Выбрать главу

ALA – A sam nic nie wymyśliłeś?

EDEK – (z dumą) Nic.

ALA – A dlaczego?

EDEK – Bo ja i tak wiem swoje.

ELEONORA – Tak, tak, Edziu, ty wiesz swoje!

Wpada Stomil, za nim Eugeniusz, niosąc sznurowany gorset. Edek wraca do nakrywania stołu.

STOMIL – Nie, nie! To już przesada!

EUGENIUSZ – Ależ zapewniam cię, że będziesz zadowolony!

ELEONORA – A wy co znowu wyprawiacie?

STOMIL – (wymykając się Eugeniuszowi) On chce, żebym ja to włożył!

ELEONORA – Co to jest?

EUGENIUSZ – Gorset po pradziadku. Bardzo istotna rzecz. Sznuruje kibić i zapewnia nienaganną figurę w każdej sytuacji.

STOMIL – Za nic na świecie! Włożyłem już kamaszki i ten przeklęty kołnierzyk! Chcecie mnie zabić?

EUGENIUSZ – Jak się powiedziało "A", to trzeba powiedzieć "B".

STOMIL – Ja nic nie chcę powiedzieć! Ja chcę żyć!

EUGENIUSZ – Stare przyzwyczajenie. No, chodź, Sto-milu, dosyć figli. Sam przyznałeś, że utyłeś ostatnio.

STOMIL – Ja chcę być gruby! Życie zgodne z naturą!

EUGENIUSZ – Życie ułatwione. Lepiej zgódź się dobrowolnie. Nic ci nie pomoże.

STOMIL – Nora, broń mnie!

ELEONORA – Może rzeczywiście miałbyś lepszą sylwetkę?

STOMIL – Po co? Ja jestem wolny, gruby artysta! (ucieka do swojego pokoju, Eugeniusz za nim. Drzwi zamykają się za nimi)

ELEONORA – Ciągle awantury… Więc ty masz nadzieję?

ALA – Mam.

ELEONORA – A jeżeli się łudzisz?

ALA – No to co?

ELEONORA – (próbuje ją objąć) Moja biedna Alu…

ALA – (uwalniając się) Niech mnie mama nie żałuje. Dam sobie radę.

ELEONORA – Co będzie, jeżeli się rozczarujesz?

ALA – Nie powiem.

ELEONORA – Nawet mnie nie powiesz?

ALA – To niespodzianka.

GŁOS STOMILA – Na pomoc!

ELEONORA – Głos Stomila!

ALA – Wuj Eugeniusz staje się coraz bardziej wymagający. Czy mama sądzi, że on ma wpływ na Artura?

GŁOS STOMILA – Puść mnie!

ELEONORA – Nie sądzę. Raczej jest odwrotnie.

ALA – Szkoda. Myślałam, że to może przez niego wszystko.

GŁOS STOMILA – Precz!

ELEONORA – Pójdę zobaczyć, co oni tam robią. Czuję jakiś niepokój. Mam złe przeczucia.

ALA – Ja także.

GŁOS STOMILA – Puść mnie, ty oprawco!

ELEONORA – Mój Boże, jak to się wszystko skończy…

GŁOS STOMILA – Nie, nie, ja pęknę! Na pomoc!

ELEONORA – Doprawdy, Eugeniusz jednak przesadza. A ty uważaj, Alu.

ALA – Bo co?

ELEONORA – Bo możesz także przeciągnąć strunę. Jak wuj Eugeniusz, (wychodzi do pokoju Slomild)

ALA – Edek, welon!

Edek podaje jej welon i staje za nią. Z pokoju Stomila dolatują nieartykułowane okrzyki i odgłosy szamotania. Wchodzi Artur, nie zauważony przez Alę i Edka, ponieważ lustro jest tak umieszczone, ze nie widać w nim odbicia osób wychodzących z prawej strony. Artur w rozpiętym płaszczu, wyblakły jakiś. Ruchy miękkie, nienaturalnie powolne, co świadczy o wielkim wysiłku opanowywania ich.

Starannie zdejmuje płaszcz, a potem rzuca go gdzie bądź. Siada w fotelu, wyciągając nogi przed siebie.

GŁOS STOMILA – Ja was przeklinam!

ARTUR – (cichym, znużonym głosem) Co tam się dzieje?

Ala odwraca się. Edek usłużnie podnosi płaszcz Artura i znika.

ALA – (tonem orzekającym) Spóźniłeś się.

Artur wstaje i otwiera drzwi do pokoju Stomila.

ARTUR – Puśćcie go. Wchodzą: Stomil, Eugeniusz i Eleonora za nimi.

EUGENIUSZ – Dlaczego? To było ostatnie dotknięcie.

ARTUR – Puścić, powiedziałem.

STOMIL – Dziękuję ci, Arturze, są jeszcze w tobie ludzkie uczucia.

EUGENIUSZ – Ja protestuję!

Artur chwyta go za krawat i popycha przed sobą.

ELEONORA – Arturze, co ci się stało? Jaki on blady!

ARTUR – Ty, pobielany trupie…

EUGENIUSZ – Arturze, to ja, ja, wuj Eugeniusz! Nie poznajesz mnie? Razem po nowe życie, świat odkupimy, ty i ja, razem, pamiętasz? Nie duś, przecież to ja, my razem, nie duś…

ARTUR – (pchając go, krok za krokiem) Ty wypchane nic, ty sztuczny organizmie, ty spróchniała protezo…

ELEONORA – Zróbcie coś, on go udusi!

ARTUR – Ty oszuście… (rozlega się głośny, tryumfalny "Marsz weselny" Mendelssohna na pełną orkiestrę. Artur puszcza Eugeniusza, bierze ze stołu karafkę i rzuca nią za kulisę, gdzie karafka rozbija się z wielkim hukiem. Marsz urywa się w pół taktu.

Artur pada na fotel wyczerpany)

EDEK – (wchodzi) Mam zmienić płytę?

ELEONORA -Kto ci kazał to zagrać?

EDEK – Pan Eugeniusz. Miałem to puścić, jak tylko przyjdzie pan Artur.

EUGENIUSZ – (łapiąc oddech) To prawda… poleciłem mu…

ELEONORA – Na razie bez muzyki.

EDEK – Dobrze, proszę pani. (wychodzi)

ARTUR -Oszustwo, wszystko oszustwo… (zapada się w sobie)

STOMIL – (pochyla się nad nim) Jest zupełnie pijany.

EUGENIUSZ – To potwarz, bezczelne oszczerstwo! Ten młody człowiek zna miarę i obowiązek!

ELEONORA – Ja też nie wierzę. Artur nigdy nie pije.

STOMIL – Chyba znam się na tym?

ELEONORA – Ale żeby akurat dziś.

STOMIL – Kawalerski wieczór.

Ala nalewa wody do szklanki i poi Artura.

EUGENIUSZ – To jakieś nieporozumienie, nie trzeba wyciągać przedwczesnych wniosków. Wszystko się wyjaśni.

STOMIL – Tak. Poczekaj tylko, Artur ci wszystko wytłumaczy. Już nawet zaczął.

ELEONORA – Cicho, budzi się!

ARTUR – (unosi głowę i wskazuje na Stomila) Co to jest?

ELEONORA – Własnego ojca nie poznaje, nieszczęście! (płacze)

ARTUR – Cicho, kobiety! Nie pytam o moje pochodzenie. Co znaczy ta maskarada?

STOMIL – (oglądając sobie nogi) To? To są kama-szki…

ARTUR – Ach, racja… kamaszki… (popada \v zadumę)

EUGENIUSZ – Artur jest trochę zmęczony, ale wszystko wróci do normy. Na miejsca, baczność! Żadnych zmian w programie! (do Artura, przymilnie) Hę hę, Arturku, to był tylko żart, co? Chciałeś nas wypróbować, co? Ach, ty figlarzu! Ale wiedz, że my wszyscy trzymamy się twardo. Wszyscy poza-pinani jak należy, na wszystkie guziki, z góry na dół, raz na zawsze! Stomil chciał nawet włożyć gorset. Głowa do góry, Arturku, odpocznij sobie, a potem do ślubu!

STOMIL – A ten ciągle swoje. Czy nie widzisz, że on się urżnął jak świnia, ty cieniu przeszłości? Moja krew, moja krew!

EUGENIUSZ – Nieprawda, milczeć! Do dzieła, Arturku, do dzieła! Wszystko gotowe. Jeszcze tylko jeden krok…

ARTUR – (osuwając się na kolana przed Stomilem) Ojcze, przebacz!

STOMIL – A to co znowu, jakaś nowa sztuczka?

ARTUR – (idąc za nim na kolanach) Byłem szalony! Nie ma powrotu, nie ma teraźniejszości, nie ma przyszłości. Niczego nie ma!

STOMIL – (umykając mu) Nihilista czy co!

ALA – (zrywając welon) A ja? Czy mnie także nie ma?

ARTUR – (zmieniając kierunek i idąc na kolanach do Ali) Ty przebacz mi także!

ALA – Dziecko, tchórz! Impotent!

ARTUR – Nie, nie, nie trzeba tak mówić, nie trzeba… Ja się nie boję, tylko uwierzyć nie mogę, ja wszystko, ja życie własne, ale powrotu nie ma, nie ma, ta stara forma nie stworzy nam rzeczywistości, ja się pomyliłem!

ALA – O czym ty mówisz?

ARTUR – O stworzeniu świata!

ALA – A o mnie? Kto będzie mówił o mnie?

EUGENIUSZ – Zdrada!

ARTUR – (zmieniając znowu kierunek i poruszając się na kolanach w stronę Eugeniusza)…I wuj niech mi wybaczy! Zawiodłem wujcia nadzieje. Ale niech mi wuj wierzy: to niemożliwe…

EUGENIUSZ – Nie chcę o niczym wiedzieć! Opanuj się! Wstań, żeń się! Załóż rodzinę, myj zęby, jedz widelcem i nożem! Niech świat znów usiądzie prosto i nie garbi się. Zobaczysz, że nam się uda. Czy chcesz zmarnować ostatnią szansę?