— Nie… — roześmiał się Herzer. — No wiesz… może jedną dziesiątą.
— Chyba zaczynam rozumieć, czemu za każdym razem, kiedy cię widzę, tuli się do ciebie jakaś dziewczyna — powiedziała z uśmiechem.
— Więc może byś mi to wyjaśniła. To bardzo świeża i nieoczekiwana sprawa. I jeśli mówisz o rozważaniach filozoficznych, to Bast nie odezwała się do mnie ani słowem, tylko podeszła, zlustrowała mnie jak kawał miecha i powiedziała, że potrzebuję kąpieli, ale poza tym się nadam.
— Hmmm… — z namysłem wydobyła z siebie Shilan. Wypiła łyczek wina i odchrząknęła. — Skoro mowa o kąpieli…
— Łaźnie są pewnie nabite. — Herzer wzruszył ramionami, pociągając z własnego kubka.
— Nie, większość ludzi wciąż je i kręci się po okolicy.
Herzer rozejrzał się po tłumie i musiał przyznać, że faktycznie była tu zdecydowana większość miasta.
— Jeśli się pospieszymy! — pytającym tonem zasugerowała Shilan.
— Dobrze — zgodził się Herzer, po czym umilkł. — Czy łaźnie… — zaczął i odchrząknął. — Czy w łaźni nie będziesz się źle czuła? — powiedział w końcu całkowicie neutralnym tonem.
— Tak — przyznała. — Ale mniej, jeśli ty tam będziesz.
Herzer zaczął się uśmiechać, ale po chwili w jego głowie rozbrzmiał dzwonek alarmowy.
— Shilan, och… Cruz…
— Cruz nie ma na mnie wyłączności — odburknęła cierpko. — Nie planuję pójść z tobą do łóżka, Herzer. Mówimy tu o kąpieli.
— Zdaję sobie z tego sprawę — odpowiedział niepewny, czy tak było. — I ty sobie zdajesz sprawę. Że chodzi tylko o kąpiel. Oczywiście. Ale Cruz będzie dotknięty, że stąd zniknęliśmy.
Herzer nagle pojął w całej pełni, między innymi dzięki wyrazowi twarzy Shilan, że znalazł się w sytuacji, w której kogoś wkurzy. Albo Cruza, albo Shilan, a prawdopodobnie oboje. Shilan nie chciała przyjąć do wiadomości ostrożnych sugestii, a Cruz nie zrozumie jego wyjaśnienia. Słuchaj, Cruz, musiałem wybierać: albo wkurzy się na mnie ona, albo ty. A przecież to była tylko kąpiel. Dobra, no więc widziałem twoją dziewczynę nago, a ty jeszcze nie. Wielkie mi ale! Nie. Zdecydowanie nie zadziała. Przez mózg przemknął mu obraz spadającego na kark topora trzymanego na zmianę przez Cruza i Shilan. Entliczek, pętliczek, czerwony stoliczek. W końcu doszedł do wniosku, że jeśli i tak zostanie pobity na śmierć, to przynajmniej może sobie obejrzeć przed śmiercią nagą Shilan, która, bądź co bądź, była całkiem ładna.
Wszystko to przemknęło mu przez głowę w mniej niż pół sekundy, prawie niezauważalnie. Właśnie otworzył usta, by przypieczętować swój los, kiedy zobaczył wyłaniającą się z tłumu Rachel.
— Poczekaj chwilkę, to moja koleżanka — powiedział do Shilan, zrywając się z miejsca. — Cześć Rachel! Co porabiasz?
— Cześć, Herzer-przywitała się, podchodząc z lekko nieobecnym wyrazem twarzy. — Jak tam twoje ręce?
— Już w porządku — odparł, unosząc je i pokazując wnętrza dłoni z grubą warstwą naskórka. — Wydaje mi się, że już się spotkałyście, ale chyba nie zostałyście sobie przedstawione — mówił dalej. — Hsu Shilan, Rachel Ghorbani. Rachel, Shilan.
— Spotkałyśmy się, kiedy przyjechałaś do obozu i powiedziałaś nam o… och… — Shilan zabrakło słów.
— Matka wygrzebała antyczny termin „kobieca higiena” — z uśmiechem podpowiedziała Rachel.
— O Boże, nie zaczniecie chyba o tym rozmawiać, prawda? — przestraszył się Herzer.
— Mam nadzieję, że nie — zgodziła się Rachel. — Co porabiacie?
— Właśnie wybieramy się do łaźni — wyjaśnił Herzer, a potem umilkł zakłopotany, Rachel spojrzała na nich pytająco, a potem zamilkła, aż Shilan zachichotała.
— Wydaje mi się, że próbuje cię zapytać, czy nie poszłabyś z nami — dodała w końcu.
— No cóż, dwoje to towarzystwo, troje to tłum — sucho odpowiedziała Rachel. — A jeśli chodzi tylko o większe towarzystwo, to zdecydowanie nie jestem zainteresowana.
— To nie tak… — zaczął mówić Herzer.
— Gdyby Herzer potrafił przełknąć to, co stanęło mu kołkiem w gardle, to chciałby powiedzieć, że doceniłby obecność przyzwoitki — wyjaśniła Shilan, nadymając usta.
— To też wcale nie tak! — desperacko wykrzyknął Herzer.
— Więc jak to jest? — spytała Rachel, podpierając się pod boki. — Najpierw uganiasz się z Bast, potem miętosisz się w lasach z jedną z dziewczyn z kuchni, a teraz wybierasz się do łaźni z dwiema dziewczynami!
— Hmmm… skoro to tak ujmujesz — powiedziała Shilan, wstając i również ujmując się pod boki. Teatralnie wykrzywiła się do Herzera. — Może byś się wytłumaczył?
— Och, na miłość Boską — wykrzyknął chłopak, unosząc ręce ku niebu. — Jak się w to wpakowałem?
— Ja cię w to wciągnęłam, jeśli nie pamiętasz — ustąpiła w końcu Shilan. — Chodź, Rachel, będzie fajnie. A Herzer faktycznie wolałby, żeby poszedł ktoś jeszcze. Ma dość dziwne wyobrażenia o mnie i Cruzie.
— Kto to Cruz? — spytała Rachel.
— Powiem ci, kiedy zanurzymy się po szyje w gorącej wodzie — obiecała Shilan.
— Och, dobrze — zgodziła się Rachel. — A ja opowiem ci o mrocznych sekrecikach Herzera.
— Umowa stoi — zgodziła się Shilan, wyciągając rękę.
— A ja stawiam — dodał Herzer, podnosząc się na nogi. — W ten sposób będę mógł z czystym sumieniem przechwalać się, że zabrałem ze sobą dwie kobiety do łaźni.
— Jeśli to zrobisz, pożałujesz, że się urodziłeś — ostrzegła go Rachel.
Łaźnia, choć nie pusta, nie była też zatłoczona. Po oddaniu swoich rzeczy i odebraniu kwitków, przeszli przez prysznice. Herzer bardzo uważał, żeby się nie gapić, ale musiał przyznać, że obie dziewczyny były wyjątkowo ładne, w ubraniu czy bez. Shilan była wysoka i szczupła, z wysoko sterczącymi piersiami i starannie wyrzeźbionymi biodrami i pośladkami. Miała na sobie akurat tyle krzywizn, by przyciągnąć męskie spojrzenie, ale na tyle mało, by mieścić się w modzie. Z drugiej strony Rachel prawie doskonale pasowała do jego ideału kobiecych kształtów: duże, pięknie zaokrąglone piersi ustępujące ciążeniu tylko na tyle, by podkreślić ich kształt, urocza klatka piersiowa, nie przesadnie wąska talia, zaokrąglone biodra, nie szerokie, ale wyraźnie odcinające się od talii, i najbardziej idealnie ukształtowane pośladki, jakie kiedykolwiek widział.
Nie po raz pierwszy zaczął się zastanawiać, w jakim stopniu jego upodobanie do tego kształtu wynikało z wczesnego uwarunkowania — Rachel podobała mu się, zanim jeszcze wiedział, co jest grane w tych sprawach. Prawie wszystkie jego heroiny do uratowania były podobne do niej, łącznie z rudymi włosami i niebieskimi oczami.
Bardzo się starał, żeby dziewczyny nie przyłapały go na przyglądaniu się, i z jeszcze większą starannością próbował kontrolować naturalną męską reakcję na sytuację. Obracając się pod prysznicem zaczął recytować w myślach imiona wszystkich Spartan spod Termopil. Kiedy to nie pomogło, zaczął od końca i wyliczał ich w odwrotnej kolejności. To skupienie uwagi na szczegółach nie będących sterczącymi piersiami, wyzywająco zaokrąglonymi pośladkami i wzgórkami łonowymi pomogło i w chwili, kiedy owijał się ręcznikiem nie było jasne, czy w ogóle przejawiał jakieś zainteresowanie. Wtedy naturalnie widok Rachel w prawie przezroczystym ręczniku kąpielowym spowodował, że musiał znów zacząć recytować listę imion. I nie pomagał tu fakt, że ręcznik ledwie zasłaniał górną część jej ud, choć i tak musiał zostać mocno ściągnięty w dół, odsłaniając sporą część piersi. Musiał bardzo mocno skupić się na porządku imion i sposobie, w jaki ginęli ich właściciele.