— Co o tym sądzicie? — zapytał.
Hid Largo przyjrzał się przyniesionym przez dowódcę wykresom, pokręcił z niezadowoleniem głową i powiedział:
— Zwierciadło fotonowe długo nie wytrzyma, jeśli nie zdecydujemy się natychmiast na podjęcie jakichś środków zaradczych. Sądzę, że w tym stanie możemy sobie pozwolić na jakieś sto błysków hamujących i to wszystko.
— Zgadza się — potwierdził krótko komendant — więc co radzisz?
— A co radzi komputer? — chciał jeszcze wiedzieć Hid.
— Tyle błysków hamujących, ile potrzeba by zawrócić w lokalnym polu grawitacyjnym.
— To znaczy, że mamy wracać na Ziemię bez rezultatów badań, tak jak stoimy?
— Niestety, na to wygląda!
Napęd fotonowy. Największe osiągnięcie Ziemian w technice lotów kosmicznych. Przez cały czas lotu silnik sprawował się bez zarzutu. Kłopoty zaczęły się dopiero po przejściu na hamowanie i odwróceniu statku. Od kiedy TS1 obrócił się zwierciadłem do przodu, przez cały czas narażony był na uszkodzenie lustra drobinami kosmicznego pyłu. Wywołany fotonowym błyskiem żar dopełniłby wówczas dzieła zniszczenia. I oto przed kilkoma dniami przyrządy wykazały po raz pierwszy wzrost temperatury lustra ponad dopuszczalną normę.
— Może zamiast hamować, przyspieszymy prędkość lotu do dziewięćdziesięciu dziewięciu procent prędkości światła i rozpoczniemy podróż wokół wszechświata? Przy tej prędkości stalibyśmy się istotami względnymi i mogli byśmy żyć ze trzy miliony lat według ziemskiej rachuby czasu — podsunęła ironicznie Pal Torsen.
— Mówiłoby się wtedy o tobie: Pal z gwiazd — zbył jej uwagę Hid. — Nie wpadaj dziewczyno w panikę.
— Nie jest aż tak źle, żartowałam. Ale tak już na poważnie, to jeśli drugi z wykresów nie kłamie, możemy sądzić, że na naszych antenach dzieją się dziwne rzeczy. Dodatkowe napięcia, rejestrowane przez tę krzywą, mają zdumiewająco uporządkowaną strukturę…
— Czy mogą być wywoływane sztucznie? — zainteresował się Hassan.
Wszyscy pomyśleli o tym samym, nikt jednak nie odważał się przez dłuższą chwilę wypowiedzieć tego głośno.
— Trudno mi w to uwierzyć — odezwał się znowu komendant. — Przecież w tej okolicy nie powinno być żadnych inteligentnych istot. Odległość między jednym światem zamieszkanym a drugim wynosi według obliczeń naszych naukowców przeciętnie trzysta lat świetlnych. A my już tu mielibyśmy napotkać kogoś? Niemalże pod naszym bokiem?
Sprawdzili jeszcze raz wskazania przekaźników antenowych. Otrzymany wykres zgadzał się z poprzednim…
— Pozostaje nam czekać, co z tego wyniknie. I tak jesteśmy bezradni. Proponuję trochę odpocząć — stwierdził w końcu Hassan. — Hid, ty zostajesz jeszcze przez godzinę, potem zmieni cię Pal. To na razie wszystko, dziękuję wam za konsultację.
Hassan odwrócił się i wolnym krokiem ruszył w kierunku kabiny. Bynajmniej nie miał zamiaru spać. Wiedział też, że nie zrobi tego żaden z członków załogi. Lepiej jednak wprowadzić atmosferę pozornego przynajmniej spokoju. Jego autorytet dowódcy gwarantował, że inni będą przynajmniej starali się go naśladować.
Po wyjściu Hassana Hid jeszcze raz zaczął sprawdzać wszystkie wskazania urządzeń. Pal natomiast siadła przed wielkim ekranem i podparłszy głowę rękami wpatrywała się w dalekie przestrzenie usianego gwiazdami nieba. Obserwatorów, którzy odkryli zapewne ich statek, nie należy chyba poszukiwać wśród odległych słońc. Muszą być gdzieś blisko, może na sąsiednich planetach? Narastający niepokój starała się zagłuszyć rozmową. O byle czym. Mówić, jak najwięcej mówić…
— Mogę całymi dniami przechodzić obok tego ekranu i nawet na niego nie spojrzeć — powiedziała — ale potem nagle uświadamiam sobie, że gwiazdy wyglądają stąd o wiele piękniej, niż z Ziemi. Czasem wywołują we mnie zdumienie swą okazałością. Niekiedy żal mi ludzi, którzy wspaniałości wszechświata znają jedynie z filmów i holowizji. Wiesz, Hid, kiedyś, kiedy jeszcze byłam małą dziewczynką, powyciągałam z katalogów instytutu mojego ojca zdjęcia najwspanialszych gwiazd. Gdy to odkrył, był bardzo zły. Myślałam już, że nie minie mnie zasłużona kara, ale wyobraź sobie, że nie. Mój staruszek przyszedł do mnie, usiadł obok na dywanie, rozłożył zdjęcia naokoło i zaczął mi opowiadać o zaklętych w nich światach. Zdaje się, że narobiłam wówczas z radości strasznie dużo krzyku, bo pamiętam, że w końcu przerwał swoją opowieść i powiedział do mnie:
— No, no, robisz tyle wrzasku, ile potrafi jedynie całe drzewo pełne młodych wróbli…
Hid patrzył na nią z zazdrością. W tej opowieści było tak wiele dziecinnej świeżości, tyle prawdziwego entuzjazmu. On sam w ciągu tych czterech lat zdążył już przywyknąć do rozciągającego się wokół statku gwiezdnego krajobrazu i ze zdumieniem odkrywał, że jego towarzysze wciąż jeszcze traktują go jak coś niezwykłego. Nieświadomie uczynił zrezygnowany ruch ręką. I nagle znalazł się na brzegu morza. Widok był nieco niesamowity, gdyż Pal siedziała przed gwiezdnym ekranem u wrót ogromnego zamku z piasku. Gwiaździste niebo nie pasowało zupełnie do widniejącego wokół tłumu kąpiących się i ganiających po plaży, opalonych na brąz ludzi.
Pal, zdumiona, rozejrzała się wokół i nagle roześmiała się głośno. Całe napięcie minionych godzin znikło jak ręką odjął.
— To przez przypadek — wyjaśnił Hid. — Machnąłem ręką i zawadziłem o wyłącznik, przepraszam.
— Nie szkodzi, to bardzo dobry przypadek — odpowiedziała dziewczyna.
Hid uśmiechnął się i wyłączył projektor. Jego wzrok powędrował w przestrzeń za ekranem. Pobudzony zwierzeniami dziewczyny zastanowił się nad własnym stosunkiem do wszechświata. Było coś niezmiernie groźnego w tym, że wielka z pozoru, wypełniająca na wskroś młodzieńcze sny Ziemia pozostaje z tyłu zmniejszając się, wreszcie niknąc w głębi czarnej pustki. Tym razem mógł przekonać się, że tak samo maleć może cały system planetarny. I oto teraz przed jego oczyma wyrasta inny, obcy system. Ze wzglądu na te wrażenia skłonny był czasem traktować cały kosmos jak jeden wielki seans holograficzny. Chciał to wszystko opowiedzieć Pal. Rozejrzał się wokół w poszukiwaniu dziewczyny, lecz musiała widocznie wyjść niepostrzeżenie, gdyż był sam. Albo prawie sam. Tuż przed pulpitem radiowym pojawiła się wielka, przezroczysta kula. W środku poruszał się jakiś niezidentyfikowany stwór. Hid pokręcił głową. Cóż za kawał ta Pal znowu wymyśliła? Może to taka niewinna zemsta za przerwanie wspomnień? Obejrzał się w stronę projektora, ale fantomat był wyłączony.
— A może ma to coś wspólnego z tymi dodatkowymi napięciami na antenach? — mruknął sam do siebie i wcisnął guzik łączności z komendantem. Jeszcze nie ochłonął na widok niecodziennej zjawy, gdy w kabinie pojawili się Hassan, Pal i Mona Sommer.
Oni również ze zdumieniem przyglądali się tajemniczemu zjawisku. Wnętrze kuli w dalszym ciągu pozostawało niewyraźne. Niewiele też pomogły natychmiast przeprowadzone analizy wskazań przyrządów. Sygnały, które wywołały w kabinie oglądany przez nich obraz, musiały pochodzić z zewnątrz. To nie podlegało dyskusji. A przecież wokół panowała zupełna pustka. Żadnych pojazdów kosmicznych, żadnych nie dostrzeżonych przedtem planetoid czy satelitów. Jedno tylko nie dało się zaprzeczyć. Kimkolwiek byli obcy, byli o wiele potężniejsi technicznie od Ziemian. A pojawienie się kuli traktować należało chyba jako próbę nawiązania kontaktu.