powiedziała Morgen. — Przykro mi za to, co przytrafiło ci się po drodze. Ale i tak się nie zgadzam. Przemoc nigdy niczego nie rozwiązuje.
Herzer parsknął śmiechem, po czym bezskutecznie spróbował przekształcić to w kaszel.
— Co? — ostro spytała Morgen.
— Przepraszam… przeprasza… — powiedział, wciąż próbując się nie śmiać. — Po prostu pomyślałem sobie… Może powinnaś zapytać SI Melcona, czy przemoc cokolwiek rozwiązuje. Albo senat Kartaginy czy Dżihad Islamską.