Выбрать главу

– Ale czy ty naprawdę myślisz, że istnieje taka barka z bogami, którzy…

Raoul dał mi znak, żebym zamilkł.

– Cicho! Ktoś idzie.

Była godzina dziewiąta i jak zwykle zamknięto już bramy cmentarza. Któż więc przyszedł zakłócić panujący tu spokój? Jak przedostał się przez zamkniętą bramę? My znaleźliśmy przejście, przechodząc po wysokim platanie, którego gałęzie spadają na okalalący cmentarz mur w jego północno-zachodnim rogu. Byliśmy przekonani, że tylko my znamy tę drogę.

Przesunęliśmy się cicho w kierunku, z którego docierały do nas przytłumione odgłosy.

Ujrzeliśmy wtedy grupę ludzi okrytych czarnymi pelerynami i przechodzących przez coś, co do złudzenia przypominało kratę.

17 – PODRĘCZNIK DO HISTORII

Nasi przodkowie wierzyli, że śmierć jest przejściem ze stanu, w którym wszystko istnieje, do stanu, w którym nie ma już nic. Żeby lepiej oswoić się z tą myślą, wynaleźli religię (zbiór rytuałów opartych na mitach). Większość z nich zapewniała, że poza życiem ziemskim istnieje inny świat, jednak nikt w to tak do końca nie wierzył. Religie były przede wszystkim symbolem przynależności do określonych grup etnicznych.

Podręcznik szkolny, kurs podstawowy 2. rok

18 – PRZECIWKO IMBECYLOM

Cała grupa zatrzymała się przed jednym z grobów, zapaliła pochodnie i zaczęła rozkładać różnego rodzaju przedmioty na płycie grobowca. Dostrzegłem jakieś zdjęcia, książki, a nawet nieokreślone posążki.

Ukryliśmy się z Raoulem za grobowcem zajętym przez zmarłego aktora, rockmana i playboya, ofiary rybiej ości, która uwięzła mu w gardle. Dla uściślenia, gwiazdor przez ponad godzinę kasłał, starając się uwolnić od tego przedziwnego intruza, który zatrzymał się w jego głośni. Jednak nikomu nie wpadło do głowy, żeby przyjść mu z pomocą, chociaż w restauracji była masa ludzi. Wszyscy sądzili, że to zaimprowizowany przez ich idola happening, w którym przedstawia on nowy taniec i nowy sposób śpiewania. Jego ostatnim agonalnym drgawkom towarzyszyła burza oklasków.

Tak czy inaczej z miejsca, w którym staliśmy, mogliśmy bez trudu obserwować całą rozgrywającą się przed nami scenę. Ludzie w pelerynach nałożyli czarne kominiarki i zaczęli recytować dziwne zaklęcia.

– Wygłaszają modlitwę od końca – szepnął mi do ucha Raoul.

Zrozumiałem, że „Wółoina oktam, anoiwordzop źdąb" oznacza „Bądź pozdrowiona, Matko Aniołów".

– To na pewno jakaś sekta satanistów – rzucił mój przyjaciel.

Dalszy ciąg litanii potwierdził, że się nie mylił.

O Wielki Belzebubie, oddaj nam odrobinę swojej władzy

O Wielki Belzebubie, pozwól nam ujrzeć swój świat

O Wielki Belzebubie, naucz nas, jak być niewidzialnymi

O Wielki Belzebubie, naucz nas, jak być szybkimi jak wiatr

O Wielki Belzebubie, naucz nas, jak wskrzeszać umarłych.

Poczułem na plecach dreszcz, ale Raoul Razorbak pozostał niewzruszony. Jego spokój i odwaga uspokoiły mnie. Podeszliśmy nieco bliżej. Z bliska ludzie ci robili jeszcze większe wrażenie. Niektórzy mieli wytatuowane na czole złowróżbne symbole: uśmiechnięte kozły, wirujące diabły, węże gryzące swój ogon.

Po kilku kolejnych modlitwach i zaklęciach zapalili świece ułożone w kształt pięcioramiennej gwiazdy. Potem podpalili starte na proszek kości, które spłonęły w smugach ciemnofioletowego dymu. Wreszcie wyciągnęli z torby czarnego koguta, który mocno się szamotał i zgubił kilka piór.

– Wielki Belzebubie, tobie składamy ofiarę z tego czarnego koguta. Dusza koguta za duszę człowieka w amoku!

Wszyscy powtórzyli chórem:

– Dusza koguta za duszę człowieka w amoku!

Kogutowi poderżnięto gardło, a jego krew rozlano wzdłuż pięciu ramion gwiazdy.

Zaraz potem wyciągnęli białą kurę.

– O Wielki Belzebubie, tobie poświęcamy tę białą kurę. Dusza kury za duszę czarownicy.

I wszyscy razem:

– Dusza kury za duszę czarownicy. Dusza ptaka za duszę kata.

– Boisz się? – wyszeptał mi do ucha Raoul.

Starałem się trzymać dzielnie, ale nie potrafiłem zapanować nad ogarniającym moje członki drżeniem. Przede wszystkim nie mogłem dopuścić do tego, by usłyszano dzwonienie zębami. Hałas mógłby zaniepokoić amatorów czarnej mszy.

– Jeżeli czegoś się w życiu boimy, dzieje się tak dlatego, że nie wiemy, jaką mamy podjąć decyzję – powiedział spokojnym głosem mój młody towarzysz.

Potrząsnąłem głową, dając w ten sposób znak, że nie rozumiem.

Raoul wyciągnął dwufrankową monetę.

– W życiu – mówił dalej – zawsze mamy wybór. Działać albo uciec. Wybaczyć albo zemścić się. Kochać lub nienawidzić.

Miałem wątpliwości, czy był to czas odpowiedni na filozofowanie. On zaś nadal wydawał się niczym niewzruszony.

– Boimy się, gdy nie wiemy, za czym się opowiedzieć, ponieważ w grę wchodzi tak wiele elementów, że w końcu sami już nie rozumiemy tego, co rzeczywiście dzieje się wokół nas. Jak możemy wybierać, skoro świat jest tak bardzo złożony? W jaki sposób? Rzucając monetę. Nic nie jest w stanie wpłynąć na monetę. Jest nieczuła na złudzenia, nie słyszy podstępnych argumentów, niczego się nie obawia. Może zatem dostarczyć brakującej ci odwagi.

Powiedziawszy to, wyrzucił monetę w górę tak wysoko, jak potrafił. Spadła na ziemię – orzeł. Na twarzy Raoula pojawił się tryumfalny uśmiech.

– Orzeł! Orzeł, to oznacza: tak. Ruszajmy. Naprzód. Orzeł oznacza „zielone światło". No już, chodź. Ty i ja przeciwko tym imbecylom – oświadczył.

A w pobliżu nadal toczyła się ponura ceremonia.

Z jeszcze większej torby czciciele Belzebuba wyciągnęli białą kózkę, która meczała smętnie, oślepiona świecami.

– Poświęcamy tę białą kózkę, abyś otworzył nam wejście do krainy zmarłych. Dusza kozy za duszę…

Na cmentarzu rozbrzmiewał gardłowy głos.

– Dusza kozy za bandę nabzdyczonych idiotów.

Nóż, którym miała zostać odcięta głowa zwierzęcia, zawisnął w powietrzu.

Raoul stał wyprostowany obok mnie i wydzierał się z pewnością siebie, którą tchnął w niego ten prosty fakt, że moneta spadła orzełkiem do góry.

– Precz z mych oczu, słudzy Belzebuba! Belzebub umarł już dawno temu. A ci, którzy go czczą, będą przeklęci. Jam jest Astaroth, dziewiąty książę Ciemności, i przeklinam was. Nigdy więcej nie przychodźcie tu, by zbrukać nieczystą zwierzęcą krwią święte groby. Budzicie umarłych i niepokoicie bogów!

Wyznawcy Belzebuba zamarli zupełnie zbici z tropu. Starali się dociec, skąd dobiega ten głos, ale niczego nie byli w stanie dostrzec. Raoul miał teraz przewagę. Przemawiał, ponieważ moneta dała mu pewność co do działań, które ma podjąć. Wszystko stało się jasne. Dla niego, dla mnie i dla nich także. Raoul był mocą. A oni jedynie natrętami. Raoul był tylko dzieckiem, lecz jednocześnie stał się ich panem. W obliczu tego niepokojącego incydentu zamaskowani ludzie woleli się zmyć. A mała kózka pomknęła w przeciwną stronę.

Łatwo zatem było odnieść zwycięstwo. Orzeł – będę silniejszy. Reszka – zostanę tchórzem. Pieniążku, zdecyduj o moim postępowaniu.

Raoul ścisnął mnie mocno za ramię i włożył mi do ręki dwufrankówkę.

– Daję ci ją. Od tej pory nie będziesz się już niczego bał i będziesz wiedział, jakiego dokonać wyboru. Będziesz miał u boku przyjaciółkę, która nigdy cię nie zawiedzie.