Chlup!
Starzec z Gór wchłonięty zostaje przez światłość jak okruchy przez odpływ w zlewie. Wśród najemników, którzy pozostali przy życiu, powstaje całkowity chaos.
Z naszych piersi wydobywa się westchnienie ulgi. Amandine błaga nas, byśmy spróbowali uratować jej męża tak jak Rose, wiemy jednak wszyscy, że dla Freddy'ego jest już za późno i że już nic nie możemy uczynić.
Pogrążeni w smutku oddalamy się od wlotu do Raju. Docieramy do poszarpanych brzegów czarnej dziury, gdzie rozżarzone do białości gwiazdy wysyłają w naszą stronę ostatnie agonalne promienie, zanim zostaną wchłonięte.
Zjazd. Znowu jesteśmy w Układzie Słonecznym. Slalom między planetami. Ponownie witamy się z rosyjskimi kosmonautami, którzy właściwie prawie się nie posunęli do przodu od naszego ostatniego spotkania. Przebijamy się przez pole meteorytów. Hamujemy nieco w pobliżu Księżyca. Pod naszymi brzuchami już zarysowuje się turkusowa Ziemia. Już jest Europa, teraz Francja, no i Paryż. Nie sposób się zgubić. Pępowina zawsze doprowadzi was do punktu wyjścia.
Unosząc się bezpiecznie nad stolicą, rozsupłujemy pępowiny i towarzyszymy ektoplazmie Rose do samego szpitala Świętego Ludwika. Wbija się w dach tak, jakby to były mokradła. Żeby tylko ta nasza długa wyprawa nie pozostawiła u niej jakichś nieodwracalnych zmian!
My zaś wracamy na tanatodrom. I pomyśleć, że moje alter ego tutaj pozostało, siedząc sobie spokojnie, gdy tymczasem ja wykonałem tak wiele akrobacji!
Przenikamy przez dach, potem kolejne piętra, podłogi, aż wreszcie odnajdujemy nasze podatne na cierpienie ciała.
Moja ektoplazma i cielesna powłoka są teraz naprzeciw siebie. To co przeźroczyste i to co wielobarwne. Stałe i lotne. Lekkie i ciężkie. Teraz ważne jest, by połączyć je razem. Wracam do siebie jak do obszernego narciarskiego skafandra. Nikt nie nauczył mnie, jak wraca się do swojej starej skóry. Nic to, improwizuję. Na wszelki wypadek przechodzę przez górę czaszki, gdyż tędy przecież wyszedłem.
Spotkanie z materialnym ciałem nie jest aż tak przyjemne. Od razu odczuwam dawne bóle reumatyczne, pryszcze, zadrapania, próchnicę, jednym słowem wszystko to, co stale nas prześladuje.
A zatem znowu jestem połączony ze sobą. Jestem znowu tylko jedną, duszą i ciałem. W dużych palcach u nóg wyczuwam mrowienie.
Powoli unoszę powieki. Odkrywam na nowo „normalny" świat i w tym „normalnym" świecie pierwszą rzeczą, jaką widzę, jest monitor elektrokardiografu i wydawane przez niego dźwięki. Rytm serca stopniowo się podnosi.
Kiedy otrząsnęliśmy się z odrętwienia, od razu zadzwoniłem do szpitala. No tak, właśnie mieli do mnie telefonować. Lekarze są mocno podekscytowani. Cud, stał się prawdziwy cud! Rose nagle się obudziła. Odzyskała świadomość. Ma się dobrze.
Wróciłem do pozostałych otaczających ze smutkiem fotel, gdzie Freddy leży z rozchylonymi ustami, jakby powtarzał nam inicjały dziecka, w które się wcieli. F. M.
Jego szkliste niewidzące oczy były szeroko otwarte. Podszedłem bliżej, delikatnie zamknąłem mu powieki. W tym życiu nigdy się już nie zobaczymy.
EPOKA TRZECIA: CZAS ZAWODOWCÓW
207 – NAUCZANIE TAROTA
Śmierć jest trzynastą kartą w tarocie. Nie ma ona żadnej nazwy. Jest właściwie jakby pauzą w całej serii obrazków tarota. Dwanaście pierwszych kart jest jak dwanaście pierwszych godzin dnia. Są to tak zwane „małe arkana".
Kiedy już jednak minie dwunasta, a więc południe, zjawia się śmierć i zanurzamy się w innym wymiarze, w „wielkich arkanach", to znaczy w dwunastu pozostałych godzinach dnia.
W głębokim ezoterycznym sensie trzynaste arkanum oznacza śmierć profana, który odrodzi się już jako wtajemniczony. Karta nie przynosi więc nieszczęścia.
Jeżeli nie uda się przekroczyć stadium śmierci, nie można dalej się rozwijać.
Znaczenie tarota marsylskiego
Fragment rozprawy Śmierć, ta nieznajoma Francisa Razorbaka
208 – PODRĘCZNIK DO HISTORII
WIERZENIA NASZYCH PRZODKÓW
Sondaż przeprowadzony w Europie w 1981 roku (pod koniec drugiego tysiąclecia) dotyczący wierzeń mieszkańców; klasyfikacja według wyznań. (Źródło: Les Valeurs du temps présent, Jean Stoetzel, PUF, 1983).
Na 100 osób Katolicy Protestanci Niepraktykujący
wierzy w:
Życie po śmierci 52 38 13
Raj 45 43 8
Piekło 30 16 3
Reinkarnację 23 21 12
Oddzielenie duszy od ciała 66 56 24
Boga 87 75 23
Podręcznik szkolny, kurs podstawowy, 2. rok
209 – WIARA W ANIOŁY
– Mam uwierzyć w istnienie… aniołów? I w co jeszcze?
Tego akurat Rubikonu mój brat Conrad nie chciał przekroczyć. Jego sceptycyzm i wrodzony materializm i tak zostały już poddane ciężkiej próbie. Odmawiał pójścia o choćby jeden krok dalej we współczesnym szaleństwie, które nazwaliśmy tanatonautyką.
Prawdą jest, że anioły były cokolwiek trudne do przełknięcia. Zresztą gdyby ktoś powiedział mi wcześniej, że po śmierci podejmują nas aniołowie, tylko bym się obśmiał. Uczciwie mówiąc, nigdy nie byłem w stanie uwierzyć w połowę połówki jednej dziesiątej wszystkich tych rzeczy, które przeżyłem dzięki moim zmysłom.
Wszystko było bowiem tak bardzo zadziwiające.
Jednakże przyjęcie do wiadomości, że śmierć jest kontynentem, było dla nas najtrudniejszym z etapów, a mimo wszystko etap ten mieliśmy już za sobą. Zgodziliśmy się z tym, że mamy duszę, która potrafi podróżować. Zgodziliśmy się również z tym, że dusza ta jest niematerialna. I zgadzaliśmy się także co do tego, że jest ona przywiązana srebrzystą pępowiną do naszej cielesnej powłoki. A więc czemu miałoby nie być aniołów? W końcu wszystkie religie o nich wspominają w taki czy inny sposób.
Prezydent Lucinder poprosił nas, żebyśmy utrzymali w absolutnej tajemnicy ostatnie odkrycia. Na razie musieliśmy więc zachować dla siebie wiedzę na temat najdalszych zakątków Raju.
– A te anioły, co za historia! Jeszcze tego nam brakowało. Dlaczego nie miałby się pojawić Bóg, skoro już o tym mówimy?
Uważał, że znaleźliśmy się w posiadaniu bomby, której wybuch należy odsunąć jak najdalej w czasie. Prezydent wpadł potem w złość, dowiedziawszy się, że rabin Meyer został zamordowany przez Starca z Gór i jego najemników.
– Co on sobie myśli, ten facet w turbanie, który zna tylko język przemocy i wykluczenia? Czyżby chciał wypowiedzieć wojnę Niewiernym tam, w górze? Nie pozwolimy tym piratom zawładnąć Rajem.
– On już nie żyje – powiedział Raoul. – Odbył się okrutny pojedynek, ale Michael i Amandine zwyciężyli i zabili go.
– To nieistotne – huczał Lucinder zza mahoniowego biurka. – Mam już powyżej uszu tych wojen religijnych! Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, a nie w średniowieczu. Nie możemy bez przerwy tolerować nietolerancji. Pozwólcie mi działać.
210 – MITOLOGIA HINDUISTYCZNA
„Człowiek dąży do uwolnienia się.
Powtarzanie mantry «Hare Kryszna» trzydzieści pięć milionów razy pozwala uwolnić się od najcięższych grzechów, którymi są:
– zabicie człowieka należącego do wysokiej kasty braminów;
– przywłaszczenie sobie czyjegoś dobra;